Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

MARZENIA - ​Historia, która wydarzyła się naprawdę.

Naszą planetę zamieszkuje blisko 7,6 mld ludzi. Większość z nich wyznacza sobie jakieś cele / marzenia, które chciałby osiągnąć w swoim życiu. Większość z nich z czasem zostaje całkowicie porzucona lub zwyczajnie zapomniana.

Jedni marzą o wielkiej karierze, drudzy o bogactwie, jeszcze inni by znaleźć prawdziwą miłość. Wszystkie indywidualne i całkowicie odmienne.

To jak z kolejką, którą znajdujemy pod choinką i mówimy sobie, że jak dorośniemy, będziemy maszynistami. Jednak z każdym dniem znajdujemy coraz mniej czasu na zabawę i dążenie do realizacji naszego celu. Zaczynamy poświęcać czas na inne rzeczy, a nasza niegdyś ukochana kolejka już prawie w ogóle nie opuszcza szafy. I pewnego dnia otwierając szafę nawet nie zauważamy braku kolejki, jej już dawno tam nie ma. Chociaż nie zawsze tak jest.

Filipa poznałem, kiedy byliśmy nastolatkami. Jest to właśnie czas, kiedy nasza wiara w nasze marzenia jest najsilniejsza, a my czujemy że jesteśmy w stanie dokonać wszystkiego i zdobyć wszystko. Po prostu nie ma rzeczy niemożliwych...

Koniec lat 90tych,gospodarka w Polsce ożywa i wszyscy w koło robią różne interesy. W domu, w szkole, w barach, a nawet w telewizji.

Filip w tej kwestii się nie wyróżniał. Od kiedy pamiętam, nigdy nawet do głowy mu nie przyszło by dla kogoś pracować i zawsze czymś handlował. Coś kupił, coś sprzedał. Niby żaden biznes można powiedzieć. Ale jak na nastolatka, to już mogło robić wrażenie.

Ale lata mijały, wszyscy dorastaliśmy. Ludzie zaczęli się zmieniać. Porzucać marzenia i zaczynać pracę na etatach, a co niektórzy zaczęli wyjeżdżać.

Tylko u Filipa marzenia się nie zmieniły. On ciągle bawił się swoją (tą samą) kolejką. A jak to teraz wspominam, to przyznam, że nigdy nie poznałem drugiego człowieka z taką wytrwałością i determinacją jaką ma w sobie Filip. Jak każdy miewał lepsze i gorsze momenty, tak życiowe jak i biznesowe. Ale nigdy nie zauważyłem u niego nawet odrobiny zawahania, lub zmiany, raz obranego celu i podjęcia pracy na etacie (z pewnym dochodem). Filip chyba uważał by to za swoja osobistą porażkę .

Kiedy miewał problem i wydawać by się mogło, że już tym razem się nie “podniesie” z tego i to już koniec, on po prostu zaciskał jakby zęby, “wstawał” i szedł dalej. Na tej drodze wielu by zwątpiło dużo wcześniej, tak jak i ja to zrobiłem. Ale nie on. Dlatego to on dziś prowadzi firmę i jest sam dla siebie szefem.

Z Filipem nadal utrzymujemy kontakt. Czasem dzwonimy by porozmawiać i dowiedzieć się co u drugiego słychać i czy osiągnęliśmy coś od naszej ostatniej rozmowy. A czasem było o czym rozmawiać, bo Filip zawsze miał mnóstwo pomysłów i planów. Jedne były lepsze, inne gorsze. Wiele z nich realizował, ale znaczna większość pozostawała nigdy nie zrealizowanym planem.

Pewnego wieczora, kiedy wróciłem do domu po dniu w pracy, zadzwonił Filip.

Zaczęło się normalnie, tak jak nasze rozmowy wyglądały zazwyczaj. Rozmawialiśmy jak zwykle o tym, co się ostatnio u nas wydarzyło. I tak w pewnym momencie, po jakimś czasie Filip wtrącił:

Siedzisz?? Muszę ci coś powiedzieć. Ale nie mów nikomu, bo ja sam jeszcze z nikim o tym nie gadałem.

Te słowa mogły znaczyć tylko jedno. Właśnie nadszedł czas na jeden z tych pomysłów na podbój świata, które nigdy nie są realizowane. I dużo się nie pomyliłem. Zaczął mówić, że za kilka tygodni jedzie do Indii i będzie szukał tam fabryki w której będzie się zaopatrywać w jej produkty. A następnie będzie sprowadzać i sprzedawać w Polsce .Jak on to mówił?

No bo to przecież o to k**wa chodzi!! Kupić tanio, sprzedać drogo. A gdzie ma być taniej jak nie u producenta?

No ale od razu Indie?

No a gdzie lepiej ? Wszyscy produkują w Chinach lub Indiach. A, że ostatnio na targach poznałem dwóch Hindusów to będą Indie.

To dali ci wizytówkę a ty musisz tam od razu jechać?

NO! Jadę złapać lepszy kontakt, ale spoko. Jak by z nimi nie wyszło, to zaczynam właśnie “mącić” w internecie i szukam innych adresów. No wiesz, tak jak by co. ;)

I to byłoby na tyle jeśli chodzi o jakieś racjonalne argumenty odnośnie planu Filipa. Nie wierzyłem w realizację tego irracjonalnego projektu. Ale z ciekawości kontynuowałem rozmowę. Bo jak Filip ma jakiś plan, to w danej chwili i tak nic go od niego nie jest w stanie odwieść. Więc nawet przez chwile nie miałem takiego zamiaru. Jedynie próbowałem go naprowadzić na mój punkt widzenia i “wady” tego projektu.

To masz już bilety??

Jeszcze nie, właśnie sprawdzam połączenia. Ale w przyszłym tygodniu, no max za dwa już będą.

A wiesz na ile lecisz??

No jeszcze nie do końca, ale na pewno dwa, może trzy tygodnie. Się zobaczy na ile kasy starczy.

Ty czekaj, to Ty lecisz na drugi koniec globu żeby zakupy robić. A nie masz kasy??

No nie do końca. Ale tak trochę jest.

Takie właśnie są plany Filipa. Ale dalej było jeszcze lepiej.

No dobra. Ale Ty wiesz, że teraz w wiadomościach podają, że tam sytuacja polityczna jest, że tak powiem nie specjalna? Coś tam się kłócą z sąsiadami?

No tak, niby tak. Ale sprawdzałem to ze 200 km od miejsca gdzie ja będę, więc jest całkiem bezpiecznie.

 

Im bardziej odkrywałem jak “zaawansowany” i “przemyślany” jest plan działania Filipa, tym bardziej wydawało mi się to zabawne. Dlatego kontynuowałem swoje starania by mu uświadomić (jak mogłoby się wydawać ) oczywiste minusy tegoż przedsięwzięcia.

Ale ty tak poważnie? Wiesz, że lecisz bez kasy na drugi koniec świata. Obszar stanu prawie wojennego. A Ty co, chcesz chodzić od drzwi do drzwi i co? Mówić ja z Polska, ja mieć plan? Ty wysłać mi towar. Kasa no problem, kasa next time? ;)

A w odpowiedzi usłyszałem dumnym i poważnym głosem.

- No prawie. Ale tak...

W tym momencie tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że nie ważne co powiem czy zrobię, to i tak nic nie jest go na chwilę obecną odwieść od jego planów.

Jeszcze chwilę porozmawialiśmy na ten i inne tematy, a ja wróciłem do przygotowywania kolacji. Jeszcze dobrze nie zjadłem, a już prawie zapomniałem o nowym pomyśle Filipa. Podczas kolejnych naszych rozmów, czasami wracaliśmy do tego tematu. Ale z każdym kolejnym tygodniem (tak jak się spodziewałem) entuzjazm w sprawie wyjazdu zdawał się zanikać. Aż w końcu (przynajmniej dla mnie) pomysł całkowicie został przez nas zapomniany.

Następne tygodnie mijały w sumie bez większych rewelacji, a co ciekawe,bez nowych pomysłów Filipa. Co mnie powoli zaczęło zastanawiać, bo Filip zawsze ma ich wiele.

Pewnego dnia krocząc między półkami marketu w poszukiwaniu produktów na obiad, usłyszałam sygnał dostarczonej wiadomości. Była to wiadomość od Filipa. Spodziewając się, że jest to raczej zapytanie w stylu “Masz czas??”, a takie pytanie z reguły jest wstępem do telefonu i minimum godzinnej rozmowy,nawet nie odczytałem wiadomości (wiem, nie najlepszy ze mnie kolega), postanowiłem zrobić to w domu.

Po zakończeniu zakupów i wejściu do domu, telefon znowu zadzwonił. Po otwarciu wiadomości okazało się, że to znowu Filip. Ku mojemu zdziwieniu, w obu przypadkach były to dziwne zdjęcia. Na pierwszym (tym które otrzymałem, będąc jeszcze w sklepie) był Filip jak wsiada do taksówki, a drugie przedstawiało miejsce odpraw na lotnisku.

W pierwszej chwili nie zrozumiałem o co chodzi. Ale po chwili przypomniał mi się Indyjski plan Filipa. Jeszcze nie do końca w to wierzyłem, ale muszę wam powiedzieć, że byłem w wielkim szoku. Przez chwile ogarnęło mnie dziwne uczucie. Podobne trochę do tego, kiedy wracasz do auta, ale w miejscu którym je zaparkowałeś go nie ma, a Ty będąc świadomym, że na pewno je tu zostawiłeś, starasz sobie na siłę przypomnieć, czy na pewno nie było to inne miejsce. I tak się czułem jak zobaczyłem te zdjęcia. Z jednej strony cieszyłem się, że pojedzie i zobaczy ciekawe miejsca i przeżyje przygodę. Z drugiej jednak strony przyjaciel, którego znasz od dzieciństwa, rusza w podróż do miejsca, gdzie chcą ogłaszać stan wojenny. Od kiedy go znam, robił wiele dziwnych i niezrozumiałych rzeczy. Czasem śmiesznych, czasem szalonych i czasem niebezpiecznych. Ale to co teraz robił? To przebiło wszystko.

Zadzwoniłem do niego by się upewnić o co chodzi z tymi zdjęciami. Może jestem w błędzie, a on wybiera się gdzie indziej? Lub to jakiś żart.

Kiedy odebrał telefon to nie powiedział “cześć” czy cokolwiek w tym stylu. Ale za to najbardziej dumnym głosem jaki może wydać człowiek powiedział…

-TAAAAAAKKK

-Co tak?

-No lecę kurwa lecę!

I w ten dystyngowany sposób Filip utwierdził mnie w fakcie, iż w tym momencie jego (nazwijmy to) Indyjski plan zaczął się realizować.

Podczas pobytu w Indiach, co kilka dni wysyłał mi zdjęcia z różnych fabryk, które odwiedzał i opisywał co się u niego dzieje. Było sporo o jedzeniu, jak to zakochał się w curry. Pokazywał hotele w których się zatrzymywał. Co jakiś czas tradycyjnie dzwonił. Aż któregoś dnia kiedy zadzwonił, znowu usłyszałem w jego głosie ten znajomy dumny ton. Nie powiedział od początku o co chodzi, ale po chwili oznajmił.

Nie uwierzysz co zrobiłem

No jak mi nie powiesz, to nawet nie wiem co takiego zrobiłeś.

Dostałem go kurwa!!!

Ale co takiego?

No mam, załatwiłem to, jutro spisujemy umowę.

Jeszcze jakiś czas opisywał mi przez telefon całą sytuację. Cieszyłem się razem z nim, a od tego momentu zacząłem go podziwiać, bo tego dnia, jak dla mnie zrobił coś naprawdę wyjątkowego .Na koniec wspomniał, że jutro podpisuje umowę, więc będzie już kończył na dziś, ale że za tydzień będzie z powrotem to musimy się spotkać, wtedy opowie wszystko dokładnie i na spokojnie. Zgodziłem się z nim i tym akcentem zakończyliśmy tą rozmowę.

On dumny z osiągnięcia swojego celu, a ja, że znam gościa, który przez wytrwałość w realizacji swoich celów osiąga kolejne sukcesy. Chociaż robi to w sposób dla mnie niezrozumiały.

Mijały kolejne dni, a ja dostawałem wiadomości z kolejnymi relacjami z Indii oraz najważniejszą, czyli o podpisaniu wspomnianej umowy.

Na dwa dni przed powrotem Filip zadzwonił i zaczął tym razem zirytowanym głosem od słów..

Nosz k**wa!!! Że nic nie może być jak powinno!!

Ale co się stało?

No wiesz, że życie nie jest łatwe?

No wiem. A co konkretnie tym razem??

No bo wiesz, że jutro mam jechać na lotnisko i wracać do domu? To znaczy miałem, bo właśnie dostałem wiadomość, że wszystkie lotniska zostały pozamykane, a loty odwołane.

Ale dlaczego, co się stało?

Bo wyobraź sobie, że Indie zostały zaatakowane, czy coś, i teraz wszystko “powyłączali”

A wiesz co teraz? Masz jakieś opcje? (dopytywałem naiwnie)

Ta!! (mruknął od niechcenia). Siadam na dupie i czekam. Ale widzisz jakie to wszystko jest zabawne??

Jak to, zabawne? .

Człowiek stara się coś osiągnąć, a jak już mu się to udaje, to taka historia.

Nie jestem pewien, czy tego dnia któryś z nas zdawał sobie sprawę z powagi tej sytuacji, w jakiej znalazł się wtedy Filip. Na szczęście dla niego, wszystko skończyło się dobrze. Musiał jeszcze około tygodnia zostać w hotelu w którym przebywał, ale kiedy tylko sytuacja się uspokoiła, wsiadł do samolotu i wrócił do domu.

Kilka dni po powrocie Filipa, okolice miasta w którym przebywał zostały

zbombardowane. Ale żaden z nas podczas żadnej z naszych rozmów, nigdy o tym nie wspomniał.

Podczas naszego pierwszego spotkania po powrocie Filipa, mówił prawie tylko

on. Opowiadał o Indiach, porównywał wszystko. Jak wygląda ich podejście do pewnych spraw, a jak nasze. Opisywał pobyt w hotelu, gdzie przy wyjściu byli ludzie z karabinami.

Kiedy tak siedzieliśmy, a ja słuchałem tych wszystkich historii o jakich wtedy mówił Filip i w jaki sposób to opisywał, to wszystko wydawało się takie proste.

Ze względu na sytuację w Indiach, dopiero po około roku dotarło wyczekiwane zamówienie. Które w nadal nie niezrozumiałym dla mnie sposobem (zzęsto nie rozumiałem jak on to robi, że mu się udaje ) dostał na bardzo dobrych warunkach z odroczonym terminem płatności. Czy może być lepiej? Jak to zawsze mówi Filip. - ZAWSZE !

Dziś Filip nadal importuje różnego rodzaju produkty, korzystając z kontaktów, które udało mu się pozyskać w tamtym czasie. A mnie zastanawia coś innego.

W mojej opinii, tamtego dnia Filip zrobił coś niezwykłego. I nie myślę teraz o kontrakcie który pozyskał, ale o ryzyku, jakie zdecydował się podjąć, by osiągnąć swój cel, bo w końcu ilu z nas zdecydowałoby się na taką podróż? Tak więc czym są marzenia i czemu służą? Czy to dzięki marzeniu Filip zdobył się na taki ruch? Czy marzenia są przeznaczone wyłącznie dla dzieci? A kiedy dorastamy należało by je porzucić? Czy raczej jednak mieć je całe życie i realizować?

Każdy musi sobie sam na to ważne pytanie odpowiedzieć. Czy być jak ja i wyrosnąć z zabawy “kolejką”? Czy tak jak Filip, całe życie udoskonalając swoja kolejkę nie patrząc na to, co myślą inni?

Tak naprawdę nie ważne jaki wybór podejmiesz, ale pamiętaj!

 

Żyj tak, by patrząc w lustro, nie wstydzić się osoby, którą zobaczysz.

 

A teraz czas na podziękowania.

W pierwszej kolejności tobie ponieważ doczytałeś (mam nadzieję) do tego momentu.

 

"Filipowi" Za jego historię

 

No i "STAREJ" za pomoc w tworzeniu tego opowiadania

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania