Na zawsze razem

Za każdym razem, gdy otwieram oczy mam przed sobą ten sam jednakowy obraz. Biały, nieskazitelny sufit, może to śmieszne, ale on bardzo przypomina ludzi. Na pierwszy rzut oka jest wręcz idealny, bez pęknięć, czy przebarwień, jednak oglądając go przez kilka dni, miesięcy, lat dostrzegłam w nim wady, które są niezauważalne, czy tak samo nie jest z człowiekiem? Powiecie, że niektóre sufity, są inne, mają różne barwy, a nawet kształty, zgadza się, wyróżniają się tak jak i niektórzy ludzie, czasem zderzają się z krytyką, ale jednak właśnie to , że są inni sprawia, że można ich zauważyć spośród szarego społeczeństwa. Usiadłam na łóżku, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nazywam się Magda, pomimo tego, iż mam dziewiętnaście lat, nie jestem jak moje koleżanki, wyróżniam się nie tylko skromnym ubiorem, ale także zachowaniem, sposobem bycia, ale może zacznę od początku. Niedawno ukończyłam liceum, jednak nie poszłam na studia, tak jak to kiedyś planowałam. Zaczęłam pracę jako kelnerka w jednej z pobliskich restauracji i jak można się domyślić, nie płacą za to za wiele, a z samych napiwków nie da się wyżyć, wieczorami dodatkowo roznoszę ulotki, wypełniam ankiety, chwytam się wszystkiego, żeby tylko związać koniec z końcem. Chwyciłam za spodnie i bluzę. Wchodząc do kuchni, zauważyłam małą dziewczynkę, siedziała na krześle, machając nóżkami i jedząc apatycznie swoje płatki. Moja siostra Mei, miała dziewięć lat, była wręcz przeciwieństwem mnie. Długie blond włosy, które sięgały jej do bioder zawsze czesałam w dwa warkoczyki, cera biała niczym pierwszy spadający śnieg, a do tego wszystkiego niebieskie oczy, które hipnotyzowały. Zazdrościłam jej urody. Gdzie się nie zjawiłyśmy zawsze słyszałam zachwyty i komplementy ludzi na jej temat. Nasza mama śmiała się, że jesteśmy jak dzień i noc. Teraz mogę jedynie to wspominać. Nasi rodzice zginęli w wypadku, dokładnie pięć lat temu. Nigdy nie zapomnę tej nocy, pamiętam jak gdyby zdarzyło się to wczoraj, było to kilka dni przed świętami. Jechaliśmy do sklepu ze zabawkami, miałam pomóc przy wyborze prezentu dla Mei, która została z opiekunką. Śmialiśmy się, tata śpiewał kolędy strasznie przy tym fałszując, jednak zawsze to robił, aby nas rozbawić, wtedy również osiągnął swój cel. Przed nami jechała ciężarówka, kierowca stracił kontrolę, mój tata próbował skręcić, zjechać na pobocze, jednak nie zdążył, jechałam z tyłu, uderzyłam w boczną szybę i widziałam już tylko ciemność. Kiedy otworzyłam oczy, oślepiło mnie światło, dopiero po godzinie byłam w stanie rozmawiać. Czułam jedynie straszliwy ból głowy, jakby ktoś obok wkładał mi szpilki. Lekarze nie chcieli mi nic powiedzieć, dopiero następnego dnia przyszła do mnie policja. Słowa, które usłyszałam już na zawsze zostaną w mojej głowie. Moi rodzice nie żyli, ojciec zginął na miejscu, nie było dla niego żadnych szans, natomiast matka walczyła kilka godzin, jednak nie dała rady, gdyż rany były zbyt poważne. Przed śmiercią miała ostatnią prośbę. Miałam zawsze mieć ich obrączki przy sobie, mieć coś dzięki czemu nigdy o nich nie zapomnę. Płakałam przez trzy następne dni, nie umiałam się z tym pogodzić. Miałyśmy trafić do domu dziecka, ponieważ nie mamy nikogo z bliższej rodziny, właściwie oprócz rodziców i przyszywanych wujostw, nie miałyśmy nikogo. Teraz, zostałyśmy całkiem same. Nie chciałam tak, nie wyobrażałam sobie tego, nie mogłyśmy trafić do domu dziecka, a co gorsze zostać rozdzielone. Mijała trzecia noc od kiedy nie mogłam spać, w sali leżałam obok jakiejś dziewczyny, która spała twardo. Poszłam do apteczki, wyciągnęłam tabletki, nie patrząc nawet na opakowanie. Wzięłam całą garść, ze łzami w oczach, wymówiłam tylko jedno zdanie " Mamo idę do Ciebie", po czym połknęłam je wszystkie, po chwili poczułam jak podłoga pode mną się zawala, jak moje nogi robią się miękkie niczym z waty. Upadłam, zamknęłam oczy, jednak tym razem nie widziałam czarnej dziury, widziałam przed sobą światło, a na jego końcu swoich rodziców, stali tam uśmiechnięci jak zawsze. Zaczęłam iść w ich stronę, słyszałam krzyki za sobą, chciałam od nich uciec, znaleźć się przy swoich rodzicach, przy mojej mamie. Jednak zamiast się zbliżać do upragnionego celu, zaczęłam się od niego oddalać, pomimo moich starań, tego, że biegłam z całych sił. To nic nie dawało, po chwili było znowu ciemno, po czym zobaczyłam twarz lekarza, w buzi miałam jakąś rurkę. Nie wiedziałam co się dzieje, zamknęłam tylko oczy. Byłam zła, jeszcze chwilę, a byłabym tam, gdzie być chciałam. Zrobili mi płukanie żołądka, a ja trafiłam do specjalnej sali, byłam pod ścisłą opieką psychologa. Nie pozwalali mi nawet spotykać się z siostrą. Po dwóch tygodniach uznali, że mogę przyjmować gości, czyli w moim przypadku siostrę. Na pierwszym spotkaniu strasznie płakała, nic nie rozumiała, nie wiedziała dlaczego jest wśród obcych ludzi, dlaczego ja jestem w szpitalu i najważniejsze, dlaczego nie ma naszych rodziców. Dopiero, wtedy zrozumiałam, że mnie nie może zabraknąć, muszę się nią zająć. Być dla niej nie tylko siostrą, czy przyjaciółką, ale także opiekunem, osobą, która będzie jej pokazywała świat, co jest dobre, a co złe, co można, a czego nie wypada. Odwiedzała mnie codziennie razem z kobietą z opieki, starałam się nie rozmawiać o przykrych wydarzeniach, które nas ostatnio dotknęły. Gdy przychodziła próbowałam z nią rozmawiać na miłe tematy, nie było to łatwe, ale musiałyśmy sobie poradzić. Po miesiącu, mogłam już wyjść ze szpitala, jednak dalej miałam być pod opieką psychologa. W domu dziecka, zajmowałam się siostrą, musiałam jej również wyjaśnić co się stało tamtej nocy, była to najtrudniejsza rozmowa w moim życiu, płakałyśmy wtedy obydwie, nie umiałam i do teraz nie umiem odpowiedzieć na jej jedno pytanie " Dlaczego oni?" Codziennie się o to pytam i do teraz nie znam odpowiedzi. W każde wakacje pracowałam, aby zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy, ale też po to , aby Mei niczego nie zabrakło, zawsze starałam się mieć na jakieś słodycze, kredki, ubrania. Nie lubiłam polegać na pomocy od ludzi w ośrodku, z ich wyrazu twarzy można było wyczytać, że traktują nas jak kogoś gorszego. Gdy skończyłam osiemnaście lat, musiałam się wyprowadzić, ponieważ miałam dobre wyniki w nauce, zafundowali mi mieszkanie w małej kamienicy, w którym mieszkam do dzisiaj i niewielką pomoc finansową w formie stypendium. Kilka miesięcy temu skończyłam szkołę, od razu zaczęłam ubiegać się o to, aby stać się pełnoprawnym opiekunem swojej siostry. Dopiero po trzeciej rozprawie mogła ze mną zamieszkać. Opiekuje się nią najlepiej jak umiem, codziennie rano zaprowadzam do szkoły, niestety nie stać mnie na opiekunkę, jednak mogę liczyć na pomoc ze strony sąsiadki. Mieszka obok nas, jej mąż zmarł kilka lat temu na zawał. Nie miała żadnych wnuków, jedna z jej córek mieszkała za granicą, natomiast z drugą nie ma kontaktu od kilku lat. Zdarzają się dni, kiedy pracuję do późna, właśnie wtedy moja siostra spędza popołudnie u starszej kobiety.

 

- Możemy iść? - zapytałam pakując jej do plecaka drugie śniadanie.

 

- A warkocze? - zapytała podając grzebień i potrzebne mi akcesoria, posadziłam ją na kolanach i zajęłam się robieniem dwóch warkoczy - Będziesz dzisiaj w domu? - zapytała, gdy byłyśmy już praktycznie gotowe do wyjścia.

 

- Niestety nie -westchnęłam, starając się zachować spokojny wyraz twarzy - Umówiłam się, że pójdziesz do pani Krysi - zarzuciłam na siebie kurtkę - Będę na kolację - dodałam, aby trochę ją rozweselić. Z lekkim uśmiechem wyszła za drzwi, które jak zawsze zamknęłam. Ruszyłyśmy w stronę jej szkoły i jak co dzień opowiadała mi co dzisiaj ma zamiar robić, jednak moją głowę zajmowały inne myśli. Za chwilę muszę zapłacić za wynajem mieszkania i od miesiąca obiecuję, że kupię jej nową kurtkę, nie mówiąc już o innych rzeczach.

 

- Znowu mnie nie słuchasz - usłyszałam piskliwy zirytowany głos.

 

- Przepraszam, po prostu się zamyśliłam - powiedziałam z uśmiechem, który nie do końca był szczery, co od razu rozpoznała moja towarzyszka.

 

- Nie kłam - powiedziała stanowczo zatrzymując się - Nie potrzebuję tej kurtki na teraz, możemy ją kupić innym razem, ta nie jest taka zła, poproszę panią Krysię, żeby zaszyła mi jedną dziurkę i będzie jak nowa - powiedziała z uśmiechem.

 

- Co ja bym bez Ciebie zrobiła - powiedziałam przytulając ją do siebie mocno, dzięki niej jeszcze żyłam. Pożegnałyśmy się, po czym weszła na teren szkoły. Widziałam jak wita się ze swoimi koleżankami i wchodzi do szkoły. Z lekkim uśmiechem poszłam spokojnie do pracy. Po piętnastu minutach byłam na miejscu, przywitałam się ze wszystkimi i poszłam się przebrać w inne rzeczy. Pracowałam zaledwie pół roku, jednak i tak już większość klientów mnie rozpoznawała, niektórzy prawili komplementy, niektórzy wyzywali, jednak szło się do tego przyzwyczaić. Nałożyłam na siebie biały uniform, z wyszytym imieniem na prawej górnej kieszonce, gdzie zazwyczaj każda z nas trzymała mały notesik i ołówek. Chodziłam od stolika do stolika, czekając jedynie na upragniony koniec. Dwie godziny przed zmianą, zawołała mnie szefowa. Na twarzy kobiety zawsze gościł uśmiech, jednak nie tym razem. Miała ponurą minę, a w jej gabinecie wyczuwało się złą atmosferę, weszłam niepewnie, zastanawiając się co takiego mogło się stać. Dała mi znak ręką, abym usiadła naprzeciwko niej, posłusznie wykonałam polecenie przełożonej.

 

- Przykro mi - usłyszałam z jej ust jedynie te dwa słowa, a jednak wiedziałam, o co chodzi, patrzyłam na nią przez kilka minut, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku, zupełnie tak , jak gdyby ktoś ściskał moje gardło, zakazując mi mówić. - Jesteś tutaj najmłodsza, szybko coś znajdziesz - dodała dopiero po kilku minutach niezręcznej ciszy, która nas ogarniała.

 

- Mam na utrzymaniu siostrę - serce waliło mi jak oszalałe, ledwo co łapałam oddech, jeśli dowiedzą się o tym ludzie z opieki zabiorą mi Mei, znowu poślą ją do domu dziecka. Znowu zostanie sama, nie mogę jej stracić po raz drugi.

 

- Mamy problemy w restauracji, dostaniesz wypłatę za ten miesiąc, polecę Cię kilku osobom to wszystko , co mogę zrobić - Schowała się za papierami, udając, że mojej osoby już po prostu tam nie ma. Wyszłam zamykając drzwi, szłam w stronę swojej szafki, czując jak tracę grunt pod nogami. Wybiegłam z budynku, kierując się w stronę lasu. Po prostu biegłam, nie oglądałam się, nie zwracałam uwagi na ludzi, nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w środku lasu. Upadłam i wybuchnęłam głośnym płaczem. Dookoła mnie były jedynie drzewa, krzewy, przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, starając się za wszelką cenę uspokoić. Muszę wrócić i udawać, że nic się nie stało, że wszystko jest w porządku, jednak to chyba za duże wyzwanie nawet jak dla mnie. Po dwóch godzinach zacisnęłam zęby i wstałam idąc pewnie do domu, jednak, im bliżej byłam mieszkania, tym gorzej się czułam. Czy będę w stanie spojrzeć w jej duże, lśniące niebieskie oczy i udawać, że wszystko jak tak jak było? Tak bardzo się boję, że mnie rozgryzie, że rozpozna, że coś jest nie tak. Włożyłam klucz do mieszkania, przekręcając go, w środku było pusto, cicho, ponuro. Rzuciłam torbę na kanapę, udałam się do łazienki, musiałam przemyć twarz, pozbyć się tych wszystkich złych myśli i założyć kolejną maskę. Mała wleciała do domu, jak zawsze z wielkim uśmiechem, usiadłyśmy wspólnie na kanapie, zaparzyłam herbatę i słuchałam jej opowieści. Pomimo, iż patrzyłam na nią i śmiałam się razem z nią, to w głowie kłębiły mi się myśli, nie wiedziałam co dalej z nami będzie, jak z tego wyjść. Tydzień gonił tydzień, a ja dalej nie mogłam znaleźć żadnej odpowiedniej pracy. Przeglądałam gazetę z ogłoszeniami w domu. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, otwarłam je niezbyt chętnie, gdyż i tak byłam już mocno zajęta. Jednak widząc ludzi z opieki, moje serce wręcz stanęło, a nogi zrobiły się miękkie niczym z waty.

 

- Przyszliśmy po Mei - kobieta nawet nie czekała na zaproszenie, po prostu weszła do mieszkania, rozglądając się. Jednak ja dalej stałam w drzwiach, te trzy krótkie słowa obijały mi się w głowie niczym echo.

 

- Mówiliście, że mam czas na znalezienie nowej pracy - odezwałam się w końcu, kiedy zorientowała się, że mojej siostry nie ma w domu. Spojrzała na mnie małymi, zielonkawymi oczami,czułam jak po całym ciele przechodzą mnie dreszcze.

 

- Za długo jesteś bez pracy. Za dwa miesiące możesz się starać o jej odzyskanie, jednak musisz mieć umowę o pracę, kiedy się zjawi w domu? - Mówiła to obojętnie, tak jakby była mowa o książce, czy też zabawce, którą można zabierać i przerzucać z kąta w kąt, jednak jestem teraz bezsilna, pomimo wszystkich moich starań, nie dałam rady, nie podołałam wyzwaniu, który postawił przede mną los, mówią, że po nieszczęściu przychodzi szczęście, więc, gdzie jest to moje szczęście?

 

- Zaraz powinna wrócić ze szkoły - odpowiedziałam cicho, opadając na krzesło w kuchni. Kobieta nawet się do mnie nie odzywa, poszła tylko spakować jej rzeczy, ja nie mogłam, nie mogłabym tego zrobić. Nie potrafiłabym. Gdy jej mała walizka stała już w salonie, do domu wbiegła mała blondynka, jak zawsze się śmiejąc, jednak widząc swoją walizkę i kobietę z opieki jej twarz od razu przybrała ponury wyraz, wiedziała, o co chodzi. Rzuciła plecak podbiegając do mnie. Kurczowo trzymała się mojej bluzki, czułam jak płacze, jak wylewa łzy w mój podkoszulek, który z każdą chwilą robił się coraz bardziej wilgotny. Najchętniej płakałabym razem z nią, jednak musiałam być twarda, nie mogłam dać po sobie poznać, że w środku mnie rozrywa, że moje serce płacze razem z nią, a ból z każdą chwilą staje się coraz większy. Zaczęłam głaskać ją po włosach, aby, choć trochę się uspokoiła, jednak to nic nie dawało, jej płacz tylko narastał, a z jej ślicznych oczów wylewało się coraz więcej słonych łez.

 

- Ja nigdzie nie idę! - wykrzyczała na całe mieszkanie - Ja zostaję z Magdą!

 

- Mei - wyszeptałam jej do ucha - Wrócę po Ciebie, obiecuję czułam jak mój głos zaczął się łamać, nie było w nim żadnej nadziei, nienawidziłam siebie za to, że nawet teraz nie mogłam jej pocieszyć. Sama przestawałam wierzyć we własne słowa. Kobieta w dojrzałym wieku zaczęła ją odciągać, jednak cały czas jej dłonie były zaciśnięte na mojej koszulce, dopiero po kilku minutach odpuściła, nawet na mnie nie spojrzała po prostu wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami. Była zła i wcale się jej nie dziwiłam. Opadłam na kanapę, wylewając wszystkie łzy w poduszkę, nie odbierałam telefonów ani nie wychodziłam z domu przez kilka dni, nie chciałam widzieć ludzi, tłumaczyć się dlaczego jestem właśnie taka, znając niektórych i tak, by nie zrozumieli, usłyszałabym jedynie, że straciłam ciężar, że nie muszę już się tak przejmować, jednak to nie jest takie łatwe. To moja jedyna bliska osoba, pomimo iż ma dopiero dziewięć lat umiała mi doradzić jak nikt inny, jednak zawiodłam ją, po raz kolejny ją zawiodłam. Właśnie tego nie umiałam sobie wybaczyć, po nocach cały czas śniła mi się scena sprzed kilku dni, słyszałam jej płacz, jej cichy głos, czułam na sobie jej małe ręce, które z każdą chwilą zaciskają się coraz bardziej, aż w końcu nie mogłam złapać tchu, właśnie, wtedy się budziłam, cała mokra i przestraszona. Jednej nocy tego nie wytrzymałam. Wstałam i chwyciłam bluzę wybiegając z domu, nie chciałam już czuć na sobie tego ciężaru, tej winy, nienawiści do samej siebie. Pogrążona w myślach szłam przez ciemne miasto, aż w końcu znalazłam się u celu. Stałam na moście, nie myśląc już za wiele, wyszłam za barierki, spoglądając na horyzont. Lekki, jesienny wiatr, delikatnie muskał moją twarz, przynosząc ukojenie i spokój, napawałam się chwilą, która mogła trwać wiecznie. Chciałam zrobić krok do przodu, jeden krok, który wszystko by zakończył, wszystkie problemy odeszłyby w jednej chwili, zostałaby jedynie cisza i spokój

 

- Co pani robi? - usłyszałam cichy i piskliwy głos, odwróciłam gwałtownie głowę, ujrzałam małego chłopca, który stał w zielonym szaliku i czapce przy barierce patrząc na mnie małymi, zdziwionymi oczkami

 

- Ja... - zaczęłam, jednak nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć - A Ty co robisz o tej porze? - zmieniłam temat

 

- Moja mama śpi, wyszedłem na spacer - odpowiedział grzecznie - Niech pani uważa można łatwo spaść - powiedział z uśmiechem. Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że takie dziecko chodzi o tej porze samopas po mieście. Jednak widząc jego uśmiech przeszłam przez barierkę i stanęłam na chodniku

 

- Nie powinieneś chodzić sam o tej godzinie, Twoja mama na pewno się martwi - Nie było mnie stać nawet na mały uśmiech, moja twarz dalej pozostawała obojętna i nie wyrażała żadnych uczuć

 

- Moja mama śpi - powtórzył, jednak tym razem jego uśmiech zniknął, a wzrok zatrzymał się na ziemi - Zawsze śpi, gdy wypije za dużo, wtedy wychodzę, żeby jej nie przeszkadzać

 

- A Twój tata? - odpowiedź chłopca zupełnie mnie zszokowała

 

- Nie wiem, gdzie jest, powiedział, że wróci, ale od kilku lat go nie ma - spojrzał na mnie, po czym się uśmiechnął - Ale pomagam mojej mamie - w jego głosie można było usłyszeć radość i entuzjazm - Muszę iść, do widzenia pani - nawet nie czekał na moją odpowiedź po prostu ruszył dalej. Byłam zdziwiona jak nigdy, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co chciałam właśnie zrobić, nie tylko ja mam problemy w życiu, są ludzie, którzy również nie mają lekko, jednak trzeba z tym żyć, trzeba to przezwyciężyć. Po kilku tygodniach, znalazłam pracę. Dobrze płatna, blisko domu. Codziennie chodziłam na most, gdzie spotkałam chłopca, dzięki któremu zrozumiałam, że nie można się poddawać, jednak już więcej go tam nie spotkałam. Po dwóch miesiącach, złożyłam papiery w domu dziecka, sprawa ciągnęła się przez kolejne dwa miesiące, jednak w tym czasie codziennie odwiedzałam Mei, starałam się na nowo zdobyć jej zaufanie. W sądzie powiedziono mi, że to moja ostatnia szansa. Wiedziałam o tym, jednak tym razem tego nie zepsuję, tym razem dam z siebie wszystko. Wróciłyśmy razem do domu, do naszego domu, może i nie tworzymy prawdziwej rodziny, jednak zawsze będę dla niej podporą, osobą, z której może brać przykład, kimś, komu może się zwierzyć. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie tylko my mamy w życiu ciężko, że są ludzie, którym powodzi się gorzej, którzy nie mają nawet tej miłości, którą my posiadamy. Pomimo, iż nie posiadamy za wiele pieniędzy, to jednak mamy coś, co jest o wiele ważniejsze - siebie, a nasi rodzice, będą zawsze przy nas i pomimo tego, że będziemy ich widzieć jedynie na fotografiach to na zawsze zostaną w naszych sercach, ponieważ tam pamięć o nich nigdy nie zgaśnie, tak samo, jak nie zgaśnie nadzieja, która może wszystko uratować.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • levi 18.08.2015
    świetne nic więcej nie mogę powiedzieć, wielkie wielkie 5
  • Ronja 19.08.2015
    Smutne, a zarazem piękne, super :) no i chłopczyk w zielonym szaliku - bomba
  • Taiga 19.08.2015
    Cieszę się, że się podoba :)
    Opowiadanie już jakiś czas leżało w folderze, nie sądziłam, że może się komuś spodobać

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania