Moja historia

Historia oparta ma faktach!!

 

Możecie mnie potępić. Mówić, że to chore i nienormalne. Ale ja się tym nie przejmę. W większości wyborów kierowałam się rozumem, nie sercem. Tak robię do dzisiaj i wiem, że podejmu deobre decyzję, a jeśli się mylę, to ponoszę konsekwencję. Wiem, że tego nie zrozumiecie, bo to trzeba przeżyć. Ale spróbuje wam to wytłumaczy, opowiedzieć.

Ta historia będzie mnie. O tym co przeżyłam. Chce się z wami nią podzielić, ponieważ jest nie tyle dość niespotykana, co prawdziwa, choć może trudno będzie wam w to uwierzyć.

Nazywam się Edyta. Nazwisko zachowam dla siebie. Urodziłam się dziewiętnastego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewiędziesiątego roku w Lublinie. Moja mama nazywa się Barbara i pracowała w szkole, a tata Tomasz i pracował w firmie farmaceutycznej. Poznali się na studiach i jako młodzi ludzie wzięli ślub, a po pięciu latach pojawiłam się ja. Przeprowadziliśmy się do Rzeszowa, bliżej rodziców taty. Jako dziecko byłam głośna, pełna energi. Pierwsze wspomnienie jakie mam... Siedzę na podłodze w jadalni i wrzeszcze na całe gardło, że czegoś chce. Wiem, że potem to dostałam, choć nie pamiętam już co to było. NIe chodziłam do przeczkola, miałam nianię, na którą mówiłam ,,ciocia Ania". Kiedy ona przychodziła, a mama szła do pracy cieszyłam się, a kiedy ona wychodziła, a mama wracała to płakałam. Taty nigdy nie było w domu. W weekendy jeździliśmy do babci, albo do parku do Łańcuta. Byliśmy przykładną rodziną. Gdy miałam cztery lata urodził się mój brat. Wpadłam na cudzowny pomysł nawzwnia go po tacie, więc mam teraz Tomasza Juniora. Byłam nim zafascynowana.

Byłam raczej rozpieszczonym dzieckiem. Poszłam do zerówki, później do podstawówki. Uczyłam się bardzo dobrze. Strasznie buntowałam się przed chodzeniem do kościoła. Nudziłam się tam.

Mój tata zaczął się mną interesować po mojej komunii, czyli kiedy skończyłam osiem lat. Ale wtedy się zmienił. Stał się agresywny. Gdy miałam dziewięć lat przyjechała do nas policja, gdyż tata uderzył mamę. W ciągu kolejnych pięciu lat była jeszcze cztery raz.

Kłótnie rozbrzmiewały codziennie, a ja dalej sobie żyłam. Poszłam do czwartej klasy. Byłam typową kujonką. Średnia ocen pięć. Zaprzyjaźniłam się mocno z niejaką Julią. Rozumiałyśmy się bez słów.

Byłam obarczana przez rodziców winą za wszystko. W szóstej klasie pierwszy raz się pocięłam. Wtedy było to jednorazowe.

Skończyłam szóstą klasę i poszłam do gimnazjum jako dziewczyna, która nic nie czuje. Wyrobiłam sobie takie mechanizmy obronne i było mi z tym dobrze. Dusiłam w sobie emocję, nie dopuszczając ich.

W pierwszej klasie gimnazjum izolowałam się od rówieśników, ukrywając swoje prawdziwe ,,ja". Byłam szarą myszką. W między czasie mama założyła tacie niebieską kartę. W drugiej klasie gimnazjum było ze mną co raz bardziej źle. Robiłam się trochę psychopatyczna. Nadal przyjaźniłam się z Julką, która poznała mnie z Sandrą. Sandra była farbowaną, platynową blondynką, wielkich, niebieskich oczach, tali osy i piegach. Naturalnie była ruda.

Zaprzyjaźniłam się z nią. Sama o sobie mówiła, że jest księżniczką z charakterem suki i była to prawda. Pyskata, zbyt pewna siebie. Wiedziała, że faceci na nią lecą i to wykorzystywała. Ale otworzyła drzwi i wypuściła prawdziwą mnie. Bardzo mocno się zaprzyjaźniłyśmy, zrobiłyśmy się nierozłączne.

Poznała mnie ze swoimi dwoma przyjaciółkami, które stały się też moimi. Karoliną i Kaśką. Karolina, perfekcyjna blondynka i kaśka, nie za piękna, ale o świetnym charakterze. BYły od nas starsze o rok. Moja przyjaźń z Julką osłabła, aż w końcu całkiem się zakończyła, kiedy dowiedziałam się, że obrabia mi dupę za plecami. Na początku nic z tym nie zrobiłam.

W styczniu przyszła do nas pani kurator. Nadal nie wiem po co i dlaczego. W każdym razie rozmową o mojej sytuacji domowej uwolniła moje emocję z którymi sobie nie poradziłam. Pocięłam się bardzo głęboko i zostałam wysłana do psychologa.

Sandra, mimo swojej naturalnej wredoty, była cudowną przyjaciółką. Umiała słuchać. Lekko mnie zdemoralizowała. Opusciłam się w nauce, zaczęłam chodzić na wagary i poznawać dość nieciekawe towarzystwo.

W ten sposób poznałam ich. Rzeszowską gangstę. Około jedenstu chłopaków w różnym przedziale wiekowym. Najmłodszy miał czternaście lat.

Najbardzoj spodobał mi się osiemnastoletni Bartek, ale bez wzajemności. Mówi się trudno. Zabolało mnie natomiast to, że ten zauroczył się w Sandrze. On też jej się podobał, ale postanowła sprawdzić różne opcję i w końcu zaczęła kręcić i z nim i Łukaszem. Bartek odpuścił, więc ona i Łukasz zajęli się sobą.

Ja natomiast spodobałam się siedemnastoletniemu Maksowi. Z wzajemności, chyba. Nie do końca. W każdym razie próbowaliśmy coś tam, ale nie wyszło, a on mnie znienawidził.

Z nimi spróbowałam pierwszego papierosa, byłam na pierwszym melanżu i wypiłam pierwsze piwo. Byłam zbuntowana do cna, a oni byli ludźmi z marginesu, pokazujący mi drogi, o jakich słyszałam tylko w telenowelach i wszystkich głupich serialach.

I pojawił się też on. Rafał miał dwadzieścia sześć lat i był raczej szemranym gościem, który oani od razu mi się nie spodobał, ani od razu go nie polubiłam. Nie miał pracy, robił przekręty, z tego się utrzymywał.

Skończyło się na tym, że dowiedziałam, że podobam się mu, a on mi. Nawet się nie zorientowałam kiedy się z nim pierwszy raz pocałowałam. Wiem, co teraz chcecie powiedzieć. To pedofil. Rzeczywiście tak to wyglądało z boku. Ale ja w tym siedziałam i wiedziałam, że to nie tak. Nie byłam nastawiona na związek ( jestem raczej przeciwniczką związków). Można by to nazwać niewinną zabawą. W każdym razie to on nauczył mnie się całować. Ale wiek był dużą przeszkodą.

Po pół roku takiej zabawy pojawili się na naszym horyzoncie inni ludzi. Ja poznałam Konrada, on Wiktorię. Zakończyliśmy nasz "związek", ale nadal mocn się przyjaźniliśmy.

W między czasie poszłam do trzeciej gimnazjum, zaliczyłam pierwszego zgodna alkoholowego i kłóciłam się cały czas z rodzicami, któzy cały czas kłócili się ze sobą. Zrezygnowałam z psychologa i walczyłam sama z chcią pocięcia się.

Rafałowi nie wyszło z Wiktorią, ale między mną i siedemnastoletnim Konradem dobrze się układało.

Skończyłam gimnazjum z nawet dobrymi ocenami i poszłam do liceum.

W pierwszej klasie liceum, czyli mając szesnaście lat, doszło do pierwszej poważnej rzeczy między mną i Konradem. Na imprezie, oboje pod wpływem, zrobiłam mu tak zwaną laskę.

Uwielbiałam imprezować. Nadal byłam zbuntowana, nie poszłam do bierzmowania, piłam, choć nie paliłam. Poza tym chyba byłam zakochana. Ja! Tak zawsze broniąca się przed miłością.

Skończyłam pierwszą klasę liceum i moje życie diametralnie zmieniło się. Moi rodzice wreszcie rozwiedli się. Mieliśmy zostać z mamą, ale ja postawnowiłam wyprowadzić się z tatą do Lublina. Przed wyjazdem przeżyłam swój pierwszy raz z Konradem.

Wiem, miałam wyjechać i się z nim przespałam. To było dziwne. Może głupie. Ale nie żałuje tego.

Kontakt z Sandrą, która nadal była z Łukaszem, Kaśką i Karoliną nadal utrzymywałam. Na miejscu poznałam Ulkę. Zaprzyjaźniłam się z nią. Od poniedziałku do czwartku uczyłam się, co skutkowało poprawieniem się moich ocen, a w piętek i sobotę ostro imprezowałam.

W trzeciej klasie liceum poznałam Marcina. Była typową szkolną gwiazdą. Zostaliśmy czymś na kształ przyjaciół od seksu. Jeśli chodzi o ten aspekt życia jestem na prawdę nie wyrzyta.

Zdałam maturę i dostałam się na psychologię we Wrocławiu, gdzie spotkałam się z Sandrą, która wybrała prawo. Znów byłyśmy nierozłączne. Z Ulką kontakt się urwał, z Marcinem też.

Na studiach dalej imprezowałam, ale bardziej przykładałam się do nauki niż w liceum i gimnazjum. Zaczęłam być też mocno wierząca, choć już gorzej z praktykującą.

Na drugim roku poznałam bardzo zaborczego Kamila. Zakochałam się w nim mocno i prawdziwe.

Pracowałam w kawiarni i odkryłam hobby, którym okazała się wspinaczka. Dostałam też auto. Od małego kochałam jeździć, więc w niedziele jechałyśmy z Sandrą daleko za miasto, rozkoszując się uczuciem wolności.

Kamil był strasznie zazdrosny. Tolerowałam to do czasu, aż mnie uderzył. Nie zamierzałam być tak głupia jak moja mama, więc zerwałam z nim kontak raz, a dobrze. Przez pierwszy miesiąc nachodził mnie w pracy i w domu, wydzwaniał i pisał sms'y, ale byłam nieugięta.

Na trzecim roku Sandra poznała Roberta, starszego od niej o dwa lata. Ja byłam singielką, skupiającą się na imprezach i nauce, ale ją trafiła strzała amora. Zamieszkali razem już po czterech miesiącach bycia razem.

Na ostatnim roku pracy było bardzo dużo, niemal nie miałam czasy na imprezy. Co ja mówię! Nadal na nie chodziłam i nie raz zdażały mi się numerki na jedną noc. W styczniu dwa tysiące czternastego roku dostałam zaproszenie na ślub Sandry i Roberta.

Powód był prostu. Miłość? Oczywiście, że tak!

Skończyłam studia i postanowiłam zrobić specjalizację, ale zaoczną. Wróciłam do Rzeszowa.

Znalazłam mieszkanie, pracę. Byłam już bardziej dorosła. Sandra również wróciła do Rzeszowa do rodziny, zamieszkała dwa bloki dalej ode mnie razem z mężem.

Na wakacjach poszłyśmy na imprezę do jej znajomych. Nie uwierzycie, kto się nimi okazał. Bartek i cała reszta. Nie możecie nawet pojąć mojego zdumienia. I był tam też Rafał.

Teraz już trzydziestopięcioletni, ustabilizowany finansowo, prowadzi własną firmę taksówek. Nadal bez parti. Możecie się domyśleć jak się to potoczyło. Stare uczucie odżyło i teraz zaczęliśmy próbować na poważnie.

Aktualnie spotykamy się od niemal roku. I aktualnie jestem w drugim miesiącu ciąży. Wpadka.

Ale jestem szczęśliwa. Mimo nadal liczncznych problemów jestem.

Rozumiecie?

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 20.05.2015
    Nie interesują mnie błędy czy stylistyka, Zaczytałam się. Chodź napisane było pobieżnie podobało mi się. Normalne życie nastolatki z problemami, dorastanie na swoich warunkach. Rozumiem, życie toczy się dalej choć nie było łatwo. Dziecko to wspaniała sprawa.
    Tylko powodzenia życzyć. 5:))
  • Majeczuunia 20.05.2015
    Życzę szczęścia i zdrowego dzidziusia :)
  • KarolaKorman 21.05.2015
    Piszesz o swojej przeszłości, która była bujna jak wielu nastolatek. Nie zamierzam jaj oceniać ani krytykować. Jedynie skupiam się na tekście jako na opowiadaniu.
    Jest w nim wiele przeróżnych błędów; stylistycznych, interpunkcyjnych, ortograficznych i rzeczowych.
    Nie wiem na przykład co chciałaś przekazać w tym zdaniu ,,Mój tata zaczął się mną interesować po mojej komunii, czyli kiedy skończyłam osiem lat.'' Sugeruje zainteresowanie seksualne.
    ,,Pracowałam w kawiarni i odkryłam hobby, którym okazała się wspinaczka'' - Jaka wspinaczka? Po szczeblach kariery pracy w kawiarni czy wspinaczka skałkowa, a może jakaś inna?
    I zdanie finałowe, którego treści trzeba się domyślić ,,Mimo nadal liczncznych problemów jestem'' - podejrzewam, że chodzi o szczęście, a może cieszysz się, że w ogóle jeszcze jesteś.
    I co do ostatniego Twojego pytania. Tak, rozumiem.
    Opowiadanie oceniam na 3, a Tobie życzę szczęścia :)
  • KainaBref 21.05.2015
    Jak wyżej, błędy zaburzają odbiór.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania