Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Miszalik i Mrówka
(Długa historia - dostałem bardzo przekonującą ofertę by napisać to opowiadanie - i napisałem)
Światło lamp odbijało się od zaokrąglonego szkła. Pojedyncza kropla, zbawiennego nektaru, spływała powoli ku powierzchni stołu. Paczka z tytoniem leżała otwarta, jakby leżakując i nie przejmując się, zbliżającym się końcem swojej przydatności. Krzesła popiskiwały pod ciężarem jakby w głosie sprzeciwu. Stół był pijany, od ilości rozlanego na nim trunku, ledwo co się trzymał w pionie. Popielniczka, która już swoje widziała, spała natomiast w najlepsze, kiedy to nad stołem rozbrzmiewał huk żywej dyskusji.
- Ty nic nie rozumiesz Mrówa!
Głos mężczyzny był mocny, czuć w nim jednak było bezsilność. Oto Syzyf, zwany powszechnie, Miszalikiem, odstawił właśnie z hukiem szklankę do połowy wypełnioną trunkiem i wskazał palcem na swojego rozmówcę.
- Jesteś moim przyjacielem, ale też pracownikiem! Mam na głowie cztery interesy, mógłbyś więc przynajmniej zapytać, kiedy bierzesz mój sprzęt!
Rozmówca wywrócił oczami, odsuwając dłoń z zapalonym papierosem od ust. Inkarnacja włóczykija, kundla bez sfory, co sforę znalazł, odpowiedział wymijająco.
- Pracowałem dla ciebie cały sezon, bazą się zajmowałem, kiedy ciebie w bazie nie było. Już o jedną lekcję się nie spinaj.
- Nie problem jest z lekcją, ale że mi o niej nie powiedziałeś! – wydawać by się mogło, że Miszalik zacznie rwać włosy z głowy. – To mój sprzęt, moja baza i moje pieniądze.
- A Ty znowu o pieniądzach! – Tym razem to Mrówa wydawał się gotowy rozgnieść w dłoniach szklankę. – Pięć razy tyle, co ja zarabiasz!
Naraz, mina Miszalika, jakby się rozluźniła. Delikatny uśmiech rozjaśnił jego twarz. Lekko przekręcił głowę i zachichotał.
- „Pięć razy”?
- Albo i więcej. Więc wstawaj i kup nam kolejkę, skoro tyle zarabiasz!
Mina Miszalika zrzedła.
- Ale i pięć razy tyle wydaję. Cztery…
- …biznesy i pracownicy. Wiem! To pójdziesz postawić kolejkę?
- Jeśli ty postawisz.
Mrówa wygina się w tył, na swym oparciu. Wzdycha, kiwa głową, wstaje i rusza do wnętrza baru. Miszalik w tym czasie kręci głową i spogląda na mnie smutno.
- Twój kuzyn to dobry gość. Wie, jak działa interes i umie go prowadzić, ale żeby się cholera skupił, na tym co robi! – Pomasował skronie. – Nie rozumie, że ja tę kolejkę chcę, jako małe podziękowanie, za to, że ten sprzęt udostępniłem mimo wszystko. Mrówa do świetny kumpel, ale ma pewnie jakąś spinę, jako że zaczęliśmy w tym samym momencie, sam u niego pracowałem, a teraz to on pracuje u mnie. Wolałbym jednak, żeby to nie powodowało tarć między nami…
Widząc cień Mrówy, zbliżający się z drinkami, milknie na raz i spogląda na przyjaciela krytycznie.
- Co, żeś wziął?
- Króla, podwójnego.
- Podwójnego!? Mówiłem na początku, że chcę pojedynczego.
Drinki lądują przed nami. Mrówa uśmiecha się i upija łyk.
- Nie narzekaj. Pij. Przyjaciel ci stawia, więc i pić musisz.
Unoszą swoje szklanki i piją. Ja, siedząc z boku, biorę shota na raz, odstawiam szkło i czekam na dalszą część dyskusji. Mrówa spogląda na Miszalika uważnie.
- Pogoda idzie się jebać – stwierdza.
- Fakt. Początek tygodnia, będzie ulewa za ulewą, a przynajmniej takie prognozy.
- Czyli zbieramy się przed poniedziałkiem?
- Tak, zorganizujemy ekipę. Kuzyn też pomożesz?
- Pomogę – odpowiadam.
Miszalik kiwał głową i kontynuuje.
- Dobra, będziemy mieć wystarczająco dużo ludzi. Raz, dwa, trzy się zorganizujemy i oficjalnie zakończymy sezon.
- A sezon udany – przyznał Mrówa. – Mimo że sobie wyjechałeś.
- Ej. Mam swoje ograniczenia. Szlag mnie trafił i ruszyłem w dal.
- A ja zostałem i pilnowałem. Nawet jednego melanżu nie zrobiłem, jak cię nie było. A jak byłeś, to kto cię budził?
- Ej, już bez przesady! – Miszalik próbuje się bronić.
- A impreza u Adamowicza… i inne?
- Dobra – Miszalik się cofa. – Masz rację… ale mogłem sobie na to pozwolić, bo byłeś obok.
- A teraz mi dziękujesz? – Mrówa się uśmiecha chytrze.
- Mrówa – Miszalik odstawia pustą szklankę. – Słuchaj. Jesteś moim przyjacielem. W interesie jesteśmy razem już bardzo długo. Jestem ci wdzięczny, ale od czasu do czasu, jakbyś się cholera skupił.
- Skupię się, jak się napiję – Mrówa wcina się, unosząc pustą szklankę. – Ruszaj Panie Prezesie. Kolejną kolejkę obiecałeś.
Miszalik wstaje i rusza do baru. Mrówa wzdycha i kręci głową.
- Miszalik to świetny przyjaciel. Tyle że spięty jest jak cholera. Cały czas: biznes to, biznes tamto… dawniej był większy luzak. Chociaż też ma, cholera, stres, rodzina, interesy i jeszcze ja na głowie. Powinien jednak sobie od czasu do czasu odpuścić. Odpocząć cholera, prawdziwie, bo myśli za dużo, nawet kiedy pije.
Tu Mrówa milknie, kiedy Miszalik powraca z drinkami. Z niepokojem zauważam kolejnego shota dla mojej osoby. Rozmowa jest ciekawa, nie chciałbym stracić świadomości, a już powoli zaczynam poszukiwać nowego źródła grawitacji.
Szklanki trafiają na stół. Cóż – darowanemu koniu się w oczy… nie zęby – w zęby nie zagląda.
Biorę szklankę i opróżniam ją na raz. Potrząsam głową i spoglądam na siedzącą dwójkę. Cholernie do siebie podobni. Mimo wszystko łączy ich ta sama pasja. Z drugiej jednak różnią się od siebie. Są niczym rzeka i górski potok. Bardzo do siebie podobni, a jednak jak różni.
Mrówa wskazuje na opakowanie tytoniu.
- Mogę twojego tytoniu i papierek na skręta?
- Tytoń możesz… ale papierek jest przecie twój.
- Nie, moje były białe.
- Mówisz? Mi się wydawało, że brązowe… a pal licho, weź porcję i mi też podaj.
W kilka chwil każdy z nich ma zapalonego skręta w ustach. Siedzą przez chwilę, jakby kompletując życie. Spoglądają na siebie i uśmiechają się, typowym, zmęczonym, przyjacielskim grymasem.
- Między nami ok? – Pyta Mrówa.
Miszalik wywraca oczami i przybija mu piątkę.
- Jasne, że ok. Ja mam twoje plecy, a ty moje… byle byś się skupił, cholera…
- Co znowu mówisz?! Myślałem, że między nami sztama! – Mrówa się oburza.
- A to nie ma nic, cholera, do rzeczy! – Miszalik uderza w stół, poirytowany.
Widząc, że temperatura rośnie, a trunku już nie ma, by ochłodzić atmosferę, wstaję.
- Pójdę kupić nam kolejkę.
Kiedy wchodziłem do baru, już się godzili.
Ich relacja mnie niesamowicie bawiła. Była jakby, nie z tej ziemi. Pracownik – Szef, a nadmiar wszystkiego starzy przyjaciele. Rozumieją i nie rozumieją siebie nawzajem. Nadają na tych samych falach, ale odbierają na innej częstotliwości.
Kiedy tak na nich patrzyłem, wydawać by mi się mogło, że to ludzie-psy. Miszalik to hund. Dumny, wysoki pies, wyspecjalizowany, inteligentny. Wiedzący co i jak upolować. Preferujący większą zdobycz. Ideał łowcy-wilka, wyspecjalizowany i wypolerowany do perfekcji. Mrówa natomiast to był taki Jack Russel. Terier równie inteligentny i wyspecjalizowany w polowaniu, ale szczurów, choć nie bojący się większych zdobyczy, jak nawet dziki. Ten jednak mały, zadziorny i lubi szaleć. Równie mocno samotnik, co pies sfory. Taka była ta para przyjaciół. Hund i Russel. Jeden, który patrzył z góry, za daleko, a drugi, z dołu, zbyt blisko. Ani jeden, ani drugi, nie mają pełnego obrazu, a uzupełniają się całkowicie. Jeden umie biegać i pędzić dzięki swym długim nogom, a drugi, ledwo co za nim nadąża. Z drugiej. Russel potrafi sobie odpocząć, znaleźć zajęcie, cieszyć się chwilą, a hund, cały czas w trybie myśliwego, tylko na kolejne łowy czeka.
Odebrałem szkła z błogosławionym nektarem i ruszam do stolika.
Nie słyszę kłótni, ale że głos wysoko wschodzi, bójki się obawiam.
Wychodzę zza rogu, a tam, Mrówa i Miszalik, do czarnych panienek się uśmiechają i witają serdecznie. Wywracam oczami rozbawiony. Psy, jak to psy – wspólny cel i naraz patrzą w to samo miejsce.
Rozbawiony siadam koło nich, stawiając drinki i samemu biorę kolejnego shota i wzdycham.
Oto ja – człowiek-kruk – niby zwierzę, ale zupełnie inny gatunek – poszedłem na drinka z psami.
Noc płynie, śmiech, kłótnie i rozmowy. Wydawało mi się, że bardziej mnie nie rozbawią, ani nie zaskoczą.
Patrzą nagle po sobie i mówią.
- Ty, Kapeluchu. Mówiłeś, że opowiadania piszesz.
Spoglądam w niebo, wiedząc, o co poproszą.
- O kra! Znaczy… o kurwa.
Komentarze (12)
Byli przekonujący XD
O fuck!
Pozdrawiam :)
Zauważyłem i już odpowiedziałem :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania