Nienasycenie
Gdy znalazłem w gruncie szereg płytkich zagłębień, schyliłem się, by wciągnąć w nozdrza ich aromat. Był piękny, więc zacząłem zlizywać po kolei warstwę wzruszonego pyłu, jaki zalegał na ich dnie. Pierwsze, drugie, kolejne. Czy dotrę do ostatniego? Lizanie nie wystarczało. Wyrywałem z każdego po szczypcie ziemi i pakowałem do ust. Rozgryzałem grudki spojone korzeniami, bo pomiędzy nimi ostał się był ten wspaniały posmak słońca, które tędy przechodziło. Ale zagłębień było więcej i więcej. Łykałem ciemne kęsy, czasem z jakimś zapodzianym robakiem czy kamieniem, coraz bardziej łapczywie i błagalnie, aż dotarłem do asfaltowej drogi, gdzie ciąg zanikał. Gdzie leżałem wciąż zbyt głodny by wstać i wrócić.
Zjadłem wszystkie twoje ślady, a nie byłem wcale pełny twego nieodejścia.
Komentarze (6)
Pozdrawiam, 5.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania