Nieśmiały upadek
Widziałam to babciu, te malutkie dziobki słoneczników na drzewie.
Obserwowałam czujnie, jak szczekały przy sklepieniu.
Słyszałam to dziadku, te niskie dźwięki, które rozrywał wiatr
Zamykałam oczy, gdy jeden oddech dusił melodię.
Pamiętałam obraz zamknięty w ramach
jego cienkie szkło przede mną
Wyszukałam we wspomnieniach czar
Magiczny fragment słonecznika
Widziałam to ja, gdy próbowałam się uśmiechać
Obserwowałam czujnie liście dębu
Słyszałam wasze krzyki niesione z dołu
Zamykałam oczy przerażona
Gdy pamiętałam, jak próbowałam ratować
zerwany kwiat Goethego
Czyniący na mnie morderstwo we wspomnieniach
Nierealny obraz pięknego słonecznika
Komentarze (2)
Van Gogh dla mnie jest taki niestabilnie stabilny, jakkolwiek to brzmi. Jest takim szuru buru po płótnie z dobrą i wypracowaną dłonią. Moje szuru buru ołówkiem kończy się na połamaniu biednego przedmiotu lub łzami. Wolę nie ryzykować.
Ale pasuje do utworu. Szczególnie ze słonecznikami, ładnie wyglądałby z kolorystyką, pięknie z tematem. Jestem za. W sumie trochę mnie przerosłeś.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania