Miałam sen

Miałam sen 

Jeden z tych, które wywołują uśmiech gdy się budze . Jeden z tych przez które uśmiecham się przez pół dnia.  

To był ten sen, który śnił mi się wiele razy,  wciąż tak samo, znam go już na pamięć a itak uczucie cały czas jest to samo. Czasem zupełnie nie rozumiem czemu tak się dzieje. W tym snie jak zwykle była ona,  spokojna,  cicha i wrażliwa. Niby inna ale jednak taka sama , jej wyjątkowość dostrzec mogli tylko ci któży nie oceniają ludzi po okładce. No i był też on, zupełnie różniący sie od innych,  sprawiał wrażenie wiecznie wkurzonego.  Zakładał maske i wszyscy uważali go za chuligana ale tylko nielicznym dawał poznawać prawdziwego siebie. Nic nie wskazywało na to, że te dwie osoby dogadają się aż tak bardzo,  mijali się na korytarzu bez słow.  On ze swoją paczką a ona ze swoją, nic o sobie nie wiedząc.  czasem tylko słyszeli rózne opowieci o sobie nawzajem.  Ona miała orginalny kolor włosów i przykuła tym jego uwagę,  przyglądali się sobie nawzajem chodz nie wiedzieli , że z czasem bedą dla siebie tak bliscy, bliscy tak bardzo, że pójdą za sobą nawet na koniec świata,  bez żadnych pytań i żadnego ale, tak poprostu. 

 

Pewnego dnia on do niej napisał,  miała mieszane uczucia bo niechętnie nawiązywała znajomosci.  Ale z czasem pisali juz codziennie, poznawali siebie coraz lepiej,  ona opowiadała o sobie a on o sobie. Mieli zupełnie inne problemu,  zupełnie inne zainteresowania ale rozumieli się,  zoruzmieli co ich boli,  pocieszali się nawzajem. Otworzyli się przed sobą i przestali być dla siebie obojętni.  Oboje uśmiechali się gdy ta dróga osoba napisała.  Z czasem ta przyjaźń przerodziła sie w dużo głębsze uczucie chociaż żadne sie do tego nie przyznawało.   spotkali się raz drógi trzeci i za każdym razem cieszyli się że moga pobyć trochę w swojej obecnosci.  Domyślali się,  że czują coś do siebie  chociaż nie pokazywali tego. Juz dawno wiedzieli, że ta znajomość nie potrwa rok czy dwa.  On utwierdził sie w przekonaniu ze ona nie jest podobna do innych ani troche,  pokazał jej prawdziwego siebie i ona zrobila to samo. Mieli swoje problemy które wcale nie byly takie małe. On pisał jej ze niedługo jej coś powie i ze to ma 5 słów a ona domyslała się co chce jej powiedzieć tylko nie zabardzo przyjmowało to do wiadomosci,  myślała "moze to jednak nie o to chodzi" no i w koncu nadszedł ten dzień.  Poszli na spacer , byli na torach,  szli przez las i rozmawiali przy tym dużo.  Już mieli wracać gdy on przystanął  i spojrzał w jej oczy.  Wypowiedział dokładnie te 5 slów o ktorych jej pisał . 

Kocham

Cie 

Najmocniej 

Na 

Swiecie. 

Nie wiedziała co powiedzieć albo co zrobić, patrzyła na niego nie nie mogła nic powiedzieć ale w koncu gdy przeszedł szok odpowiedziała, że da mu szanse.  Od tej pory byli szczęśliwi juz razem.  Chodzili po torach trzymając sie za ręce,  duzo rozmawiali i ciagle byli uśmiechnięci.  Dla niej było to coś nowego dlatego gdy on mowił ze ją kocha odpowiadała tylko ze wie.  Z czasem zmieniło Się i to, spotykali się juz częsciej.  Odprowadzał ją po szkole chociaż tak naprawde nikt o nich nie wiedział.  Było fajnie,  nigdy nie czuła sie tak jak wtedy . Mówił,  że chce jej dać cały swiat, że nigdy nie pozwoli jej płakać i własnie tak było.  Robił wszystko żeby uśmiechała się cały czas,  tak bardzo lubił jej uśmiech.  Mogli rozmawiac godzinami,  albo godzinami wpatrywać się w swoje oczy. Niestety jak to w każdej bajce coś musiało się popsuć..  Musiała wyjechac a tak strasznie tego nie chciała.  Oboje byli przygnębieni bo nie wiele czasu im zostało,  nikt nie zliczył by łez wyplakanych nocą w poduszke ale mimo wszytsko nie poddała się , mocno wierzyła w to że jakoś sobie poradzą.  Te ostatnie dni były dla nich bardzo ważne,  wtedy juz nikt się nie liczył.  Mieli nadzieje że starczy im siły i mocno w to wierzyli.  Te pierwsze dni bez niego były okropne.  Nie mogła znieść,  żenie popatrzy w jego oczy,  że nie usłyszy "kocham cie" i że nie schowa sie w jego ramionach . On był załamany , też chciał ją już zobaczyć i naprawde nie było łatwo ale za bardzo się kochali by odpuścić.  Potrafili się nawzajem pocieszyć nie będąc blisko siebie.  Ona zaczeła rysować a on dedykował jej występy,  miała niektóre jego piosenki i słuchała ich zawsze gdy tylko poczuła się gorzej,  byli ze sobą szczerzy i to jak bardzo się kochali widziały nawet osoby trzecie,  codziennie pisali do siebie chociaż jedną długą wiadomość o tym co do siebie czują.  Byli zbyt silni żeby o sobie zapomnieć tak poprostu.  Jak w każdym związku czasem coś się psuło ale nie należeli do tych co odpuszczają i zawsze to naprawiali. Takie życie ciagle dawało w kość,  z czasem pojawiały się kłótnie,  smutki i nie porozumienia.  Teraz?  Mineły już cztery lata, cztery códowne lata gdy nie ważne jest nic gdy są radem.  Odległość?  To nie jest problem dla tych którzy się kochają,  przejechali by dla siebie miliony kilometrów od tak,  żeby się zobaczyć. Poznali się przypadkiem i od tej pory nie widzą nic prócz siebie. Przetrwali najgorsze i wiedzieli , że się uda.  I udało się mimo, że wszyscy w to wątpili. A  najlepsze z tego wszystkiego jest to,  że to nie był sen.  To się zdarzyło się naprawde.  

"Mowi matka ci ten chłopak to jest zmora córko.  Pewnie chce cie wykożystać i zostawić jutro.  Tacy jak oni to nie dzieci,  dom rodzina,  spokój.  Widzisz mała jaki w tobie się zakochał potwór? Nie jestem wszyscy,  ty nie jesteś każda zrozum kurwa.  Jesteś zupełnie inna,  ty to nie te suki w klubach.  To tylko chwila gdy dłonie dotykają twarzy,  jesteśmy razem. Znika tez świat a te dwa życia dotyka wszystko poza czasem." ~ majo-noc taka któdka

 

Kocham cie najmnocniej na swiecie ~ Aniaa Guinn 

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania