Monsiel i wioślarz
Nocą w miasteczku szkaradzą się
najprawdziwsze narośle tysiącletnich
ulic, wąskich chodników w zamknięciu
między kamienicami.
Cegły łypią spod rozpuchniętych tynków,
dlatego chowamy się pod okiennice,
w warsztacie kolorowych szkieł
wydmuchanych obcym językiem
wąsatych bożków.
Rzeka rozszczepia się na włosowate kanały;
teraz płyniemy gondolą po smolistych
arteriach, z powrotem na nasz zimnem
pulsujący strych.
Komentarze (5)
Pozdrowienia!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania