Niech żyje Marek

Marek kupił nowy samochód. Właściwie, to dostał go prawie za darmo od swojego kuzyna Pawła.

– Chcesz go mieć? – spytał krewniak.

Paweł był synem ciotki Matyldy, która mieszkała dwie ulice dalej od bloku Marka. Tak, bo to był blok Marka. Chłopak nabył go od spółdzielni mieszkaniowej za dwa złote. Prezes zabawiał się któregoś dnia z nieletnią panienką. Marek zrobił mu serię zdjęć swoją super lustrzanką, którą sprezentował mu wuj Hirek, mieszkający w Japonii. No i chłopak poszedł do prezesa z odbitkami. Zagroził, że powie żonie i tak dalej. Facet wypisał umowę na kwotę dwóch złotych polskich, i takim sposobem Marek został właścicielem czteropiętrowego budynku, z trzema klatkami, w którym było trzydzieści mieszkań.

Dobra, wróćmy do sprawy samochodu. O bloku jeszcze będzie.

Marek spojrzał na nową beemkę.

– Kolor mi się nie podoba – odparł. – Wolałbym czerwoną.

– Nie mam stary – odpowiedział zmartwiony kuzyn. – Sorki.

– Ile? – zapytał Marek.

– Pięćdziesiąt groszy i jest twoja.

– Pojebało cię? – zdenerwował się Marek. – Dwadzieścia i ani grosza więcej.

– Dobra, moja strata – odpowiedział Paweł podając kuzynowi kluczyki.

Kątem oka Marek dostrzegł skradającą się do klatki starą Wójcikową.

– Hej, pani Klaro, czynsz się należy – krzyknął w jej stronę.

Kobieta padła na kolana.

– Panie nie mam. Chłop pije, jeden syn pije, drugi syn pije, trzeci syn pije. Córki się puszczają za darmo. Skąd mam wziąć.

Wójcikowa była wykładowczynią na uniwersytecie. Miała tytuł profesorski. Opublikowała kilkadziesiąt książek z dziedziny fizyki kwantowej. Jej mąż Klaudiusz był tłumaczem przysięgłym dwunastu języków. Kasa się ich jednak nie trzymała. Gubili ją idąc z pracy do domu, konta bankowe padały notorycznie łupem cyberprzestępców. Mieli po prostu pecha.

– Co mnie to obchodzi – odparł Marek. – Daję wam dwa dni. Jak nie dostanę pieniędzy to … wie pani co będzie?

Wójcikowi wiedziała. W poprzednim miesiącu, bo też nie płacili, kazał całej rodzinie zjeść po dwa kilogramy pieczonej golonki z musztardą. Jaką karę wymyśli teraz właściciel?

– Litości panie – zaczęła mówić, łkając. – Zdobędziemy te pieniądze, zdobędziemy. Tylko nie golonka, błagam, tylko nie golonka, nie…

Marek tym razem postanowił być bardziej brutalny.

– Schabowy z kapustą – powiedział grobowym tonem.

Wójcikową jakby zamurowało. Złapała się za serce.

– Nie!! – krzyknęła. – Ja tego nie przeżyję. Nieeeeeee.

– Dwa dni, pani Klaro.

Kobieta czołgając się i szlochając, skierowała się do drzwi.

Z trzeciej klatki wyszedł inżynier Pluskwa. Podbiegł do Marka ze strachem w oczach.

– Mam czynsz.

– To dobrze – odparł Marek. – Bo już miałem zamówić pieczone żeberka.

Pluskwa zadrżał na samo wspomnienie tego co spotkało jego rodzinę dwa miesiące temu, kiedy spóźnił się z zapłatą dwanaście minut. Jedli wtedy sprowadzony z Rosji kawior i popijali szampanem. Nigdy nie przeżył takiej udręki jak wtedy.

– Mam całą kwotę, co do grosza – powiedział podając Markowi zwitek banknotów studolarowych.

Czynsz wynosił po dwa tysiące zielonych za każde mieszkanie. Nieważne, czy była to kawalerka czy M3, M4. Marek nie chciał robić sobie roboty z liczeniem. A tak trzydzieści razy dwa tysiące. Prosty rachunek. Sześćdziesiąt tysięcy dolarów co miesiąc.

Kiedyś przyszedł jakiś goguś ze skarbówki, że niby jak to, tak nie wolno, bez podatku taka kasa. Marek zabił go i zakopał w piaskownicy dla dzieci na osiedlu. Szukali go potem policjanci i jacyś cywile z psami. Nic nie znaleźli. Psy zjadły resztki starej wrony, która leżała obok śmietnika i dostały biegunki. Zaczęły uciekać w stronę pobliskiego parku, gdzie przypadkiem straciły równowagę podczas pokonywania wiaduktu kolejowego. Wpadły pod pociąg i zginęły na miejscu. Od tej pory Marka już nigdy nie niepokoił żaden urzędnik ze skarbówki.

Chłopaka można uznać za przedstawiciela nowej generacji młodych, przedsiębiorczych Polaków, którzy potrafią zadbać o siebie, wytyczyć cel w życiu, stworzyć perspektywę godnej przyszłości, nacechowanej takimi wartościami jak uczciwość, poszanowanie prawa, patriotyzm. To przykład, że można tu, w tym kraju dojść szybko do dużych pieniędzy, bez wyjeżdżania na Zachód. Bierzcie wzór z Marka. Marek na wójta! Marek na burmistrza, Marek na prezydenta! Niech żyje Marek! Niech żyje!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Anonim 02.06.2015
    osiem lat rządziły nam te marki, moze wystarczy?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania