Nie w porę
Marnością się zwiesz,
Człowieku wartościowy,
Coś góry przeniósł
I jedną sosnę najwyższą.
Ta była drzewem ponad drzewa,
Ponad ciebie, coś łzami
Płacił za każdy centymetr
Przebyty w jej imię.
Za każdy owoc wydany przez nią,
Dający soki życia dla ciebie marnego.
Szedłeś w jej dobru, wędrówkę odbyłeś
U jej twardego boku
By zderzyć się z dębem walecznym u
szczytu,
Zdrowym i samowystarczalnym.
Nie w porę, kochana!
Nie dziś sił miało mi zabraknąć.
Nie dziś duszę wyzionąć miałem
U stóp tego jedynego.
Żegnaj, najmilsza,
Córo lasu i nieba.
Marnością się stałem,
Marnością umrę.
Choć tlenem wyżyłem,
Zwiędnę na wieki.
Komentarze (6)
5:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania