''Nad człowiek'' cz 2

W tym momencie, kiedy poznaliście mnie, moje miasto i mały kawałek mojego życia mogę przystąpić do opowiadania wam mojej historii.

Były wakacje, 1934 rok, miałem wtedy 14 lat. Mój przyjaciel Max wyjechał do Francji na miesięczny odpoczynek.

Ja każdy dzień spędzałem w księgarni moich rodziców. Pewnego dnia przeglądając stos gazet, które tata kazał mi uprzątnąć, znalazłem książkę owiniętą w skórzany pokrowiec. Na przodzie widniał srebrny napis ,,Nad człowiek’’. Postanowiłem zabrać ją ze sobą i przeczytać wieczorem po kolacji.

Wróciwszy do domu tata siedzący w swoim fotelu, spojrzał na mnie wzrokiem, który jak by mnie przeszywał. Gdy ledwie postawiłem stopę na pierwszym, skrzypiącym stopniu, tata zawołał :

-John a kolacja, na pewno jesteś głodny- zapytał surowym głosem

Cofnąłem się z stopnia, popatrzyłem na niego i odpowiedziałem :

-Już tylko wezmę szybki prysznic, strasznie się ubrudziłem przy tych gazetach

-Niech Ci będzie byle szybko

Gdy już dostałem się na piętro, usłyszałem krzyk za sobą mego taty

-Synu, po kolacji musimy porozmawiać

Zdziwiłem się trochę ale uznałem, że będzie to kolejna bez sensowna rozmowa na temat punktualności albo wykład, którym ulubionym tematem mojego ojca było ,,Synu, czy ty w ogóle przeczytałeś jaką kolwiek książkę’’.

Minąwszy korytarz, w którym znajdowały się na ścianach jedynie obrazy, kupione na ryneczku przy mojej szkole,, University Green ‘’ , dotarłem do drzwi mojego małego pokoju. Pomieszczenie samo w sobie nie było duże. Znajdowało się w nim jedynie b najbardziej potrzebne rzeczy, między innymi :

Drewniana komoda, na której leżał metalowy budzik, łózko starannie przez ze mnie pościelone, stół przy którym odrabiałem lekcję, oraz lampa, którą dostałem w prezencie na moje jedenaste urodziny od rodziców. Na całe szczęście od mojego pokoju odchodziły drzwi do naszej łazienki, drugie znajdowały się na korytarzu.

Brudny i z lekka wymęczony, rozebrałem się i wziąłem szybki prysznic wiedząc, że tata czeka na mnie w jadalni a raczej kuchni. Już miałem wychodzić z pokoju, gdy przypomniałem sobie o książce, którą znalazłem w naszej księgarni i o ubraniu się w coś. Wygrzebałem ze sterty ubrań owe znalezisko i schowałem do komody pomiędzy skarpetkami. Spojrzałem na zegarek, wskazywał już godzinę dziesiątą wieczorem. Postanowiłem ubrać piżamę, oraz moje stare, lekko zniszczone, ale wciąż mięciutkie, zielone kapcie. Zrobiwszy to zszedłem na parter i szybko udałem się do kuchni.

Tata podgrzewał dla mnie tosty. Na stole znajdowały się, słynne pierożki mojego ojca, sok pomarańczowy i kilka kromek chleba grubo posmarowanych masłem . Gdy usiedliśmy do stołu skierowaliśmy sobie, ciepły uśmiech, który był znakiem rozpoczęcia kolacji. Tak jak usiedliśmy w milczeniu, tak przesiedzieliśmy całą kolację. Jednak, gdy ojciec skończył już jeść, wytarł usta chusteczką, wyprostował się i zaczął pouczającym głosem

-John, Johnie Cane za trzy dni kończysz swoje 15 urodziny, wraz z twoją matką, która obecnie wyjechała do Niemiec w celach odnalezienia nowych tomów książek, których nie mamy, postanowiliśmy kupić tobie dowolną książkę jaką tylko sobie zażyczysz.

Z początku byłem bardzo zaskoczony tym co usłyszałem ale wolałem się upewnić

-Naprawdę każdą jaką ze chcę- spytałem wryty w krzesło z szerokimi oczami i czekając, aż ojciec wybuchnie śmiechem, ale usłyszałem tylko :

-Tak, synu

W jego głosie nie wyczuwałem sarkazmu, więc rzuciłem się z miejsca by przytulić ojca.

-Naprawdę dziękuje- w tym momencie rozpłakałem się jak małe dziecko.

-John, ty już nie długo będziesz miał piętnaście lat a zaczynasz mi tu się rozklejać jak niemowlę?. Nie ma powodu do płaczu po prostu chcieliśmy cię uszczęśliwić.

Posłuchałem rady ojca, wziąłem się w garść, wytarłem rękawem łzy i znowu usiadłem na krześle.

-Synu, jutro idę na rynek, po nowe ubrania dla siebie do sklepu poczciwego Luissa Terrerii. Wiesz, o który mi chodzi, ten wielki kawał złomu, który ni przypomina budynku a bardziej, góry żelastwa po składanego w byle jakie gówno, że tak to ujmę. Wracając do tematu, mógłbyś jutro pojechać ze mną i kupić sobie jakieś nowe ubranie. Z tego miesiąca wpłynęło trochę pieniędzy do kasy, więc czemu nie. Przy okazji, rozejrzymy się nad twoją książką dobrze Johny.

-Jasne, nawet może być fajnie, spędzimy trochę czasu razem, w końcu po za księgarnią- odpowiedziałem z promieniejącym uśmiechem na twarzy.

-Haha , dobrze a teraz migiem do góry i spać jutro czeka nas długi dzień- odburknął ojciec z swoim cwaniaczym uśmieszkiem.

 

Skończyłem kolację później niż tata, on postanowił udać się już na długi, cieplutki, sen. Zmęczenie mi nie dokuczało. Wziąłem się za zmywanie naczyń. Czas leciał powoli, wręcz w nieskończoność. Było dobrze po jedenastej wieczorem, a nad Lurfster rozpętała się bezkresna burza. W oknach co kilkanaście sekund pojawiał się blask.

Poszedłem do swojego pokoju, usiadłem przy stole, zapaliłem lampę i zapadłem na chwilę w swoich myślach. Marzyłem o tym, że kiedyś napiszę książkę, z której moi rodzice będą dumni, a raczej ze mnie. Gdzie moje nazwisko pojawi się w każdej gazecie. Ludzie, zaczęli by mnie rozpoznawać na ulicach, miałbym tyle pieniędzy, aby zaoferować mamie i tacie, najwspanialsze wakacje życia. Były to jednak tylko moje myśli, które wiedziałem, że nigdy się nie spełnią. Nagle poczułem zimny powiew wiatru na moim karku. Uważałem to zjawisko za dziwne, ponieważ w całym domu okna były pozamykane. Udałem się na palcach do łazienki, by obmyć twarz wodą. Wróciwszy do pokoju, stanąłem jak z paraliżowany przy stole. Leżała na nim książka, której zaledwie pięć minut temu tu nie było. ,,Nad Człowiek’’. Coś skrycie mnie ciągnęło do niej i nawet nie zdążywszy pomyśleć o zmęczeniu, czy godzinie, która już jest, wciągnąłem się w lekturę. Opowiadała o człowieku, który zaczął odkrywać swoje nad ludzkie moce.

 

Otworzyłem oczy, spojrzałem w okno, dzień jest słoneczny i zbyt spokojny. Z wczoraj pamiętam tylko książkę, czytałem książkę. Nic z niej nie zapamiętałem. Wszystko ulotniło się niczym para z ust. Wstałem z łóżka. Poszedłem do toalety wziąć codzienny prysznic. Ubrałem się standardowo w brązową bluzkę, zielone, poharatane ale wciąż ładne spodnie, nie zapomniałem oczywiście o bieliźnie. Ubrałem buty i udałem się na śniadanie. W domu było cicho za cicho. Wszedłem do kuchni, taty nie było. Na stole stały już tosty i mleko. Pochłaniałem śniadanie niczym głodne zwierzę. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły. Ojciec. Wszedł do jadalni z siatkami, musiałem wtedy wyglądać jak idiota. Tost w buzi, otwartej buzi. Zmemłany znajdował się na moim języku, który wyciągnięty był do przodu. Trzymał w rękach 2 siatki zakupów i czegoś jeszcze. Odłożył je na stół, popatrzył na mnie i tylko powiedział

- No, no, widzę, że śpiąca królewna się obudziła.

Wypowiedziawszy te słowa udał się w kierunku salonu. Ja nadal z wywalonym językiem, obróciłem się powoli w stronę zegara, który wisi na ścianie. Nie uwierzyłem w to co zobaczyłem. Była godzina szesnasta. Szybko połknąłem jedzenie i ruszyłem w kierunku ojca.

Nasz salon nie był duży, ale też nie był mały. Wielkością przekraczał prawie dwa i pół razy mój pokój. Jak w całym domu podłoga też była z desek. Ściany koloru liliowego, pięknie wypełniały salon. Z sufitu zwisał żyrandol podobny do tego w księgarni. Znajdowały się w nim obrazy, meble itp, ale najwspanialszą rzeczą była, nasza biblioteczka. Obejmowała prawie jedną ścianę, a półki uginały się pod ciężarem książek. Uwielbiałem przebywać w tym pomieszczeniu. Mój tatuś siedział sobie wygodne, z miną sępa czekającego na ofiarę, w swoim skórzanym fotelu. Wiedziałem, że zanosi się na ciekawą rozmowę.

- Johny, co się stało ?

- W jakim sensie ?

- Nigdy nie spałeś dłużej niż do dziesiątej, a nagle widzę cię dopiero o szesnastej.

- Szczerze? Sam nie wiem jak to możliwe.

- A, o której poszedłeś spać ?

- Nie całe dwadzieścia minut po tobie- Skłamałem, nie mogłem powiedzieć o książce. Teraz sobie przypomniałem, to coś kazało mi czytać.

- Ach, John, byłem na zakupach po ubrania. Moje i twoje. Wiem jaki masz rozmiar koszul i spodni więc wybrałem za ciebie. Jednak poczułem się trochę zraniony, że nie poszedłeś ze mną. Co z twoją książką?

- Poczucie winy mnie dobijało w tamtym momencie, ale coś musiałem przecież odpowiedzieć – Nie wiem, a nie mógłbym wybrać się jutro porozglądać się za nią ?

- Mógłbyś, dobrze a teraz idź po rób co chcesz, mamy niedzielę, księgarnia zamknięta, więc masz czas wolny.

- Dziękuje tato, do kolacji.

- A bym zapomniał masz pozdrowienia od Luisa.

- Dziękuje.

Odszedłem szybkim krokiem, ale skręcając do kuchni widziałem twarz mego ojca. Wyglądała o dziesięć lat starzej.

Udałem się do kuchni coś jeszcze przegryźć i spostrzegłem wino. To znak, że mama wraca z Niemiec dzisiaj, albo jutro z rana. Ucieszyłem się na tą myśl. Zrobiłem sobie 2 kromki chleba z masłem i wędliną. Teraz dopiero czułem, że jestem na jedzony. Jednak pewna myśl nie dawała mi spokoju. O czym była ta książka. Chciałem wymusić wspomnienie z wczorajszego wieczoru, ale tylko rozbolała mnie głowa. -No nic będę musiał przeczytać ją od nowa- Pomyślałem.

Ubrałem lekką bluzę i wyruszyłem po zwiedzać miasto w ten piękny słoneczny dzień. Przy najmniej wtedy mi się taki wydawał.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Rasia 13.09.2015
    Super, że dodałeś akapity. Teraz z kolei - gdzie się podziały te piękne opisy? Co się z nimi stało, z tą interpunkcją i dokładnością? :(
    Przeczytałam tylko pierwszą część opowiadania, nie mam głowy do wypisywania większej ilości błędów. Zwracam więc uwagę na te bardziej rażące:
    1. Ja każdy dzień spędzałem w księgarni moich rodziców - "Ja" jest raczej niepotrzebne. Wiadomo, o kogo chodzi.
    2. Były wakacje, 1934 rok - chyba w poprzedniej części już o tym wspominałeś, więc drugi raz nie ma sensu.
    3. KROPKI i ZNAKI ZAPYTANIA!
    4. Cofnąłem się z stopnia - ze stopnia
    5. usłyszałem krzyk za sobą mego taty - niezbyt poprawne zdanie. Raczej usłyszałem za sobą krzyk....
    6. bez sensowna rozmowa na temat punktualności albo - bezsensowna razem, przed "albo" przecinek
    7. jaką kolwiek - razem
    8. między innymi : - bez spacji, to raz. A dwa, myślę, że w opowiadaniach raczej nie wymieniamy wystroju pokoju po dwukropku.
    9. jadalni a raczej kuchni - przed "a" przecinek
    10. ubrać piżamę, oraz moje stare - przed "oraz" z kolei bez przecinka
    11. liczby piszemy słownie
    Według mnie nie dopasowałeś zachowania bohatera do jego wieku. Jest troszkę za dziecinny. Poza tym dialogi... Nie umiałam poczuć, żeby to naprawdę była rozmowa ojca z synem. Nie miała odwzorowania w prawdziwym świecie. Oj co ja mam powiedzieć... Szczerze to trochę się rozczarowałam, sądziłam, że druga część opowiadania to będzie takie WOW, no a niestety zabrakło mi tego, czym bardzo nadrabiałeś w pierwszej części. Mam nadzieję, że następne pójdą lepiej, pozdrawiam i nie zrażaj się :)
  • levi 15.09.2015
    mało się wyjaśniło, praktycznie nic, wiem tyle że jest książka, bohater ją czytał guwno z niej wie i będzie ją czytał jeszcze raz, no zobaczymy co będzie dalej 3
  • Denarien 16.09.2015
    Postaraj się pisać dłuższe części. Z tematu wynika, że to jest horror, a na razie bardziej pasuje do działu o życiu.
    Nie możesz pisać tak krótko tylko po to żeby trzymać w napięciu, bo w częściach brakuje treści.
  • zaciekawiony 22.09.2015
    W pierwszej części narrator zaczął opowiadać o "tym dniu" kiedy coś odkrył. I tu mamy podany czas:
    "Moja historia zaczęła się latem, w 1932 roku w Stanach Zjednoczonych."
    a teraz nagle:
    "Były wakacje, 1934 rok,"
    No to kiedy?

    "Wróciwszy do domu tata siedzący w swoim fotelu," - jego tato wrócił do domu siedząc w fotelu?

    "jak by mnie" - jakby mnie

    "kolejna bez sensowna " - kolejna bezsensowna

    "jaką kolwiek" - jakąkolwiek

    "przy mojej szkole,, University Green ‘’ - 14 latek uczy się w szkole, która nazywa się Uniwersytet?

    " Już miałem wychodzić z pokoju, gdy przypomniałem sobie o książce, którą znalazłem w naszej księgarni i o ubraniu się w coś." - o mało nie wyszedł nago?

    "Postanowiłem ubrać piżamę" - w co chciał ubrać piżamę?

    "Zrobiwszy to zszedłem na parter i szybko udałem się do kuchni.

    Tata podgrzewał dla mnie tosty. Na stole znajdowały się, słynne pierożki mojego ojca, sok pomarańczowy i kilka kromek chleba grubo posmarowanych masłem" - Chm, klasyka gatunku.

    "w końcu po za księgarnią" - poza księgarnią

    "swoje nad ludzkie moce" - nadludzke

    Opowiadanie nawet ciekawe, ale jest nieco wpadek stylistycznych.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania