Niebieska Sowa

Nie rozróżniając kolorów, wszystko tylko w czarno-biało-szarych tonach jak u psa, on jak i pasuje wędrownemu psu, żyje na ulicy. W dzieciństwie jego uchwycili chłopacy i ścinały powieki z oczu, odtąd sen dla niego przekształcił się na nieporozumienie, coś niezrozumiałe i cudze. Zza swojego brzydactwa on nigdy nie wychodzi na słoneczne światło i nie ukazuje się ludziom we dnie. W nocy on polował na domowych wychowanków, psów i kotów, których kradnie u niebacznych gospodarzy na wieczorowej przechadzce, przynosi do domu do kanalizacji i bez przygotowywania je. Tamtym wieczorem padał silny deszcz, było ozięble, a na ulicy całkiem nie było ludzi z psami. On bardzo zgłodniał i utracił ostrożność i na oczach u dziewczynki uchwycił jej pieska i pobiegł. Dziewczynka nie krzyczała, nie zlękła się, a poszła za nim. Ona schodziła do kanalizacji i przed nią otworzył się okropny obraz, jej pieska rwały na kawałki ręce i zęby chłopaczka.

Kilku sekund on nie dostrzegał dziewczynkę i po prostu pożądliwo nabijał usta surowym mięsem i sierścią, a kiedy zobaczył, zastygnął na miejscu. W to mgnienie w nim mieszały się uczucia zdziwienia, lęku, głodu i samoobrony, Następnym mgnieniem on zarządzany pierwotnym drapieżnym uczuciem już wbijał swoje zęby w szyję dziewczynki, a brutalne nieostrzyżone paznokcie rwały odzież i ciało jej piersi. Bryzgnęły tysiące fontann krwi, błękitnej, jak samo niebo. Od zdziwienia chłopaczek odskoczył od ciała, po raz pierwszy w życiu on zobaczył kolor, kolor niebieskiej krwi, co rozciekła się po podłodze. Lecz on wciąż był bardzo głodny, przez kilka sekund on już rozdzierał piersi dziewczynki dostając takie samo niebieskie, jeszcze gorące serce. Chwycił go, odbiegł w głąb swojego barłogu, gdzie odrywając duże kawałki od malutkiego niebieskiego serca szybko skończył z nim. A kiedy odwrócił się, to na miejscu ciała dziewczynki siedziała, rozmiarem z dużego psa, niebieska sowa. On rzucił się na nią, lecz ona rozwarła skrzydła i prześwietliła jaskrawym niebieskim błyskiem całą kanalizację, oślepiwszy chłopaczka.

 

Kiedy oczy znów potrafiły widzieć, kanalizacja była pusta i ciemna, ptak uleciał. Uleciała jedyna kolorowa magia w jego szarym życiu. Coś zmieniło się, teraz jemu więcej za wszystko na świecie chciało się złapać niebieskiego ptaka.

Kiedy on wylazł z kanalizacji, w powietrzu, w ciemności ledwie migotał prążek niebieskiej mgły. Jemu należałoby kwapić się, wiatr rozdmuchiwał ślad, i on pobiegł, z całej siły. Bardzo szybko on porzucił granicę miasta i wpadł do lasu. Kilku dni bez zatrzymania się i snu, bojąc się utracić jedyny związek z ptakiem, wszystko głębiej do lasu odchodził chłopaczek, aż wybiegł do dużego jeziora. Pośrodku jeziora stała chata. Dotarłszy wpław i otworzywszy drzwi, on zobaczył niebieskiego ptaka. Sowa powiedziała chłopaczkowi - zjadłeś moje serce, a bez jego nie mogę ulecieć na swoją planetę. Znajdź najlepszego człowieka na ziemi i przynieś mi jego serce. Wtedy przebaczę ciebie i zabiorę z sobą.

Chłopaczek pokołysał głową na znak zgody i poszedł.

On nawet nie przedstawiał gdzie szukać najlepszego człowieka na ziemi. Kilku lat on chodził krajami, nie chowając się. Ludzie nienawidzili go, w każdym nowym mieście wyrządzając więcej bólu. Rzucały kamice, truły psów, dzieci paliły włosy jemu na głowie, ukroiły ucho, i kilku palców na rękach. Nigdzie on nie spotykał dobrych ludzi. Dziesięć lat bezskutecznych poszukiwań, i on poddał się, rozstrzygnąwszy wrócić do ptaka.

Przyniosłeś mi serce?- spytał ptak

Nie - odpowiedział chłopaczek

Nie, jego przyniosłeś, ono u ciebie w piersiach. Oddaj mi go.

Lecz w nim nie ma dobra, tam tylko złość, nienawiść i wstręt do ludzi.

Znam, odpowiedziała sowa.

Teraz powinnam rozkroić go, i wypuścić to, co w twoim sercu, ono zniszczy wszystkich ludzi i wszystkie kolory na Ziemi. Ono zbierze wszystkie serca, oddzieliwszy ciemność od światła, dobro od zła. Dobro zabiorę sobie, do swojego nowego serca, a ty zło do swojego. I gdzieś daleko w kosmosie wypuścimy jego na zewnątrz.

Ptak rozdziobał pierś chłopaczka i niewielką dziurę w sercu, skąd buchnął czarny wicher, lecz bardzo szybko dziura zaczęła wsysać farby, rzekomo zdzierać ich z każdego przedmiotu. Świat naokoło poczerniał, i dziura zamknęła się.Teraz ptak rozdziobał malutką dziurkę i wyssał cały światły świat. Teraz ona nie była niebieska, a świeciła się wszystkimi kolorami życia Ziemi.

Potem ona obudziła chłopaczka, uchwyciła jego za bark i spróbowała wzlecieć, lecz nie potrafiła.

W świecie ludzi okazało się bardzo dużo zła, nie mogę podjąć ciebie, i nie mogę znów wypuścić jego na wolność. Przykro mi, odlatuję bez ciebie. Ja taki samy potwór wewnątrz, jak ty zewnątrz.

I ona zostawiła chłopaczka jednego, na ciemnej planecie. Na jednej z tysiąca ciemnych planet, z takimi samymi samotnymi chłopaczkami na nich, u których ona ukradła farby.

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 02.12.2014
    zaciekawiające, fajne opowiadanie 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania