"Narodziny" cz.1

Otworzyłem swoje ciężkie napuchnięte oczy. Wczorajszej nocy naprawdę wiele się działo - pomyślałem. Rzuciłem szybko okiem na znajdujące się przy mnie nieduże naczynie i paląca się przy nim świeczkę, wyglądały na złote. Moje usta wygięły się w lekkim grymasie, odkąd zobaczyłem kartkę szarego, pogiętego papieru a na niej nakreślone czerwonym atramentem tylko dwa słowa „wypij mnie”. Patrzyłem jak wryty nie przyjmując do wiadomości, gdzie właściwie jestem i co robi szkarłatna ciecz wypełniająca drogocenny dzbanuszek. Już po paru sekundach moją uwagę od centrum tego zniesmaczenia odwróciło miejsce w którym ugrzęzłem. Grube betonowe ściany, drzwi – popatrzyłem na nie i nastąpiła u mnie niezmącana przez zmrok tego miejsca kaskada śmiechu. Grube na jakieś 30 centymetrów, stalowe drzwi. Brak jakichkolwiek okien powodował lekki zaduch, po mojej salwie śmiechu niemal nie zdusił mnie napad kaszlu. Spowodowany był kurzem, którego wokół mnie nazbierało się niezliczone ilości. Po kilku minutach stania, w tym szatańskim pomieszczeniu nie widziałem co mam ze sobą zrobić. Upadłem na kolana ogarnęła mnie całkowita bezradność. Klęczałem tak w bezruchu, na zimnym betonie, dopóki kolejny raz nie zasnąłem. Nie wiem ile minęło, przebudził mnie dreszcz mojego zamarzającego ciała. Mój organizm był niezwykle wychłodzony, nie włożyłem nic do ust, przez co najmniej 42 godziny, moja powłoka duchowa miała ochotę lada moment dokonać czynu ostatecznego. Wpierw jednak postanowiłem chwycić się ostatniej deski ratunki – tak tej, tego czerwonego płynu, posoki, która powodowała wcześniej u mnie odruch wymiotny. Poruszyłem mojego zastygnięte z zimna ciało. Chociaż nazywanie go teraz ciałem było przesadą, moja skóra, nie czułem jej dotyku, nie mogłem zginać palców, a więc było to co najwyżej mięso – bezspornie zwykłe mięso, nie część mojego ciała, skoro nie mogę poczuć że je mam to jest to mięso. Z takimi myślami czołgam się właśnie przez to malutkie, ciemne, zakurzone i zimne pomieszczenie. Po minucie jestem już u celu, unoszę lekko swoją, obolałą szyję i językiem dotykam cieczy. Mój organizm, poczuł falę rozkoszy, która sprawiła mu nieopisaną radość. Zapłonął niczym pozostawione bez kontroli ognisko, które po chwili zamienia się w niekontrolowany przez nikogo pożar, aby po chwili samoistnie zgasnąć. Jedyne co mi pozostało to zakosztować po raz drugi, potem trzeci, czwarty. Powtarzając tą czynność odczuwałem ciągle te same wspaniałe uczucie. Po chwili z przerażeniem odkryłem, że moja rozkosz musi się skończyć . Co dziwne, siły zaczęły do mnie powracać a moje ciało przepełniała wspaniała wszechmoc. Mój wzrok wyostrzył się, a w dodatku zaczął przenikać ciemność pomieszczenia. Nie odczuwałem już strachu, dokończyłem pić, trzymając już dzbanuszek w rękach. Popatrzyłem z zażenowaniem na wypaloną świeczkę, która zapewniała jedyne źródło światła i ciepła. Nie odczuwałem teraz nic, pustkę. Kątem oka zauważyłem że drzwi zostały uchylone. Wstałem jak gdyby nic i wyszedłem za drzwi. Ujrzałem przed sobą las, pokryty śniegiem. Postawiłem szybko pierwsze kroki na białej pierzynie i usłyszałem delikatny szelest śniegu. Uwielbiałem ten dźwięk, słyszałem go zdecydowanie wyraźniej niż zwykle, docierał do wszystkich nerwów w moim ciele. Nagle usłyszałem jakiś trzask, moja głowa od razu powędrowała w jego kierunku. Jakieś 400m ode mnie zając nadepnął na gałązkę. Zdziwiłem się, że mój słuch działał aż tak wybornie. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, ze dużo dziwniejsze jest, zobaczenie zwierzęcia z tak daleka i oszacowanie odległości, gdy na zewnątrz jest środek nocy. Po chwili odwróciłem się by spojrzeć na miejsce w którym mnie przetrzymywano. Z wyglądu przypominała bardziej zwykłą, nędzną szopę, niż wyrachowane więzienie. Budynek, na zewnątrz wydawał się niezwykle mały. Strop powoli zaczynał się walić pod swoim własnym ciężarem. Zawiasy na których spoczywały, wielkie pancerne drzwi, chociaż niezwykle solidne z wyglądu, trzeba przyznać, że rdza nie była im obca. Nagle poczułem pulsowanie skroni. Bez namysłu niemal, instynktownie pobiegłem przez siebie. Sunąłem z niezwykłą gracją, jednocześnie utrzymując szybkość złotych medalistów olimpijskich. Nim się spostrzegłem znalazłem się przy drodze, przy której znajdowała się stacja paliw.

– Wejdź tylnymi drzwiami, omiń kamery ¬¬– podpowiedziało mi moje wewnętrzne ja.

Niepewny tego co właśnie robię ruszyłem śmiało przed siebie. Przedarłem się, przez gęste krzaki, które znajdowały się z tyłu obiektu. Już po chwili położyłem moje chłodne palce na klamce i otworzyłem drzwi. Znalazłem się w magazynie, mimo panującego mroku szybko przedarłem się przez stosy artykułów spożywczych, i różnorakich płynów do aut. Zatrzymałem się przy wyjściu i delikatnie zapukałem w drzwi prowadzące do sprzedawcy. Bardzo szybko otworzyła je urocza dziewczyna. Była niezwykle wystraszona, co tylko dodawało jej uroku. Jej włosy były czarne, oczy niebieskie, a jej policzki zaczerwienione. Moje rozmyślania przerwał niespodziewanie jej ostry, rozgniewany głos.

– Kim pan jest ? – zapytała

– Ja nikim szczególnym – odpowiedziałem bez namysłu.

Nagle przez moje myśli przeszła mi okropna myśl szybkim ruchem chwyciłem dziewczynę za jej rękę i przyciągnąłem ją do siebie. Jednocześnie drugą ręką zasłoniłem jej usta.

– Mmm – dziewczyna próbowała wydać z siebie jakiś dźwięk.

– Spokojnie to nie będzie boleć – zaśmiałem się mówiąc to.

Kogo oszukuje pomyślałem przecież oboje wiemy, że będzie. Dziewczyna cały czas wierzgała i próbowała mi się wyrwać. Nie czekałem długo, otworzyłem delikatnie moje usta i przybliżyłem się do jej szyi. Zacząłem powoli wbijać moje zęby w jej szyje. Dziewczyna przez kilka chwil zastygłą z bólu, a ja delektowałem się rozkosznym smakiem jej krwi. Była taka ciepła. Delektowałem się nią bardzo długo, nawet po tym jak zastygłą w bezruchu. Dopiero, gdy opróżniłem jej żyły całkowicie przestałem. Bez zbędnego ociągania się znalazłem jakieś duże pudełko w magazynie i włożyłem do niego jej zwłoki, by chociaż trochę zatuszować ślady mojej zbrodni. Co dziwne nie wydaje mi się bym zrobił coś dziwnego, czy wbrew swojemu sumieniu. Wprost przeciwnie spodobało mi się to. Pomyślałem, że czas wrócić do swojego domu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania