Męczarnie Mścisława

Władysław Liniarski "Mścisław" – pułkownik z podziemia niepodległościowego siedział na ławce w najdzikszym zakątku parku i czytał gazetę poranną. Artykuł widocznie mu się spodobał, ponieważ czytał go już trzeci raz.

"Mścisław" był wysokim, przystojnym, ogolonym brunetem ze sprytnymi, niebieskimi oczami. Wydawał się dość poważny i zdyscyplinowany, lubiał musztrować swoich żołnierzy podczas wojny. Miał już 48 lat, jednak wyglądał na trzydzieści parę. Lubiono go powszechnie, lecz bano się, żeby się nie zezłościł, bo wtedy musztrował żołnierzy bardzo ostro, kazał im pompować i robić przysiady, żabki i inne ostre ćwiczenia. Znany był z rozprawiania się z leniwymi żołnierzami, kopiąc ich w pośladki. Nikt nie chciał mu podpaść.

I nagle zauważył czterech dziwnych osobników, idących ku niemu. Przestraszył się, że mogą go zdemaskować i zakrył twarz gazetą. Ale osobnicy podeszli do niego.

Dzień dobry, obywatelu! - zagadnął jeden z nich. - Moglibyśmy pożyczyć gazetę?

Dzień dobry – burknął "Mścisław". - Niestety, ale dopiero zacząłem czytać...

Siedzi pan już tu piętnaście minut i czyta! - wtrącił się inny mężczyzna. - Niech pan się nie wypiera.

Zaciekawił mnie jeden artykuł....

Jeden z mężczyzn wyrwał "Mścisławowi" gazetę.

Wie pan, kim jesteśmy? - spytał. - Urząd Bezpieczeństwa w Brwinowie!

Ja już sobie pójdę – zmieszał się "Mścisław". - I kupię nową gazetę....

Zaraz, zaraz! - najwyższy mężczyzna, wąsacz w okularach, spojrzał mu w twarz. - Ja pana skądś znam.

Nie sądzę – odparł "Mścisław". - Jestem przejezdny.

Ale ja naprawdę pana już gdzieś widziałem! - krzyknął ubowiec. - Rozpoznajecie go?

- Ja też go skądś znam! - powiedział inny ubowiec. Trzeci ubek zachichotał.

Wy naprawdę go nie poznajecie?! - rechotał. - To przecież ten drań Liniarski! Wpadłeś, gościu!

"Mścisław" wstał i zręcznie pchnął śmiejącego się ubeka na swoich kompanów. Zaczął biec i wyjął z kieszeni rewolwer. Ubek przestał się śmiać i po chwili cała zgraja strzelała w stronę "Mścisława".

Tylko go nie zabijcie! - krzyknął najwyższy ubowiec. - Musimy od niego wyciągnąć zeznania.

Teraz strzelał "Mścisław". Robił to nadzwyczaj celnie, trafił jednego z ubowców w nogę, drugiego w rękę. Ale dwaj pozostali schowali się za drzewami i strzelali. Jeden postrzelił Liniarskiego w rękę, lecz pułkownik dalej biegł, tylko bez rewolweru. Ubowcy, widząc okazję, rzucili się za nim w pościg. Doganili go po chwili. Pułkownik wymierzył jednemu z nich kopniaka, lecz drugi złapał go za przestrzeloną kończynę. "Mścisław", wrzeszcząc, przewrócił się na trawę. Jeden z ubowców pobiegł po pomoc, a drugi mocował się z jęczącym pułkownikiem. Nie minęło wiele czasu, jak pułkownik znalazł się w szpitalu, pilnowany przez pięciu funkcjonariuszy UB. Lekarze stwierdzili, że rękę może uratować szybka operacja, lecz ubowcy nie chcieli wyrazić na nią zgody. Jednak ulegli i "Mścisława" operowano.

 

...

 

Po tygodniu "Mścisław" był już w więzieniu Mokotowskim. Siedział w ciemnym pomieszczeniu w piwnicy, przy stole. Drzwi były potężne i zamknięte na zamek obrotowy, pilnowane przez dwóćh strażników. Nad pułkownikiem pochylał się ubowiec, sierżant.

Pan pułkownik! - zaśmiał się . - Pan bandyta! Zadający się z najgorszymi kanaliami! Myślisz, że nie wiemy, iż awansowałeś tego drania "Łupaszkę"? Że twoim przełożonym był ten łajdak "Nil", który teraz haruje w Uralu!? A może spodziewałeś się, że nie wiemy, iż podporządkowałeś się Delegaturze? Mylisz się, wiemy o tobie wszystko. Ale nam musisz powiedzieć kilka rzeczy. Odpowiedz na kilka pytań, to nic ci się nie stanie? Więc jak? Będziesz gadał?

Pułkownik spuścił wzrok i spoglądał na podłogę. Nie spodobało się to ubowcowi, który złapał go za głowę i pochylił ją do góry. "Mścisław" wstał, ale z cienia wyszło dwóch strażników i posadziło z powrotem na krzesło. Próbował znów wstać i usiłował się wyszarpać, kiedy ubek uderzył go pięścią w twarz. Pułkownik zaniemówił. Sierżant ośmielił się uderzyć pułkownika? Nie może być. Patrzył się zdziwiony w twarz kata, który zaczął się szyderczo uśmiechać. Chętnie wstałby i przewróciłby go, ale ręka wciąż była w opłakanym stanie, a obok czaili się strażnicy. Przełknął ślinę.

Więc jak? - spytał ubek. - Powiesz?

Nic ci nie powiem, łajzo! Myślisz że uderzenie pułkownika ujdzie ci płazem, sierżancie?!

Owszem! - odparł ubowiec. Uśmiechnął się sprytnie. - Nie jesteś dla mnie pułkownikiem, tylko zdrajcą i bandytą, który buntuje się przeciwko nowym prawom i Polsce.

I Polsce?! - zaśmiał się "Mścisław". - Ty to nazywasz Polską?! Wiesz dobrze, że to nie jest prawdziwa Polska, tylko część ZSRR! A ty jesteś pachołkiem Ruskich!

Wypraszam sobie! - uśmiech na twarzy ubowca wzrósł. - Jestem funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa!

A wie pan dobrze, czym jest ten cholerny urząd. Ośmielił się pan zhańbić pułkownika! Wie pan, czym to grozi.

Niczym! - zachichotał ubek. - To my tu ustalamy prawa, nie pan!

Jesteś komunistyczną, ruską świnią, eks sierżancie.

Eks?

Wiesz, że mogę cię zdegradować.

Nie możesz, Liniarski. Niedługo sam zostaniesz zdegradowany! Do podporucznika! Albo niżej!

Nie masz prawa.

Mam, Liniarski. A teraz gadaj co wiesz!

Nic wam nie powiem!

Więc szykuj się na męki!

Liniarski nie odpowiedział. Siedział w miejscu i przyglądał się ubowcowi. Brzydki, pryszczaty, z wielkim nosem, łysy. Przypominał bardziej bandytę, niż sierżanta. I z wyglądu i z zachowania....

Ubek zawołał strażników, którzy wnet pojawili się z pałkami obok "Mścisława". Na rozkaz ubowca zaczęli go okładać po całym ciele. Po nogach, po brzuchu, po ręce, tej postrzelonej. "Mścisław" ryczał, złamano mu kilka kości. Ubek śmiał się szyderczo.

Następnie kazał strażnikom odłożyć pałki i podszedł do pułkownika.

I co, Liniarski? - spytał. - Nie straciłeś jeszcze przytomności? Czas pożegnać się z paznokciami. Chyba że odpowiesz na kilka pytań.

Powiem ci coś, draniu – wysapał "Mścisław". - Pieprz się!

Pytanie pierwsze – zaśmiał się ubowiec. - Wiesz co z "Łupaszką"?

Nic wam nie powiem! - warknął "Mścisław".

Przysłać Darka! - zarządził ubek. Jeden ze strażników wybiegł z sali. "Mścisław" z trudem siedział na krześle. Po chwili ubowiec je wywrócił.

No, Liniarski! - warknął. - Masz szczęście! To nie wyrwie ci paznokcie!

Minęła krótka chwila i do sali wszedł wysoki, potężny, łysy mężczyzna ze szczypcami w rękach. Podszedł do ubowca, który szepnął coś do niego. Po czym stanął obok "Mścisława".

Posadzić go na krzesło i trzymać mocno! - zarządził strażnikom ubowiec. - Linarski, to jest Dariusz Kowalski czyli "Kat". Teraz on wyciągnie od ciebie zeznania!

Strażnicy posadzili "Mścisława" na krzesło, a jeden z nich chwycił go mocno. Osłabiony, obolały, połamany i ledwo żywy pułkownik nawet nie próbował się wyrwać. "Kat" pochylił się nad nim ze szczypcami, a ubek odszedł. Stanął chyba w kącie, bo "Mścisław" usłyszał jego śmiech. Taki drań! Sierżant, który podnosi rękę na pułkownika!

"Kat" rozpoczął wyrywanie paznokci. "Mścisław" jęczał, kiedy szczypce wyrywały paznokieć po paznokciu. Całe szczęście, że był ledwo żywy po łomocie i nie odczuwał takiego bólu. Po chwili "Kat" przerwał niecny zabieg i spytał:

No, Liniarski, powiedz coś, to przestanę! Mam przestać?

Taak! - jęknął "Mścisław".

Jak odpowiesz na pytanie. Co z "Łupaszką"?

Nie wiem!

Więc robię dalej. Jak skończę u rąk, to zacznę u nóg. U nóg boli o wiele mocniej. Ha, ha, ha!

Niee! - jęknął pułkownik.

Tak! Odpowiesz na moje pytanie?

Nie!

Więc kontynuuję!

"Mścisław" dzielnie znosił ból. Po kwadransie był bez paznokci. "Kat" widocznie zdziwił się postawą pułkownika, odszedł do kąta, w którym stał ubowiec.

Co mam robić? - spytał. - Ten pułkownik kawał chłopa! Zniósł wyrywanie paznokci! Mamy go potopić?

Tak – wysyczał ubek. - Możesz z nim zrobić co chcesz! Tylko go nie zabij! Wtedy ja zabiję ciebie! Idę do domu! A po drodze wejdę do monopolowego!

Ani mi w głowie morderstwo! - wyparł się "Kat". - I idź, jak chcesz! Zajmę się nim!

Dobrze! - mruknął ubek. - Ja idę!

Mówiąc to, wyszedł z pokoju. "Kat" zaczął się okrutnie śmiać. Czas na podtapianie! Kazał strażnikom wynieść pułkownika z celi i zanieść go do sali nr. 13. Tam będzie zabawa!

Nie minęło pięć minut, jak znaleźli się w trzynastce. Było to małe pomieszczenie ze stołem, odwróconymi krzesłami, walającymi się wszędzie rupieciami i drzwiami pancernymi z obrotowym zamkiem. Nie miało okien, a na środku stała wanna. "Kat" uśmiechał się okrutnie, Strażnicy położyli "Mścisława" w wannie i zaczęli nalewać wodę, lodowatą. Jeden z nich chwycił pułkownika i przycisnął do dna. Woda szybko nalała się do połowy. Strażnik wyciągnął głowę Liniarskiego z wody i zaśmiał się. Pułkownik był przytomny. Znów przycisnął jego twarz do dna, do ust pułkownika wlewała się woda. I tak co pół minuty wyciągał głowę z wody i po kilku sekundach znów przyciskał ją do dna. Zrobił to już piętnaście razy, kiedy "Mścisław" stracił przytomność.

Reanimować?! - spytał jeden ze strażników.

Nie trzeba – odparł "Kat". - Zaraz się ocknie! I wtedy pożałuje, że się w ogóle urodził!

Ależ...

Nie!

Sierżant Darszkin będzie wściekły! Zabierzmy go do celi!'

Dobrze, już dobrze! Jutro dokończymy.

"Mścisława" zabrano do celi. Pułkownik ocknął się ledwo przytomny i stwierdził, że jest w ciasnym pomieszczeniu, wypełnionym do połowy wodą. Strażnicy nie mieli litości. Był ledwo żywy. Nagle do celi wszedł wysoki mężczyzna z bródką.

Chodź Liniarski! Dokończymy to! - warknął. - "Kat" stwierdził, że załatwi to jeszcze dzisiaj i do północy będzie miał twoje zeznania spisane na papierze! Czeka pod trzynastką! Radzę ci gadać, bo inaczej możesz mieć kłopoty.

Nic nie powiem! - jęknął "Mścisław".

Tym gorzej dla ciebie....

Dla mnie tak, ale nie dla "Łupaszki", "Zapory" i innych dzielnych ludzi!

Zbiją cie na kwaśne jabłko!

Nie boję się ich!

Niesłusznie...

Ale dobrze, pójdę.

Strażnik wyprowadził "Mścisława" z sali. Pułkownik z trudem chodził, więc musiał mu pomagać. Minęło kilka minut i znaleźli się w trzynastce. Przy stole stał "Kat"

Jak zdrowie? - spytał. - Dobrze się kąpało!?

Dobrze – mruknął "Mścisław" od niechcenia. Został posadzony na krześle odwróconym do góry nogami. Nogi wbijały się boleśnie w jego pośladki.

I co? - spytał "Kat". – Co tam u twojego kompana "Łupaszki". O niego się pierwszego zapytamy....

Nic nie wiem o majorze "Łupaszce"! - odparł "Mścisław".

Myślisz, że ci uwierzymy? Lepiej gadaj!

Nic nie wiem!

"Kat" pstryknął palcami. Ktoś zgasił światło i po chwili z mroku wyszło dwóch mężczyzn.

Powiesz? - spytał "Kat".

Nie powiem.

Pożałujesz tego! - zarechotał "Kat".

Dwaj mężczyźni postawili "Mścisława" na nogi. Jeden z nich złapał go za ręce, drugi wyjął z kieszeni paczkę zapałek i rozpalił jedną z nich. Przystawił do niej drewniany patyk i dotknął nim miejsc, gdzie jeszcze parę godzin temu były paznokcie pułkownika. Liniarski poczuł ogromny ból, kiedy wypalano mu palce. Cierpiał strasznie. "Kat" śmiał się głośno grubym głosem.

I co z "Łupaszką"?! - spytał.

Nie wiem!

Wypalać dalej.

Mężczyzna kontynuował tortuty. Po chwili ogień zgasł i odrzucił patyk.

Mów! - ryknął "Kat". Podbiegł do pułkowika i zaczął bić go po twarzy. "Mścisław " krwawił. I uległ.

Powiem wam – sapnął. - Tylko mnie puśćcie!

Strażnik puścił pułkownika, który upadł na podłogę. "Kat" pochylił się nad nim.

Gadaj! - warknął.

"Łupaszko" zamierza przedostać się do Gdańska, do "Pohoreckiego". Awansowałem go na stopień majora...

Więc już coś wiemy! Gadaj więcej.

I nieszczęsny "Mścisław" gadał. I wygadał całkiem sporo informacji. Zadowolony "Kat" odesłał go do celi, gdzie pułkownik zasnął.

Nie wiedział ile czeka go jeszcze tortur.

A czekało go jeszcze ich mnóstwo.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • zaciekawiony 22.06.2016
    Początek brzmi jak opis z komedii. Cała ta rozmowa o gazetę... A potem następuje monotonny opis przesłuchania cały czas rozegrany na zasadzie:
    -gadaj co wiesz
    - nic nie powiem!
    - no ale gadaj!
    - no ale nie powiem
    - Jak nie powiesz to mi ci coś zrobimy!
    - nic nie powiem
    - akurat. Gadaj co wiesz!
    - Nic nie powiem..."

    Można to było jakoś streścić.
  • Dzik 22.06.2016
    Faktycznie. Początek jest jak z komedii. Tak się uśmiałem, kiedy przeczytałem go ponownie. I przerobiłem na jeszcze większą komedię...
  • Dzik 22.06.2016
    Ale tak czy inaczej później nie ma się z czego śmiać

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania