Mój anioł

Siedzieliśmy w ogródku przy grillu. Miałam na sobie bluzę mojego chłopaka – Tomka, bo było już trochę zimno i zaczynały gryźć komary. Oliwka spała w sypialni rodziców i mieliśmy trochę czasu dla siebie. Tomek sięgnął po kieliszek. Ja jednak nie mogłam pić, bo ktoś przecież musiał prowadzić. Wstałam od stołu i wolnym krokiem ruszyłam w stronę bramy. Tak dawno nie chodziłam tutaj na spacery. Mieszkałam w mieście i na wieś, do rodziców, przyjeżdżałam tylko w weekendy i to też nie zawsze.

Idąc doskonale znanymi mi drogami, wspominałam cudowne czasy dzieciństwa. Gdy byłam nastolatką, często przychodziłam z koleżankami na opuszczony stadion i obserwowałyśmy, jak popisują się przed nami chłopcy z okolicy. W końcu ktoś na nas doniósł i musieliśmy zmienić miejsce swoich grupowych spotkań. Niestety, moje beztroskie życie nastolatki szybko zmieniło się w prawdziwe piekło. Gdy miałam szesnaście lat, bardzo często chodziłam na imprezy. Oczywiście nigdy nie wracałam z nich zupełnie trzeźwa. Czasami był to tylko jeden drink, dwa piwka, trochę wódki… Ale bywało i tak, że w połowie zabawy urywał mi się film i nie pamiętałam, jak znalazłam się w domu. Właśnie przez te imprezy mam Oliwkę. Teraz jest dla mnie wszystkim i nie wyobrażam sobie życia bez niej, ale wtedy… Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, miałam szesnaście lat. A może od początku:

Mój kolega – Adam wyprawiał osiemnastkę dla znajomych i mnie także zaprosił. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, a jednak ja zgodziłam się. Wypiłam trochę… za dużo… Potem doszła także trawka. Pamiętam, że chciałam wyjść, ale zakręciło mi się w głowie i Wiktoria – siostra Adama – zaprowadziła mnie do pustej sypialni jej rodziców. Jak przez mgłę kojarzę, że pomogła mi wejść do łóżka i wyszła. Gdy obudziłam się następnego dnia, moja czerwona spódniczka i czarna bluzeczka leżały na podłodze, a ja miałam krew na nogach. Byłam dziewicą i wiedziałam, skąd się ona wzięła.

Nie mogłam sobie z tym poradzić. Zostałam zgwałcona, a ja nawet nie wiedziałam, jak to się stało. Myślałam też, że nie mam szans znaleźć sprawcy. Zresztą to i tak nie miało większego znaczenia, bo wstydziłam się pójść na policję. Co miałabym im powiedzieć? Zaczęłam się coraz gorzej czuć. Wymiotowałam. No i nie dostawałam miesiączki. Odpowiedź była tylko jedna - ciąża. Dla pewności zrobiłam sobie test, który kupiła mi moja najlepsza przyjaciółka. Wyszedł pozytywnie. Cały świat mi się zawalił. Straciłam sens życia. Estera próbowała mi pomóc i powiedziała o wszystkim moim rodzicom. Mama natychmiast poszła ze mną do ginekologa, który potwierdził wynik testu. Byłam w dziesiątym tygodniu ciąży. Miałam wrażenie, że najlepiej byłoby, gdybym nażarła się jakiś pigułek i zdechła. Naprawdę nie wiem, co bym zrobiła bez pomocy rodziców i Estery. Tylko dzięki nim żyję.

Pogodziłam się z myślą, że nigdy nie dowiem się, kto jest ojcem mojego dziecka, ale moja mama nie. Wynajęła prywatnego detektywa, by to ustalił. Zrobiła to bez mojej zgody, bo wiedziała, że nigdy bym jej na to nie pozwoliła. Jednak teraz jestem jej dozgonnie wdzięczna, bo to właśnie dzięki niej mam Tomka. Detektyw odkrył, że to właśnie on jest ojcem Oliwki, jednak wcale nie zamierzał zrobić mi krzywdy. W ogóle nie wiedział, że to ja, gdy przyszedł do mnie w nocy. Był już nieźle wstawiony i pomylił sypialnie. Miał iść do Wiktorii, której od dawna się podobał. Tomek okazał się bardzo dojrzały. Pokochał Oliwkę i chciał pomagać mi i moim rodzicom w jej wychowaniu. Wkrótce zakochaliśmy się w sobie i postanowiliśmy spróbować. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Tomek i Oliwka byli dla mnie wszystkim. Miałam dopiero dwadzieścia lat, jednak przez moje tragiczne doświadczenia a także depresję, w którą wpadłam po porodzie, byłam znacznie dojrzalsza i poważniejsza niż moi rówieśnicy. Cieszyłam się życiem i tym, że mam tak wspaniałą rodzinę, ale mimo wszystko wciąż chodziłam smutna, zamyślona i poważna. Po prostu nie umiałam się uśmiechać. Wiele razy próbowałam z tym walczyć, ale nic nie mogłam zrobić. Miałam tylko nadzieję, że moja córeczka taka nie będzie.

Szłam bez celu przez gęsty las i przez prześwity w gałęziach obserwowałam niebo. Byłam zupełnie sama, a jednak czułam się bezpieczna, bo miałam niemal stuprocentową pewność, że nikt mnie tutaj nie widzi. Usiadłam na pniu jednego ze zwalonych drzew i oparłam się o drugie, jeszcze rosnące. W moich długich, gęstych, rudych włosach aż roiło się od listków, igiełek i innych leśnych skarbów, ale nie dbałam teraz o to. Przecież i tak nikt mnie nie widział. Myślałam o Oliwce. O jej przyszłości. Czy będzie szczęśliwa? Chciałam zapewnić jej wszystko co najlepsze. Była dla mnie najważniejsza i nie wyobrażałam sobie, że mogłoby stać się jej coś złego. Z Tomkiem było trochę inaczej. Miał wadę serca i nieustannie niepokoiłam się o niego. Chodził na kontrolne badania, ale ja i tak ciągle się martwiłam. To właśnie jego choroba była najczęstszym tematem naszych kłótni. Tomek chciał korzystać z życia, chciał cieszyć się młodością, a ja wciąż starałam się ograniczać mu tę swobody. Wiedziałam, co nim kieruje, w końcu zakazany owoc smakuje najlepiej, jednak nie mogłam się przełamać. Strach o niego nigdy mnie nie opuszczał. To dla mnie Tomek zrezygnował z planów założenia własnej firmy i chyba do dziś mi tego w pełni nie wybaczył. Początkowo miałam okropne wyrzuty sumienia z tego powodu, ale później stwierdziłam, że może kiedyś mi za to podziękuje.

Robiło się coraz ciemniej i musiałam wracać. Odnalezienie drogi nie nastręczało mi niemal żadnych trudności i już po dwudziestu minutach z powrotem szłam w stronę altanki w ogródku. Był to bardzo ładny, drewniany domek wykonany własnoręcznie przez mojego ojca. Najbardziej podobały mi się niewielkie otwory w kształcie gwiazdek w ścianach i półksiężyców w dachu.

- Gdzie byłaś? – spytał Tomek, gdy tylko mnie zobaczył.

- Przejść się – odpowiedziałam spokojnie.

Popatrzył na mnie nieufnie. Wiedziałam, że nie lubi moich samotnych eskapad do lasów, a z pewnością domyślił się, że tam właśnie byłam.

Zjadłam jeszcze jedną kiełbaskę, a potem zaczęliśmy szykować się do drogi. Nie mieliśmy daleko. Dwadzieścia minut jazdy samochodem, ale i tak mi się spieszyło. Chciałam porozmawiać z Tomkiem na osobności, a wiedziałam, że nie znajdę tu żadnego odpowiedniego miejsca.

Tomek przeniósł śpiącą Oliwkę do auta, posadził ją w foteliku i przypiął pasami, a ona nawet nie drgnęła. Wsiadłam do samochodu w momencie, gdy Tomek zajmował miejsce pasażera. Odwróciłam głowę, by popatrzeć na małą. Uwielbiałam obserwować ją we śnie. Była wtedy taka słodziutka.

Do domu zajechaliśmy około jedenastej. Wzięłam Oliwkę na ręce i wniosłam ją do mieszkania. Niestety, tym razem się obudziła i zaczęła strasznie marudzić. Z wielkim wysiłkiem wykąpałam ją i położyłam do łóżka. Zażyczyła sobie, bym przeczytała jej ulubioną bajkę „Kopciuszka”. To nas właśnie łączyło, bo gdy byłam mała, kazałam sobie czytać tę baśń niemal codziennie, aż w końcu nauczyłam się jej na pamięć. Wprawdzie wersja Oliwki różniła się znacznie od tej, którą ja znałam, to jednak sens był ten sam.

Gdy mała zasnęła, posiedziałam przy niej jeszcze chwilę, by mieć pewność, że już się nie obudzi, a potem wróciłam do salonu. Tomek leżał na łóżku i oglądał jakiś film dokumentalny w Internecie.

- Oliwka zostawiła swojego tygryska w Kolmanowie – odezwał się, gdy weszłam. – Przypomniało mi się przed chwilą, że leży w sypialni twoich rodziców.

- Mam nadzieję, że szybko sobie o nim nie przypomni – oświadczyłam, bo przypomniałam sobie, jak długo mała płakała, gdy zgubiła swoją ulubioną lalkę.

Gdy już się wykąpałam, położyłam się obok Tomka i pocałowałam go.

- Musimy porozmawiać – oświadczyłam.

Westchnął i odsunął się ode mnie. Zrozumiałam, że wie, jaki temat chcę poruszyć, ale nie zraziłam się jego zachowaniem.

- Nie chcę, żebyś tam jechał.

- Już ci mówiłem, że nie zmienię zdania. Będę ćwiczył.

- Rozumiem, że ma to dla ciebie duże znaczenie, ale przecież ja i Oliwka chyba też.

- Jedno i drugie nie ma ze sobą nic wspólnego.

- Oczywiście, że ma – zaprzeczyłam. – Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś ci się stało.

Spojrzał na mnie z niechęcią, a ja zrozumiałam, jak wiele bólu mu zadałam, wypowiadając te słowa.

- Dlaczego ty zawsze myślisz o najgorszym?! – spytał z wyrzutem.

Starał się ukryć swoje uczucia, ale ja widziałam, że jest dotknięty do żywego.

- Nie myślę o najgorszym, tylko patrzę realnie na życie – powiedziałam spokojnie – Masz chore serce i nie możesz o tym zapominać. Myślisz, że nie będę cię kochać, bo nie jesteś wysportowany?

- Nie robię tego dla ciebie.

Tym razem przesadziłam i bardzo dobrze o tym wiedziałam. Tomek odwrócił się ode mnie.

- I Zrobię tak, jak ja zdecydowałem – powiedział. Westchnęłam. Może gdybym była dla niego łagodniejsza, udałoby mi się go przekonać? Teraz nie miałam już żadnych szans. Przegrałam.

Gdy obudziłam się następnego dnia, prześcieradło obok mnie było zimne. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po sypialni. Było już na tyle jasno, że mogłam zauważyć niewielką karteczkę leżącą na mojej szafce nocnej. Podniosłam ją i przeczytałam: „Zobaczymy się wieczorem.” Westchnęłam, zgniatając papier w palcach,

Wstałam, ubrałam się pospiesznie i zajrzałam do pokoju Oliwki. Jak przypuszczałam, spała jeszcze smacznie. Wprawdzie był poniedziałek, ale miałam dziś wolne w pracy więc postanowiłam, że nie będę jej budzić do przedszkola. Zagotowałam mleko na płatki, a gdy już było gorące, Oliwka obudziła się. Pomogłam jej się ubrać, a potem posadziłam przy stole, by zjadła śniadanie. Sama prawie nic nie przełknęłam i okłamałam ją, mówiąc, że jadłam już wcześniej. Nie potrafiłam się nie martwić.

Włączyłam Oliwce bajkę i zabrałam się do przygotowywania obiadu. Zamierałam zrobić coś szybkiego i łatwego, bo na nic innego nie pozwalały mi nerwy. Gotowałam właśnie makaron do spaghetti, a Oliwka lepiła ludziki z plasteliny, bo bajki już się jej znudziły, gdy zadzwoniła moja komórka. Zanim odebrałam, zerknęłam na wyświetlacz. Od razu domyśliłam się, że stało się coś złego, bo dzwonił Adam – najlepszy przyjaciel Tomka.

- Halo? –odezwałam się niepewnie do słuchawki.

- Aśka, tylko się nie denerwuj! – zaczął Adam, a ja poczułam, jak coś ściska mi się w pustym żołądku.

- Co się stało? – zapytałam drżącym głosem.

- Tomek jest w szpitalu. Nie wiem dokładnie, co mu jest, bo lekarz nie chce mi powiedzieć…

- Gdzie jest ten szpital?! – krzyknęłam.

- - Eee. Na Kwiatowej 15.

Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni spodni. Zdecydowanym ruchem wyłączyłam palnik, na którym stał garnek z gotującym się makaronem.

- Oliwka, jedziemy do cioci Estery! – zawołałam.

Nikt inny nie przychodził Mi do głowy, a wiedziałam, że ona zawsze mi pomoże, i że dzisiaj jest w domu. Mała nie chciała przerywać zabawy, więc siłą wyrwałam jej z rączek plastelinę.

- Kochanie, jedziemy do cioci! – krzyknęłam, coraz bardziej tracąc panowanie nad sobą.

Wsadziłam ją zapłakaną do samochodu i ruszyłam z piskiem opon.

Naprawdę nie wiem, jak udało mi się bez żadnego wypadku dojechać do domu Estery mieszczącego się na drugim końcu miasta. Opowiedziałam jej w dwóch czy trzech zdaniach, co się stało i poprosiłam, by zajęła się małą, a następnie pojechałam do szpitala. Doskonale wiedziałam, gdzie się on znajduje, bo Tomek trafiał już tam nieraz.

Adam siedział na jednym z plastikowych, pomarańczowych krzesełek i wyraźnie na mnie czekał.

- Nareszcie jesteś- powiedział na mój widok. – Oliwka w przedszkolu?

- Nie – odpowiedziałam rozgorączkowana. – Zawiozłam ją do Estery.

- Świetna decyzja – pochwalił mnie. – Usiądź sobie.

Ale ja odmówiłam, bo nie byłam w stanie siedzieć w miejscu. Krążyłam po niemal pustej poczekalni, czując, jak nerwy zżerają mnie od środka.

- Asiu – zaczął Adam Łagodnym tonem. Zdążyłam go już wypytać o wszystko, co wie. – Posiedź przez chwilę spokojnie. W ten sposób mu nie pomożesz, a przeszkadzasz tylko innym pacjentom.

Oczywiście miał rację. Jakaś młoda kobieta z około trzyletnim dzieckiem na kolanach, patrzyła na mnie z wyrzutem. Być może obudziłam tego chłopca. Zajęłam miejsce obok Adama i zaczęłam nerwowo bawić się paskiem torebki.

- Powiedz mi, jak to się stało – poprosiłam.

- Nie wiem dokładnie, bo nie było mnie przy tym. Gdy go znalazłem, leżał już w szatni nieprzytomny. Zadzwoniłem po pogotowie i przyjechałem za nimi tutaj.

- Boże! Co ja Bym bez ciebie zrobiła – jęknęłam cicho.

- Najważniejsze jest teraz zdrowie Tomka – powiedział Adam spokojnie.

Po jakiś dziesięciu minutach z jednej z sal wyszedł lekarz i podszedł prosto do nas.

- Pani jest żoną pana Tomasza Binkowskiego? – Spytał mnie.

Potakująco kiwnęłam głową.

- W takim razie proszę za mną do mojego gabinetu. Chciałbym z panią porozmawiać.

Gabinet był mały i przytulny. Pomalowane na stonowane kolory ściany nie przyprowadzały mnie o mdłości, jak to było ze ścianami w poczekalni.

- Pani mąż miał kolejny zawał serca – oznajmił lekarz grobowym tonem. – To już drugi, prawda? [ Pan Tomasz jest jeszcze bardzo młody i z pewnością nie jest to jego ostatni zawał biorąc pod uwagę jego wadę serca. Obawiam się jednak, że kolejnego nie przeżyje.

- Co chce pan przez to powiedzieć? – spytałam, a do moich oczu napłynęły łzy.

- Że jest konieczny natychmiastowy przeszczep.

- No to… na co czekacie…?

Coraz trudniej było mi panować nad głosem.

- Nie mamy dawcy – wyjaśnił lekarz.

Spojrzałam głęboko w oczy. Nie mógł mieć więcej niż czterdzieści lat. Miał bardzo ładne, miłe i mądre oczy, z których wyczytałam, że powinnam przygotować się na najgorsze. Wiedziałam już, co muszę zrobić. Współczujące spojrzenie lekarza pomogło mi podjąć decyzję.

- Dziękuję panu – odezwałam się i wyszłam z gabinetu. – Estera dzwoniła, że musi gdzieś pilnie wyjść – powiedziałam do Adama. – Mógłbyś tu jeszcze zostać? Poszłabym tylko na chwilę do Tomka i zawiozła małą do jego matki. Ona mieszka tu niedaleko.

- Jasne, nie ma sprawy – zgodził się Adam.

Poczułam ogromne wyrzuty sumienia, że okłamałam tak dobrego i poczciwego człowieka, ale przecież nie miałam wyboru. Musiałam to zrobić dla Tomka.

Leżał na Sali poprzypinany do mnóstwa rurek i innych sprzętów medycznych. Nie byłam w stanie na niego patrzeć, bo wiedziałam, że widzę go po raz ostatni. Pochyliłam się i pocałowałam go w czoło.

- Żegnaj – szepnęłam tak, by nikt tego nie usłyszał. – Kocham cię. Opiekuj się Oliwką.

Z trudem powstrzymałam łzy, ale nie mogłam teraz płakać. Nie mogłam okazać słabości. Musiałam być twarda. Adam objął mnie ramieniem i delikatnie wyprowadził z Sali.

- Jesteś pewna, że chcesz jechać po Oliwkę sama? – spytał.

- Tak – odpowiedziałam, biorąc długi, uspokajający oddech. – Nic mi nie będzie.

Wiedziałam, że go nie przekonałam, ale dał mi spokój.

Wsiadając do samochodu, czułam, jak strach i łzy ściskają mi gardło. Jechałam bardzo powoli, ciesząc się ostatnimi minutami życia na ziemi. Chyba mogłam sobie na to pozwolić. Ale wtedy przypomniałam sobie, że przeszczep potrzebny jest natychmiast i nie mam czasu na kontemplację ostatnich chwil. Kupiłam na poczcie kilka arkusików papeterii oraz dwie koperty i wróciłam do auta. Napisałam dwa listy i zakleiłam je tak, że aby je otworzyć, trzeba było rozerwać koperty. Potem, po dłuższej chwili namysłu, spaliłam list zaadresowany do Oliwki. Pojechałam do domu i zostawiłam ten przeznaczony dla Tomka na jego szafce nocnej, tak jak on zrobił rano z kartką dla mnie. Po raz ostatni weszłam do pełnego zabawek pokoju Oliwki. Nawet się z nią nie pożegnałam. Może jednak powinnam zostawić jej list? Usiadłam przy stole w kuchni i napisałam kilka zdań na arkuszu papeterii, a następnie umieściłam je w znalezionej w domu nieużywanej kopercie. Wróciłam do pokoju małej i położyłam list na jej biurku. Przez chwilę stałam wśród porozrzucanych zabawek, wspominając wszystkie chwile spędzone z moją małą córeczką. Jest taka śliczna. Ma moje włosy i oczy, ale uśmiech Tomka. Czy gdy spojrzy w lustro, w swoje brązowe oczka, pomyśli czasem o mnie? Miała sporo fotografii ze mną, ale… czy to jej wystarczy? Tomek na pewno się nią odpowiednio zaopiekuje, tak jak kiedyś opiekował się mną. Przy nim będzie bezpieczna. Przypomniałam sobie nasze pożegnanie. Wiedziałam, że on niczego nie będzie pamiętał, że nie był niczego świadomy. Czy zmniejszy to jego cierpienie, gdy będzie przychodził na mój grób? Może fakt, że nie widział łez, które teraz płyną mi po policzkach, pomoże mu stanąć na nogi. Może będzie myślał, że do ostatnich sekund życia byłam twarda? I niech tak myśli. Tak będzie dla niego lepiej.

Umyłam twarz zimną wodą i na zawsze wyszłam z domu. Przekręcając klucz w zamku, miałam wrażenie, że bezpowrotnie zamykam swoje życie. Ale nie żałowałam. Rzuciłam klucz gdzieś między drzewa, by mnie nie kusił i wsiadłam do samochodu.

Miałam świadomość, że zadam moim bliskim mnóstwo bólu i skażę na długotrwałe i trudne cierpienie, ale nie mogłam postąpić inaczej. Życie bez Tomka nie miało dla mnie sensu, a przecież nie było dawcy. On był moim aniołem, a ludzie nie mogą żyć, gdy ich aniołowie ich opuszczają. Natomiast anioły nie mogą umrzeć. Żyją nawet wtedy, gdy ich podopieczni odchodzą na zawsze. Może kiedyś Tomek dostanie jeszcze kogoś pod swoje skrzydła? Jeśli będzie przez to szczęśliwy, życzę mu tego. Niech pamięta tylko o jednym: O naszej córeczce.

Wyjechałam poza miasto, na polną drogę pokrytą grubą warstwą błota po ostatnich deszczach. Drzewa rosły tu bardzo gęsto, 1)więc miałam w czym wybierać. Rozpędziłam się i gdy byłam już absolutnie pewna, że nie będę w stanie zapanować nad kierownicą, skręciłam.

 

 

Choć od śmierci Joasi upłynęło już naprawdę wiele lat, a Oliwka dawno się wyprowadziła i ma własną rodzinę, nigdy nie zapomnę, co wniosła do mojego życia i co dla mnie zrobiła. Z miłości oddała mi własne serce. Umarła, abym ja mógł żyć. Przez pierwsze lata po jej odejściu ta myśl niemal cały czas mnie prześladowała. Czułem się winny jej śmierci. Chociaż w liście, który mi napisała, podkreśliła, że zrobiłaby tak jeszcze raz, gdyby musiała, to ja jednak nie mogłem się z tym pogodzić.

 

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 r.

 

Kochany Tomku!

 

Wybacz, że zostawiam Cię samego, ale nie mam wyboru. Ty po prostu musisz żyć. Nie może być inaczej.

Chcę, abyś wiedział, że gdybym musiała postąpić tak samo jeszcze raz, nie zawahałabym się ani chwili. Cieszę się, że tym razem ja mogę Cię uratować. Nie mam zbyt wielu próśb. Chciałabym tylko, byś zaopiekował się Oliwką najlepiej, jak umiesz i byś zawsze pamiętał, że Cię kocham i nie żałuję tego, co zrobiłam. Bądź szczęśliwy. Nie rozpaczaj po mnie.

Żegnaj. Do nieszybkiego zobaczenia.

Kocham cię

 

Twoja Joasia

 

Oliwka także dostała od niej list, ale ja nigdy nie poznałem jego treści. Gdy znalazłem go na biurku w jej pokoju, schowałem go do szuflady i przekazałem jej, gdy skończyła 14 lat. W tamtym czasie często i dużo pytała o mamę i uznałem, że to najodpowiedniejszy moment.

Pięć lat po odejściu Joasi ożeniłem się po raz drugi. Moją nową partnerką była o sześć lat ode mnie młodsza Iwona, która nie miała jeszcze swoich dzieci. Pokochała Oliwkę i wychowywała ją jak własną córkę. Początki były trudne, ale w końcu mała ją także zaakceptowała. Iwona stała się dla niej kimś w rodzaju cioci czy zastępczej matki, choć nie słyszałem, by kiedykolwiek powiedziała do niej „mamo”. Myślę, że Oliwii było o tyle łatwiej, że znała Joasię tylko z fotografii i nagrań.

Z Iwoną mam jeszcze dwóch synów. Dwóch synów, których kocham na równi z moją małą córeczką. Asia jest naszym aniołem, który czuwa nad naszą rodziną i opiekuję się nami. Nigdy o niej nie zapomnę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Nyu 09.08.2014
    Jeju, wspaniałe :)
    Wzruszyłam się, boskie opowiadanie, oby tak dalej.
  • Naha 09.08.2014
    Super opowiadanie:)
  • Monia999 09.08.2014
    Dziękuję :)
  • elenawest 09.08.2014
    co prawda przeczytałam to dość fragmentarycznie z powodu późnej pory, to i tak bardzo mnie ta opowieść wzruszyła. wspaniała. poplakałam się tak jak dawno nie miałam okazji. dziekuję
  • Tynina 11.08.2014
    Popłakałam się w pewnym momencie ...
    Trochę mi to przypomina film "7 dusz"
  • xMadelinex 11.08.2014
    Serio musiałaś zrobić tak smutne opowiadanie? ;_; DLACZEGO?! DLACZEGO?!
  • Monia999 11.08.2014
    Lubię smutne opowiadania ;) Poza tym jakoś łatwiej mi się je pisze :P
  • Ekler 13.08.2014
    Podoba mi się ; )
  • Longman.S 13.08.2014
    Wyrazy uznania. Nic więcej nie można napisać.
  • Rainbow 27.08.2014
    Piękne masz talent :)
  • Monia999 27.08.2014
    Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania