Moneta
Vea Victis
Jakże to ironiczne, że cykl zatoczył koło ponownie
I los znów postawił mnie przed dylematem nie chcianym
Niczym moneta rzucona w powietrze, nie wiem co wypadnie
Niezależnie od wyniku i tak skończę z sercem wyczerpanym
Z trwogą spoglądam na monetę, instrument mej udręki
Głupi i zabobonni powiadają, że ścieżki losu są niezbadane
To kara za głupotę i tchórzostwo zaprowadziło mnie w tę męki
Gdy wiesz co cię ogranicza wszystko staje się przewidywalne
I tak trwam w tak zwanym przez mnie dylemacie patowym
Gdybym był kimś zupełnie innym może łatwiej wyszedłbym z opresji
Lecz jestem kim jestem i muszę być na dalsze nieszczęścia przygotowanym
Jest jeszcze jedna szalona idea, dzięki której w całości nie poddaje się depresji
Jest jedna alternatywa nieprzewidziana
Jeden moment w którym moneta nie pada na żadnym fatalnym dylemacie
Ilekroć moneta się jest powietrzu, w mojej głowie kotłuje się myśl niewypowiedziana
Przypuśćmy że pewnego dnia, moneta upadnie na krawędź i chociaż raz nie skończy się jak w dramacie
Komentarze (4)
Dość dużo. Może i osobiście nawet.
Zastanawia wybiórczość interpunkcyjna, ale mocno ona nie wadzi.
Dość ciekawe w treści. W pewien sposób mnie się spodobało.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania