Mój własny anioł

Promienie słoneczne uparcie wędrowały po mojej twarzy przypominając, że to już ranek i pora wstawać. Nie chciałam się obudzić, jeszcze nie. Nie teraz! Chciałam się zatracić do reszty w moim śnie, więc uparcie zaciskałam swoje powieki aż do bólu. Nic to nie pomagało. Wiedziałam już, że nie śpię. Byłam wściekła na siebie, że nie zasłoniłam okna wieczorem. Może wtedy moja senna zjawa zostałaby na dłużej. Należałam bowiem do osób nie pamiętających nic ze swoich snów poza paroma przebłyskami obrazów. Powoli otworzyłam oczy, pomrugałam i ...czar prysł. Próbowałam się skupić i przypomnieć sobie coś więcej z tak emocjonującego snu. Nic nie wracało do mnie prócz obrazu oczu, których srebrny kolor utkwił mi w pamięci. Były to oczy niebywale piękne, pełne tajemnic i czegoś czego nie potrafiłam zrozumieć. Czułam jakieś przyciąganie i miałam nieodparte wrażenie, że nie należą do człowieka. Ich głębia wynikała z koloru, była porażająca. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, że są to oczy anioła.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i powiedziałam na głos:

-Nika ty to masz pomysły. Anioł, naprawdę, tylko tego ci jeszcze trzeba.

Zza drzwi usłyszałam łomot i krzyki mamy:

-Weroniko! Wstawaj wreszcie! Autobus ci odjedzie!

Niezadowolona i wściekła, że muszę wstać z mojego cieplutkiego łóżka odparłam:

-Tak, tak już nie śpię. Zaraz schodzę.

 

Po śmierci babci przeprowadziłyśmy się z mamą do miasta. To dość duże miasto zwłaszcza dla dziewczyny z małej górskiej wsi. Strasznie brakowało mi zieleni, ciszy i męczyłam się w malutkim pokoiku, który nazywałam ''nikorową klitką''. Na wsi miałam dużo przestrzeni i swoje magiczne drzewo gdzie uciekałam żeby pomyśleć i pomarzyć.

Całkowite przeciwieństwo miejsca, w którym się teraz znalazłam. Miejskie życie zupełnie mi nie odpowiada. Czułam się jak ptak uwięziony w klatce.

Mieszkałyśmy same z mamą w małym mieszkanku na drugim piętrze starej kamienicy. Ojciec, nigdy nie obecny drwal ze swoim alkoholowym problemem został daleko za nami. Ja 16 -letnia Weronika Plicht prosta dziewczyna ze wsi ze swoją mamą po przejściach dostałyśmy nową szansę na lepsze życie.

 

Nie cierpię poranków. Czemu mając przyjemny sen muszę się obudzić w najciekawszym momencie z nikłym wspomnieniem pięknych oczu? To naprawdę jest denerwujące tym bardziej, że zdarza mi się to dość często.

W szkole czułam się dziwnie poddenerwowana. Ciągle myślałam o nietypowych i pięknych oczach ze snu. Zamyśliłam się i odpłynęłam na matmie. Kiedy mój nauczyciel pan Jaszczuk wywołał mnie do tablicy podskoczyłam jak oparzona.

-Tak, tak panno Weroniko, do pani mówię! Zapraszam na środek. -Na szczęście matematyka nie sprawiałam mi większych kłopotów. Rozwiązałam zadanie i nie odwracając się wróciłam na miejsce. -Pięknie, pięknie. Tak właśnie rozwiązuje się zadania. -Pochwalił mnie nauczyciel. -Prosiłbym jednak o uczestnictwo w lekcji panno Weroniko. -Mówił to, a okulary zjeżdżały mu na czubek nosa. Wyglądał strasznie poważnie i surowo. Czułam się zawstydzona tymi słowami zwłaszcza, że byłam nowa w klasie. Miałam wrażenie, że wszyscy mi się przyglądają i to nie dlatego, że jestem ładna.

 

Nie wiedząc co w życiu chciałam ze sobą począć wybrałam liceum ogólnokształcące, zyskując tym samym trochę czasu na podjęcie decyzji co chcę robić w przyszłości. Nie to, żebym kompletnie nie miała pomysłu na siebie. Sęk w tym, że miałam ich aż za dużo. Interesowała mnie matma- może wybrać zawód związany z cyferkami? Ciekawiła mnie moda, projektowanie ubrań. Uwielbiałam także wypieki babci i mamy, a sama dużo czasu spędzałam w kuchni na eksperymentowaniu. Znalazłoby się pewnie jeszcze coś. No i co tu wybrać

 

Zadzwonił dzwonek i znowu podskoczyłam. Postanowiłam już dzisiaj nie dać się zaskoczyć. Ledwo o tym pomyślałam i już podskoczyłam wydając z siebie bliżej nie określony dźwięk zwracając na siebie uwagę kolegów. Czyjaś ręka złapała mnie za ramię. -Hej! Coś ty taka zamyślona? -Zawołała Kaśka. -Jesteś myślami w niebie czy co? -Odwróciłam się powoli trzymając się teatralnie za serce. -A... tak, tak to właściwie trochę bujam w obłokach. - Wydukałam pod nosem sama do siebie. Kaśka złapała mnie pod rękę i pociągnęła korytarzem do następnej klasy. -Skoczymy po lekcjach do biblioteki? Musimy wreszcie skończyć ten zaległy referat z historii.

-Dobra, nie ma sprawy. Właściwie muszę poszukać informacji o aniołach. -dodałam ciszej. Jednak Kaśce nie umknęło ani jedno moje słowo. Koleżanka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Chyba zastanawiała się czy mówię poważnie czy się z niej nabijam. -O aniołach? -powtórzyła zaskoczona.

-No, skoro jestem w niebie muszę dowiedzieć się więcej o jego mieszkańcach. -Kaśka zrobiła taką minę jakbym zwariowała.

-Co ty wygadujesz? Nie spałaś w nocy czy co?

Zaśmiałam się tak głośno, że ludzie na korytarzu poodwracali się w moją stronę, co mówiąc szczerze było nie lada osiągnięciem w czasie przerwy.

-Dużo się nie pomyliłaś, spałam ale niespokojnie. Mogłabyś widzieć moje łóżko rano, bo wyglądało jakbym w nim tańczyła całą noc.

-Nika, a może zapiszesz się na kurs tańca, co? Będziesz przynajmniej wyspana...

-Ale śmieszne. Miałam dziwny sen, znowu.

 

W drodze na salę gimnastyczną streściłam jej o co biega z tymi moimi snami. Powiedziałam, że niewiele pamiętam i te oczy... Kaśka uśmiechała się głupkowato i parskała śmiechem raz po raz, aż w końcu z udawaną powagą powiedziała: -No tak, teraz rozumiem. Ty chcesz odnaleźć swojego anioła.

-Oczywiście, przecież każdy ma swojego anioła stróża, nie? -dodałam równie poważnie.

 

Gimnastyka czyli W-F to najmniej lubiany przeze mnie przedmiot. Nie żebym była otyła, wręcz przeciwnie byłam szczupła. Może nawet za chuda w pewnych strategicznych miejscach. Przydałoby się co nieco zaokrągleń w owych partiach ciała. Dlatego ubierałam się w luźne bluzy dodając sobie w ten sposób tu i ówdzie. Nie ukrywam, że wyróżniałam się moim skromnym, ubiorem chłopczycy w jednym z najlepszych LO, gdzie liczył się odpowiednio snobistyczny wygląd i oczywiście pochodzenie z odpowiednich kręgów. Lubiłam swoje wytarte dżinsy i bluzy z kapturem, który często zakładałam na głowę. Wydawało mi się, że zapewniam sobie więcej prywatności i jestem mniej zauważalna dla otoczenia. Oczywiście to tylko takie uspakajające złudzenie. W babskich kręgach zaczęto mnie nazywać Nikorem ze względu na chłopięcy styl odzieży jaki lubiłam.

Wracając do mojej antypatii do gimnastyki głównie chodziło o kiepską koordynację ruchową. Ciągle o coś się potykałam oznaczając swoje ciało licznymi siniakami i zadrapaniami.

Nie znosiłam gier zespołowych i podejrzewam, że moi koledzy także. Jeżeli drużyna chciała przegrać to proszę bardzo wybierzcie mnie do waszego składu, a przegraną macie zapewnioną. Nic dodać nic ująć. Chodzące nieszczęście.

Sala gimnastyczna była duża i korzystały z niej różne grupy dziewczyn i chłopców, czasami jednocześnie. Moje zajęcia były łączone z drużyną szkolnych koszykarzy co wróżyło dużo krępujących wpadek- oczywiście dla mnie.

Kaśka prowadziła rozgrzewkę, ja zaś w ostatnim rzędzie próbowałam się obijać parodiując jej ćwiczenia. Nagle poczułam uderzenie w tył głowy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami padłam jak długa do przodu. Na szczęście przede mną była jakaś laska i zamortyzowała mój upadek. Wylądowałam na czworakach uderzając kolanami w parkiet. Zabolało.

-Auu! A niech to! -wrzasnęłam na całe gardło. -Czemu zawsze mnie się to przytrafia?!

-Przepraszam! Nie celowałem w ciebie. To był przypadek, nie chciałem.

Usłyszałam tłumaczenie zanim podniosłam swą wykrzywioną ze złości twarz. Zdenerwowana odpowiedziałam: -Tak jasne nie chciałem ale trafiłem. -odpowiedziałam z lekką irytacją i powoli spojrzałam na niego. Podał mi rękę i zastanawiałam się przez chwilę czy ją przyjąć. Uśmiechnął się do mnie szeroko i złapał mnie za dłoń, którą potrząsnął z niecierpliwością. Podciągnął mnie do góry. Przyjrzałam się mu podejrzliwie. Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał czarne lekko przydługawe włosy i piękne piwne oczy. Jego uśmiech odsłonił białe i równe zęby. Gapiłam się na niego jak sroka w gnat.

-Nic ci się nie stało? Wezwać pielęgniarkę?

-Nic mi się nie stało i nie chcę żadnej piguły! -wrzasnęłam.

-Ale twoje kolana...krwawią.

-Och! -spuściłam wzrok na moje nogi -Faktycznie. No pięknie, chyba jednak skorzystam z pomocy pielęgniarki.

-Może cię zaprowadzę? A tak w ogóle to jestem Rafał. A ty jak masz na imię piękna?

-Nika. Właściwie nazywam się Weronika ale mów mi Nika.

-Weronika jak?

-Weronika Plicht, a ty?

-Rafał Jaszczuk.

-Och!

-Właśnie, och.

-Jesteś może spokrewniony z moim matematykiem? -zapytałam nieśmiało.

-Spokrewniony to mało powiedziane, to mój tato. -Mówiąc to uśmiechnął się krzywo. Zatkało mnie. To mogło spotkać tylko mnie, super syn mojego belfra z matmy. Cudownie.

-No tak, to wszystko tłumaczy.

-Czyli co? -zapytał zadziornie.

-Nieważne, muszę już iść do pielęgniarki, bo zakrwawię sobie trampki. Cześć! -Pognałam jak szalona korytarzem nie odwracając się za siebie. Ale wstyd. Może mnie zapomni? Tak jasne przecież podałam mu swoje imię i nazwisko. Ale siara!

 

Po opatrzeniu kolan i połknięciu tabletki przeciwbólowej wreszcie mogłam opuścić gabinet pielęgniarki. Czułam się jak kupka nieszczęścia w krótkich szortach ze sexownymi plastrami na kolanach. I jak tu pozostać niezauważoną na szkolnym korytarzu pełnym młodzieży? Równie dobrze mogłam przykleić sobie na czole karteczkę z napisem ''ciamajda''. Przemknęłam jak najszybciej się dało do szatni, gdzie czekała Kaśka.

-No nareszcie myślałam, że zapomniałaś o mnie i o swoim plecaku.

-Ależ skąd kochana. Czuję się bosko, jestem gwiazdą na szkolnym wybiegu. Istny szał z tymi plastrami, a na dodatek pięknie się komponują z moim potwornym bólem głowy. -mówiąc to ukłoniłam się jak na prawdziwą damę przystało. Popatrzyłyśmy na siebie i wybuchłyśmy gromkim śmiechem, aż łzy nam pociekły. Kaśka spojrzała na mnie z niewinnym uśmiechem i powiedziała: -To się dopiero nazywa nowatorską metodą podrywu...

-Tak, mam ochotę zapaść się pod ziemię.

-Chyba żartujesz, chętnie bym się z tobą zamieniła. Rafał to istne ciacho i powiem ci w sekrecie, że nie ma w zwyczaju zadawać się z małolatami.

-Och! Dziękuję ci strasznie moja najlepsza przyjaciółko. Jakiegoż doznałam zaszczytu, wprost rozpływam się z rozkoszy -powiedziałam z ironią. Znowu dostałyśmy ataku śmiechu. Przebrałam się i szybko wybiegłyśmy ze szkoły w dobrych nastrojach. - Pospiesz się, bo zamkną nam bibliotekę -marudziła Kaśka. -Nie mam ochoty tam iść. Możemy połazić po mieście? Sprawdzimy co leci w kinie. -Mówiąc to zmieniłam kierunek, a Kaśka poczłapała za mną. -Jesteś niemożliwa. Przez ciebie zawalimy referat! -marudziła koleżanka.

-Nie narzekaj. Informacji możemy poszukać w necie, nie?

-Tak, tak i znowu stracę szansę na poznanie inteligentnego kujona -westchnęła z udawanym żalem koleżanka.

 

Rafał. Kurczę, nie mogłam zaprzeczyć, że podobał mi się ten chłopak. Drużyna koszykarzy szkolnych, wiadomo, same przystojniaki. I ja ciamajda nie chcąca zwracać na siebie uwagi. Bosko. Może uda mi się unikać go do końca moich dni? Tak, jasne szczególnie, że mamy raz w tygodniu razem gimnastykę. Chyba gorzej być nie może.

 

Przeglądając plakaty z nowymi filmami Kaśka zawołała: -Nika, jest jakiś film w sobotę o chłopaku z innej planety i takie tam bla bla... może na to pójdziemy? -Podeszłam do niej i wpatrzyłam się w plakaty z zapowiedziami. Pobieżnie przeleciałam wzrokiem po streszczeniu filmu i jakoś nie zaciekawił mnie ten opis. Powiedziałam więc do Kaśki:

-Wiesz, jakoś nie specjalnie mnie przekonała zapowiedź tego filmu. -Koleżanka popatrzyła na mnie z wyrzutem i wypaliła: -No chyba żartujesz? Serio? Popatrz na tych aktorów, same ciasteczka...

Wybuchłam śmiechem i zerknęłam na plakat. Zatkało mnie. Chyba mi się to śni. Te oczy...o Boże to oczy z mojego snu! Przestałam oddychać. Przyjaciółka zauważyła, że zbladłam i zapytała co się stało. Byłam tak zaskoczona, że nie mogłam wydobyć z siebie słów.

-Kaśka, to te oczy e...to znaczy to on, ten chłopak...

-Jaki chłopak?

-No ten z mojego snu, tak to na pewno on...

-Chcesz mi powiedzieć, że to ten anioł? Chyba zwariowałaś!

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Neli 01.11.2015
    ,,-Nika ty to masz pomysły." - piszemy pauza, spacja, litery. Tobie zabrakło tu spacji. I we wszystkich innych dialogach :D Nika (przecinek, bo zwracasz się do kogoś).
    ''nikorową klitką' - wydaje mi się, że nazwa powinna być napisana z wielkich liter ;)
    ,,Na wsi miałam dużo przestrzeni i swoje magiczne drzewo (przecinek) gdzie uciekałam (przecinek, bo zawsze go wstawiamy przed żeby) żeby pomyśleć i pomarzyć."
    ,,Ja 16 -letnia " - nawet mnie zwracano uwagę, aby pisać słownie liczby.
    Ogólnie znajduje się wiele błędów z przecinkami i braki spacji.
    Postanowiłam wziąć się za czytanie tego opowiadania, bo po przeczytaniu (chyba) ósmej, czy dziewiątej części zaciekawiło mnie, jak Ci wcześniej pisałam :D
  • Neli 01.11.2015
    Musiałam wejść na telefon, bo brat zrzucił mnie z kompa, nie ważne. Niestety tu nie będę umiała Ci wymienić szczegółowo błędów. Rzuciło mi się w oczy brak przecinka przed ale.
    Ogólnie nie wiem czemu pod Twoimi rozdziałami są pustki, braki komentarzy, jak opowiadanie niczego sobie. Podobała mi się akcja z Rafałem.
    ,,Nika" - ciekawy skrót imienia.
  • agunia 06.11.2015
    Pięknie :) Na błędy nie zwracałam uwagi.
  • levi 08.12.2015
    postanowiłam przeczytać wszystkie części
    ten tekst oceniam na 4, i lece dalej :)
  • Amy 25.12.2015
    Zaglądam, tak jak obiecałam. Ogólnie treść wydaje się ciekawa, ale jest sporo błędów interpunkcyjnych. Może zajrzyj do poradnika na forum, a na pewno z czasem uda Ci się je wyeliminować. Poza tym niektóre zdania są trochę dziwnie zbudowane. Jak już wspomniałam, fabuła wydaje się ciekawa, choć, niestety, nie uniknęłaś stereotypów - no bo czy chłopak, do cholery, zawsze musi być przystojny? Gdyby tak było... a zresztą, może lepiej nie mówić. Jest jednak na tyle ciekawie, że chętnie przeczytam kolejne części. :)
  • MiyuDarkenwoods 11.01.2016
    Dobrze sie zapowiada, ale kurna mam zaległosci-.- podoba mi się , fajne dialogi, i ten pomysl oczy anioła a tu bam, gośc z plakatu am takie same, ciekawa jestem co dalej. :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania