Miłość to miłość, Rozdział 1

– Charlie, przestań bujać w obłokach i odpowiedz na moje pytanie! – Chemiczka uderzyła długą, drewnianą linijką w moją ławkę przy oknie. Podniosłam się z krzesła, Łasica, jak ją wszyscy nazywaliśmy nienawidziła gdy odpowiadaliśmy siedząc.

– Mogłaby pani powtórzyć pytanie? – poprosiłam.

– Przykro mi kochana, ale nie. Siadaj, jedynka! – Westch – nęłam i ciężko opadłam na krzesło. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Czy naprawdę nie mógł zadzwonić pół minuty wcześniej?!

Spakowałam książki i wyszłam na korytarz powoli kierując się w stronę stołówki.

– Pedale, damska jest po drugiej stronie korytarza! – usły- szałam głos jednego z członków drużyny footbolowej. Przystanęłam i odwróciłam się, koleś zaczepiał niejakiego Chrisa, który dość często wyróżniał się z tłumu swoimi dziwnymi strojami. Footbolista popchnął go na szafki i odszedł razem ze swoją bandą śmiejąc się.

Chłopak osuną się na ziemię i ukrył twarz w dłoniach. Przestraszyłam się, że mogło mu się coś stać.

-Idioci!.- krzyknęłam w stronę chłopaków, którzy tylko wybuchli jeszcze głośniejszym śmiechem. Podeszłam i usiadłam obok Chrisa.

– Hej, wszystko w porządku? – szturchnęłam go w ramię. Podniósł głowę i popatrzył na mnie dużymi, zielonymi oczami w których czaił się smutek.

– Tak, po prostu mam tego dość. Czy wyróżnianie się z tłumu jest naprawdę złe?

– Nie, tylko niektórzy się tego boją. – Chris uśmiechnął się i oboje wstaliśmy.

– Tak w ogóle jestem Charlotte, ale możesz mi mówić Charlie lub Lotty, jak wolisz. – Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Chłopak poprawił kurtkę i uścisną ją.

– Christopher, ale możesz mi mówić Chris. Chodzimy razem na matematykę, prawda?

– Tak i na angielski.

Po chwili przekroczyliśmy próg stołówki.

– Więc, miło cię było poznać. – powiedziałam i ruszyłam w stronę bufetu.

– Emm, Lotty poczekaj! – Odwróciłam się. Chris podszedł do mnie i uśmiechnął się nieśmiało. – Może chciałabyś zjeść ze mną?

– Jasne, chętnie. – odparłam i razem ruszyliśmy do kolejki.

Po chwili usiedli przy stoliku w rogu stołówki.

– Nie przejmuj się tymi z drużyny, to idioci.

– Wiem o tym. Dzięki, że do mnie podeszłaś. Nikt wcześniej nie zrobił dla mnie czegoś takiego. – uśmiechnęłam się delikatnie i potrząsnęłam włosami tak y zasłoniły mi twarz, zarumieniłam się.

– Nie ma za co, nie lubię przemocy bez przyczyny.

– Co masz na myśli?

– Jeśli ktoś cię atakuje to masz prawo się bronić. Nie rozumiem dlaczego mamy być w stosunku do kogoś agresywni tylko dlatego, że akurat nam się nawiną. Dlatego według mnie wojny i boks są bez sensu.

– Ciekawy punkt widzenia, ale przecież boks to sport.

– Przemoc to przemoc, nawet w formie sportu.

Chris uśmiechnął się.

– Wiesz już co chcesz zdawać? – splótł ręce i położył na nich głowę.

– Nie myślałam o tym. Mam jeszcze rok, ale chyba rozszerzony angielski, matematykę i jeszcze biologię i WOS.

– Trochę rozbieżne kierunki, nie sądzisz?

– Wiem, ale to moje ulubione przedmioty. A ty co chcesz zdawać?

– Cóż, ja nie mam tyle szczęścia co ty, zdaję za kilka miesięcy i wybrałem już chemię, fizykę, matmę i francuski.

– Prawie wszystko czego nie lubię. – zaśmiałam się. – Na-uczyciele są do dupy.

– Też tak sądzę, ale przedmioty są fajne.

– Może mógłbyś mi – Zawahałam się chwilę.

– Tak?

– Może mógłbyś mi pomóc w chemii i fizyce?

– Jasne, bardzo chętnie.

– Dziękuję. – Wzięłam kęs mojego marnego lunchu.

Resztę przerwy spędziliśmy gadając o najbardziej dziwnych rzeczach jakie na przyszły do głowy. Czułam się tak jakbym rozmawiała z najlepszym przyjacielem, a nie z chłopakiem którego poznałam kilka minut temu. W końcu jednak zadzwonił dzwonek oznaczający koniec naszej słodkiej choć wątpliwej wolności.

– Muszę lecieć. – powiedziałam. – Matma.

– Idę z tobą, też ją mam. – Kiwnęłam głową i ruszyliśmy w stronę sali. Kiedy przekroczyliśmy jej próg nauczycielka zwymyślała nas za spóźnienie, grzecznie przeprosiliśmy i usiedliśmy w ostatniej wolnej ławce.

Po chwili poczułam coś małego i lepkiego, które przyczepia mi się do ramienia. Strząsnęłam to z niesmakiem i odwróciłam się.

– Co to do cholery było?! – Smith popatrzył na mnie z miną niewiniątka .

– Przepraszam, to miało być do tego pedała. – Wyszczerzył zęby we wrednym uśmiechu.

– Odwal się od niego. – Warknęłam

– Nie musisz mnie bronić, poradzę sobie. – mruknął mi do ucha Chris, pokiwałam głową i zajęłam się lekcją.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania