Poprzednie częściMój chłopak to złodziej cz 1

Mój chłopak to złodziej cz 5

Proszę o pozostawienie komentarza :) (zarówno pozytywnego jak i negatywnego)

Bardzo ciężko było mu otworzyć oczy, świat zdawał się znajdować za mgłą. Czy jeszcze żyje? Przecież umarł... Zatem gdzie jest taksówkarz? Przebywa w szpitalu, a może w niebie? I nagle uświadomił sobie, że obudził się w swojej czarno-limonkowej sypialni. To był tylko... sen. W tym przekonaniu uświadczył go Zeus, który wesoło wskoczył na łóżko i przepełniony radością lizał swojego pana po twarzy.

- Przynajmniej ty mi zostałeś - westchnął sennie. Wyświetlacz elektrycznego zegarka wskazywał godzinę dziesiątą. Podrapał Zeusa za uchem i po brzuchu, a następnie wypuścił go do ogrodu.

- Mocna kawa działa cuda. Powinna pomóc - myślał zmęczony życiem.

Przez chwilę zastanawiał się czy snem nie okazał się również Marco, pan Władysław i zerwanie z Amandą. Obudził się jednak sam, szafy opustoszały, a na stole leżały wizytówka i numer telefonu. To wydarzyło się naprawdę - nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Niespodziewanie rozległ się dzwonek. Kogo znowu diabli przywlekli i na co będzie go namawiać? Listonosz czy kolejny naciągacz, a może pani Bronisławie zabrakło mleka albo jajek? Zarzucił szlafrok, wpuścił kogoś przez furtkę i otworzył drzwi. W progu stał dość gruby mężczyzna średniego wzrostu, ubrany w sutannę i nieprzemakalną kurtkę.

- Szczęść Boże - rozpoczął proboszcz ochrypłym głosem.

- Yyy... Proszę księdza, bo ja właśnie... - ewidentnie nie chciał z nim rozmawiać.

- Przyszedłem pomówić z panem o Jezusie - ciągnął poważnie.

Fabien nie chciał być nieuprzejmy, więc skłamał:

- Och! Ja... śpieszę się do pracy.

- Nie zna pan przykazań kościelnych? Dziś niedziela, a W NIEDZIELĘ NAKAZANE UCZESTNICZYĆ WE MSZY ŚWIĘTEJ I POWSTRZYMYWAĆ SIĘ OD PRAC NIEKONIECZNYCH! Nie sądzę, by było to aż tak ważne?- wykrzykiwał ksiądz. Podczas jego monologu wszystkie koty pochowały się pod samochody, a ptaki wzbiły się w powietrze skrzecząc i ćwierkając.

- Wracając do Syna Bożego. JEST WSZĘDZIE! W kościele, na deptaku, klatce schodowej, w windzie, lodziarni, kawiarni i pralni, a nawet U PANA W DOMU!.

- Super, nie wiedziałem - udał zaskoczenie ziewając co nie było proste.

Kapłan zamierzał kontynuować, ale Fabien w porę mu przerwał:

- Ja już pójdę - przymykał drzwi.

- Ależ synu! - zatrzymywał go wpychając się do środka - Toż to jeszcze nie wszystko!

- Ja muszę wracać d-d-do... Jezusa. Tak, muszę wracać do Jezusa! Czeka na mnie w domu. Chyba mnie woła...Już idę! Było miło.

Zadajesz się z SZATANEM! Czuję w tobie jego cząstkę! - ostrzegł duchowny.

Fabien zatrzasnął mu wrota swojej posiadłości przed nosem. Szybko przekręcił oba zamki, oparł się, zsunął na podłogę ciężko oddychając i mruknął:

- Szaleniec. Jakim szatanem? Facet ma nierówno pod sufitem.

***

- Masz może ochotę wpaść do mnie wieczorem? Proponuję godzinę osiemnastą. Adres napisałem ci przy numerze telefonu. Buziaki! Marco.

SMS o tej treści wyrwał Fabiena z myśli, które krążyły wokół Amandy. Zdecydował się spotkać z Marco. Była to jedyna osoba na której mógł teraz polegać.

- Myślałem, że mam więcej przyjaciół.

Jednak w myślach dodał:

- Nie ma ich, bo na razie nic nie potrzebują.

Szybko otrząsnął się i zaczął szykować na spotkanie z chłopakiem. Nie stroił się tak jak na imprezę, czuł się przy nim swobodnie i nabrał do niego zaufania. Ufności, wiary, zawierzenia, autorytetu, nadziei.

Długo nie musiał szukać jego adresu. Mieszkał w ogromnej, pomalowanej na biało wielopiętrowej willi. Prostokątne okna sięgały od podłogi do sufitu. Całość ogrodzona była wysokim murem, a do środka prowadziła ozdobna brama. Przez szpary zauważył piękny ogród z idealnie przystrzyżonym żywopłotem, krzakami o fantazyjnych kształtach. Przypominały zwierzęta, chmury lub przedstawiały abstrakcję. Dookoła nich znajdowała się soczyście zielona trawa ozdobiona cudownymi kwiatami, a dalej sadzawka. Poproszono go o wejście do holu pałacyku. Po przeskoczeniu około dwudziestu schodków uchylił drzwi i stanął jak wryty rozglądając się z zachwytem. Po szerokich schodach zbiegał na dół Marco. Zupełnie nie pasował do eleganckiego otoczenia ubrany w ciemno-szare rurki, zimowe buty i bluzę z zarzuconym na głowę kapturem.

- Nareszcie jesteś! - przytulił go pośpiesznie na przywitanie.

- Wow! Nie spodziewałem się czegoś takiego - zdołał z siebie wydobyć.

- Haha! Miło mi. Chodź do salonu, może się czegoś napijesz? - zaproponował uprzejmie prowadząc gościa wgłąb willi.

- Poproszę wody, bo aż mi zaschło w gardle z wrażenia - zaśmiał się.

Gdy usadowili się wygodnie w fotelach rozpoczęli rozmowę. Fabien opowiadał o swoim śnie i niezapowiedzianej wizycie proboszcza. Gdy mówił o tym, w jaki sposób go przegonił, Marco ze śmiechu zaczął się krztusić. Gawędzili dwie godziny jak starzy przyjaciele. W końcu otworzyli wino i poruszali poważniejsze tematy.

- A jak ta twoja narzeczona? Skończyłeś już z nią ? - spytał badawczo Marco.

- Jeszcze nie oddała mi kluczy. Będę musiał się o to wkrótce upomnieć. Nie wiem tylko czy mówić jej, że jestem gejem. Nie chcę żeby ją zabolało, że tak szybko sobie kogoś znalazłem - zwierzył się przyjacielowi.

- Widzę, że nie chcesz skończyć tego nienawiścią. Postępujesz bardzo mądrze, nie ma co robić sobie wrogów.

- A o sobie nie powiedziałeś mi niemalże nic - zauważył Fabien.

- Mi w tych sprawach raczej słabo się powodziło. Powiedzmy, że jakoś nie miałem szczęścia chociaż cały czas z kimś byłem - wyznał szczerze.

- W takim razie nabrałeś już doświadczenia. To dobrze - stwierdził pocieszając chłopaka.

- Eh...Doświadczenie to świetny nauczyciel, ale tylko głupcy nie szukają innych.

- Dlatego jeśli to możliwe pogodzę się z Amandą - po tych słowach Marco zatrzymał na nim zaniepokojony wzrok. - Ale będę z tobą, Marco. Nie jest dla mnie, a ja nie jestem dla niej. Należy to zaakceptować, z nią nie dogadam się jak z tobą. Nie chcę tego ciągnąć. Nie mam siły. Słowa mi się zmęczyły.

Następne częściMój chłopak to złodziej cz 6

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • ogonek, 19.07.2016
    Mówisz i masz. Wreszcie zaczął krystalizować się sens tytułu opka, mam na myśli Marko. Na początku zirytowały mnie imiona postaci, ponieważ sugerowały, że akcja toczy się gdzieś za górami, za lasami. W praniu wyszło, że jest to Wawa, no ale dobra. Związek Fabiena z Amandą potraktowałaś jako epizod rozmydlający fabułę i było to sprytne, chociaż jego nagła zmiana orientacji seksualnej wystąpiła zbyt chaotycznie. Sugerujesz, że będzie kontynuował znajomość ze swoją byłą i może to ubogacić fabułę. Świat modelingu też jest niezłą skarbnicą wyzwolonej seksualności, więc Marko będzie miał sporo powodów do zazdrości. Może jakaś poliamoria? W tej ostatniej części zaskoczyłaś mnie wizytą proboszcza, tak trochę od czapy, ale oK. Skojażyły mi się jego słowa dotyczące wszechobecności Boga, z książką G.G.Marqueza "Sto lat samotności". Tam młody ksiądz zdemontował tłumik w motocyklu, no bo jak tu wyciszać "słowo Boże". To taki przykład skrajności religijnej, która jest bardzo obecna w Polsce. Podsumowując, piszesz ciekawie i potrafisz budować fabułę. Biorąc pod uwagę twój wiek (się nie denerwuj), to całkiem niezły poziom, no i dosyć śmiało. Widziałem cię na lol'u, tzn., że idziesz szerokim frontem i to też dobrze. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania