Mrok Elizjum - Bogowie są samolubni

Ciemność roztaczała swoje mroki wiele kilometrów przed nią. Słabe światła świec potęgowały uczucie grozy. Wiatr rozpoczął hulankę w wąskich korytarzach, a pająki postanowiły upolować coś na podwieczorek. Nietoperze latały ponad głowami, a szczury nuciły szczurze opowieści w wykopanych norach. Echo niosło dźwięk kropel wody opadających na powierzchnię, a więc musiało być tutaj jeszcze jezioro. Mimo że przez Hades przepływało pięć rzek to była zbyt daleko, aby usłyszeć szum ich wód.

 

Sprawiała wrażenie opanowanej. Na jej twarzy próżno było szukać cienia niepokoju, strachu, czy paniki. Ruchy też miała delikatne, kobiecie. Kroki stawiała dumnie i powoli, z największą gracją na jaką zdobyć się potrafiła. Nie różniła się niczym od tej dziewczyny biegającej boso po łące i zrywającej narcyzy. Z pozoru zrównoważona i opanowana, jednak to co działo się w jej głowie mógł zrozumieć jedynie sam Hades.

 

 

Hades...Jeden z najpotężniejszych bogów kosmosu, stojący tuż obok Zeusa i Posejdona w Wielkiej Trójcy. Jej stryj i koszmar zarazem. Dlaczego bogowie z miłości czynią takie głupstwa? Porwanie jej było faktycznie głupstwem, które uczynił Hades.

Nie zrobił tego jednak sam. Cały podstęp i jego przebieg sprytnie opracował i przeprowadził sam ojciec Kory, Zeus. Panu błyskawic i piorunów zrobiło się żal starszego brata, dlatego zaproponował porwanie własnej córki. Miał w tym swój czynny udział, co było tajemnicą. Jednak oprócz Hadesa i Zeusa o podstępie wiedział również Helios, który pragnął, aby prawda wyszła na jaw. Kora nie miała pojęcia o niczym. Szła przed siebie prowadzona przez oprawcę i nie śmiała nawet zadawać pytań.

 

W jej głowie toczyła się potyczka. Hades wyznał, że ją kocha i pragnie, aby została jego żoną. Wyłonił się z podziemi, ona gdyby tylko mogła to by się w nie zapadła. Co zresztą uczyniła, ale to inna bajka. W tamtej chwili patrzył na nią jakby ją znał na wylot. Jego oczy wierciły jej duszę do granic możliwości i paliły ciało tak bardzo, że Kora musiała cofnąć się o kilka kroków, aby nie spłonąć od żaru namiętności, który Hades chciał jej ofiarować. Ona jednak nie zamierzała tego brać. Wciąż się cofała, a Hades podążał za nią z wyciągniętą dłonią, aby ją pochwycić ilekroć się zachwieje. Nie zrobiła tego. Zachowała trzeźwość członków, mimo że jej dusza i umysł krzyczały "biegnij", "uciekaj". Nie posłuchała. Zdawała sobie sprawę, że to nie miało sensu. Pan Podziemia dogoniłby ją, pochwycił i uprowadził w identyczny sposób, gdy stała niczym kołek.

 

Zerknęła na niego. Kroczył z dumą wymalowaną na twarzy. Oczy tryskały mu ze szczęścia, a usta same śmiały się ze zwycięstwa. Był uradowany tym co zrobił. Nie dostrzegał nieszczęścia dziewczyny, a może dostrzegać nie chciał. Oboje wiedzieli, że teraz była zdana tylko na jego łaskę i mógł uczynić z nią to co sobie zaplanował. Wzywała swojego ojca, aby wybawił ją z opresji. Ten jednak obserwując ich z Olimpu drapał się po swojej brodzie i zaśmiewał w głos jak to jego plan się powiódł. Zeus nie pomógł dzisiaj, ani nigdy potem. Mimo że próbował to jego intencje na nic się zdały.

 

Dotarli do pałacu, który w przyszłości będzie nosił nazwę od ich imion. Kora nie dostrzegała bogactwa, które Hades pragnął jej ofiarować. Zamiast złotych kolumn osadzanych najdroższymi kamieniami świata ona widziała klatkę, w której ją uwięził. Patrzyła na bogate arrasy i dywany, wyszywane boskimi nićmi, lecz nie dostrzegała w nich piękna. Była przekonana, że nowy pałac, w którym przyszło jej mieszkać jest złotą klatką, a reszta jej życia będzie gorzka niczym woń Hadesa.

 

Weszli do środka. Kora ujrzała wiele dusz, które służyły w pałacu Hadesa. Kilka z nich tuż przy wejściu powitało swego pana ukłonami tak niskimi, że gdyby byli ludźmi to nie byliby w stanie się tak zgiąć. Bóg delikatnie pochwycił dziewczynę za talię. Wzdrygnęła się na jego dotyk i po raz pierwszy od tego pamiętnego spojrzenia na łące ujrzała jego twarz. W przedsionku nie panował mrok. Było tak jasno jak na ziemi. Dostrzegła w nim naprawdę przystojnego i pociągającego mężczyznę. Jednak nie dała sobie mieszać w głowie. Prędko skupiła wzrok na czymś innym, bardziej neutralnym. Weszli do środka. Hades pochwycił ją za brodę i kazał sobie spojrzeć w oczy. Oznajmił jej, że od teraz tutaj będzie ich wspólny dom. Następnie pocałował lekko w czoło i kazał odprowadzić ją służbie do jej komnaty. Kora zrezygnowana podążyła za truposzem. Oczy jej zaszły łzami i nie miała pojęcia dokąd idzie. Co chwilę potykała się na schodach i łkała. Kiedy dotarli na górę spojrzała przez ramię. Obserwował ją. Posłał jej ciepły i serdeczny uśmiech. W oczach miał wymalowane zrozumienie i pożądliwość, której ona nie potrafiła zrozumieć. Odwróciła się i przeszła przez próg drzwi, które jeden ze sług przed nią uchylił.

 

Weszła tam jako niewinna dziewczynka nie pomazana żadnym grzechem.

 

Wyszła jako bogini ciemności, której czasami obawiał się sam Hades.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania