Me szaleństwo

Co dnia buzę się, aby na następnego dnia znów zrobić to samo. Pierwsze

co robię to narzucam na siebie płaszcz spełnionego człowieka z maską uśmiechu. Jeżeli nawet choć jeden ruch sprawi, że mój kostium choć na chwile odkryje mą prawdziwą twarz a ktoś to zauważy muszę kłamać, że wszystko jest jak zawsze!

Kocham deszcz bo w tedy nie muszę chować łez, przecież pada! Czasem

pytają za ściany gdy nie widzą mej twarzy bez maski ,,Dlaczego płaczesz?” Odpowiadam już dawano wyćwiczonym głosem ,,Ale ja się śmieje.” Często jestem nie obecna dlatego, że jestem zamknięta w więzieniu mej własnej czaszki. Jest w niej pusto a zamiast mózgu jestem ja.

 

Nawet teraz siedzę tu, skulona w kącie mego udręczenia. Moje oczy mają

nieprzytomny wyraz podkreślony śladami łez. Odwracam się do ściany, wiem, że tam za nią jest świat o którym marzę, choć sama nie wiem czym są moje prawdziwe pragnienia.

Odwracam głowę znów przed siebie, na przeciwną ścianę. Patrzę na

białą, pustą powierzchnie. Próbowałam namalować na niej farbami z mej świadomości świat, w którym znajdowały by się różowe kotki, fioletowe pieski oraz błękitne ptaki. Jednak każdy naniesiony kontur przeobrażał się w paskudne monstrum o mojej twarzy, a kolory I wszystkie moje marzenia spływały do otchłani mego niespełnienia która znajdowała się w miejsc oczu, to właśnie ze łzami opuszczały mnie moje małe iskry przypominające jedynie o dawnym szczęściu.

Próbuje jeszcze raz rozbić tę ścianę, jednak ta ani drgnie. Znów krzyczę o pomoc ale nikt nie przychodzi. Modlę się o ocalenie do najwyższego Boga ale pomoc wciąż nie nadchodzi! Czy w jego zamyśle jest moje nieskończone szaleństwo?!

Znów płaczę, a po chwili czuję na mym brzuchu złoty, ciężki pas który swym uciskiem pozbawia mnie możliwości oddechu. Czy to nowy sposób na dręczenie mnie?! Nie! Nie tym razem! Siłuje się z pasem, ostatnim oddechem zerwałam go! Mój oprawca jednak nie odpuszcza, na rękach i nogach pojawiają się również złote kajdany z łańcuchami, które ciągną mnie ku górze! Jednak ciało zostaje na brudnej podłodze. Czy chodzi tylko o mą duszę?! Jedno jest pewne, tylko to mi zostało i tylko to mi uda się ocalić. Zacisnęłam dłonie na łańcuchach i ciągnęłam do dołu! Zerwałam je! Teraz zostały nogi, ciągnę i ciągnę, jednak nie zapowiada się na szybkie zerwanie. Próbuje dalej, łzy mi płyną do oczu tak bardzo, że niemal nic nie widzę. Ciągnę dalej, urabiam go i zrywam! Pękł!

 

Opadłam na ziemie i ciężko oddycham. Czuje spokój i zadowolenie. Jezu! Nie pamiętam już nawet jakie to uczycie!

Spokój nie trwał długo, poczułam nagły brak tlenu. Nie było jednak

żadnych pasów czy łańcuchów. Czuje już w nadchodzącą śmierć, widzę jedynie coś pięknego. Moja klatka zaczęła się rozpadać i ukazała mój wymarzony świat. Świat z różowymi kotkami, fioletowymi pieskami i błękitnymi ptakami. Znów mogłam oddychać…

Umarłam…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania