Nadzabijaj

nie wszystkich, oczywiście! zacznij od tych,

co siedzą w mniejszym, nieoficjalnym sercu,

w mikroskopijnej pikawce, gdzie kiśnie żółć

i tętni ciemna galaretka.

 

rozpraw się też z tymi, co na wątrobie, co zagnieździli

się we wspomnieniach, skolonizowali umiejętności

(potrafisz stwierdzić, kto zalęgł się w twoim czesaniu,

zdolności mówienia komplementów, kto w utracie

panowania nad sobą po dobrym kielichu, jaka szuja

posiadła patrzenie, płukanie ust po umyciu zębów,

kto mieszka w akomodacji,

ilu jest dzikich lokatorów niedostrzegania?).

 

chalstaj! na przestrzał i oślep! są z szybkopokoleniowych

rodzin, mnożą się jak opętani! ledwie zgładzisz jakiegoś

— zaraz trzeba będzie dźgać

prawnuczęta w fazie pokwitania.

 

zrób to możliwie szybko, inaczej zostanie ci resztka

ledwie sięgająca innej resztki, słuchanie Radia Podzwonne,

kompletna wtórność, czwarty (i do tego krzywy!) plan,

zszywanie dziewczyn, zamiast brać się, ciąć je jako

pierwszy, ostrym, ale miło brzmiącym słowem.

 

bo przypadną ci ciągłe stany wskazujące. na kompletne

rozstrojenie. styl, w którym będziesz niknąć. choć

z głową jedynie ciutkę poniżej krawędzi.

 

i to śmieszne moralizatorstwo, którym ci ględzę.

rozcieranie listków laurowych bez zapachu.

 

jak skończysz — wyśpij się. spróbuj sobie wyobrazić

mężczyznę ciągnącego gałęzie. po ugorze.

i że nie ma w tym żadnej przenośni.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania