Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Masza

W pokoju było ciemno, służący ostrożnie zbliżył się do okna, rozsunął zasłony, w jednej chwili, pomieszczenie wypełniło się, ostrym światłem.

Aleksander odruchowo obrócił się na drugi bok, po chwili położył się na plecy, w końcu usiadł, przetarł dłonią twarz.

— Która godzina? — zapytał.

Mężczyzna ubrany w szarą koszulę, wojskowe spodnie, wpuszczone w lekko sfatygowane oficerki, przygładził szpakowatą brodę, uśmiechnął się dobrodusznie.

— Czas wstawać, biło na ósmą.

Perspektywa opuszczenia łóżka, nie przypadła Aleksandrowi do gustu, ponownie otulił się kołdrą.

Wasyl zawadiackim ruchem ręki ściągnął ją z mężczyzny.

— O dziesiątej, spotkanie z sędzią Kirłowem, pomógł pańskiemu ojcu, nie wypada się spóźnić.

Przemowa okazała się skuteczna, Daniłow wstał, przeciągnął się, założył szlafrok, kiedy wychodził z pokoju — krzyknął:

— Przygotuj, mundur i ciepłe mleko!

Godzinę później, ubrany w mundur galowy, udał się na spotkanie.

W niewielkim pokoju, przy stole, siedziało czworo przyjaciół, żywo o czymś dyskutowali,

w drzwiach stanął Aleksander — pierwszy zauważył go, sędzia Anatol Kiryłow, wstał, poprawił marynarkę i zawołał:

— Giena szelmo!, przynieś porcelanowy talerz i kieliszek, ten srebrny! — po chwili dodał — miło mi gościć pana, kapitanie.

Obok sędziego, siedziała blondynka, wyraźnie zauroczona Aleksandrem, wtrąciła kokieteryjnie.

— Zapraszam, zapraszam.

Daniłow, energicznie skinął głową i dosiadł się do biesiadników. Siedzący naprzeciw jegomość, o rudych włosach, bladej cerze, z binoklem w oku spytał.

— Co słychać u Rykowa?, mojr ostatnio nigdzie nie bywa, cały czas przesiaduje w pułku, ostatnio widziałem go, na przyjęciu, u generała Zatorina, interesował się pańską siostrą, Maszą.

— To drań — pomyślał Aleksander i wrócił pamięcią do dnia, w którym siostra, opowiedziała mu, o Rykowie.

„Poznała go na przyjęciu, z okazji święta pułku, nie przypadł jej do gustu, arogancki i gburowaty, chodził za nią jak cień, był tak bezczelny, że wprosił się, do jej mieszkania”.

 

Rozmowa z rudym jegomościem wytrąciła z równowagi Aleksandra. Obiecał ojcu, że cokolwiek się stanie, będzie opiekował się Maszą, chronił, przed takimi ludźmi, jak major.

Nie zamienił z Wasylem ani słowa, podał mu pałasz, pas, czapkę, a sam, poszedł do gabinetu, niedługo potem, zjawił się służący.

— Przeprasza, to ważne, odsunął się na bok, do gabinetu wszedł żołnierz, zasalutował.

— O to rozkaz wymarszu.

Aleksander otworzył kopertę, wyjął list — manewry, szepnął pod nosem, właśnie teraz, kiedy Masza potrzebuje, mojej opieki i wsparcia?.

Odłożył kopertę na biurko, jego wzrok, zatrzymał się na służącym, próbował uśmiechnąć się, do niego, ale nie wyszło mu to najlepiej. Wasyl, jakby wyczuł intencje Aleksandra, położył dłoń, na jego ramieniu.

— Odprowadzę gościa i zaraz wracam — oświadczył łagodnym głosem.

Kiedy wrócił, Aleksander nadal stał obok biurka, myślami był gdzie indziej, Wasyl, chrząknął delikatnie, a gdy kapitan, spojrzał w jego stronę, służący podszedł do niego i chwycił mocno za rękę.

— Niech panicz jedzie, wszystko się ułoży, kto wie, co przyniesie los.

W kącie namiotu stał niewielki stół, przykryty obrusem z zielonego sukna, na obrusie leżały jakieś mapy, Daniłow, pochylony nad stołem, pisał coś, kreślił i tak na przemian, w końcu

nie wytrzymał.

— Wystarczy! — krzyknął, odłożył pióro, przeszedł parę kroków, zapalił papierosa.

 

Do namiotu wszedł wysoki brunet, spojrzał na stół z mapami.

— Masz dość? — zapytał.

Twarz Aleksandra wyrażała najwyższy stopień zniechęcenia, zagasił papierosa, dociągnął pas, poprawił mundur, wziął do ręki czapkę.

— Idę na wódkę, zapraszam pana, majorze.

Mężczyzna zbliżył się do Aleksandra.

— Pułkownik okazał się nad wyraz łaskawy, mam dwie przepustki.

Godzinę później siedzieli przy stole, na którym stały, dwie butelki wódki, słonina i kiszone ogórki.

— Wiesz — pierwszy odezwał się Aleksander, jest taki jeden, nazywa się Rykow, major, gdzie jemu do ciebie, Misza.

Arszyn napełnił kieliszki, wypili, Aleksander pospiesznie sięgnął po ogórka.

Mocna?— wtrącił Arszyn, po czym dodał — interesuję się nim tajna policja, podobno chodzi,

o kontakty z Osmanami. Będzie próbował zwerbować, twoją siostrę, tak samo było, z moją żoną, Agafią, nagle posmutniał, zamyślił się, dopiero, przypadkowy dźwięk z sali, skierował jego uwagę, na Daniłowa, dostrzegł niepokój na twarzy przyjaciela, nachylił się w jego kierunku.

— Siostra, dziewczyna, może żona?.

— Siostra — stwierdził z niepokojem Aleksander, na szczęście to mądra dziewczyna.

Arszyn, delikatnie przeciągnął dłonią po kieszeni munduru, jakby coś sprawdzał, wyjął

z kieszeni małą, szarą kopertę, spojrzał na Daniłowa.

— Strzeż tego listu jak źrenicy oka.

Aleksander spojrzał na kopertę.

— Co jest w środku?.

— Lepiej, żebyś nie wiedział, to sprawa dla tajnej policji — oznajmił, wyślij ten list do Petersburga, zrób to, na co mi, nie starczyło odwagi.

 

Daniłow, stał przy oknie, za wpół zamarzniętą szybą mieniły się śnieżno-szare dachy domów, jego wzrok, błądził bez celu, rozmyślał, o niedawnej rozmowie z Arszynem.

W salonie pojawił się Wasyl, przez chwilę stał w milczeniu, kiedy Aleksander odwrócił się, podszedł, bliżej.

— Nie wiem, czy panicz wie, do miasta przyjechał Wielki Książę Michał Mikołajewicz Romanow.

Aleksander uśmiechnął się ciepło, jakby chciał przeprosić Wasyla, za niedawne zachowanie, po czym wtrącił.

— Porucznik Jawrin mówił, coś tam na odprawie — zupełnie wyleciało mi to, z głowy.

Rzeczywiście, do Moskwy przyjechał, Wielki Książę, Michał Mikołajewicz Romanow, brat Aleksandra II cara Rosji.

 

Dowódca Pułku zarządził alarm. Parada i musztra trwały cały dzień. Daniłow wrócił do domu o północy, do jednostki, stawił się następnego dnia, rano.

Po uroczystym śniadaniu przemaszerował z całym pułkiem, przed Wielkim Księciem.

Z powodu porannego bałaganu, Wasyl zupełnie się pogubił, nie wiedział, od czego zacząć. Wszedł do salonu.

— Niech mnie — mundur nie uszykowany, buty zabłocone, nagle usłyszał pukanie do drzwi.

Do przedpokoju weszła, wysoka, szczupła dziewczyna, w zielonej sukni z szyfonu, miała ciemne, falujące włosy, twarz lekko śniadą, oczy brązowe.

— Witaj, Aleksy w domu?

Służący uśmiechnął się, ujął dłoń dziewczyny.

— Masza?.

— Daj spokój — odpowiedziała żartobliwie i weszła do salonu.

Służący poszedł za nią.

— Nie kochasz już starego?

W tym momencie przypomniała sobie zdarzenie sprzed kilku lat; ojciec kupił jej wierzchowca, razem z Aleksandrem wybrała się na przejażdżkę, doszło do wypadku (spadła z konia), jeszcze w trym samym dniu, ojciec wpadł do stajni ze strzelbą w ręku, tylko przytomna interwencja Wasyla, zapobiegła tragedii. Następnego ranka, gdy weszła z Aleksandrem do stajni, ojciec oparty o boks, w najlepsze rozmawiał z koniem.

— Wasyl — pomyślała z czułością, spojrzała na służącego, przytuliła się i ucałowała go

w czoło odwzajemnił się tym samym. Po chwili zaczął.

— Jeśli przyszłaś do Aleksandra, to nie wiem, kiedy wróci, jak wiesz, do Moskwy przyjechał Wielki Książę, twojego brata cały dzień, gdzieś go nosi.

Nie odpowiedziała, pokręciła się po salonie, w końcu usiadła na sofie.

— Napiłabym się kawy, przynieś bezy.

Po chwili na stoliku stała kawa i bezy, odłamała kawałek.

— Smaczne? — szepnęła pod nosem.

Minęło pół godziny, znużona wstała, poprawiła garderobę, spojrzała w stronę kuchni.

— Nie mogę czekać, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, jutro bal.

Zanim, Wasyl zdążył dojść do salonu, usłyszał trzask zamykanych drzwi.

 

O balu mówiło się od tygodnia, siostra Aleksandra, długo nie mogła podjąć decyzji, jaką toaletę wybrać, ostatecznie zdecydowała się, na czerń i jakiś skromny dodatek, co do osoby towarzyszącej, najlepiej, gdyby to był Aleksander, przy nim, czułabym się, bezpieczna — pomyślała.

 

Masza weszła na salę, ubrana w suknie z czarnego tiulu, delikatnie wyeksponowany dekolt zdobił naszyjnik z rubinów, błądziła wzrokiem, szukając, choćby jednej, znajomej twarzy,

w tłumie gości zobaczyła Sonię, daleką kuzynkę, podeszła bliżej.

— Witaj, Soniu, odezwała się nieco speszona.

Dziewczyna uśmiechnęła się, chwyciła Masze za rękę.

— Sądziłam, że nie przyjdziesz — szepnęła cicho.

Oczy Soni błyszczały, twarz promieniała z zachwytu.

— Nie stójmy tak — wtrąciła, chcę się bawić!, spójrz, tam, obok kolumny, stoi, całkiem przystoimy mężczyzna, do tego w mundurze.

Masza zerknęła dyskretnie.

— To mruk i nudziarz, nazywa się Rykow, major, służy z moim bratem Aleksandrem.

Sonia wciąż przyglądała się mężczyźnie, w końcu zwróciła się do Maszy.

— Nie wiem, jak ty, ja zaryzykuję, w końcu to bal.

Z Rykowem zatańczyła raptem trzy razy, przez resztę balu major, nie odstępował Maszy

na krok, przystała na jego natrętną adorację, jedynie z grzeczności.

Aleksander nie przyjechał, Masza wróciła do domu w towarzystwie Rykowa, weszła

do pokoju, zrzuciła pantofle i usiadła w fotelu.

Major podszedł bliżej, próbował coś powiedzieć, dziewczyna wstała, odwróciła się twarzą

w kierunku okna.

— Jest już późno.

Rykow, śledził wzrokiem jej kruczo-czarne włosy i odsłonięte ramiona, podszedł bliżej, nagle jego ciepły oddech wylał się na delikatną szyję dziewczyny, objął ją w pasie, przyciągną do siebie.

Masza wyrwała się z objęć majora.

— Pan się zapomniał, Rykow! — krzyknęła — po chwili, z trudem powstrzymując łzy, zawołała:

— Taniu!, pan major właśnie wychodzi.

Rykow spojrzał, na nią z wściekłością i niedowierzaniem.

— Twarda sztuka — pomyślał, sądziłem, że pójdzie gładko, a tu proszę, jaka harda;

poprawił mundur, włożył czapkę i rękawiczki.

— Żegnam, wycedził przez zęby i wyszedł.

 

Daniłow, położył się na sofie, nie mógł zasnąć, ostatnie wydarzenia, wyraźnie go zmęczyły. Nagle weszła Masza, była roztrzęsiona, Aleksander wstał.

— Co się stało?, spytał zaniepokojony? — Rykow — wydusiła, podbiegła i wtuliła się

w brata.

Po chwili Aleksander stanął w progu drzwi oburącz oparty o futrynę, rozpięta koszula odsłaniała muskularny tors, z grymasem wściekłości na twarzy zwołał:

— Wasyl, nie widziałeś małej, szarej koperty, leżała na biurku, w gabinecie — skup się,

to ważne!.

Służący wychylił głowę z przedpokoju.

— Leży na półce z książkami.

Daniłow wrócił do siostry.

— Połóż się, odpocznij, wszystkim się zajmę, przytulił ją, pogładził po włosach, jeszcze raz spojrzał na nią i wyszedł.

W gabinecie panował półmrok, światło lampy ledwo oświetlało twarz Aleksandra, siedział

za biurkiem, trzymał w ręku kopertę, po chwili obrócił ją kilka razy.

— Nie dał mi pan wyboru, Rykow.

Niespodziewanie rozległ się dźwięk zegara, Daniłow odłożył kopertę i spojrzał, w stronę uchylonych drzwi do salonu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania