(Nie)szczęśliwa wygrana cz.2

Nie miałem pojęcia jak długo byłem nieprzytomny. W mieszkaniu było już ciemno, więc pewnie dobrych kilka godzin leżałem na podłodze. Wlazłem na kanapę i powoli zacząłem do siebie dochodzić. Próbowałem przypomnieć sobie gdzie do cholery podziałem ten kupon. Nie miałem zamiaru dawać za wygraną i po prostu odpuścić. Nie. Teraz, kiedy w końcu szczęście mi dopisało nie miałem zamiaru tego tak zostawiać. Siedziałem i gorączkowo myślałem, gdzie mogłem go zgubić. Z kolektury na pewno wyszedłem z kuponem. Tego jestem na bank pewien. Wsadziłem go do portfela. Potem...potem był sklep. Płaciłem gotówką, a on wciąż tam był. A może wyleciał jak wyjmowałem drobne? Nieee, chyba nie. Dalej co...a, zajrzałem jeszcze do zoologicznego. Ale tam nic nie kupowałem. Z nerwów zacząłem szarpać włosy. W takim razie musiał wypaść gdzieś w drodze do domu. Tylko gdzie, do cholery! Zaczynało się ściemniać. Nie było mowy abym teraz go znalazł. Co robić, co robić...

- A niech to!

Zgarnąłem kurtkę i wyleciałem z mieszkania. Miałem nadzieję, że jeśli przejdę tą samą trasę, którą dziś pokonałem, znajdę kupon. Może gdzieś mi rzeczywiście wyleciał i leży teraz na chodniku. Modliłem się, żeby nikt się przypadkiem na niego nie skusił.

Spędziłem na ulicach kilka bitych godzin. Bez skutku. Zrezygnowany, zmęczony i z pulsującą głową wróciłem do mieszkania.

- Uhm...Proszę pana?

Usłyszałem za plecami cieniutki głosik. Zły i wycieńczony całym dniem już miałem pogonić intruza, ale gdy dostrzegłem kto stał za moimi plecami, zmieniłem zdanie.

- Proszę pana, bo mama mnie do pana przysłała.

To była Anuszka. Najmłodsza córeczka sąsiadki z pierwszego piętra. Sympatyczna i grzeczna dziewczynka, którą dopadła jakaś paskudna choroba. Nie wiedziałem o co dokładnie chodziło, ale mała bardzo często przebywała w szpitalu. Pomimo tego zawsze była pogodna i pomocna.

- Co tam Aneczko? - spytałem uśmiechając się smutno.

- Dobrze się pan czuje? Bo pan bardzo źle wygląda...Bardzo niewyraźnie, jakby to mama powiedziała...

- Nic mi nie jest skarbie. A co mama chciała?

- Proszę Pana, bo mama mnie wysłała, żeby pieniążki oddać, które pożyczyła. Bo pieniążki już mamy, więc od razu oddajemy. I proszę pana, mama kazała też pięknie podziękować za pomoc. I ja też, proszę pana chciałam podziękować, bo pan zawsze dla nas taki dobry jest i pomaga mamusi. I nazbierałam dla pana, proszę pana, kwiatków. Proszę.

Mówiąc to wyciągnęła z niewielkiej torebeczki bukiecik polnych kwiatków oraz złożony banknot 50 -złotowy.

- Dziękuję...A to co? - spytałem widząc wystający kawałek papieru z banknotu.

Dziewczynka wzruszyła chudymi ramionami.

- Mama mówiła, że oddaje tak jak było i że to na pewno pana.

Po czym pomachała mi ręką i zbiegła po schodach.

A mnie zamurowało. W środek banknotu wciśnięty był mój kupon! Westchnąłem głośno i poczułem się o dziesięć lat młodszy. Jak to się w ogóle stało?

Zaraz jednak sobie przypomniałem. Ty idioto! Przecież wracając do domu spotkałem jej matkę na klatce. Wydawała się czymś naprawdę zmartwiona a nawet podłamana. Lubiłem ją, często z nią rozmawiałem, więc spytałem co się stało. Wyznała mi, że nie dostała jeszcze pieniędzy za poprzednią pracę, a nie ma za co dzieciom ugotować obiadu. Wtedy nie myśląc dużo dałem jej pieniądze. Kupon musiał się w niego zawinąć.

Pokręciłem głową. Ale coś nie dawało mi spokoju. Znów pomyślałem o sąsiadce. Przecież mówił jej, że nie musi oddawać. A ona nie dość, że oddała pieniądze to jeszcze nie zatrzymała kuponu. A mogła przecież sprawdzić liczby i wybrać wygraną. Nie zrobiła jednak tego. Wspaniała kobieta.

Uśmiechając się do siebie wszedłem do mieszkania i wykończony od razu poszedłem spać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Lucinda 27.11.2015
    Dobrze, że kupon się znalazł. Ciekawa jestem, co zrobi z tymi pieniędzmi:) Bardzo lekko, przyjemnie się czytało.
    ,,Nie miałem pojęcia (przecinek) jak długo byłem nieprzytomny";
    ,,Próbowałem przypomnieć sobie (przecinek) gdzie (przecinek) do cholery (przecinek) podziałem ten kupon" - pierwszy oddziela zdania składniowe, a dwa kolejne oddzielają wtrącenie;
    ,,Teraz, kiedy w końcu szczęście mi dopisało (przecinek) nie miałem zamiaru tego tak zostawiać";
    ,,Nie było mowy (przecinek) abym teraz go znalazł";
    ,,przejdę tą samą trasę" - w bierniku ,,tę samą";
    ,,Nie wiedziałem (przecinek) o co dokładnie chodziło";
    ,,Co tam (przecinek) Aneczko? - spytałem (przecinek) uśmiechając się smutno";
    ,, Nic mi nie jest (przecinek) skarbie" - wypowiedź i zwrot, jak zdanie wyżej;
    ,,Mówiąc to (przecinek) wyciągnęła z niewielkiej torebeczki bukiecik ";
    ,,banknot 50 -złotowy." - w takich przypadkach bardziej pasuje pisanie liczb słownie;
    ,,spytałem (przecinek) widząc wystający kawałek papieru z banknotu";
    ,,Przecież wracając do domu (przecinek) spotkałem jej matkę na klatce.";
    ,,Wydawała się czymś naprawdę zmartwiona (przecinek) a nawet podłamana";
    ,,spytałem (przecinek) co się stało";
    ,,nie myśląc dużo (przecinek) dałem jej pieniądze";
    ,,nie dość, że oddała pieniądze (przecinek) to jeszcze nie zatrzymała kuponu";
    ,,Uśmiechając się do siebie (przecinek) wszedłem do mieszkania". Za bardzo dobrze napisany tekst 5:) I czeka ma więcej:)
  • _Lucinda_44 27.11.2015
    Ah, te przecinki :< Chyba nigdy się nie nauczę :(
  • comboometga 28.11.2015
    Błędy wypisane wyżej, jak widzę ;) W niektórych miejscach były, ale nie martw się :) Nauczysz się szybko i sama zaczniesz je dostrzegać ;D Zostawiam 5, bo podobała mi się ta część :3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania