"Metalowe Ostrze"

Czułem jak metalowe ostrze zanurza się w moim ciele jak rozrywa skórę, przedziera się w głąb mojego ciała. Aż wzdrygnąłem się od zadanego ciosu. Za mgłą widziałem jak pierwsze krople krwi spływają po ostrzu i padają na ziemie. Wszystko jakby znieruchomiało. Najzabawniejsze jest to, że przeczuwałem, że nadejdzie taki dzień w którym ktoś mnie pokona. Dwadzieścia trzy długie lata walczyłem dla swojego pana, w wielu bitwach. Byłem w różnych krainach. Widziałem całkowicie inne kultury. A o to dzisiaj padłem pod ciosem swojego przeciwnika. Usłyszałem jęk zawodu z mojego obozu i okrzyki radości z przeciwnej strony. Przez mgłę zauważyłem tego, któremu udało się mnie trafić. Byłem w szoku nie miał uniesionych rąk w geście zwycięstwa, nie krzyczał w stronę swojej armii. Po prostu stał i czekał na mnie. Mógł mnie dobić ale chciał abym zginął honorowo, a nie przez dobicie rannego. Wiedziałem już przed samą potyczką, że mam do czynienia z poważnym przeciwnikiem. A teraz patrząc w jego oczy zobaczyłem samego siebie. Nie, to była lepsza wersja mnie. Był młodszy, szybszy, miał doświadczenie, a przede wszystkim czuł respekt do przeciwnika ale to co go wyróżniało szczególnie to brak strachu. Ja zawsze czułem strach to on mnie nakręcał to on powodował, że tyle razy wygrałem.

Moja osoba stała się legendą wśród ludów podbitych przez mojego pana. Zawsze w czasie wojny przy decydującej bitwie wystawiał mnie do pojedynku z najlepszym wojownikiem przeciwnika, a ja jeszcze nigdy go nie zawiodłem. Czy dzisiaj miał być ten pierwszy i zarazem ostatni raz? Podpierałem się na mieczu półtoraręcznym, który przez te wszystkie lata tak dobrze mi służył. Nie chciałem tak umrzeć. Nie w ten sposób. Pomyślałem o swojej rodzinie o moim synie i córce. Co z nimi będzie jak ja polegnę w pojedynku?

Wstałem ledwo trzymając się na nogach. Mój przeciwnik miał na sobie tylko skórzany pancerz, nagolenniki i naramienniki. Nawet nie miał hełmu. Wiedziałem, że w mojej zbroi z kolczugi go nie pokonam. Czekał na mnie chciał mnie zabić w walce. Zdjąłem zbroję, hełm, odpiąłem resztę uzbrojenia. Z mojej rany na prawym boku nadal ciekła krew. Zacząłem obchodzić go, powłócząc nogą. Stał czekając na mój ruch. Czułem jak adrenalina powoli przejmuje nade mną kontrole. Nie miałem już nic do stracenia. Nie mogłem go pokonać w długiej walce, nie mogłem go pokonać swoją szybkością. Musiałem go trafić, tylko dość precyzyjny cios mógł mi pomóc w pokonaniu go. Przestałem powłóczyć nogą, czułem jak mój bok, gdzie jego miecz zatopił się w nieosłoniętej części mojego pancerza piecze i krwawi, ale czułem że muszę przed śmiercią pokazać, że nie zostałem łatwo pokonany. On wiedział, że się nie poddałem, znał mnie dobrze ale czy znał mnie na tyle dobrze jak mu się wydawało?

 

Ciemne chmury nadciągnęły na pole walki, a promienie słońca ledwo były widoczne. Oboje zaczęliśmy się okrążać w niemym tańcu. Zaatakowałem pierwszy, nasze miecze starły się ponownie. Zimna stal odbiła się echem wokół nas. A moi bracia głośniej dopingowali mnie, nie wierząc, że nadal jestem w stanie walczyć. Bok piekł mnie tak mocno, ale ja już nie czułem bólu, nie czułem nic. Pozwoliłem mu się zranić w rękę, obracając się próbowałem wyprowadzić, czysty cios, zaskoczył mnie i przejechał ostrzem po moich plecach. Uśmiechnąłem się, robił to co chciałem. Kolejne ciosy zadane przez niego sprawiły, że moja śnieżnobiała koszula pokryła się czerwienią. Wszyscy obecni umilkli. Koniec był bliski. Mój przeciwnik patrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie rozumiał, jak to jest możliwe, że jeszcze stoję o własnych siłach. Nie znał mojej tajemnicy… Zawołał do mnie w języku, który dobrze znałem.

- To koniec przyjacielu – jego głos dudnił w mojej w głowie.

- Na pewno ? – uśmiechnąłem się i spojrzałem mu w oczy i wtedy zauważyłem to na co tak długo czekałem. Zwątpił w siebie, a moja taktyka działała. Jeszcze raz ruszyłem w jego stronę tnąc moim ostrzem, bez trudu i bez żadnego wysiłku jego miecz przebił moją skórę zagłębiając się głęboko w moje ciało. Z ust pociekła mi krew. Patrzył mi w oczy i otoczył go strach, strach napędzany niespodziewanym…

Wiedziałem, że go nie pokonam od pierwszych chwil. Miał prawo wygrać, ale nie przewidział, tego, że dla wygranej w tej bitwie jestem wstanie poświęcić… siebie. Gdy jego ostrze śmiertelnie mnie trafiło nie zauważył, że celowo natarłem na niego z prawej strony, przerzucając miecz w momencie uderzenia na lewą rękę i nacinając jego prawe udo. Oderwałem się od niego z mieczem w moim ciele. Padł na kolano, nie wierząc w to co się stało. Wiedział, że jego pchnięcie jest śmiertelne, wiedział, że umrę od tej rany. Ja również to wiedziałem, jednak miałem umrzeć dużo później niż on. Miałem czas aby załatwić wszystkie swoje sprawy aby zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie.

- Jak ? – powiedział zachrypłym głosem.

- Czasami trzeba umrzeć, aby wygrać – odpowiedziałem mu i bez mrugnięcia okiem wbiłem mu ostrze w serce przebijając jego skórzany kaftan. Ledwo stojąc na nogach, spojrzałem na jego braci. Widziałem w ich oczach strach i niedowierzanie, a nawet słyszałem ciche szepty.

- Kim lub czym on jest ? – jeden powiedział głośniej a inni pokiwali mu twierdząco głowami.

Uśmiechnąłem się patrząc na ludzi stojących za mną, słyszałem ich okrzyki byłem pewien, że jutro pokonają naszych wrogów. Czułem, że rana którą mi zadał jest śmiertelna, wiedziałem, że za parę godzin będę martwy ale to był jedyny sposób aby go pokonać. Dać się zabić na własnych warunkach…i po raz ostatni zwyciężyć…

Niesiono mnie do namiotu mojego władcy, czułem jak śmierć pokrywa moją skórę, a jednak uśmiechałem się wiedząc, że zdążę zapewnić mojej rodzinie bezpieczeństwo. Jedyne czego chciałem w głębi duszy to zobaczyć ich wszystkich przed samym końcem…

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Pospolita 16.05.2015
    Nie wiem, co napisać... Jeszcze wewnętrznie przeżywam ten pojedynek. Wiem tylko tyle, że zostawię 5.
  • wolfie 16.05.2015
    Tematyka opowiadania całkiem interesująca, jednak są błędy - w niektórych miejscach brakuje przecinków; w oczy rzuciło mi też się kilka powtórzeń. Ode mnie czwórka.
  • KainaBref 16.05.2015
    "moim synie i córce - synu...
    "Co z nimi będzie jak ja polegnę w pojedynku?" - zbędne to "ja"
    "odpowiedziałem mu i bez mrugnięcia okiem wbiłem mu ostrze w serce przebijając jego skórzany kaftan." - mu i mu

    Mogę się tylko przyczepić faktów, dostał w bok i ledwo się pozbierał, ale miecz w ciele nie przeszkodził mu walczyć?:) adrenalina, adrenaliną, ale wiesz.... nie szalejmy :)
  • Anonim 28.05.2015
    Zaintrygował mnie tytuł i...

    "Niesiono mnie do namiotu mojego władcy, czułem jak śmierć pokrywa moją skórę, a jednak uśmiechałem się wiedząc, że zdążę zapewnić mojej rodzinie bezpieczeństwo. Jedyne czego chciałem w głębi duszy to zobaczyć ich wszystkich przed samym końcem…"

    Zakończenie cholernie dobre.

    "A teraz patrząc w jego oczy zobaczyłem samego siebie. Nie, to była lepsza wersja mnie. Był młodszy, szybszy, miał doświadczenie, a przede wszystkim czuł respekt do przeciwnika ale to co go wyróżniało szczególnie to brak strachu"

    Uwielbiam, jak ktoś gra mi na nosie takimi lirycznymi zagrywkami :D Za błędy nie będę się czepiał i zostawię 5
  • Wolf 28.05.2015
    Dzięki :D za komentarze to prawda popełniam sporo błędów czasami ich nie wychwytuję chociaż czytam i sprawdzam tekst wiele razy. Jedno mogę powiedzieć, będę się starał aby było ich jak najmniej;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania