Matt

- Proszę o uwagę! - powiedziała nauczycielka do klasy pod koniec lekcji - Jutro wyjeżdżamy na biwak. Pamiętajcie, żeby spakować potrzebne rzeczy!

 

Byłem strasznie podjarany. Nigdy wcześniej nie byłem na biwaku. Nie mogłem się doczekać. Cały dzień chodziłem uśmiechnięty i radosny. Nie zdziwicie się pewnie, że gdy tylko nadszedł wieczór, wykąpałem się, umyłem zęby i jak najszybciej chciałem zasnąć. Udało się.

 

Miałem dziwny sen. Śniło mi się, że błąkam się po pustych ulicach, a w głowie słyszę szepty:

 

- Uciekaj, póki możesz!

 

Obudziłem się o 5:53. Byłem nieco zmęczony, ale nie mogłem już zasnąć. Cały czas rozmyślałem nad znaczeniem tego snu. Już chciałem rezygnować z wyjazdu, lecz szybko się opamiętałem.

 

- Ogarnij się chłopie! Nigdy nie byłeś na biwaku i już chcesz rezygnować?! - mówiłem sam do siebie.

 

7:00. Musiałem się przygotować. Ubrałem się, zjadłem śniadanie, wiecie - poranne czynności. Pożegnałem się z rodzicami i wyszedłem.

 

Pod szkołą spotkało się dziesięciu nauczycieli oraz uczniowie z naszej i równoległej klasy. Miejsce biwaku znajdowało się ok. 50 km od naszej szkoły, a że jechaliśmy starym autobusem (który rozwijał maksymalnie 40 km/h), poszliśmy spać.

 

Miałem podobny sen, co w nocy. Różnicą było to, że chodziłem samotnie po lesie, a dookoła były rozszarpane zwłoki moich nauczycieli i kolegów. Tym razem słyszałem inne szepty: "Za późno!"

 

Gdy się obudziłem byliśmy na miejscu. Miałem mieszane uczucia: "A jeśli to był proroczy sen? Ale one nie istnieją!" - rozmyślałem. Wszystko opowiedziałem kolegom. Wiedziałem, że będą się śmiać, ale ku mojemu zaskoczeniu, mieli ten sam sen.

 

- Dziwne. - powiedział Piotrek, taki typowy kujon - Trochę się cykam, a wy?

 

- Chyba sobie ze mnie kpisz! - oburzył się Kamil, największy twardziel w szkole.

 

- Uspokójcie się! - krzyknął jeden z nauczycieli - To, że mieliście ten sam sen, nic nie znaczy!

 

Opamiętaliśmy się. Rzeczywiście, to nic nie znaczy. Przynajmniej teraz chciałbym, żeby tak było.

 

Pierwszy dzień mijał spokojnie. Wieczorem coś się wydarzyło. Usłyszeliśmy głośny krzyk, jakby kogoś obdzierano ze skóry. Po tym zgasło ognisko. Po jego ponownym zapaleniu Piotrek zemdlał ze strachu.

 

ON stał przed nami. Człowiek (jeśli nim był) ten miał ok. 1,90 m wzrostu. Ubrany na czarno, z ciemnymi włosami i rozciętą twarzą. Po jego obu stronach stały dziki. Nagle posłał jednego z nich po kujona. Łzy ściekały mi po policzku. Zwierzę rozszarpało go z taką łatwością, jakby robiło to od zawsze. Widziałem jak jego serce, płuca i wątroba wleciały do ogniska. Od razu zebrało mi się na wymioty ze smrodu. Nauczyciel przyrody zastrzelił dziki. ON wściekły od razu podbiegł do niego i uderzeniem z pięści zdekapitował go. Następnie wyrwał duszę zabitemu i ożywił jednego dzika. Duszę drugiego zabrał od Kamila. Darł się wniebogłosy. Następnie powiedział:

 

- Witajcie w moich skromnych progach. Jestem Matt. Jak zdążyliście zauważyć, nie lubię gdy ktoś wchodzi na mój teren. Nawet nie próbujcie uciekać!

 

- Bo co?! - powiedział ze łzami w oczach Kuba.

 

Matt wziął pompkę od roweru i wbił mu w brzuch. Następnie zaczął pompować bez opamiętania w szczupłe ciało chłopca, aż ten w końcu wybuchł.

 

- Bo to. - rzekł - Jak już mówiłem nie uciekajcie. To się źle skończy. Chyba nikt nie ma ochoty zrobić głośnego BUM!, prawda?

 

- Cz... Czemu t.. to robisz? - powiedziałem

 

- Dla zabawy. I dla zemsty. Dobrze, że nie wiecie co mnie spotkało w waszym wieku. Zresztą, nie dostaliście ostrzeżenia?

 

- Tego w...we śnie?

 

- Doskonale. Po prostu idealnie. Jako pierwszy zgadłeś. Za to cię nie zabije.

 

Poczułem duży ból. Matt powiedział mi, że klonuje moją duszę. Przez to będzie miał jedną do dyspozycji, a jedna będzie we mnie.

 

- Lepiej odejdź, bo zadzwonię na policję! - powiedział nauczyciel fizyki, pan Zbigniew.

 

- Jeśli zdążysz... - szepnął zabójca, po czym skręcił mu kark tzw. uderzeniem "z liścia". Ciało wrzucił do ogniska.

 

Żona fizyka rozpłakała się.

 

- Czemu! Czemu akurat nam!

 

- Głucha jesteś? BO TAK MI SIĘ PODOBA! - krzyknął jej do ucha Matt i je oderwał. Następnie jeden z dzików rozszarpał ją na żywca.

 

ON zamordował wszystkich, oprócz mnie, w brutalny sposób. Skręcał karki, odrywał kończyny, przebijał własną ręką, wbijał kawałek szkła w oko itp. Wszystkie dusze schował do skrzyni, którą nosił ze sobą. Potrzebne mu są do ożywiania swoich towarzyszy.

 

- Uciekasz, czy dołączasz do mnie? - spytał się pełen życzliwości.

 

Wybrałem to drugie. Wtedy przeżywałem dramat, teraz się cieszę. Pamiętaj, gdy usłyszysz krzyk w lesie, będzie za późno. Wiedz, że po ciebie idziemy.

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Grubas 30.08.2016
    Zanim dowiedziałem się, że to nie plagiat, dałem 1 :v
  • Szalokapel 31.08.2016
    Przeczytałam. Szczerze mówiąc dupy nie urywa, ale to lepsze niż plagiat. Mam nadzieję, że Grubas się nie myli i jest to Twój autorski tekst. Brakowało mi klimatu, który lubię w horrorach. Zostawiam trzy.
  • Julsia 01.09.2016
    Jeżeli to nie plagiat to zostawiam 5. Dużo ludziom (w tym mnie) nie chce się sprawdzać. Dlatego wszyscy myślą, że to plagiat (jeżeli faktycznie nie jest). Za mało opisów za dużo akcji. Mogłoby być z tego niezłe opowiadanie, bo sam pomysł dobry, tylko wykonanie trochę gorsze.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania