Niepozorna cz. 1

Tak dla odmiany wstawiam coś napisanego całkiem niedawno. Miłego czytania. :)

 

Płaszcz chmur zakrył całe niebo sprawiając, że panowała nieprzenikniona ciemność. Brakowało delikatnej poświaty księżyca, dzięki której dałoby się ujrzeć chociaż zarysy przedmiotów. Jednak większości mieszkańców Sekkel wcale to nie przeszkadzało. Oczy elfa, wikołaka czy też kotołaka doskonale radziły sobie w takich warunkach. A takich gatunków tu nie brakowało. Niewielu sekkelijczyków miało w sobie choć odrobinę człowieczeństwa. Tych, którzy posiadali choć jeden ludzki gen uważa się za elitę, tak zwaną Sekkelijską Arystokrację, ale dość już o tym...

 

Pod osłoną nocy dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Chociażby wystarczy spojrzeć na tę z pozoru zwyczajną parę. Dziewczyna wtula się w chłopaka, a on szepcze jej do ucha czułe słówka. Ot, wydawałoby się nic niezwykłego. A jednak... Jeżeli uważnie przypatrzycie się nastolatce zauważycie koniuszek ogona wystający spod bluzy. Natomiast gdyby przyjrzeć się jemu, widać połyskujące złotym blaskiem ślepia. Kotołak i wilkołak. Zakazany związek. Nie ze względu na prawo. Po prostu kłótnia dwóch rodzin. Można by rzec, że swoiste odegranie ‘’Romea i Julii’’. Jak w każdym społeczeństwie tak i w tym obywatele mają swoje powody do narzekania. W całym Sekkel jest chyba tylko jedna osoba, która nigdy głośno nie powiedziała, że ma dość...

...

Tą osobą jestem ja. Nazywam się Esther. Esther Fox. Uważam, że nie ma sensu gderać. Lepiej po prostu działać. Jeżeli ktoś ma zamiar marudzić i nic z tym nie robić, to niech siedzi cicho. Nie żebym próbowała zmieniać świat... Należę do tych, którzy z reguły się nie wychylają. Tak, wiem. Tchórzostwo. Jednak spróbujcie się postawić na moim miejscu. Jestem reprezentantką niemal wymarłej rasy. Moje nazwisko budzi respekt wśród sekkelijczyków. Mam obowiązki, które muszę wypełniać, choćbym ich nienawidziła. Zalicza się do nich również branie udziału w przeróżnych uroczystościach...Co za tym idzie, strojenie się w niewygodne sukienki oraz nudne rozmowy polityczne.

 

Tak więc... siedzę na stanowczo zbyt twardym krześle. Mam na sobie równie piękną, co niepraktyczną kreację. Moje włosy są sztywne od lakieru, a stopy przechodzą katusze w butach na obcasach. Słucham przemówienia króla Revana, które jest równie interesujące , co zeszłoroczny śnieg.

- Pamiętajcie, obywatele Sekkel! –mężczyzna dobitnie podnosi palec do góry. – Wiedza jest potęgą! Dziękuję, że zechcieliście mnie wysłuchać. Zapraszam na bankiet.

Chcę odetchnąć z ulgą, ale dopasowany strój mi to uniemożliwia. Wstaję i dołączam do wiwatującego tłumu, po czym ruszam w stronę sali jadalnej w Zamku Króewlskim. Potykam się. W tych szpilkach można się zabić! W ostatniej chwili matka pomaga mi utrzymać równowagę.

- Esther – cedzi przez zaciśnięte zęby –ludzie patrzą.

- Przepraszam...

Wielkie, kryształowe żyrandole rozświetlają wszystko wokół delikatną, żółtawą poświatą. Ściany pokrywa biała masa perłowa. Natomiast podłogę wykonano z jasnoczerwonego marmuru. Postacie namalowane na portretach wpatrują się w przechodzących gości. Zawsze, kiedy tu jestem ten budynek wydaje mi się pusty i bezosobowy. Ot, bezwartościowy przepych. Kupa złota i klejnotów. Stoły uginają się pod ciężarem jedzenia. Mieszanina różnych zapachów drażni zmysł węchu. Kelnerki lawirują między tłumem uzupełniając napoje. Przydzielono mi miejsce wśród politycznej elity. Słucham rozmowy jednym uchem potakując od czasu do czasu. Zastanawiam się jak to będzie chodzić do szkoły. Do tej pory uczyłam się w domu. Na samą myśl o tej ogromnej liczbie ludzi żołądek zaciska mi się w supeł. Często występuję publicznie. Jednak to nie to samo. Boję się, że zrobię coś nie tak, a plotka rozjedzie się po całym Sekkel. Matka byłaby wściekła. Nawet teraz czuję jak zerka na mnie co jakiś czas upewniając się, że siedzę prosto i przestrzegam zasad etykiety.

 

Gdy wreszcie wracam do domu od razu rzucam szpilki w kąt. Jak ja nie znoszę obcasów! Zmywam makijaż i spłukuję lakier z włosów, które od razu zaczynają się kręcić. Sięgają mi do pasa i są płomiennie rude. Odziedziczyłam je po matce, jednak u niej układają się w delikatne fale. Natomiast moje końcówki zawijają się w sprężyste loki, które doprowadzają wszystkie wizażystki do szału. Przebieram się w wygodny, znoszony dres. Od razu lepiej. Wzdycham i kładę się na łóżku. Jest zbyt duże jak na jedną osobę. Słyszę odgłos pazurów szorujących po posadzce. Do mojego pokoju powoli wczłapuje czarny mastiff. Wygląda prawie jak niedźwiedź. Sadowi się obok mnie, a materac ugina się pod jego ciężarem.

- Wookie - mówię i uśmiecham się.

Pies kładzie swój wielki łeb na moich kolanach. Głaszczę go przeczesując miękkie futro między palcami. Leniwie macha ogonem. Sięgam po odtwarzacz leżący na szafce nocnej i wkładam słuchawki do uszu. Wtulam się w mojego pupila i zasypiam.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • LinOleUm 12.10.2014
    Uwielbiam ♥
  • Lynthia 12.10.2014
    :o Zaszczyt mnie kopsnął.*.*
  • wolfie 12.10.2014
    Bardzo podoba mi się narracja Esther :)
  • Lynthia 13.10.2014
    Cieszę się. ^^ Zwykle nie piszę w pierwszej osobie, więc trochę się o to martwiłam.
  • NataliaO 13.10.2014
    ładne, delikatne , swobodne, interesujące tak bym ujęła ; daje 5
  • Lynthia 13.10.2014
    Dziękuję bardzo. :)
  • Sugestywne bardzo sugestywne

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania