Matryca czyjegoś życia
Bezwonny świat
trąca mnie lepkimi mackami
szturcha nieustannie ostrymi kolcami
Marna powłoka
pokryta głębokimi bliznami
Napawa jedynie obrzydzeniem
i wstydem
Powieki mrugają obojętnością
Czasami
jakiś kadr przeszłości
wykrzywia odpychającym grymasem
z ust
wypływa odór śmierci
Pomarszczone wargi
skrywają zimny język
Kiedyś
penetrujący ukochane wargi
Głoszący wyznania miłości
Teraz
Gnijący w zapomnieniu…
Czas
Pcha kolejne sekundy
Uparcie
rozciągając bezsensowne trwanie
Zgrabiałe palce
wystukują na klawiszach wyobraźni
partytury utraconej młodości
Zmęczona krew
Czeka
Na przystanek do wieczności...
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania