Nie tracąc nadziei

Burza. Ogniste strzały piorunów przecinające niebo. Grzmoty jakby stukot podkutych butów niebiańskiej armii. Prawdziwa wojna wypowiedziana spokojnej zwykle przyrodzie.

Asia nie lubiła burz. Nie lubiła niczego, co niszczy. Siedziała w swoim pokoju patrząc przez okno tonące w strugach deszczu. Czekała aż to piekło wreszcie się skończy. W przeciwieństwie do wielu innych, ona nie widziała w tym nic pięknego.

***

Wojtka znała od dawna. Nawet go lubiła. Był miły, wesoły i całkiem przystojny. Szczupły, średniego wzrostu ze strzechą prostych jasnobrązowych włosów i zawadiackim błyskiem w oku. Zawsze się do niej uśmiechał. Witał ją, gdy mijali się w szkole.

Przez długi czas myślała, że traktował ją jakoś specjalnie. To było przyjemne uczucie wiedzieć, że jest ktoś, komu na tobie zależy. Potem jednak zobaczyła, jak uśmiecha się też do innych dziewczyn. Wtedy straciła wszelką nadzieję w specjalność tej przyjaźni.

***

Chwile spokoju z reguły kończą się burzą. Tak było i tym razem. Zaczęło się zwyczajnie. Kupowała batonik w automacie w holu szkoły. Jej koleżanki gdzieś poszły. Była sama.

Pod ścianą stał wysoki chłopak. Zauważyła go, ale nie zwracała na niego uwagi. Była bardzo dobra w ignorowaniu ludzi. Gdy odchodziła od automatu podszedł do niej. Złapał ją za rękę. Próbowała się wyrwać, ale nie miała sił. Zaczął dotykać jej długi ciemnych włosów. Nic nie mogła poradzić. Był od niej starszy i o głowę wyższy.

Zbliżył głowę do jej ucha i szepnął;

– Pokażesz co potrafisz.

To nie było pytanie. Brzmiało raczej jak groźba. Dotykał ją po rękach, włosach, głowie. Próbowała walczyć, ale bez skutku. Nagle usłyszała czysty, wysoki głos.

– Zostaw ją w spokoju.

Następny rozkaz. Chłopak odwrócił się dając jej chwilę spokoju. Odwróciła głowę. Kawałek dalej u załomu korytarza stał Wojtek. Obcy chłopak nie puścił jej jednak.

– Powiedziałem: zostaw ją. – Mówił głosem spokojnym, ale nieznoszącym sprzeciwu.

– A bo co? Co mi zrobisz?

Wojtek podszedł bliżej.

– To się okaże.

– No dalej, koleżko – Obcy zaczął wygrywać. – Pokaż co potrafisz.

„Traktują mnie jak swoją własność” pomyślała. Chłopak odepchnął ją od siebie i stanął naprzeciwko Wojtka. Zachwiała się, ale utrzymała równowagę.

Chłopcy stali przez chwilę naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Potem zaczęła się burza. Ciosy padały raz za razem, niczym grad. Z rozbitego nosa poleciała krew. Darły się ubrania.

Gdy tylko bójka się zaczęła, zleciał się spory tłum gapiów. Kibicowano jednemu i drugiemu. W końcu przyszli nauczyciele.

– Spokój! – krzyknął tubalnym głosem jeden z nich. Wojtek odstąpił na krok unosząc ręce. Był strasznie poobijany. Jego konkurent wyglądał nie lepiej. Korzystając z roztargnienia Wojtka drugi chłopak dopadł go, podciął nogi i przewrócił. Chłopiec uderzył w ziemię i stracił przytomność.

Dziewczyna poczuła ukłucie w sercu. Jakby straciła coś bardzo jej bliskiego. Nie umiała powstrzymać łez. Zbliżyła się do miejsca wypadku. „Zawołajcie karetkę” usłyszała. Przecisnęła się przez ciasny krąg nauczycieli.

– To wszystko przez ciebie! – krzyknął dryblas wskazując ją palcem. Nie wytrzymała. Gęste łzy pociekły po jej policzkach.

– Ale ja nic nie zrobiłam – zaszlochała.

– Ty jesteś winna – zagrzmiał chłopak. – Gdyby nie ty…

Więcej nie usłyszała. Cały czas szlochając przepchnęła się przez tłum i wybiegła ze szkoły. Wtedy poczuła, co naprawdę czuje do Wojtka. Jak bardzo jej na nim zależy.

***

Wróciła do domu dość późno, gdy zaczynało już zmierzchać. Była blada, miała podkrążone oczy. Mamie bąknęła coś o wycieczce z koleżankami. W rzeczywistości całe popołudnie spędziła w parku płacząc.

Dopiero teraz, gdy stało się coś złego, poczuła, jak bardzo zależało jej na Wojtku. Czyżby to była miłość? Nigdy wcześniej nie dopuszczała do siebie tej myśli. Wojtek tak się o nią troszczył, że dla jej dobra nie zawahał się skoczyć w paszczę lwa. Trzeba będzie z nim porozmawiać…

***

– Asiu! – Usłyszała stojąc na korytarzu. Odwróciwszy się zobaczyła dwie dziewczyny – koleżanki Wojtka z klasy.

– Cześć – odparła bez entuzjazmu.

– Słuchaj, idziemy do Wojtka z lekcjami. Pomyślałyśmy, że może poszłabyś…

– Nie! – krzyknęła nie dając jej dokończyć. – Nie dziś. Jestem zajęta – dodała spokojniejszym tonem, w myślach ganiąc się za ten wybuch. Wiedziała jednak, że nie powiedziała prawdy. Nie miała nic do roboty. Pewnie znowu spędzi całe popołudnie w parku płacząc.

– Szkoda. Jakbyś jednak zmieniła zdanie to znajdziesz go w sali 15, w dziecięcym.

Odeszły zostawiając ją samą. „A może powinnam pójść i porozmawiać?”

***

Siedziała na ławce z twarzą ukrytą w dłoniach. Wspominała wszystkie wspólne chwile. Wycieczki z podstawówki, zabawy w parku.

Nagle poczuła, że ktoś siedzi obok niej. Podniosła głowę. Zobaczyła mężczyznę koło trzydziestki, z lekkim zarostem. Uśmiechał się.

- Jak możesz się uśmiechać, kiedy świat jest taki zły wobec nas?

- Nie smuć się – powiedział – Wszystko będzie dobrze. Nie trać nadziei. Miej odwagę mówić co masz w sercu.

***

Postanowiła odwiedzić Wojtka w szpitalu, gdzie pojechała zaraz po lekcjach. W recepcji pokierowali ją do odpowiedniej sali. Gdy weszła Chłopak czytał książkę. Podniósł wzrok słysząc jej kroki. Uśmiechał się. „Jakby mnie oczekiwał”.

Przysiadła na brzegu łóżka. Dała mu kupioną wcześniej czekoladę. Potem, aż do wieczora rozmawiali. Wspominali wspólnie spędzone chwile. Pierwszy raz od tygodnia Asia uśmiechała się.

Gdy zbierała się do wyjścia, chłopak delikatnie chwycił ją za rękę. Nie tak jak ten chłopak ze szkoły. Dotyk Wojtka był delikatny jak skrzydła motyla.

– Słuchaj, Asiu. – Widać było, że był zmieszany. – Nie wiem, jak to przyjmiesz, ale proszę, nie obrażaj się. – Dziewczyna skinęła głową. – Kocham cię, Asiu.

To były najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek słyszała. Do jej oczu napłynęły łzy. Tym razem nie były to łzy smutku.

***

Burza. Grzmoty wybijały zwycięski hymn na werblach. Pioruny rozświetlały niebo niczym wielobarwne sztuczne ognie. Deszcz nawadniał wszystko, napełniał radością życia. Armia niebiańska zwyciężyła.

Asia i Wojtek mimo deszczu stali na zewnątrz. Nie liczyło się to, że byli przemoczeni, lecz to, że byli razem, trzymali się za ręce. To były najpiękniejsze chwile ich życia. Najpiękniejszy deszcz, który nie niszczy, lecz przynosi radość i życie.

Nie trać nadziei. Po smutku przychodzi radość, tak, jak po deszczu pojawia się tęcza. Zawsze…

Wisła – Poznań, Lipiec 2016.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Szalokapel 30.08.2016
    nie znoszącym - nieznoszącym
    Ogólnie rzecz ujmując tekst jest mądry, na początku zapytam - Ile masz lat?
    Jak dla mnie opowiadanie było nieco dziecinne, rzeczywiste. Owszem, przekazuje duże wartości życiowe, ale brakowało mi tego "klimatu". Mimo to, myślę, że jak na pierwsze Twoje opowiadanie tutaj wypada nieźle. Na zachętę zostawiam piąteczkę.
  • KarolWes 30.08.2016
    Dzięki za opinię. Mam piętnaście lat.
  • Szalokapel 30.08.2016
    KarolWes, jak na piętnaście lat źle nie jest. W każdym razie ja jestem młodsza. Rzadko chłopaki piszą romanse, nieźle.
  • Violet 30.08.2016
    Jest w tym opku takie nieśmiałe przesłanie, ode mnie też piątka.
  • Piotr K 07.09.2016
    Wprawdzie jest dosyć oczywiste i jak na mój gust zbyt proste, ale napisane przyjemnym językiem. Poza tym to tylko opowiadanie ^^ Podoba mi się

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania