Na Dalekiej, Tajemniczej, Śródziemnomorskiej, Starożytno-Mityczno-Fantazyjnej Planecie 2

Opowiadanie

 

"Na Dalekiej, Tajemniczej, Śródziemnomorskiej, Starożytno-Mityczno-Fantazyjnej Planecie 2"

 

gatunek: sny/fantastyka/fantasy/surrealizm/podróże/przygoda

 

Powierzchnia Dalekiej, Tajemniczej, Śródziemnomorskiej, Starożytno-Mityczno-Fantazyjnej Planety. Plażowe Miasto Wiecznych Imprez I Przygód Starożytno-Mitycznych. Lata 2004-2011. Inna, lepsza, alternatywna rzeczywistość.

 

Na tle jasnoniebieskiego nieba, częściowo zasłoniętego przez beżowo-żółto-pomarańczowo-czerwono-fioletowo-różowe chmury, panował wieczny wschód albo zachód słońca, które co jakiś czas zmieniało kolor.

 

Na piętrze luksusowego pałacu, stojącego na szczycie wzgórza, trwała wielka wesoła zabawa taneczna, w której uczestniczyło dwieście pięćdziesiąt osób w wieku od dwudziestu pięciu do pięćdziesięciu lat. Dookoła rozciągał się rozległy ogród, w którym mieszkały tajemnicze drzewa, grzyby skryte pod fantastycznymi złotymi liśćmi i magiczne zwierzęta. Nad Placem Ognisk i Grillowym

 

Trawnikiem, unosiły się różowo-czerwono-pomarańczowe cegły. Tańczyły w powietrzu, a także skakały po brązowych drewnianych trampolinach, prowadzących do płytkiego Stawu Spełniającego Marzenia, ale nie wpadały do wody, lecz zamieniały się w kolorowe motyle i odlatywały na stokrotkach wysoko unoszonych przez wiatr, aż lądowały na szczytach mniejszych oraz większych drzew, dających Orzechy Radości i Owoce Marzeń.

 

Po niebie fruwali Imprezeusz Maximus i Imprezonina Maxima, co jakiś czas pływając na obłokach jak na łódkach, albo powoli, delikatnie, z gracją i wdziękiem przeskakując z jednej chmury na drugą. Z niewielkiego zamku, umieszczonego na szczycie wzgórza, porośniętego wielkimi drzewami liściastymi i jukami, wyszła wysoka zakapturzona postać w długim, beżowym płaszczu. Gdy schodziła ona w dół po kamiennych schodach, zapalały się pochodnie, poustawiane rzędem po obu stronach tej przeznaczonej tylko dla pieszych drogi, na całej jej długości.

 

Kiedy istota zeszła na niższe partie lądu, jej oczom ukazał się wspaniały widok na rozległą nizinę, na której stało pełne wież, akweduktów, fontann, kolumn i łuków miasto, poprzecinane rzekami oraz lubiące od popołudnia do środka nocy imprezować, a wtedy do środka dnia relaksować się i beztrosko wypoczywać w błogim śnie. Niedaleko rósł las, a za nim znajdowało się jezioro. Człowiek w kapturze miał tyle samo lat co Imprezeusz i Imprezonina, czyli dwadzieścia siedem do czterdziestu dziewięciu. Rozkładając swe dłonie, wskazał obiema rękami na miasto. Zszedł jeszcze niżej, a wtedy znalazł się na ociekających kolorami: miodowym, złotym, czerwonym, brązowym, beżowym, brzoskwiniowym, bursztynowym i różowym ulicach miejscowości, gdzie na każdym kroku panował styl starożytnego Rzymu albo renesansowych Włoch.

 

Zakapturzony mężczyzna minął dużą jasnobeżową fontannę z przejrzystą niebieską wodą, a przedstawiającą syrenę jadącą na rydwanie ciągniętym przez konia morskiego, po czym poszedł do amfiteatru. Zasiadł na trybunach, gdzie spotkał Imprezeusza oraz Imprezoninę, a także kilkadziesiąt innych mężczyzn i kobiet, ubranych w togi. Trębacze zagrali na trąbach skoczny utwór muzyczny, a wtedy zza horyzontu przyleciało trzydzieści skrzydlatych słoni, które niebawem wylądowały na arenie amfiteatru, gdzie następnie najpierw rozbiegły się w różnych kierunkach, potem pokręciły się w kółko, a na koniec pomachały swymi wielkimi uszami oraz wzbiły się wysoko do góry i zatańczyły na tle jasnoniebieskiego nieba, po którym w międzyczasie przefrunął pegaz, po czym fantazyjne, genetycznie zmodyfikowane ogromne zwierzaki poleciały do innego świata, ukrytego za chmurami i zniknęły, rozpływając się w powietrzu.

 

W leżącej na dalekich przedmieściach dzielnicy, będącej jednym dużym ogrodem, usianym małymi i średnimi budynkami, głównie domami, zaczynał się barwny, taneczny bal przebierańców. Dziesiątki wesołych ludzi, ubranych w barwne stroje, radośnie tańczyło idąc w hucznym korowodzie, a niektórzy dodatkowo trzymali w swoich dłoniach owoce, kwiaty, albo wypełnione nimi koszyki. Gdy przechodzili przez obszar, w którego krajobrazie przeważały otoczone żywopłotami pola uprawne i lekko podsuszone łąki, wszędzie dookoła nich przebiegły dwunożne zielone jaszczurki z kołnierzami dinozaurów rogatych, a nad ich głowami przefrunęły wielkie szarańczaki oraz ważki.

 

Imprezeusz i Imprezonina znaleźli wielkiego jak autobus, lecącego ponad pustyniami oraz wzgórzami, pomarańczowego oraz błyszczącego smoka, posiadającego skrzydła podobne jak u nietoperzy i czerwone, świecące oczy. Stwór wylądował nieopodal nich, a wtedy oboje drapali się na jego grzbiet, po czym dziwne stworzenie zabrało ich na powietrzną przejażdżkę nad malowniczymi okolicami. Para ludzi przyleciała na grzbiecie osobliwej istoty przed duży, luksusowy, zabytkowy zamek, położony na przedmieściach, w dużym parku pełnym stawów z zadziwiającymi rybami oraz potężnej, tropikalnej roślinności, a wtedy gadzi stwór wzbił się w powietrze i odleciał za szczyty gór, znajdujące się daleko na horyzoncie.

 

Mężczyzna i kobieta przeszli się po drodze otoczonej wysokimi murami obronnymi, a wtedy znaleźli się wewnątrz bardzo cennej i pięknej budowli. W jednym kącie znajdował się długi i dosyć szeroki, beżowy stół z brązowymi nogami, a wokół niego stały brązowe krzesła i fotele z czerwonymi siedziskami.

 

Z sufitu, pod którym tańczyło po kilka słońc i księżyców, sypał się świecący, gwiezdny pył. Gdy spadł on na ludzi, doznali oni wówczas olśnienia i oświecenia, a następnie wskoczyli za wielką kolumnę, której szczyt i podstawa były jasnobeżowe, a środkowa jej część miała kolor ciemnobeżowy, podobny nieco do barwy bursztynu. Kiedy znaleźli się za luksusowym, ozdobnym filarem, po czym zniknęli. Nagle znaleźli się na siedemnastowiecznym żaglowcu, otoczonym przez fale wielkie jak piramidy, a mimo to statkowi, ani żadnej z kilkudziesięciu osób przebywających na jego pokładzie, nic się nie stało. Pojazd wodny płynął niewiarygodnie spokojnie, jakby w ogóle nie było fal. Ocean uspokoił się, a wtedy żaglowiec wylądował na plaży u wybrzeży tropikalnej wyspy, gdzie w cieniu palmy kokosowej, dwa wesołe kraby grały na mandolinach, dwa kolejne rozbawione kraby tańczyły, a jeszcze dwa kąpały się z rozgwiazdami oraz małżami w przybrzeżnej płytkiej wodzie. Imprezeusz i Imprezonina wyskoczyli ze statku na piasek, a wtedy pięć spacerujących po plaży krabów uciekło i skryło się pośród drzew o wielkich liściach, natomiast nad głowami ludzi przefrunęły trzy flamingi oraz dwa tukany.

 

Maximus i Maxima poszli za jeden z niewielkich, parterowych, wolno stojących domów jednorodzinnych, otoczonych tropikalnymi ogrodami, a wtedy wrócili do świata, w którym znajdował się ich dom. Znaleźli się w magicznym, bajecznym zamku, w którym na żywo grały orkiestry, to jedna, to druga, trzecia, czwarta i piąta. Na parkiecie tańczyło chyba z trzysta osób. Za ścianą, w której tkwiły jasnozielone, drewniane, podwójne drzwi i trzcinowe okna, znajdował się basen kąpielowy, otoczony leżakami, eleganckimi oraz pięknymi rzeźbami, masywnymi kolumnami i zabawnymi fontannami.

 

Tymczasem, dzięki kamiennym drzwiom, łukom i oknom, posiadającym różne rozmiary oraz kształty i łączącym wnętrze monumentalnej budowli ze światem zewnętrznym, pomieszczenia były od czasu do czasu odwiedzane przez barwne motyle, mniejsze i większe ćmy, zielone szarańczaki o długich skrzydłach oraz przez ważki. Nagle, obok budynku przefrunął przerośnięty liść potężnej palmy daktylowej, a wtedy dwoje ludzi wskoczyło na niego i poleciało na nim ku kolejnym, nieznanym i zaskakującym przygodom.

 

Liść wylądował na siedem minut na plaży, oddzielającej rozległe podzwrotnikowe morze od wielkiego subtropikalnego miasta. Wtedy dwoje podróżnych zeskoczyło na piasek i poszło w głąb wesołego, gwarnego miasta, pełnego dwukondygnacyjnych budynków otoczonych ogrodami i posiadających przestronne balkony, a po piętnastu minutach spacerowania po chodnikach oraz deptakach, para dotarła do pięknego, wielkiego amfiteatru, robiącego swą przytłaczającą potęgą oszałamiające wrażenie. Para ludzi zasiadła pośród wiwatującego tłumu, a wtedy z pomiędzy chmur przylecieli niezwykli, pozaziemscy i ponadwymiarowi artyści, przybierając postać przyozdobionych w kolorowe stroje ludzi oraz różnych zwierząt. Wylądowali na rozległej arenie i zaczęli grać, tańczyć oraz śpiewać. Podczas pokazu, z nieba spadło bardzo dużo błyszczących, złotych oraz srebrnych iskier, jasnych jak promienie słoneczne.

 

Cztery fioletowe słonie, pięć byków z lwimi grzywami, sześć łaciatych owiec i siedem skrzydlatych jednorożców, fruwało dwa do dziewięciu metrów nad powierzchnią ziemi oraz obracało się w kółko, skutecznie bawiąc licznie zgromadzony tłum, składający się w roześmianych oraz rozweselonych postaci z różnych fantastycznych światów. W powietrzu unosiła się zabawna, szybka, skoczna muzyka, jakby taneczna albo dyskotekowa. Po osobliwym występie, trwającym dwadzieścia siedem minut, wszystkie z tych niezwykłych, tajemniczych i zagadkowych istot pofrunęły z powrotem ponad chmury, gdzie rozpłynęły się w powietrzu.

 

Na zabytkowym moście, łączącym dwa brzegi wielkomiejskiej rzeki, tańczyło kilkadziesiąt różnych zwierząt i roślin, a w tle unosiły się dźwięki bębnów, akordeonu, fletu, banjo i kobzy. Niebo miało różowo-czerwono-pomarańczowo-złoto-srebrny kolor, a chmury były barwy fioletowo-niebieskiej.

 

Za wielkim morzem, rozciągały się dwa wielkie, subtropikalne, pustynne lądy. Nad jednym, jak i nad drugim, finezyjnie fruwały i wdzięcznie tańczyły dziesiątki beżowych, luksusowych miast, w których często były spotykane piramidy w kształcie klasycznych ostrosłupów, jak i schodkowe. Za tymi antycznymi miejscowościami podążały słońca, galaktyki oraz mgławice.

 

Tymczasem, na gigantycznym oceanie leżało kilka archipelagów, składających się z mniejszych i większych wysp. Z wietrznych oraz pochmurnych wybrzeży dużego kontynentu, na których mieściła się miejska przystań jachtowa, w raczej niedaleki rejs wypłynęły dwadzieścia dwie niewielkie, szybkie, zwinne żaglówki. Przepłynęły przez kawałek niespokojnego oceanu, aż dopłynęły do niedużej, leśno-zabytkowo-klifowo-plażowej wyspy. Na wybrzeża wybiegło stu dziesięciu uzbrojonych łuczników. Przeszli się po wyspie. Czasami przebiegli zza jednego drzewa za następne, albo przeskoczyli nad wielkimi pniami, przewróconymi przez miejscowe silne wiatry podczas sztormów. Po kilku godzinach eksploracji wyspy, podziwiania przyrody i zwiedzania zabytków, wojownicy wrócili na pokłady łódek, które następnie z powrotem szybko popłynęły na wybrzeża kontynentu. Gdy niewielkie statki zatrzymały się przy plażach, to łucznicy wyskoczyli z nich na ląd, a wtedy poszli w głąb gwarnego i barwnego miasta. W międzyczasie poprawiła się pogoda, a szare chmury ustąpiły miejsca jasnoniebieskiemu niebu i pomarańczowemu słońcu, które ociepliło i oświetliło wspaniałą miejscowość swoimi złocistymi promieniami.

 

Pogranicza sielskich, zrelaksowanych przedmieść i dużego, leśno-łąkowego parku na obrzeżach wielkiego miasta plażowo-portowego.

 

Z luksusowych willi, otoczonych płotami, żywopłotami, sadami i ogrodami, oraz posiadających wewnętrzne i zewnętrzne baseny kąpielowe, fontanny, kolumny i łuki, wybiegły około trzysta sześćdziesiąt dwie osoby, mające po prawie trzydzieści do prawie pięćdziesięciu lat. Posiadały wysoki poziom tężyzny fizycznej, a z każdego luksusowego domu wyszło po dwóch do czterech mężczyzn i po dwie do czterech kobiet. Ci wszyscy ludzie wbiegli do parkowego lasu, porastającego łagodne wzgórza.

 

Niebawem dotarli na miejsce. Najpierw odwiedzili Rzekę Relaksu, Szczyt Wieży Widokowej, Szczyt Kamiennych Kręgów I Magicznego Zegara Słonecznego, Kamienną Altanę Fontanny Otoczonej Kolumnami, Pomnikami I Rzeźbami, Wilgotny Lasostep Imprez, a na końcu dotarli do Połowicznie Zadaszonych Łaźni Relaksacyjnych Z Basenami Kąpielowymi Między Rzekami. Na każdym z tych pięknych oraz luksusowych przystanków zatrzymywali się i odpoczywali przez dwadzieścia dwie minuty, potem urządzali krótkie zabawy taneczne, a wtedy ruszali dalej.

 

W wyposażonych w baseny, kolumny, łuki, kamienne altany i fontanny łaźniach, spędzili nieco więcej czasu. Wskoczyli do basenu, a z radości doświadczyli euforii oraz olśnienia, podczas którego widzieli wyścigi koni wodnych i syren. Konie posiadały płetwy oraz skrzydła. Jedne syreny były mężczyznami, a inne kobietami. Wszystkie miały po dwadzieścia osiem do czterdziestu dziewięciu lat i czuły się tak bardzo pełne energii życiowej, jakby były istotami nadprzyrodzonymi z innego, lepszego świata oraz wymiaru, bo przecież zresztą takowymi właściwie były.

 

AMFITEATR

 

Niebawem, do stojącego w centrum miasta amfiteatru zaczęli schodzić się przechodnie. Kilkaset osób przyszło i zajęło prawie wszystkie miejsca, aby obejrzeć i usłyszeć ciąg kilku niezwykłych przedstawień. Wkrótce przyszedł pochodzący z innej planety oraz wymiaru potężny mag w złotych szatach, a za nim jeszcze dwudziestu ośmiu mu podobnych. Obrócili się w kółko, a wtedy z pleców wyrosły im srebrne skrzydła. Wówczas w ich dłoniach pojawiły się różne instrumenty muzyczne, na których zaczęli grać radosne, chwalebne i skoczne melodie. W międzyczasie, podczas trwającego sto dwadzieścia osiem minut koncertu, powoli unosili się na wysokość dwudziestu pięciu metrów nad ziemią, a wtedy z powrotem delikatnie, z gracją i finezją, opadali. Czuli błogostan, który już w pierwszej połowie występu udzielił się wszystkim zgromadzonym. Pośród skrzydlatych istot, tańczyło czterech mężczyzn w złotych koronach z liści laurowych oraz w ognistych szatach, jak i cztery kobiety, podobnie ubrane, tyle że mające na swych głowach diademy zamiast koron.

 

TYMCZASEM NA BARDZO ODLEGŁEJ PLANECIE

 

Ciepły i słoneczny środek dnia. Alternatywny środek lata 2005.

 

Dwudziestu pięciu mężczyzn i tyle samo kobiet, szło po chodniku, wzdłuż jezdni, na przedmieściach niedużego miasta, założonego w czasach starożytnych. Wszyscy z tych ludzi mieli po dwadzieścia pięć do pięćdziesięciu lat i byli archeologami. Dotarli na miejsce, czyli do antycznych ruin, odnalezionych w samym środku obszaru sielankowych oraz relaksacyjnych sadów i ogrodów. Zaczęli kopać, a wtedy wysoko nad nimi przefrunęło trzydzieści pięć kondorów oraz tyle samo sępów. Paleontolodzy wykopali bardzo wielki dół, a wtedy znaleźli tam niewiarygodnie wyglądające artefakty. Znaleziska te wydawały się być statkiem kosmicznym i wehikułem czasu. Wtedy nagle, dosyć nisko nad głowami naukowców, powoli przefrunął niezidentyfikowany obiekt, wyglądający jak metaliczny głęboki talerz wielkości autobusu lub ciężarówki, tańczący w rytmicznych podskokach oraz świecący się jak choinka. Wydobywała się z niego muzyka klubowa z gatunku disco albo eurodance.

 

PODZWROTNIKOWE WILGOTNE MIASTO STAROŻYTNYCH KANAŁÓW

 

W międzyczasie, ponownie na Dalekiej, Tajemniczej, Śródziemnomorskiej, Starożytno-Mityczno-Fantazyjnej Planecie...

 

Na jedną z plaż, otaczających leżące na bagiennym półwyspie i przybrzeżnym archipelagu Podzwrotnikowe Wilgotne Miasto Starożytnych Kanałów, przypłynęła dosyć długa, nie za szeroka łódka, przewożąca dwie istoty podobne do ludzi. Postacie wyszły na ląd i rozejrzały się dookoła. Pośród chmur fruwały jasnobeżowe mewy i jasnoszare żaglówki, skonstruowane z bardzo trwałego materiału wyglądającego podobnie do tektury, a posiadające rozmiary jednorodzinnych domów średniej wielkości. Istoty pobiegły zygzakiem w stronę bajecznie kolorowego centrum miasta, a ich łódka pofrunęła za nimi. Wkrótce dotarli na miejsce.

 

Po przejściu przez park, pełny palm kołyszących się beztrosko na wietrze, wskoczyli na czekający na nich pojazd wodny, już dryfujący na powierzchni i gotowy do przepłynięcia wzdłuż wielkiego, barwnego kanału, co też wkrótce zrobił. Pod wodą żyły kraby, ośmiornice, kalmary, węgorze, żaby, ropuchy, salamandry, rekiny, makrele, gambuzje, bassy, bystrzyki, meduzy, krewetki, pławikoniki i krokodyle. Tak. Gatunki zarówno morskie, jak i słodkowodne. W końcu, planeta była fantazyjna. Łódka dopłynęła do gwarnego placu, a wtedy postacie wyskoczyły na ląd. Następnie, pojazd wodny zmniejszył się do rozmiarów stonki ziemniaczanej i wskoczył do kieszeni w ubraniach jednej z dwóch istot, które poszły zwiedzać atrakcje turystyczne, a tych znajdowało się w całej okolicy tak bardzo dużo, jak się tylko da, czyli niemal na każdym kroku.

 

ZŁOTE MIASTO

 

W głębi wielkiego kontynentu, w krainie zielonych lasostepów, ukrytych w rozległej żyznej pradolinie, dumnie leżało niezwykłe, złoto-beżowo-pomarańczowe miasto. Panowała tu inna grawitacja. Pośród potężnych, barwnych, piętrowych, luksusowych pałaców, fruwały słonie, lwy, antylopy i wielbłądy. Na szczytach wież, kręciły się wytwarzające pozytywną energię życiową złote stożki, emitujące pomarańczowe oraz zielone promienie świetlne.

 

Przestronne balkony były otoczone z jednej strony jasnoróżowymi budynkami o brązowych oraz żółtych oknach i pomarańczowych dachach, a z drugiej - drzewami i palmami, służącymi jako dekoracje, a także jako źródła tlenu, cienia, kwiatów, owoców i orzechów. Na tych balkonach, tańczyli ludzie w wieku od dwudziestu trzech do pięćdziesięciu lat, przyodziani w długie, przewiewne, barwne szaty. Podczas zachodu słońca, osoby te stały wpatrzone w niebo i z rękami uniesionymi ku górze, a różowo-czerwono-złoto-pomarańczowe promienie wesołej, szczęśliwej oraz bardzo zadowolonej z kolejnego udanego dnia gwiazdy, padały na nich obficie, napełniając ich jeszcze większymi ilościami pozytywnej energii życiowej. Promienie te swoim zasięgiem ogarniały także całe domy mieszkalne i wielofunkcyjne budowle kulturowo-relaksacyjno-cywilizacyjne, oraz sady, ogrody, trawniki, zwierzęta, rośliny, tarasy i balkony. Niezwykłe, uzdrawiające promienie słoneczne, ogarniały swoim zasięgiem całą pradolinę i wszystko, co się na niej znajdowało, czyli praktycznie same skarby i bogactwa.

 

W MIĘDZYCZASIE NA DALEKIEJ, NOWOCZESNEJ PLANECIE PÓŁWYSPÓW, MÓRZ, OCEANÓW, ZATOK I WIELKICH PLAŻOWYCH MIAST...

 

Morze było idealnie lazurowe, a piasek na plaży miał perfekcyjnie beżowy kolor. Wzdłuż wybrzeża spacerowały zmodyfikowane genetycznie krewetki, langusty, ośmiornice i kalmary, wyposażone w możliwość odbywania kilkugodzinnych spacerów po lądzie od czasu do czasu. Nad czerwoną kałamarnicą olbrzymią, zwiedzającą przybrzeżne płycizny, przefrunęły trzy brązowe płaszczki i dwie jasnozielone płastugi.

 

Miasto, gęsto usiane soczyście zielonymi parkami i jasnobeżowymi, czerwonymi, różowymi, pomarańczowymi, żółtymi oraz jasnoszarymi, zabytkowymi budowlami i ruinami, składało się w większości z willi, kamienic oraz apartamentowców w barwach ognistych i jesiennych. Najprawdopodobniej wszystkie budynki były wyposażone w ogrody, potężne kolumny, zabawne rzeźby ogrodowe, fantazyjne fontanny, stawy ogrodowe, tarasy, żywopłoty, dziedzińce, wiszące na ścianach zewnętrznych różowo-pomarańczowo-żółto-beżowe talerze satelitarne, oraz w drabiny prowadzące na dach. Dodatkowo, wiele domów posiadało jeden albo dwa baseny kąpielowe. Budynki dwukondygnacyjne, oprócz tarasów miały też balkony, których długość jak i szerokość wynosiły zwykle po kilka metrów.

 

Nieopodal miejskiej przystani jachtowej, w cieniu palm wachlarzowych, szło trzech zabawnych, gwiżdżących i śpiewających marynarzy, mających po około trzydzieści lat.

 

— Gotowi i gotowe na jedyną taką podróż w historii? Przygotujcie się! Niebawem ruszamy! — powiedział radośnie jeden z nich w stronę wszystkich czytających to opowiadanie, wesoło machając do nich ręką.

 

Z przystani wypłynął średnich rozmiarów jacht motorowy. Pośmigał między okolicznymi wysepkami, na których wypoczywały i tańczyły kraby w cieniach wielkich palm. Kilka kałamarnic olbrzymich, powoli przemieszczających się po horyzoncie, wywołało fale, które spowodowały, że jednostka pływająca zakołysała się lekko i wesoło, dla urozmaicenia tej niezwykłej przygody tropikalno-morskiej.

 

GDZIEŚ W DALEKIM KOSMOSIE...

 

Na tle mieszanki ciemnych odcieni różnych kolorów, migały niekończące się ilości świecących galaktyk i mgławic, również posiadających różnorodne barwy, ale jaśniejsze odcienie.

 

Pośród niezwykłych kształtów oraz kolorów, w pewnym momencie zjawił się tunel czasoprzestrzenny, z którego następnie przyfrunęło dziewięciuset dziewięćdziesięciu czterech albo dziewięciuset dziewięćdziesięciu pięciu książąt i tyleż samo księżniczek. Wszystkie z tych postaci były obleczone w lśniące szaty o pastelowych kolorach, oraz miały po dwadzieścia siedem do trzydziestu siedmiu lat. Postacie tańczyły w przestrzeni kosmicznej, jakby losowo i bezwładnie obracając się w różnych kierunkach.

 

W pewnym momencie, kosmiczne tło przeobraziło się w duży park na przedmieściach tajemniczego miasta, liczącego około siedemdziesiąt dziewięć tysięcy mieszkańców i mieszkanek. Na szczycie jednego z kilku wzgórz, na których spoczywał park, dumnie górował magiczny, bajeczny zamek, na który co pewien czas z nieba spływały strugi złotego albo tęczowego pyłu, czyniąc monumentalny i wyniosły budynek w dzień błyszczącym oraz lśniącym, a w nocy świecącym jak kilkadziesiąt latarń ulicznych. Istoty powoli zeszły sprzed zamku po długich, stromych i wysokich schodach, aż znalazły się na rozległych, żyznych, zielonych pastwiskach, gdzie fioletowe ropuchy wielkości krów z wdziękiem i delikatnością skakały po niebieskich, potężnych jak drzewa muchomorach i pieczarkach, a nad nimi fruwały karaluchy, szarańczaki, szerszenie i ćmy.

 

WSPANIAŁA ZABAWA NA DALEKIEJ, TAJEMNICZEJ, ŚRÓDZIEMNOMORSKIEJ, STAROŻYTNO-MITYCZNO-FANTAZYJNEJ PLANECIE

 

Nad Daleką, Tajemniczą, Śródziemnomorską, Starożytno-Mityczno-Fantazyjną Planetę nadfrunął niezwykły i przepiękny obiekt latający, nazywający się rydwano-dywano-amfiteatro-zamko-chmura. Siedzieli na nim oraz odpoczywali Imprezeusz Maximus i Imprezonina Maxima.

 

Kurczaki, byki, lwy, tygrysy oraz słonie biegały wraz z akrobatami i akrobatkami po arenach majestatycznie oraz dostojnie wyglądających amfiteatrów, znajdujących się w dużym, nadmorskim, kamiennym, starodawnym i niezwykle klimatycznym oraz nastrojowym mieście. W pewnym momencie, wrota otworzyły się na oścież, a artyści ze zwierzętami wybiegli na ulice miasta, gdzie skakali z radości i tańczyli pośród spacerującej po chodnikach miejscowej ludności, która niebawem przyłączyła się do udziału we wspólnej wspaniałej zabawie. Imprezeusz i Imprezonina obserwowali wszystko z góry. Byli bardzo zadowoleni z tego pełnego pozytywnej energii oraz niezwykłego widowiska. Zaczęli bić brawo oraz wiwatować.

 

Tymczasem zwierzęta pobiegły do otaczających miasto lasów i lasostepów, gdzie wyrosły im wielkie skrzydła w kolorze czerwono-zielonym albo różowo-niebieskim, które pozwoliły im sięgnąć chmur, a na miejscu stworzenia również stały się obłokami. Pod nimi przeleciał sterowiec, a ponad nimi przefrunął srebrny, świecący spodek, sterowany zdalnie i z ukrycia przez Wielkomózgowce, Schizowce, Ponadwymiarowce, Wszechświatowce i Międzywymiarowce, które to istoty były mieszkańcami i mieszkankami egzotycznych planet, beztrosko unoszących się gdzieś w dalekim kosmosie.

 

MORZE I LĄD ZASTANAWIANIA SIĘ NAD SENSEM SNÓW...

 

Na beżowych plażach... Na tle różowego nieba... Na fioletowo-pomarańczowych chmurach i pod nimi... Na powierzchni beztrosko falującego oceanu i pod jego powierzchnią... Wszędzie wypoczywały one! Te niezwykłe i tajemnicze stworzenia!

 

Konie morskie o skrzydłach łabędzi i ogonach delfinów, plujące wodą jak węże strażackie, zionące ogniem, fruwające między chmurami oraz zaśnieżonymi szczytami wysokich gór i zostawiające za sobą smugi piany oraz baniek podobnych do mydlanych, rżące i ryczące mniej więcej tak: "Iii-johohohooo!" oraz "Aaa-iii!". Ich dziwne, a niekiedy wręcz niepokojące, dźwięki było słychać czasami nawet w promieniu pięciu tysięcy kilometrów.Nagle i niespodziewanie, wszystko rozpadło się, a wtedy zostało tylko jasnozielone tło.

 

Po siedmiu sekundach, pośród jednolitej zieleni zjawiły się wzgórza na przedmieściach dużego, bogatego, luksusowego, plażowego miasta, leżącego nad wielkim oceanem. Na tych wzgórzach stały różowe, beżowe i pomarańczowe wille z basenami kąpielowymi, otoczone wysokimi murami, a często dodatkowo też gęstymi żywopłotami.

 

W swoim ogrodzie z basenem oraz z fontannami, rapował jeden z raperów. Siedział w swoim długim, dużym, luksusowym, różowym samochodzie osobowym, a tłum fanów i fanek rapował razem z nim, stał na otoczonym wysokimi palmami oraz drzewami pomarańczy trawniku, tańczył, skakał, śmiał się, imprezował, cieszył się życiem. Muzyk wyszedł z pojazdu, podszedł zabawnym krokiem do prywatnej sceny, na którą wskoczył i tam, gdzie padały na niego grube strumienie złotego oraz srebrnego światła, kontynuował rapowanie, dodatkowo tańcząc, bujając się to w prawo, to w lewo, a dziesiątki wielbicieli i wielbicielek były podekscytowane oraz zachwycone.

 

Tymczasem na zewnątrz, za płotami i żywopłotami, ludzie z ekipy filmowej szli, niosąc na swoich rękach różne sprzęty, takie jak kamery, mikrofony, szpule filmowe, szare oraz brązowe walizki, beżowe pudła kartonowe, i tak dalej.

 

Pośród drzew liściastych fruwały żółte, jasnoniebieskie oraz czerwone wiewiórki z muszlami wielkich ślimaków na grzbietach. W powietrzu pojawiły się drzwi w kształcie gwiazd ośmioramiennych albo dziesięcioramiennych, a także okna w kształcie komiksowych chmurek dialogowych. Dwadzieścia pięć motyli zatańczyło pośród liści i gałęzi, a każdy z tych wyjątkowo pięknych owadów był innej barwy. Na obłokach stały luksusowe, antyczne, brązowo-czerwone łoża, kanapy i sofy, a na nich spoczywali kosmiczni, międzywymiarowi filozofowie, którzy zastanawiali się nad sensem istnienia świata i wszechświata.

 

Z drzewa na drzewo, oraz z grzyba na grzyb, skakały telewizory i radiomagnetofony, radośnie oraz beztrosko kiwając się na boki. Po niebie przefrunęły dwa automaty z napojami i przekąskami, a wtedy otworzyło się niebo, z którego spadł deszcz kolorowych, świecących gwiazdek, słońc i księżyców, na których mieszkały muzykalne szarańczaki, rozbawione karaluchy, zrelaksowane ślimaki, zabawne kosarze i podstępne zaleszczotki, a także zagubione w czasoprzestrzeni kraby, rozgwiazdy, langusty i małże, które pofrunęły na plażę, a tam zrobiły sobie ekstrawagancki piknik w stylu tropikalno-morskim. Na jego widok, z zachwytu zapiały barwne papugi, oraz zwiedzające miasto tukany i spacerujące po trawnikach flamingi.

 

nastrojowa muzyka:

 

Imperio - Nostra Culpa

Imperio - Quo Vadis

Imperio - Veni Vidi Vici

Imperio - Cyberdream

Imperio - Atlantis

Floorfilla - Anthem #3

Pharao - I Show You Secrets

Pharao - There Is A Star

Era - Ameno

Enigma - Mea Culpa

Vangelis - Conquest Of Paradise

Vangelis - Chariots Of Fire

2 Unlimited - The Real Thing

2 Unlimited - Jump For Joy

Captain Hollywood Project - Flying High

Magic Affair - Energy Of Light

Magic Affair - The Rhythm Makes You Wanna Dance

Magic Afair - Fly Away

Perplexer - Da Capo

Impact - U R The Real Thing

Red 5 - Deeper Love

Red 5 - Da Beat Goes

Scooter - The Age Of Love

Scooter - How Much Is The Fish?

Scooter - Stripped

Scooter - One (Always Hardcore)

Danzel - Pump It Up

Jam & Spoon - Age Of Love

Armand Van Helden - You Don't Know Me

Rimini Project - To Be Or Not To Be

Sonic Dream Collective - Gravity

Mr. President - 4 On The Floor

Mr. President - Take Me To The Limit

Ice MC - Give Me The Light

Sash! - Move Mania

DJ BoBo - Together

DJ BoBo - Pray

Sonique - Can't Make Up My Mind

Lumidee - Never Leave You

SQ1 - Balare

Ric Fellini - Welcome To Rimini

Unit T - Give Me Time

Nature One Inc - The Golden Ten

Pulsedriver - Neptuna

Aram Khachaturian - Sabre Dance

Carlos – The Silmarillia

Egyptian Lover - Freak-A-Holic

Toy-Box - Superstar

Benny Benassi ft. Gary Go - Cinema

Stereophonics - Have A Nice Day

The Human League - Tell Me When

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bożena Joanna 30.10.2020
    Masz super wyobraźnię aby stworzyć taki świat. Gratulacje i pozdrowienia!
  • Piotrek P. 1988 30.10.2020
    Dziękuję za miły i wesoły komentarz, pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 31.10.2020
    Piotrek P.1988→Aż można dostać zawrotu umysłu, czytając tekst. Synapsy nie nadążają z informacjami:)
    Oczywiście w pozytywnym sensie. Nie narzekam przecież. Chyba już kiedyś napisałem, iż żałuję, że nigdy nie zobaczę Tego świata.
    I te szczegóły↔ilość lat np itp. Tak ''nie pasują'' że aż pasują do całości:)↔Pozdrawiam:)↔5
    P.S→5→dałem wcześniej.
  • Piotrek P. 1988 31.10.2020
    Dziękuję za wesoły oraz inspirujący komentarz i ocenę. Pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania