Martwy lament

Wiem co znaczy być nie żywym.

Wiem co znaczy nie czuć szczęścia.

Ja rozstałem się z mą duszą,

która dla nas była darem.

Chciałbym wrócić znowu do was,

by zakochać się na nowo.

Chciałbym również nienawidzić,

bo oznaką jest to życia.

 

Ciemność w której teraz jestem,

gorsza jest od tamtej pętli.

W tedy długo nie cierpiałem,

a tu wieczność całą gniję.

Nie mam nawet grobu swego,

bo mi kruki ciało zżarły.

Jakieś szmaty tam zostały,

pod tym drzewem, gdzie odszedłem.

 

Nie zapłacze nikt nade mną,

i też znicza nie zapali.

Czemu bliskich tak zraniłem?

Przecież byłem dla nich wszystkim,

teraz płaczę w samotności,

mogłem chociaż kogoś zabrać,

bym w tej pustce sam nie siedział.

 

Tak to mógł być świetny pomysł,

mogłem odejść z moim skarbem.

Razem byśmy tu cierpieli,

więc nie było by tak nudno.

Śpiewał tobie bym ballady,

o twych oczach, co są piękne.

Wtulał bym się w twoje ciało,

bo gorętsze jest od ognia.

 

Lecz tak tylko marzyć mogę,

bo rozdzielił nas ten sznur.

Tylko jeden bilet wziąłem.

Bez powrotu. Tak wybrałem.

Cóż innego mi zostało,

niż ten lament w stronę żywych.

Jednak będę czekał.

Będę wierzył, że cię spotkam.

Nikt mi tego nie zabroni,

bo to moje są katusze,

bo to moje jest cierpienie.

 

D:S&A

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Całkiem dobry wiersz, naprawdę do mnie przemawia. Jedno do czego sie przyczepić mozna to tytuł. Kilka razy pominąłem ten wiersz i nawet tu nie zajrzałem bo mnie zniechęcał (tytuł). Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania