"Dzieci szły początkowo czwórkami, potem jak popadło, w pomieszanych szeregach, gęsiego. Któreś z dzieci trzymało Korczaka za połę, może za rękę, szły jak w transie".
https://wiadomosci.wp.pl/janusz-korczak-smierc-nie-jest-trudna-znacznie-trudniejsze-jest-zycie-6031571735270529a
Mam nadzieję, że wystarczy ten fakt. Nie będę fałszować historii, aby wznosić się na wyższy poziom.
Wrotycz mogłaś to zapisać inaczej, przecież potrafisz. Tu nie chodzi o fałszowanie, tylko o dawanie od siebie. Mnie się od razu z Gałczyńskim skojarzyło, a przecież wiesz, że takich skojarzeń unika się jak ognia.
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
Betti, tamci czwórkami szli do nieba w metaforze. Tutaj jej nie ma, dzieci szły naprawdę i naprawdę nie wiem, jak marsz czwórkami - rozpisać inaczej, aby się nie kojarzyło z Gałczyńskim. 2x2 w jednym szeregu za drugim?
A skojarzenia to aluzje literackie. Uczciwie przyznam, że pisząc takowej nie miałam, ale teraz, z całym szacunkiem dla żołnierzy z Westerplatte, ich dwudziestka zabita w walce, z honorem, żołnierz kontra żołnierz - a tu dzieci i poganiacze! Honorowe poddanie Sucharskiego i anonimowe pędzone dzieci - sieroty.
Wzmocnienie dla obrazu z mojego wiersza, ich dziecięcej traumy. Tak więc Ci dziękuję, obraz się wyostrza.
Co do braku wiersza w wierszu - nie zamierzam polemizować, każdy ma swoją wizję liryki. Sama wiem, że nie udało mi się choćby w połowie przekazać tego, co czuję, kiedy o nich myślę, o nich czytam, oglądam zdjęcia z gett.
Oddać to, co one czuły, chyba nikt nie potrafi, nie krzywdząc, nie zafałszowując.
Jest taki wiersz Broniewskiego o żydowskiej, nagiej dziewczynce Ryfce, biegając wśród ruin.
Przejmujący. Jemu chyba jest najbliżej.
Wrotycz, jak zahaczysz o Canulasa, to daj mu cynk, że skorzystałem z jego skrzynki - tj . wysłałem przeprosiny dla betti wyjaśniam, co dlaczego (przeprosiny skromne), nie mam innego e-maila na jakiś kontakt.
Ja dam komentarz taki malutki, podoba mi się taka forma i ten utwór właśnie taki jak jest. Według mnie nawiązuje do zamordowania władnych dzieci przez Goebbelsów i napisane jest to niby zwyczajnie ale jednak w poruszający bardzo sposób.
Mały komentarz i taka tez piątka :)
Pozdrawiam
Próbuję tu zmierzyć się z wewnętrznym skowytem. Likwidacja sierocińca w getcie warszawskim prowadzonym przez Korczaka. Bezsilność wobec niewyobrażalnego zła.
Jutro rocznica wybuchu powstania Żydów w tym piekle. Życie trudniejsze niż śmierć.
Dzięki Maurycy.
Wrotycz, wychodzi na to, że powinnaś bardziej to getto zaakcentować, bo nie tylko mi się tak pomyliło, a w tym wypadku lepiej aby nie było niedomówień. Tak mi się wydaje. Nic więcej nie mówię :)
Chyba powinnam, ale doprawdy ciężko mi zrozumieć, a wręcz bunt we mnie, że Umschlagplatz, rampa, data i dzieci nie kojarzą się jednoznacznie z gettem, z marszem dwustu żydowskich sierot do bydlęcych wagonów, do gazowych komór Treblinki.
Może dlatego, że się nie pamięta brak reakcji na ekstrema narodowców.
Temat bardzo bolesny. Ciemna karta w historii ludzkości. Tym bardziej kiedy chodzi o dzieci...
Ilu dzieci nigdy nie dorosło, nie założyło rodziny, nie ujrzało mamy i taty i nie powiedziało - "kocham" ☹
Nie sposób się z tym pogodzić i odnoszę wrażenie, że już zawsze będzie się to ciągnąć za nami wszystkimi.
Treść zawiera ciekawe odniesienia i płynnie przechodzisz z jednej zwrotki do drugiej. Ostatnia zwrotka bardzo wymowna...
Pozdrawiam! :-)
Zawsze mnie zastanawia, czy Polaków już do końca poje ... chało, że czczą martyrologię jakiegoś obcego, nienawistnego nam nacjonalistycznego narodu chazarskiego, zamiast swojego? Oni się doigrali za komunizm, Hitler był dla nich takim Attylą, biczem bożym, za miliony trupów w komunistycznej Rosji. Czy ponownego peanu doczekują się Wrotycz polskie dzieci ubite na dziesiątki różnych bestialskich sposobów na Wołyniu i w reszcie Ukrainy? Bo te dzieci korczakowskie jak mniemam zginęły w miarę humanitarnie w porównaniu do tych polskich na Ukrainie, które zabijano z zaskoczenia.
A polskie dzieci za zdradę Piłsudskiego? A może za nierówne prawa wobec ukraińskiej szlachty w XVII wieku?
Co Ty opowiadasz?! Odpowiedzialność zbiorowa? Śmierć dzieci?!
Nie sądzisz, że żadne dziecko nie powinno na tej planecie być mordowane? Bez względu na rasę, narodowość, religię, winy przodków?
Wrotycz Oj, naiwna, naiwna. Codziennie w Palestynie mordowane są tamtejsze dzieci. Żydzi nie mają litości, zabijają wszystkich jak leci łącznie z dziećmi. Masz się nad kim rozczulać, doprawdy.
Bogumił przypomniałeś mi ''Szare szeregi'', dzieci walczące w obronie Warszawy, ginęły na ulicy. Wołyń, gdzie nikt nie trzymał ich za ręce, bo rodziców wcześniej wymordowano, im gotując ten sam los... A dzieci uprowadzone przez Niemców, zgermanizowane na chwałę niemieckiej dziczy. Kto się litował w okresie wojennym nad polskimi dziećmi? Sowieci, Niemcy? Obozy, ile tam zginęło polskich dzieci?
A dzieci w Afryce? Kto z nas pisze, jaki mają tam los? Kto pisze o wydętych z głodu brzuszkach, chorobach, które dziesiątkują?
A dzieci we wszystkich wojnach, które non stop gdzieś trwają, kto o nich pisze wiersze?
Nie można gloryfikować. Nie można pisać, że tylko żydowskie dzieci, czwórkami szły na śmierć, kiedy szły na tę śmierć dzieci wszystkich narodowości.
Oglądałam kiedyś dzieci z okresu Wielkiego Głodu w Rosji, nie do wyobrażenia, jaki szerzył się tam kanibalizm...
Dla mnie ginęły i giną dzieci, i to jest przerażające.
betti obóz koncentracyjny dla polskich dzieci w Łodzi. Jedyny taki na świecie. Tym dzieciom zamordowano wcześniej rodziców. Dziś w tym miejscu stoi pomnik pękniętego serca.
Obóz dla dzieci i nieletnich usytuowano wewnątrz kwartału żydowskiego, obok kirkuta. Kordon zamkniętego getta zapewniał nieprzenikalność informacji o losie uwięzionych – małe biedactwa umieszczano niejako w Drugim Kręgu Piekieł. Zwłaszcza że dziś sporo już wiemy o tym, jak bestialsko zachowywała się, uległa wobec okupanta (wręcz kolaborująca z nim), żydowska policja formowana na terenie gett, poprzez administracyjne komórki powoływane przez hebrajskie Rady Starszych zwane Judenratami. Bezdomne (ale też odbierane rodzicom pod byle pretekstem) dzieci zwożono do Łodzi z całej Polski, ale ich szczególną grupę stanowiły latorośle rodziców odmawiających przyjęcia oferty wyrzeczenia się polskości, czyli zapisania się na tzw. volkslistę.
Dzieci zawsze są dziećmi, niezależnie od tego czy były wodą kropione czy nożem rzezane.A to wydarzyło się u nas, często na ludziach tu urodzonych. O tym nie można zapomnieć.
Nie zapomnieć o żadnym zamordowanym dziecku, ale choćby codziennie napisało się jeden wiersz z jednej gehenny dziecka/dzieci i żyło maksymalnie długo, to i tak byłby to zaledwie promil z tragedii ludzkich dzieci.
Dobrze, że mieliśmy okazję wspomnieć pod tym 'marszem' inne piekła.
Pokój - to najważniejsza droga. Bez nienawiści. Pychy. Zła.
Byłam już tutaj ale nie bardzo wiedziałam co napisać. Co do wyżej Bogumił to też nie jest licytacja, plus czyje bardziej itd, chociaż rozumiem Twój stosunek jak najbardziej, ale jednak no tak nie fajnie się tutaj robi. Tak Wrotycz liczy się pamięć, bo być może dzięki przypominaniu o różnych grzechach przeszłości jest jaka nikła nadzieja, że nie powtórzą się one w przyszłości.
Właśnie tak, nadziei wręcz żadnej, ale nie robić nic...
Należy Im się pamięć, i wszystkim niewinnym ofiarom wszystkich wojen. A zabijanym dzieciom przede wszystkim.
Dziękuję.
Odczytałem i spodobało mi się, choć coś mi tu zgrzytało i pomyślałem - przemyślę i wrócę. Czasu na przemyślenia nie miałem zbytnio, wróciłem i przeczytałem komentarze.
I zastanowiło mnie to.
Odszedłem więc znów, łudząc się, że będę miał czas na przemyślenia.
I wróciłem. Jeszcze w świetle Twojej interpretacji "ledwo".
Bo zastanowiłem się, dla kogo właściwie piszemy?
Już pogodziłem się, że większość moich wierszowanych utworów jest nierozumiana, albo rozumiana jakoś bardzo płytko - więc staram się ich nie wrzucać, no chyba, że coś mnie bardzo przypili.
I tutaj widzę, że napisałaś ten wiersz dla zupełnie innej publiki, niż ta, przed którą przyszło Ci go przedstawić.
I - I'm sorry - będę pisał tu o wnioskach bardzo ogólnych, z tego utworu wynikłych, a nie analizował go dogłębnie. A nawet wręcz - bardziej analizował będę komentarze niż sam utwór.
Dla...-czemu?
Bo lata mijają.
Banał. O którym niby pamiętamy, ale jakie on ma znaczenie dla naszego życia?
Ci z moich znajomych, którzy jeszcze żyją, twierdzą (choć może czas teraźniejszy nie jest tu na miejscu, bo nawet z tymi, co jeszcze żyją, dawno utraciłem kontakt), że zawsze byłem stary. Urodziłem się pewnie starcem. Młodsi, twierdzą, że po prostu jestem stary jak Wszechświat (żartuję wtedy, że Big-Bang było moim kichnięciem) albo że niańczyłem pierwsze dinozaury.
To oczywiście wszystko przenośnie, bo aż tak stary nie jestem, ale jednak wystarczająco stary by zobaczyć na własne oczy parę epok i widzieć powstawanie i ruinę niektórych imperiów.
Zresztą - tu jest więcej takich jak ja Matuzalemów.
Jak chcę podkreślić swój wiek i nie popaść w metaforę, przesadę ani kłamstwo mówię tylko, że:
"Urodziłem się na długo przed tym, nim ostatni raz we Francji ostrze gilotyny odebrało człowiekowi życie"...
Kto nie zna historii, uważa, że muszę mieć na myśli wiek osiemnasty albo dziewiętnasty, a nie dwudziesty.
No właśnie - wracając do utworu.
Założyłaś, że każdy wie o rampie Umschlagplatz, że każdemu z czymś się to kojarzy (tak jak ja założyłem, że czytelnicy będą rozkręcać moje nożyce).
Wydaje mi się, że nie chciałaś by wiersz był enigmą (tytuł ma naprowadzać w końcu) - a jednak nie wyszło. Dlaczego?
Można psioczyć, na niedojrzałość odbiorców - ale nie o to tu chodzi.
Jaki był Twój zamiar, tworząc?
Bo jeśli zostawić coś, nad czym trzeba pomyśleć, by zrozumieć - być może pogooglać (przyznam, że jak ktoś pisze o malowidłach albo obrazach to czasem mi się zdarza włączyć googla, by sobie obejrzeć o czym właściwie mowa, bo czasem albo nie pamiętam - albo - wstyd przyznać, wręcz nie wiem - choć w mojej domowej biblioteczce historia sztuki zajmuje trzy dość szerokie półki) - to się udało.
Jeśli jednak chciałaś utrwalić pamięć tych dzieci - to trzeba chyba pisać bardziej wprost. Bardziej łopatologicznie. Mniej liryki więcej łopaty. Prosto między oczy. Przydzwonić.
W sumie sam nie wiem jak to robić, bo współczesny czytelnik to odbiorca znudzony. O klik od miliona treści w Internecie, leniwy, nieskory do interpretowania i napawania się każdym słowem i obracania tych kamyczków w rękach. Ile ja się głowiłem nad tymi czterema znakami podkreślenia, ile rzeczy tam wkładałem w tą czwórkę, ile próbowałem wyczytać z tego błękitu wśród szarości piekła - przymykałem oczy, widząc ten piękny i tak przerażający obrazek... Nieczęsto czytam coś w necie. Wolę sięgnąć po książkę, ułożyć się wygodnie na kanapie, poczuć pod ręką papier, zwykle pożółkły, bo im starczy jestem tym więcej sięgam do klasyki niż do nowości, coraz mniej książek kupuję a coraz więcej wypożyczam z bibliotek lub dobywam z własnych półek, teksty po tysiąckroć już przeczytane, odczytując je na nowo.
Jestem daleko od następnej strony nawet, od spisu treści - bo przerzucić muszę wtedy stron X i porzucić na chwilę co czytam - nie ma tu żadnej sztucznej hipertekstowości - hipertekstowość zapewnia mi własny umysł.
A tutaj, na opowi?
Tu jak czytam jakiś utwór, który mi się nie podoba, lub którego po prostu nie rozumiem i nie mam ochoty mitrężyć myśli by zrozumieć - nie daję mu taryfy ulgowej - przeklikuję do następnego.
Więc dla kogo piszesz Wrotycz? I po co?
Bo jeśli chcesz utrwalić te obrazy - to pewnie już trzeba błysnąć haj-kolor trzy-de i te pe, bo nikt się nie pochyli nad losem biednych dzieci, bo cóż to, bo ileż to dzieci umiera co chwilę z głodu, bo czemuż, bo za chwilę trzeba samemu zjeść obiad, wyskoczyć na zakupy, albo praca, własne dzieci, a może własne miłości pierwsze, szkoła, dom, szkoła, strajki, bieżąca sieczka polityki, jakiś serial na dobranoc.
Współczesny umysł bombardowany już nie tysiącami, a milionami rozpraszaczy nie ma czasu na Umschlagplatz-e.
A zresztą... tu i tak jest lepiej i czasem się zastanawiam, czy sami się nie zamknęliśmy w getcie.
Tak, w getcie, Wrotycz.
Co prawda, nas nikt nie będzie pakował na wagony, ale...
Też nigdzie stąd nie dotrzemy.
Bo zbiór istot z opowi nie zawiera w sobie prawdziwych ludzi. Tylko łona-bi-literatów. I dlatego jest wykrzywieniem, wykoślawieniem, przeinaczeniem świata - narodu "pawiem i papugą" i krzywym zwierciadłem.
Ale skoro nawet to - wykrzywione w Twą stronę zwierciadło - nie potrafi odbić obrazu, który kreujesz, czy wiesz na pewno, że zrozumieją z niego cokolwiek nie-opowijczycy?
Na koniec tej ponurej nie-analizy przypomniał mi się nie wiedzieć czemu wierszyk Księdza Jana Twardowskiego z 1996 roku:
Starzy ludzie
Nie lubią proszków
Przy aspirynie się krzywią
Czekają na miłość dobroć
Powrót ojca i matki
Tak jak w dzieciństwie
Wszystkiemu się dziwią
Cieszą się gwiazdką choinką
Zimą tęsknią do wiosny
Starzy – to dzieci które za szybko urosły
Wręcz czemu bardziej zagłębiłeś się w odbiór niż wiersz? Bo masz problem z powiedzeniem: Wrotycz - nie udał ci się tekst. To oczywiste. Sama o jego słabości wiem/wiedziałam przed umieszczeniem na Opowi/, więc mniej boli.
Dziękuję za powroty i arcyciekawy komentarz. Przyczyny publikacji - pamięć i data. Data wybuchu powstania w getcie warszawskim.
Czy żałuję? Z jednej strony tak. Licytowanie, jakie się pojawiło pod tekstem, deprecjonuje. Ale czy sieroty - czy jednak komentujących w ten sposób? No i to pytanie (na które mam swoją odpowiedź) sprawia, że przestaję żałować.
Kwestia znajomości odniesień zawartych w wierszu - hm. Gdyby nie moja pewność, że pamięć winna być nauczycielem dla teraźniejszości, może wewnętrzny bunt byłby mniejszy. Są przecież reportaże, dokumenty, filmy... zachowają pamięć, cierpienie ofiar. Kto chce się przejmie, wyznaczy priorytety poglądów. Mój 'marsz' to zaledwie kamyczek na tej strasznej drodze.
Tak więc widzisz krzyczeć nie muszę, choć w środku skowyt, niemowlęta uśmiercane przez litość, ostatnia droga dla starszych dzieci i tych, którzy choć trochę chcą z nimi na ten plac, nad rampę pójść.
Czemu błękit w akwarium? Tylko myślą, współczuciem mogę się przebić w ten czas i to konkretne miejsce.
Wyłącznie myślą i emocją mogę metaforycznie zapobiec. Pojawił się mi taki obraz.
Chyba dlatego, że nad rampą wysoko (w błękicie nieba) umieszczone akwarium jest niedostępne dla oprawców.
Tamtych i współczesnych antysemitów.
Akwarium to woda. Woda to życie. Uwierz, obraz się sam pojawił, ja tylko go interpretuję, nie stwarzam.
__________
Nasze binarne getto. Fakt, ale jakże inne od warszawskiego. Ciągle gdzieś docieramy, słowa to nieokiełznany żywioł. Na początku było Słowo. Informacja. Kod. Szyfr dla rozwijającego się wszechświata. Nawet nie tradycyjnie pojmowany alfabet, czyli werbalizowany ciąg potencjalnych słów. Język to również matematyka wpisana w prawa fizyki. I również, co powinno zastanawiać - wpisane w prawa - emocje świadomości.
Matuzalem? Chyba przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku - ostatnia gilotyna. Bez przesady więc:)
Coś mamy wspólnego, też czułam się stara w swych poglądach i pojmowaniu.
Wrotycz Oj Wrotycz, pamiętaj, że dla mnie zawsze wszystkie tu piszące Panie, mają niezmienne lat osiemnaście i nawet nie dopuszczam myśli takiej, by mogły mieć więcej, czy też pamiętać uderzenia gilotyny we Francji (swoją drogą nie było to aż tak dawno i rzeczywiście pewnie duża część opowijczyków urodziła się przed tym momentem, a moment to o tyle łatwy do zapamiętania, bo wyznaczają go dwie kosy - dwie siódemki - a mianowicie 10 września 1977 roku stracono tunezyjskiego emigranta Hamidę Djandoubiego - i to była ostatnia egzekucja z użyciem tego narzędzia we Francji).
Co do kodów, kodowania i odkodowywania - i informacji w ogóle - mamy to szczęście, czy też nieszczęście, że żyjemy w erze informacji...
I o ile kiedyś mogło się to wydawać, że gdy przyjdą takie czasy, będzie to okres złoty, prosperity, rozkwitu i szalonego rozwoju, to jednak jak potwór z ID z filmu fantastycznonaukowego z 1956 roku "Zakazana planeta" - dopada nas ciemna strona komunikacji i przekazu.
Bo poza przekazem, medium, nadawcą i odbiorcą istnieje również - szum. SZUM przez bardzo duże SZ - nie ważne już, czy jest to biały szum czy brązowy - szum to większość tego co w bajorze informacyjnym nas otacza. Na jeden wartościowy werset znajdziesz miliony bełkotów, na jedną reprodukcję dzieła sztuki, milion toaletowych selfie nastolatek i tak dalej.
Przewidział to niegdyś Lem, gdy prognozował w jednej ze swych książek powstanie Internetu, że problemem nie będzie brak informacji, a nadamiar informacji bezwartościowych i pozbawionych znaczenia.
Wyrzuciłem ponad trzydzieści lat temu telewizor, ale jednak i tak sieczka wlewa mi się do głowy, przez inne media. Pamiętam jak czytałem kiedyś bardzo stare opowiadanie, w którym rządy sterowały umysłami ludzkimi za pomocą telewizji - ale nie w warstwie bezpośredniej, ale pośredniej - gdy jeszcze telewizja była kineskopowa, sam ruch wiązki elektronów na ekranie hipnotyzował, usypiał, zmuszał do uległości. Teraz już tego nie potrzeba - bo ogłupiamy się sami, gdy nawet wyrzucimy telewizor, to z ochotą wchodzimy do Internetu, zakładamy konta na twarzoksiążce czy innym złodzieju danych osobistych i zdaje się, że przez to istniejemy pełniej, choć tak naprawdę, przez to właśnie przestajemy istnieć wcale.
Jorge Luis Borges napisał w 1941 roku opowiadanie Biblioteka Babel - ukazujące Wszechświat w metaforze jako nieskończoną bibliotekę. Bibliotekę majaczącą, w której na jedno zdanie sensu przypadają całe woluminy bzdur.
Dziś - współtworzymy Internet - i jak w twierdzeniu o nieskończonej liczbie małp - zapełniamy go coraz bardziej zbełtanym bełkotem.
Czy każde wydarzenie w 1977 naprowadza rocznik?:) Dwie kosy, niemal nożyce, a między ich ostrzami czas.
Wiesz, raczej szczęście. Szanuję i podziwiam intelekt Lema. Chyba niemal wszystko spod jego ręki przeczytałam. Napisał powyższe chyba w Bombie megabitowej. No ale nie można być tak zachłannym na każdy rodzaj informacji, a On chciał. Czasowo z internetem przegrał. Ale przecież jednocześnie zalewały go przesyłane czasopisma, książki, w tym naukowe.
Smutne jest to, że nawet wszystkich, a choćby ważnych publikacji się nie ogarnie. Skazani na specjalizację, na omówienie, na brak samodzielnego oglądu... cóż w XX czy XXI wieku nikt nie może wiedzieć wszystkiego. Geometryczny postęp - trzeba się pogodzić i wybierać.
Że zalew? Ale z drugiej strony pełna demos prezentacji w sieci. Grafomanii i dzieł.
Druk przejdzie do lamusa. Już niedługo.
Szum Kosmosu bywa kojący. Usypia niemowlęta i dzieci:)
Zbełtany bełkot - ładne w brzmieniu... i groźne w konsekwencjach. Więc wybór, lecz nie rezygnacja z internetu, bo w Twojej bibliotece, choć podejrzewam, że ogromnej - domowej, nie znajdziesz wszystkiego, co potrzebujesz.
Komentarze (47)
No a prozy poetyckiej, to niema.
Poza tym zapożyczyła czwórki od Gałczyńskiego, a to niewybaczalne.
https://wiadomosci.wp.pl/janusz-korczak-smierc-nie-jest-trudna-znacznie-trudniejsze-jest-zycie-6031571735270529a
Mam nadzieję, że wystarczy ten fakt. Nie będę fałszować historii, aby wznosić się na wyższy poziom.
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
Pozdra!
A skojarzenia to aluzje literackie. Uczciwie przyznam, że pisząc takowej nie miałam, ale teraz, z całym szacunkiem dla żołnierzy z Westerplatte, ich dwudziestka zabita w walce, z honorem, żołnierz kontra żołnierz - a tu dzieci i poganiacze! Honorowe poddanie Sucharskiego i anonimowe pędzone dzieci - sieroty.
Wzmocnienie dla obrazu z mojego wiersza, ich dziecięcej traumy. Tak więc Ci dziękuję, obraz się wyostrza.
Co do braku wiersza w wierszu - nie zamierzam polemizować, każdy ma swoją wizję liryki. Sama wiem, że nie udało mi się choćby w połowie przekazać tego, co czuję, kiedy o nich myślę, o nich czytam, oglądam zdjęcia z gett.
Oddać to, co one czuły, chyba nikt nie potrafi, nie krzywdząc, nie zafałszowując.
Jest taki wiersz Broniewskiego o żydowskiej, nagiej dziewczynce Ryfce, biegając wśród ruin.
Przejmujący. Jemu chyba jest najbliżej.
Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz i ocenę - Yanko.
Hm. szacun, Yanko.
Nie ma szacun - jest idiota - wkurzyłem się na coś innego, a betty była pod ręką - paskudne zadziałanie ode mnie.
Zostawiłem przeprosiny pod tekstem - znajdzie.
Mały komentarz i taka tez piątka :)
Pozdrawiam
Jutro rocznica wybuchu powstania Żydów w tym piekle. Życie trudniejsze niż śmierć.
Dzięki Maurycy.
Mocny tekst!
Odniosłem takie samo wrażenie - gdyby nie rok i to co dalej.
Może dlatego, że się nie pamięta brak reakcji na ekstrema narodowców.
Bo chyba w tym epizodzie bardziej pamięta się Korczaka z dziećmi jako całość.
Dzięki za przybycie.
Dziękuję.
Ilu dzieci nigdy nie dorosło, nie założyło rodziny, nie ujrzało mamy i taty i nie powiedziało - "kocham" ☹
Nie sposób się z tym pogodzić i odnoszę wrażenie, że już zawsze będzie się to ciągnąć za nami wszystkimi.
Treść zawiera ciekawe odniesienia i płynnie przechodzisz z jednej zwrotki do drugiej. Ostatnia zwrotka bardzo wymowna...
Pozdrawiam! :-)
Bardzo Ci dziękuję, Artboqk™✍.
Co Ty opowiadasz?! Odpowiedzialność zbiorowa? Śmierć dzieci?!
Nie sądzisz, że żadne dziecko nie powinno na tej planecie być mordowane? Bez względu na rasę, narodowość, religię, winy przodków?
Bogumił, bój się Ty Boga.
A dzieci w Afryce? Kto z nas pisze, jaki mają tam los? Kto pisze o wydętych z głodu brzuszkach, chorobach, które dziesiątkują?
A dzieci we wszystkich wojnach, które non stop gdzieś trwają, kto o nich pisze wiersze?
Nie można gloryfikować. Nie można pisać, że tylko żydowskie dzieci, czwórkami szły na śmierć, kiedy szły na tę śmierć dzieci wszystkich narodowości.
Oglądałam kiedyś dzieci z okresu Wielkiego Głodu w Rosji, nie do wyobrażenia, jaki szerzył się tam kanibalizm...
Dla mnie ginęły i giną dzieci, i to jest przerażające.
Obóz dla dzieci i nieletnich usytuowano wewnątrz kwartału żydowskiego, obok kirkuta. Kordon zamkniętego getta zapewniał nieprzenikalność informacji o losie uwięzionych – małe biedactwa umieszczano niejako w Drugim Kręgu Piekieł. Zwłaszcza że dziś sporo już wiemy o tym, jak bestialsko zachowywała się, uległa wobec okupanta (wręcz kolaborująca z nim), żydowska policja formowana na terenie gett, poprzez administracyjne komórki powoływane przez hebrajskie Rady Starszych zwane Judenratami. Bezdomne (ale też odbierane rodzicom pod byle pretekstem) dzieci zwożono do Łodzi z całej Polski, ale ich szczególną grupę stanowiły latorośle rodziców odmawiających przyjęcia oferty wyrzeczenia się polskości, czyli zapisania się na tzw. volkslistę.
Dobrze, że mieliśmy okazję wspomnieć pod tym 'marszem' inne piekła.
Pokój - to najważniejsza droga. Bez nienawiści. Pychy. Zła.
Należy Im się pamięć, i wszystkim niewinnym ofiarom wszystkich wojen. A zabijanym dzieciom przede wszystkim.
Dziękuję.
I zastanowiło mnie to.
Odszedłem więc znów, łudząc się, że będę miał czas na przemyślenia.
I wróciłem. Jeszcze w świetle Twojej interpretacji "ledwo".
Bo zastanowiłem się, dla kogo właściwie piszemy?
Już pogodziłem się, że większość moich wierszowanych utworów jest nierozumiana, albo rozumiana jakoś bardzo płytko - więc staram się ich nie wrzucać, no chyba, że coś mnie bardzo przypili.
I tutaj widzę, że napisałaś ten wiersz dla zupełnie innej publiki, niż ta, przed którą przyszło Ci go przedstawić.
I - I'm sorry - będę pisał tu o wnioskach bardzo ogólnych, z tego utworu wynikłych, a nie analizował go dogłębnie. A nawet wręcz - bardziej analizował będę komentarze niż sam utwór.
Dla...-czemu?
Bo lata mijają.
Banał. O którym niby pamiętamy, ale jakie on ma znaczenie dla naszego życia?
Ci z moich znajomych, którzy jeszcze żyją, twierdzą (choć może czas teraźniejszy nie jest tu na miejscu, bo nawet z tymi, co jeszcze żyją, dawno utraciłem kontakt), że zawsze byłem stary. Urodziłem się pewnie starcem. Młodsi, twierdzą, że po prostu jestem stary jak Wszechświat (żartuję wtedy, że Big-Bang było moim kichnięciem) albo że niańczyłem pierwsze dinozaury.
To oczywiście wszystko przenośnie, bo aż tak stary nie jestem, ale jednak wystarczająco stary by zobaczyć na własne oczy parę epok i widzieć powstawanie i ruinę niektórych imperiów.
Zresztą - tu jest więcej takich jak ja Matuzalemów.
Jak chcę podkreślić swój wiek i nie popaść w metaforę, przesadę ani kłamstwo mówię tylko, że:
"Urodziłem się na długo przed tym, nim ostatni raz we Francji ostrze gilotyny odebrało człowiekowi życie"...
Kto nie zna historii, uważa, że muszę mieć na myśli wiek osiemnasty albo dziewiętnasty, a nie dwudziesty.
No właśnie - wracając do utworu.
Założyłaś, że każdy wie o rampie Umschlagplatz, że każdemu z czymś się to kojarzy (tak jak ja założyłem, że czytelnicy będą rozkręcać moje nożyce).
Wydaje mi się, że nie chciałaś by wiersz był enigmą (tytuł ma naprowadzać w końcu) - a jednak nie wyszło. Dlaczego?
Można psioczyć, na niedojrzałość odbiorców - ale nie o to tu chodzi.
Jaki był Twój zamiar, tworząc?
Bo jeśli zostawić coś, nad czym trzeba pomyśleć, by zrozumieć - być może pogooglać (przyznam, że jak ktoś pisze o malowidłach albo obrazach to czasem mi się zdarza włączyć googla, by sobie obejrzeć o czym właściwie mowa, bo czasem albo nie pamiętam - albo - wstyd przyznać, wręcz nie wiem - choć w mojej domowej biblioteczce historia sztuki zajmuje trzy dość szerokie półki) - to się udało.
Jeśli jednak chciałaś utrwalić pamięć tych dzieci - to trzeba chyba pisać bardziej wprost. Bardziej łopatologicznie. Mniej liryki więcej łopaty. Prosto między oczy. Przydzwonić.
W sumie sam nie wiem jak to robić, bo współczesny czytelnik to odbiorca znudzony. O klik od miliona treści w Internecie, leniwy, nieskory do interpretowania i napawania się każdym słowem i obracania tych kamyczków w rękach. Ile ja się głowiłem nad tymi czterema znakami podkreślenia, ile rzeczy tam wkładałem w tą czwórkę, ile próbowałem wyczytać z tego błękitu wśród szarości piekła - przymykałem oczy, widząc ten piękny i tak przerażający obrazek... Nieczęsto czytam coś w necie. Wolę sięgnąć po książkę, ułożyć się wygodnie na kanapie, poczuć pod ręką papier, zwykle pożółkły, bo im starczy jestem tym więcej sięgam do klasyki niż do nowości, coraz mniej książek kupuję a coraz więcej wypożyczam z bibliotek lub dobywam z własnych półek, teksty po tysiąckroć już przeczytane, odczytując je na nowo.
Jestem daleko od następnej strony nawet, od spisu treści - bo przerzucić muszę wtedy stron X i porzucić na chwilę co czytam - nie ma tu żadnej sztucznej hipertekstowości - hipertekstowość zapewnia mi własny umysł.
A tutaj, na opowi?
Tu jak czytam jakiś utwór, który mi się nie podoba, lub którego po prostu nie rozumiem i nie mam ochoty mitrężyć myśli by zrozumieć - nie daję mu taryfy ulgowej - przeklikuję do następnego.
Więc dla kogo piszesz Wrotycz? I po co?
Bo jeśli chcesz utrwalić te obrazy - to pewnie już trzeba błysnąć haj-kolor trzy-de i te pe, bo nikt się nie pochyli nad losem biednych dzieci, bo cóż to, bo ileż to dzieci umiera co chwilę z głodu, bo czemuż, bo za chwilę trzeba samemu zjeść obiad, wyskoczyć na zakupy, albo praca, własne dzieci, a może własne miłości pierwsze, szkoła, dom, szkoła, strajki, bieżąca sieczka polityki, jakiś serial na dobranoc.
Współczesny umysł bombardowany już nie tysiącami, a milionami rozpraszaczy nie ma czasu na Umschlagplatz-e.
A zresztą... tu i tak jest lepiej i czasem się zastanawiam, czy sami się nie zamknęliśmy w getcie.
Tak, w getcie, Wrotycz.
Co prawda, nas nikt nie będzie pakował na wagony, ale...
Też nigdzie stąd nie dotrzemy.
Bo zbiór istot z opowi nie zawiera w sobie prawdziwych ludzi. Tylko łona-bi-literatów. I dlatego jest wykrzywieniem, wykoślawieniem, przeinaczeniem świata - narodu "pawiem i papugą" i krzywym zwierciadłem.
Ale skoro nawet to - wykrzywione w Twą stronę zwierciadło - nie potrafi odbić obrazu, który kreujesz, czy wiesz na pewno, że zrozumieją z niego cokolwiek nie-opowijczycy?
Na koniec tej ponurej nie-analizy przypomniał mi się nie wiedzieć czemu wierszyk Księdza Jana Twardowskiego z 1996 roku:
Starzy ludzie
Nie lubią proszków
Przy aspirynie się krzywią
Czekają na miłość dobroć
Powrót ojca i matki
Tak jak w dzieciństwie
Wszystkiemu się dziwią
Cieszą się gwiazdką choinką
Zimą tęsknią do wiosny
Starzy – to dzieci które za szybko urosły
Dziękuję za powroty i arcyciekawy komentarz. Przyczyny publikacji - pamięć i data. Data wybuchu powstania w getcie warszawskim.
Czy żałuję? Z jednej strony tak. Licytowanie, jakie się pojawiło pod tekstem, deprecjonuje. Ale czy sieroty - czy jednak komentujących w ten sposób? No i to pytanie (na które mam swoją odpowiedź) sprawia, że przestaję żałować.
Kwestia znajomości odniesień zawartych w wierszu - hm. Gdyby nie moja pewność, że pamięć winna być nauczycielem dla teraźniejszości, może wewnętrzny bunt byłby mniejszy. Są przecież reportaże, dokumenty, filmy... zachowają pamięć, cierpienie ofiar. Kto chce się przejmie, wyznaczy priorytety poglądów. Mój 'marsz' to zaledwie kamyczek na tej strasznej drodze.
Tak więc widzisz krzyczeć nie muszę, choć w środku skowyt, niemowlęta uśmiercane przez litość, ostatnia droga dla starszych dzieci i tych, którzy choć trochę chcą z nimi na ten plac, nad rampę pójść.
Czemu błękit w akwarium? Tylko myślą, współczuciem mogę się przebić w ten czas i to konkretne miejsce.
Wyłącznie myślą i emocją mogę metaforycznie zapobiec. Pojawił się mi taki obraz.
Chyba dlatego, że nad rampą wysoko (w błękicie nieba) umieszczone akwarium jest niedostępne dla oprawców.
Tamtych i współczesnych antysemitów.
Akwarium to woda. Woda to życie. Uwierz, obraz się sam pojawił, ja tylko go interpretuję, nie stwarzam.
__________
Nasze binarne getto. Fakt, ale jakże inne od warszawskiego. Ciągle gdzieś docieramy, słowa to nieokiełznany żywioł. Na początku było Słowo. Informacja. Kod. Szyfr dla rozwijającego się wszechświata. Nawet nie tradycyjnie pojmowany alfabet, czyli werbalizowany ciąg potencjalnych słów. Język to również matematyka wpisana w prawa fizyki. I również, co powinno zastanawiać - wpisane w prawa - emocje świadomości.
Matuzalem? Chyba przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku - ostatnia gilotyna. Bez przesady więc:)
Coś mamy wspólnego, też czułam się stara w swych poglądach i pojmowaniu.
Dzięki za dialog, Hypokryto.
Co do kodów, kodowania i odkodowywania - i informacji w ogóle - mamy to szczęście, czy też nieszczęście, że żyjemy w erze informacji...
I o ile kiedyś mogło się to wydawać, że gdy przyjdą takie czasy, będzie to okres złoty, prosperity, rozkwitu i szalonego rozwoju, to jednak jak potwór z ID z filmu fantastycznonaukowego z 1956 roku "Zakazana planeta" - dopada nas ciemna strona komunikacji i przekazu.
Bo poza przekazem, medium, nadawcą i odbiorcą istnieje również - szum. SZUM przez bardzo duże SZ - nie ważne już, czy jest to biały szum czy brązowy - szum to większość tego co w bajorze informacyjnym nas otacza. Na jeden wartościowy werset znajdziesz miliony bełkotów, na jedną reprodukcję dzieła sztuki, milion toaletowych selfie nastolatek i tak dalej.
Przewidział to niegdyś Lem, gdy prognozował w jednej ze swych książek powstanie Internetu, że problemem nie będzie brak informacji, a nadamiar informacji bezwartościowych i pozbawionych znaczenia.
Wyrzuciłem ponad trzydzieści lat temu telewizor, ale jednak i tak sieczka wlewa mi się do głowy, przez inne media. Pamiętam jak czytałem kiedyś bardzo stare opowiadanie, w którym rządy sterowały umysłami ludzkimi za pomocą telewizji - ale nie w warstwie bezpośredniej, ale pośredniej - gdy jeszcze telewizja była kineskopowa, sam ruch wiązki elektronów na ekranie hipnotyzował, usypiał, zmuszał do uległości. Teraz już tego nie potrzeba - bo ogłupiamy się sami, gdy nawet wyrzucimy telewizor, to z ochotą wchodzimy do Internetu, zakładamy konta na twarzoksiążce czy innym złodzieju danych osobistych i zdaje się, że przez to istniejemy pełniej, choć tak naprawdę, przez to właśnie przestajemy istnieć wcale.
Jorge Luis Borges napisał w 1941 roku opowiadanie Biblioteka Babel - ukazujące Wszechświat w metaforze jako nieskończoną bibliotekę. Bibliotekę majaczącą, w której na jedno zdanie sensu przypadają całe woluminy bzdur.
Dziś - współtworzymy Internet - i jak w twierdzeniu o nieskończonej liczbie małp - zapełniamy go coraz bardziej zbełtanym bełkotem.
Wiesz, raczej szczęście. Szanuję i podziwiam intelekt Lema. Chyba niemal wszystko spod jego ręki przeczytałam. Napisał powyższe chyba w Bombie megabitowej. No ale nie można być tak zachłannym na każdy rodzaj informacji, a On chciał. Czasowo z internetem przegrał. Ale przecież jednocześnie zalewały go przesyłane czasopisma, książki, w tym naukowe.
Smutne jest to, że nawet wszystkich, a choćby ważnych publikacji się nie ogarnie. Skazani na specjalizację, na omówienie, na brak samodzielnego oglądu... cóż w XX czy XXI wieku nikt nie może wiedzieć wszystkiego. Geometryczny postęp - trzeba się pogodzić i wybierać.
Że zalew? Ale z drugiej strony pełna demos prezentacji w sieci. Grafomanii i dzieł.
Druk przejdzie do lamusa. Już niedługo.
Szum Kosmosu bywa kojący. Usypia niemowlęta i dzieci:)
Zbełtany bełkot - ładne w brzmieniu... i groźne w konsekwencjach. Więc wybór, lecz nie rezygnacja z internetu, bo w Twojej bibliotece, choć podejrzewam, że ogromnej - domowej, nie znajdziesz wszystkiego, co potrzebujesz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania