My life- Prolog
Znowu to samo. Nazwał mnie suką i uderzył. Nienawidzę swojego ojca! NIENAWIDZĘ! Wybiegłam z domu i trzasnęłam drzwiami. Biegłam przed siebie kilkanaście minut, aż w końcu dotarłam do parku. Rozpłakałam się.
Mieszkam z nim w Londynie od dwóch dni. On wyjeżdża na kilka miesięcy do Australii w sprawach służbowych, a ja zostaję tu z wujkiem Peterem. Jest menadżerem jakiegoś zespołu czy coś… W każdym razie będę pod jego opieką i mam wyjechać w jakąś trasę koncertową z nim i z tą kapelą. Pięknie. Pewnie będzie nudno, ale przynajmniej pozbędę się ojca. A kiedy on wróci, będę miała skończone osiemnaście lat i z nim nie zostanę. Wyprowadzę się z domu i nareszcie zacznę żyć. Bez jego ciągłych wrzasków, bez szarpaniny z nim i bez bicia. O tym marzę. I o założeniu szczęśliwej, kochającej się rodziny.
Zobaczyłam jakiegoś wysokiego chłopaka z jasnobrązowymi włosami i chciałam go wyminąć, ale potknęłam się o kamień i na niego upadłam. Ja to mam szczęście, nie?
- Przepraszam.- powiedziałam nadal płaczliwym tonem.
- Wszystko w porządku?- spytał chłopak, gdy zobaczył, w jakim jestem stanie. Pomógł mi wstać.
- Tak. Znaczy nie. Nie wiem!- znów się rozpłakałam, a on podał mi chusteczkę higieniczną.
- Louis jestem.- przedstawił się.
- Megan.- odpowiedziałam.
- Co się stało?
- To nie twoja sprawa! Muszę iść. Dzięki za chusteczkę.
Chyba coś jeszcze chciał powiedzieć, ale odbiegłam, zostawiając go pewnie w sporym szoku. Jeszcze godzinę łaziłam po parku, a potem poszłam do sklepu kupić sobie jakąś słodką bułkę do jedzenia. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Za godzinę jadę z ojcem do wujka! Zaczęłam iść w stronę domu i spodziewałam się jego krzyków, że przeze mnie się spóźnimy, że jestem nieodpowiedzialna, głupia, że nie powinnam się urodzić… Mam to praktycznie na co dzień.
Weszłam do domu i od razu stanął przede mną ojciec.
- No gdzieś ty, kurwa, była?!- wydarł się.
- Na spacerze.- odpowiedziałam w miarę spokojnie.
- Ty się lepiej szykuj do wyjścia! Za piętnaście minut widzę cię na dole z walizkami!
Odszedł, a ja skierowałam się do swojego pokoju. Wszystko spakowałam wcześniej, więc tylko poprawiłam makijaż, przebrałam się i zaczęłam znosić walizki. Miałam je trzy. Do tego podręczna torba. Dziesięć minut później byłam już w przedpokoju.
- Przynajmniej się nie spóźniłaś.- mruknął pod nosem ojciec i wziął dwa moje bagaże do samochodu. Ja włożyłam jedną walizkę i zajęłam miejsce w samochodzie. Już niedługo się go pozbędę! Nawet trasa z jakimś zespołem pewnie będzie lepsza niż życie z nim. Tak się zamyśliłam, że nie słyszałam, że do mnie mówi.
- Słyszysz mnie, zdziro?!
Spojrzałam w jego stronę. Wkurzony. Złapał mnie mocno za ramię, a ja aż syknęłam z bólu.
- Gdy do ciebie mówię, to masz się mnie słuchać!- krzyknął mi prosto w twarz.
Puścił mnie i zapiął pas. Spojrzałam na swoje ramię. Całe czerwone. I piekło. Dupek jeden.
- Masz się słuchać mojego brata.- zaczął.- Jeśli dowiem się, że będziesz nieposłuszna, to policzymy się po moim powrocie. Nie zachowuj się….
- Za miesiąc kończę osiemnaście lat.- przerwałam mu.- Nie jestem już małą dziewczynką, a wkrótce będę dorosła. Nie będziesz mi już rozkazywał.
- Jak śmiesz?!- dostałam od niego w policzek. Zacisnęłam wargi i powstrzymałam płacz.
Ojciec uruchomił silnik. Kilkanaście minut później byliśmy pod jakimś ogromnym domem. Ja mam tu mieszkać?! W życiu nie widziałam piękniejszego mieszkania!
Wysadził mnie, wyjął moje walizki i nawet się ze mną nie żegnając, odjechał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czas rozpocząć nowe życie.
Komentarze (5)
Fajnie, naprawdę spoko historia; 5:)
Ode mnie 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania