Nagrywacz

Spadał, wyraźnie czuł, że spadał. Rozpaczliwym gestem próbował chwycić się czegoś, ale palce dłoni przeorały tylko powietrze.

– Złap moją rękę – usłyszał głos Moniki.

– Nie mogę dosięgnąć. To się nie uda. To koniec.

Poczuł straszliwe łupnięcie w kręgosłupie, kiedy doznał kontaktu z podłożem. Chwilę później rozległo się pukanie w podłogę i krzyk Jaroszyńskiego.

– Nie gzić mi się tam! Ludzie chcą spać.

Sąsiad z dołu podsłuchiwał co noc, kiedy baraszkowali z Moniką w łóżku. Wystarczył najmniejszy hałas po dwudziestej drugiej i natychmiast wszczynał awantury.

– Zaraz tu będzie – powiedziała dziewczyna.

– Żeby tylko nie wezwał gliniarzy – odparł Marek.

Kilka minut później otrzymali odpowiedź w postaci zbliżającego się dźwięku syreny policyjnego radiowozu.

– Co za podła świnia – skomentowała dziewczyna.

– Otwierać! – rozległ się krzyk zza drzwi wejściowych. – W imieniu prawa i sprawiedliwości otwierać, bo wyważymy drzwi.

– Już, już – odpowiedział Marek pędząc do przedpokoju.

Ujrzał dwóch rosłych policjantów, a za ich plecami Jaroszyńskiego.

– To on – krzyknął sąsiad. – W środku na pewno jest ta dziwka.

– Proszę się nie wyrażać – skarcił go jeden z mundurowych.

– Co tu się dzieję? – zapytał drugi.

– Nic – odparł Marek.

– Kłamie, bezczelnie kłamie – gorączkował się Jaroszyński. – Przed chwilą tarzali się po podłodze, aż mi tynk z sufitu leciał. Jak zwierzęta. Fuj.

– Czy to prawda? – zapytał starszy stopniem.

– Niby co? – odpowiedział Marek.

– Jest pan sam? – zapytał drugi.

Chłopak stracił cierpliwość.

– O co panom właściwie chodzi? Alarmujecie w środku nocy, przeszkadzacie w odpoczynku…

– Ładny mi odpoczynek – przerwał sąsiad z dołu. – Sapali jak sto diabłów.

– A skąd pan wie – starszy stopniem zwrócił się do Jaroszyńskiego. – Jak sapie sto diabłów.

– Eee … - zająknął się tamten.

Nagle wszystko zawirowało w przedpokoju, zrobiło się gorąco i ukazał się diabeł.

– My sapiemy tak – odezwał się i zademonstrował.

– Czy to były takie dźwięki? – zapytał mundurowy Jaroszyńskiego.

– Ale to jest jeden diabeł – odparł mężczyzna.

– No dobra – przybysz z piekieł wyjął komórkę i napisał sms-a.

Po chwili ze wszystkich stron zaczęły pojawiać się inne czarty.

– Dwadzieścia osiem, …czterdzieści siedem, …siedemdziesiąt, …dziewięćdziesiąt osiem, dziewięć, sto, sto jeden. Nie ty się wynoś, bo znów powie, że za dużo. Uwaga, trzy cztery.

Sto diabłów zaczęło sapać. Zrobił się taki hałas, że wszyscy zatkali sobie uszy.

– Nie – skrzywił się Jaroszyński. – To nie to.

– Dupę zawracasz – oburzył się diabeł. – Spadamy.

Przedpokój opustoszał w mgnieniu oka.

– No i co panie Jaroszyński – odezwał się policjant. – Za składanie fałszywych zeznań, grozi…

– Przysięgam, że mówię prawdę panie władzo.

– Stu świadków nie potwierdziło pana wersji.

– Jacy świadkowie – oburzył się mężczyzna. – Oni tylko sapali.

– Ale powiedział pan, że słyszał właśnie takie sapanie. Potem zmienił pan zdanie. Coś pan kręci.

W tym czasie w przedpokoju zjawiła się owinięta tylko w prześcieradło, Monika.

– Ten pan – wskazała na Jaroszyńskiego. – To zboczeniec. Niech panowie sprawdzą. Ma na suficie zamontowane jakieś urządzenia podsłuchowe i napala się naszą miłością.

– Podsłuch? – zareagował młodszy z mundurowych. – Afera podsłuchowa? No, panie Jaroszyński będą kłopoty.

W mieszkaniu sąsiada Marka i Moniki znaleziono taśmy z nagraniami wielu znanych osób. Byli wśród nich politycy, aktorzy i inni celebryci. Dwójka policjantów już miała zamiar zakuć Jaroszyńskiego, kiedy ten wyciągnął jeszcze jedno nagranie z kieszeni.

– A tu jest wasz główny komendant.

Jaroszyński tak się spieszył, że razem z taśmą, wypadła mu na podłogę porcja najnowszych dopalaczy

– A co to? – zapytał starszy stopniem.

– To? Ach, to dopalacze.

– Co takiego? Mówi to pan tak beztrosko?

– Zima panie władzo, to chciałem sobie dogrzać, dopalić znaczy, bo mam piece kaflowe.

– Czy pan ma dobrze pod sufitem?

– Pod sufitem? Eee, takie tam mikrofoniki. Czasem posłucham jak się zabawiają ci na górze.

– Aresztujmy go – odezwał się drugi policjant. – To wariat.

Jaroszyński pstryknął palcami i zamienił się w nosorożca. Zaczął szarżować na mundurowych, którzy rzucili się do ucieczki. Pędzili po schodach, czując na plecach oddech potwora. Będąc na zewnątrz skierowali się w stronę samochodu. Jaroszyński był szybszy. Jednym ruchem łba, uzbrojonego w potężny róg, podrzucił terenówkę w powietrze. Pojazd spadł z łoskotem na przechodzącego w pobliżu pilota polskich linii lotniczych. Zginął na miejscu.

Dzień później prasa podała wiadomość o jego bohaterskiej śmierci.

– O, pani, nie umiał latać i tyle – powiedziała sprzedająca ziemniaki na targu kobieta do handlującej cebulą.

Jaroszyński został złapany przez specjalnie wyszkolonych pracowników ogrodu zoologicznego. Zamknięto go w sporych rozmiarów wybiegu. Można go tam podziwiać do dziś. Należy jednak uważać, bo podobno nadal zdarza mu się coś nagrać.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Anonim 13.07.2015
    No to tak (od razu mówię, że się nie czepiam, tylko mówię co mi się podobało najbardziej):
    Ciekawe jak wielki był pokój, że zmieściło się w nim sto diabłów XD
    "- Zima panie władzo, to chciałem sobie dogrzać, dopalić znaczy, bo mam piece kaflowe." - Kiedy zima to się kima, a nie ^^
    Nosorożec mnie powalił tak jak policjantów, a końcówka to już w ogóle :D
    5/5
  • NataliaO 13.07.2015
    Dla mnie wszystko brzmi na tip top. Wyszło ciekawie jak zawsze. 5 :)
  • Wena 13.07.2015
    Oh, NatalioO, chyba napiszę dalsze części opowiadania o Tobie. :)
  • NataliaO 13.07.2015
    a czemu?
  • Wena 13.07.2015
    Tak po prostu, z sympatii :)
  • NataliaO 13.07.2015
    A Dziękuje, dziękuje :)
  • NataliaO 13.07.2015
    Ja to w ogóle przepraszam za małe komentarze, bo Ty tak ładnie piszesz a ja tylko cienko skomentuje. Ale wiesz, że lubię Cię czytać :)
  • Wena 13.07.2015
    To ja dziękuję. Za Twoje sympatyczne i miłe komentarze.
  • NataliaO 13.07.2015
    Fajnie, że tak je odbierasz :)
  • Wena 13.07.2015
    Tak właśnie odbieram.Myślę, że są szczere, bo mimo, że często piszę takie historie "nie z tej ziemi", ironiczne i lekko głupkowate, to szczerość jest czymś, co bardzo cenię.
  • NataliaO 13.07.2015
    Ja też. Dobrze odczuwasz, odbierasz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania