Modlitwa

Może powinnam pomodlić się do Boga, nie w kościele, w ulubionym kącie w domu , pod kocem , na brudnej od łez podłodze. Kieliszek słodkiego, czerwonego wina dla odwagi, mam nadzieję, że mi wybaczy. Jak zacząć? Tak po ludzku krzyczeć, pytać?

Poproszę o wysłuchanie a raczej wybaczenie, może o zanik pamięci, o karę, albo o śmierć. Myślę, że karę już mam, nie mogę znieść samej siebie w tym domu, swoich myśli, uczuć, swoich kubków z kawą, swojego męża. Od kiedy to bezpieczeństwo bytu jest ważniejsze od miłości? Kiedy zrobiłam się taka, hm ludzka. Ludzie tak właśnie żyją, a ja marzyłam wiecznie o pięknej, nieskończonej miłości i masz ci los, dostałam ją! Zdeptałam jej imię do reszty, we mnie była nadzieja, nikt tak w to nie wierzył jak ja. Stos poukładanych książek o uczuciach tylko na mojej starej szafie, teraz mam wspaniałą kolekcje kryminałów i psychologicznych bzdur jak nie dać się gnębić. To nie jest cholerna autobiografia, to modlitwa, to mój monolog do Tego, który wmawiał mi że to było prawdziwe, albo to ja jestem tchórzem, albo ktoś mnie oszukiwał od dziecka. Co mam do ciebie, Boże, powiedzieć? Nie będę błagać o wybaczenie, o nie. Chciałabym to wszystko pojąć, zrozumieć to co się wydarzyło, co trwa nadal a ja, jak taka mała czarna, wredna i wkurzająca mucha w sieci tego obleśnego pająka nic nie rozumiem. Wyjaśnij mi, jak to się stało? Jak doszło do tego, że mu nie uwierzyłam, że nie dałam mu nawet szansy, nie zrobiłam metra wprzód a już zawróciłam. Tu, gdzie jestem teraz i czuje, że to nie moje miejsce. Jak to pojąć?! Mózg ludzki ma takie preferencje myślenia, czy ten punkt w głowie to kropka i koniec zdania i czarna dziura? Nie dowiem się niczego więcej? Moje słowa to ciąg pretensji w tym momencie, przepraszam inaczej nie potrafię. Za głupia na to jestem, nie martw się, dam sobie rade albo będę się do Ciebie modlić w szpitalu psychiatrycznym albo w więzieniu jak zabiję swojego męża. Przypomina mi tylko jak bardzo jestem nieszczęśliwa i bogata. Mniej bogata i bardziej nieszczęśliwa i samotna.

 

Nie dam rady odejść od niego.

 

 

sawIS FJ

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Adam T 06.11.2016
    Kapitalny potok myśli, który czyta się jednym tchem. Wszystko biegnie wartko aż do finału. Świetny styl i bardzo mocne, trafne zdania. Ode mnie 5
  • ausek 06.11.2016
    Obawiam się, że Bóg w niczym bohaterce nie pomoże. No, chyba że wyżalenie się tu pomoże. W końcu religia pełni swego rodzaju rolę psychiatry - taki kiedyś powiedział mi jeden znajomy ksiądz. Zgodnie z tą zasadą można uznać, że spowiedź pełni podobną rolę.
    Pokazałaś jak człowiek złapany w pułapkę swoich marzeń, dręczy się ze swoim wyborem. Przecież tego chciała, a okazało się, że jednak to nie do końca to. Bohaterka męczy się sama ze sobą, szukając wyjścia z trudnej dla niej sytuacji. Niestety nikt nie podejmie za nią kluczowej decyzji. Odejść czy dalej w tym trwać - oto jest pytanie.
    Zauważyłam brak kilku przecinków. :) 5
  • BezimiennaOna 06.11.2016
    Nie spodziewałam się takiej reakcji, hyle czoła, dziekuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania