Niemcza, 11-12.09.2023 (dziennik podróżny)

Dzień I

Lecę żółtym, zalanym przez słońce, wyjątkowo od rana nasłonecznionym szlakiem w stronę Kazanowa i Nieszkowic. Pani na rozwidleniu, jeszcze przy stacji, mówi coś o szlaku biegnącym przez Biały Kościół ku cystersom. Rozchodzimy się. Pani zmierza ku cystersom właśnie, ja brnę, płynę niemalże przez krainę rosy, przez co buty mam całe mokre.

W Nieszkowicach pytam o drogę, a chłop mi odpowiada, że mogę iść tak czy siak, że to wszystko jedno, bo droga biegnie i tak naokoło. Robię małe zakupy w sklepie i lecę dalej. Ciekawski sprzedawca pyta mnie, skąd, dokąd idę i czy to wycieczka. Tak – odpowiadam mu – to oficjalnie wycieczka niedocenianymi podgórskimi szlakami, które wcale to a wcale do łatwych nie należą i są traktowane po macoszemu, a jak się zgubisz, to nawet nie ma kogo o drogę spytać, a jak wejdziesz w pole kukurydzy dajmy na to, to na pociąg nie zdążysz... to na pewno.

Za Niszkowicami – Wzgórza Lipowe. Wejście do lasu i tamże błądzenie. Dzięki temu błądzeniu odkrywam śliczny efektowny wąwóz potoczny. Drwale mnie potem naprowadzają z powrotem na żółty. Nawracam się, w imię Ojca...

Tam, gdzie łączy się żółty z niebieskim... Ciekawe, dokąd prowadzi ten niebieski? Tam, gdzie łączy się żółty z niebieskim grzybki rosną. I zaczynają się zbiory. Małe co prawda, ale jednak...

Potem ciąg miejscowości, teren otwarty, zalany światłem słonecznym. Czerwieniec, Kowalskie i inne.

Kowalskie. Rozwidlenie żółtego i zielonego. Tym zielonym będę wkrótce wracał, nim i niebieskim.

Żelowice. Ruiny pałacu. Mówi mi o nich jeden facet, który sprząta teren przed kościołem. Dzięki niemu dowiaduję się o pałacu.

Za Błotnicą – las. I znowu intryguje niebieski, który odbija w lewo. W lesie – potoczek. Dalej, już w miejscowości, dworek w Piotrkówku. Ładnie tu. Klepię nocleg w pałacu i idę ku nieczynnej wieży oraz Kawiej Górze. Na Kawią nie docieram, wracam się, a wracając, skręcam do Niemczy. W sklepie jeden facet mi mówi, że jego kumpel wzmacnia i tak już mocnego portera wódką. Wierzyć się nie chce, co te ludzie teraz wyprawiają.

I wreszcie okrężną drogą przez Skrzyżowanie nad Niemczą, a potem czerwonym w stronę Starogórza na noc do pałacyku, w którym, z uwagi na koncert Wiśniewskiego, przez parę godzin jestem zupełnie, zupełnie sam, co mi bardzo to a bardzo odpowiada. Białej damy nigdzie nie widzę, a to szkoda!

 

Dzień II

Żółty, a od Maleszowa niebieski (szlak oczywiście). A za Janowiczkami pole kukurydzy. Nie lubię tych tak zwanych numerów z polem kukurydzy. Nie ma to jak wejść w takie pole i się zgubić, zgubić szlak, który na dodatek tonie w pokrzywach i cały jest zachwaszczony. Trzeba mieć intuicję; intuicję, odwagę i samozaparcie, bo nie ma kogo spytać o drogę w razie „wu”, nie ma, a wtedy jest klops. Człowiek brnie w miękisz zielony i cały czas się zastanawia: jestem czy może nie jestem na szlaku? Cały czas desperacko wypatruje znaków. Może tak iść i z pół kilometra i nic. Nie wiadomo, czy się wracać? Czy brnąć w to całe chaszczowisko. Dramat! Dobrze, że lubię dramaty, a jeszcze bardziej wspominać o nich lubię.

W las wchodzę, ale na krótko, bo zaraz – niekończące się pole widokowe kukurydziane między Górą Bednarz a Stachowem. A za Stachowem alejka topolowa... ładna, efektowna... taka jak na starych gobelinach.

Do żółtego dojście i dalej, jak wczoraj.

A w Białym Kościele – dożynki. Zwracają uwagę takty wygrywane przez akordeonistę, mdlejące w słońcu, w żarze popołudnia mdlejące, ciągle w kółko z uporem na nowo wymęczane, męczone.

A na stacji rowerzyści. Rozmawiają o odbytej wycieczce. Teraz mają się czym pochwalić. Pierwsze koty za płoty za nimi. Będzie tylko lepiej.

W pociągu rozmowa jego i jej, oboje – czynni himalaiści. A co ja, człek podgórski, mam na to powiedzieć? Czym ja, ze swoimi trasami niskopiennymi, mam się pochwalić? Mimo wszystko, po tym wszystkim, jestem dziwnie szczęśliwy i już teraz nie mogę się doczekać powrotu do Niemczy. To tak, jak w naszym hymnie narodowym prawie: „z ziemi obcej do Niemczy, za twoim przewodem złączym się z narodem niemczańskim”.

Vivat Niemcza! Vivat wszystkie stany! I to tyle drogie motyle!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania