Miasto przyszłości (Tw 03)
Postać: Wujek dobra rada
Zdarzenie: Panika w metrze
Gatunek: Punk
Przyszłość. Każdy, kto o niej myśli, ma przed oczyma gigantyczne wieżowce, kolorowe neony i masę nowoczesnej technologi. Ludzie są uśmiechnięci, bez zmartwień, kłopotów. Wszystko da się wyleczyć.
I rzeczywiście ci z przeszłości mieli choć trochę racji, jadę pociągiem pośród oceanu kolorów i świateł. Nad głową świeci reklama filmu dla dorosłych, którą tylko ja widzę. Każdy ma coś innego w tym przezroczystym prostokącie, ponoć nowa technologia. Dla mnie głupota. Wczoraj obejrzałem jeden krótki taki film, a oni już puszczają mi coś takiego. Inni, zachwycają się tym. Mówią: Patrz, to technologia trzydziestego wieku. A ja zadaję pytanie, skąd wiedzą, co ja robiłem wczoraj? Szpiegują prywatny interfejs? Na co te wszystkie hasła i zabezpieczenia, skoro i tak wszelkie korporacje mogą je bez trudu przełamać?
— Stacja Heaven. Stacja Heaven. Proszę wysiąść z lewej strony — zabrzmiał delikatny, kobiecy głos przez głośniki. Czas wysiadać, przekroczyłem próg stacji i znalazłem się na swoich śmieciach.
Nazywali to niebem, a ja myślę, że piekło byłoby lepszym określeniem. Wąskie uliczki z masą zbędnego złomu zalegającą na nich. Wcisnąłem ręce głębiej w lekką kurtkę i skierowałem się w stronę mieszkania. W bocznych alejkach kusiły wdziękami prostytutki, gotowe za garść narkotyku lub cybernetycznej waluty spełnić wszelkie zachcianki. Zgryźliwi nazywali je loterią, mogłeś albo dostać choróbska, albo nożem w plecy. W końcu organy są nadal chodliwym towarem. Wiele z tych biednych dziewcząt nie osiągnęło pełnoletności, podczas gdy ich rówieśniczki z centrum biegają na zakupy.
Tak wygląda świat przyszłości z brakiem równości i obiema stronami medalu. Człowiek może wiele rzeczy wynaleźć, wymyślić, a i tak nic się nie zmieni. Pokonałem kolejny labirynt, obserwując same nieszczęścia po drodze. Gwałty, rabunki, morderstwa, już nie robiły na mnie wrażenia, a ich częstotliwość skutecznie zabiły syndrom dobrego samarytanina. Nie mając nic, możesz liczyć tylko na siebie.
Nasze „niebo” odwiedzają tylko drony policyjne, zwykli funkcjonariusze obawiają się o swoje życie. Latające złomy są lepsze, nie bawią się w aresztowanie, tylko prują ze swego automatycznego działka w delikwenta. Ciałem albo zajmą się łowcy narządów, albo nocni kanibale.
Metalowe schody trzeszczą pod stopami, gdy wspinam się do cichego kącika. Za wzmocnionym oknem słyszę hałasy i płacz, to pewnie znów typ z piątki leje swoją żonę. Sąsiedzi obstawiają, ile dni upłynie, nim ktoś tam zginie. Wreszcie docieram do upragnionych drzwi, machniecie kartą i już jestem w środku.
— Witam Albercie Wattsie. Ekspres do kawy włączony.
Nawet tu nie miałem stu procentowego spokoju, sztuczna inteligencja była wszędzie.
— Dzięki HM. — Nie wiem, co za idiota nazwał opiekuna domu Home Master. Rozejrzałem się po królestwie. Rozrzucone ciuchy na drewnianej, zniszczonej podłodze, popękane ściany, wzmocnione prostymi nanitami. Mogłem tu posprzątać, ale po co? Nie potrzeba mi kuli u nogi w postaci kobiety, a sam dla siebie nie będę tego robił. Rzuciłem kurtkę na magnetyczny wieszak i ległem na starej kanapie. Niemal natychmiast włączył się telewizor, HM jednak może być użyteczne.
— Dzisiejsza pogoda sprzyja opalaniu. Prezydent Al-Radi przyleciał z wizytą... — Prezenterka wyglądała olśniewająco. Ciekawe ilu producentom musiała wskoczyć do łóżka, by trafić na to miejsce. Już same specjalne nanoboty kosztują fortunę, by móc tak wyglądać, jak ona. Pomyśleć, że wystarczy mieć ogrom kasy, by z brzyduli zrobić seksbombę. Wyłączyłem tę kolorową pralnię mózgów i zamknąłem oczy. Patrząc na moje przemyślenia, można by było wysnuć mylny wniosek, że jestem zgorzkniały i negatywny do życia, jest jednak przeciwnie.
Podoba mi się takie życie, z dala od bogatych snobów z codziennym dreszczykiem emocji. Siostra nie podzielała entuzjazmu, pewnie wolała, bym zatrudnił się dla korporacji, jako najemnik. Stała posada i niezwykle rentowna. Nie dla mnie, nie jestem niczyim pieskiem, szczególnie dla nadętych buców w garniturach. Bianka była, jak wujek dobra rada, której nigdy nie słuchałem. Bycie młodszym bratem, nie oznaczało pełnego posłuszeństwa.
— Albercie Wattsie, masz jedną wiadomość.
— Puść ją — rzuciłem niechętnie.
— Watss, tu twój szef. Jutro nie przyłaź do biura, tylko ruszaj do metra na południ miasta. Nasi wywiadowcy znaleźli tego druciarza, lepiej się pospiesz. Już zdążył wywołać niezłą panikę, rzucając koszami na śmieci, żądając więcej Nanraku. — Krótkie pikniecie i po wiadomości.
Pułkownik nigdy nie był rozmowny, ale jego biuro nieźle płaciło. Nanrak, nowy narkotyk powodujący wzmocnienie możliwości ciała oraz uzyskanie nadludzkich cech, kosztem ogromnego przeciążenia organizmu i silnego uzależnienia. Jeśli gościu jest naćpany tym świństwem, robota nie będzie łatwa, ma w sobie tyle nanitów, że katastrofa gotowa. Eksplozja, zanieczyszczenie maleńkimi robocikami, stanie się bestią, to tylko kilka możliwych scenariuszy. Jak nic czeka mnie walka, pytanie tylko w jaki sposób się zmienił... Wszelkie wyobrażenia zalały mi umysł, a taktyki walki zajęły przestrzeń myślową. W końcu przeciążony informacjami zasnąłem.
Komentarze (27)
Na początek czepialstwo: mieszasz czasy, raz jest teraźniejszy, raz przeszły. Interpunkcja trochę kuleje.
Ale poza tym dobrze mi się czytało, fajny tekst i ta przyszłość wydaje się taka... realistyczna. Całkiem bliska w sumie.
Miejscami interpunkcja i chyba ze dwa zdania dziwnie zbudowane.
Ale ogólnie w porządku :-)
Pozdrawiam.
Czytam i czytam i mimo że (jak na Ciebei) jesteś dość konsekwentry narracyjnie, to mam wrażenie, że bardziej tu pasuje teraźniejszy niż pzreszły i nagle, bum. Wrzucasz w środek teraźniejszy właśnie.
"Nasze „niebo” odwiedzane jest tylko przez drony policyjne, zwykli funkcjonariusze obawiają się o swoje życie" – o tu. Fajnie byłoby ujednolicić.
"Metalowe schody trzeszczą pod moimi stopami, gdy wspinam się do mojego cichego kącika." - a tu (całe szczęście to tylko jeden fragment) znó grzeszysz po swojemu. Moimi/mojego. Już powinieneś pod tym kątem umieć czesać.
Metalowe schody trzeszczą pod stopami, gdy wspinam się do mojego cichego kącika – chociażby tak.
No nic, treściowo ok, ale tylko jako coś preludyjnego. Jako podwalina pod dalszy ciąg. Bardzo mocno za to i dość dobzre zarysowany gatunek. Widać tu spójność.
Ciao
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
„I rzeczywiście ci z przeszłości mieli choć trochę racji, jadę pociągiem pośród oceanu kolorów i świateł, Nad głową świeci reklama filmu” – nad* (albo kropka zamiast przecinka)
Bardzo ciekawie opisany świat. Ogólnie muszę Ci powiedzieć, że lubię Twoją narrację.
„ Ciekawe ilu producentom musiała wskoczyć do łóżka, by trafić na to miejsce” – niektóre rzeczy są niezmienne :/
Jest w tym jakaś nostalgia no i tekst faktycznie jak z większej treści wydarta, znaczy – Tyś pisarz „seryjny” raczej ;)
Ogólnie spoko opko.
Pozdrawiam :)
drobiazgi:
"Patrząc na moje przemyślenia, można by było wysnuć mylny wniosek, że jestem zgorzkniały i negatywny do życia, jest jednak przeciwnie." — tu coś w tym zdaniu mi nie pasi - "negatywnie nastawiony do życia..."
Poza tym , jestem bardzo na tak!
Podoba mi się. Styl mozna by ociupinkę podrasować tu i tam, ale sam zamysł - super.
Pozdrawiam :))
Postać: Nowy w zarządzie
Zdarzenie: Wycieczka do ZOO
Gatunek (do wyboru): Bajka/Baśń/Legenda/Przypowieść lub Fantasy
Czas na pisanie: 24 marca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Przypominamy, że czas na pisanie TW #04 mija 24 marca (niedziela) godz. 19.00.
Trzymamy kciuki!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania