Moja ścieżka i ludzka głusza
Podążę własną drogą.
Nie potrzebuję znaków,
Nie potrzebuję asfaltu.
Przedrę się przez największe bagno.
Przez głębię jeziora.
Lodowata woda
Opłucze mi plecy,
Spłucze me grzechy.
Na chwilę.
Bose stopy;
Czują.
Czują kamienie,
Ujadający żwir.
Idą dalej.
Wciąż i wciąż
Istnieję sama.
Najprostsza czynność.
Być samemu.
Nie potrzebuję nikogo by być sama.
Tylko ja i niewidoczna ścieżka
Chwytam powietrze rękoma.
Jedyna podpora.
Na niewidoczne schody
Układam nogi.
Wspinam się
Do góry
Żeby przeczekać.
Pragnę przeczekać burzę,
Huragan.
Tam na dole
Tysiące głosów,
Głosów, które nie słyszą innych.
Ludzie mówiący,
Nie słuchają,
Krzyczą.
Nie wiedzą,
Że jeśli nie będą krzyczeć
Nadal będą słyszani.
Komentarze (9)
Dawno nic Twojego nie czytałam. Ładnie wyszedł zwłaszcza początek wiersza, według mnie jest najlepszy. Zostawiam 5 :)
Huragan.
Tam na dole
Tysiące głosów,
Głosów, które nie słyszą innych.
Ludzie mówiący,
Nie słuchają,
Krzyczą.
Nie wiedzą,
Że jeśli nie będą krzyczeć
Nadal będą słyszani.
– bardzo przypadło mi do gustu. Za dużo krzyku w nas, za mało słuchamy, a wystarczy posłuchać, żeby przemówić..
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania