(Nie)szczęśliwa wygrana cz.5

Gdy wszedłem do szpitala, kobieta zdążyła już zaczepić pierwszego lekarza na jakiego trafiła. Słyszałem jak ten mówi coś do niej spokojnie, a sąsiadka zaczyna z nim dyskutować podniesionym głosem. Miałem paskudne przeczucie. Z tej odległości docierały do mnie jedynie pojedyncze słowa, jednak ich sens był przerażająco jasny: "przykro mi", "moja córeczka", "za późno". Za późno. Serce mi stanęło. Kobieta zaczęła na lekarza krzyczeć. Ten starał się ją uspokoić, poprosił, żeby usiadła, ale odtrąciła go i szarpiąc jego fartuch wybuchnęła płaczem.

Odwróciłem się i usiadłem ciężko na krześle. Było mi niedobrze. Czułem się odpowiedzialny za to co się stało. Za późno. No jasne, że za późno! O całe cholerne pół roku za późno! Schowałem twarz w dłoniach. Gdybym tylko nie był takim skończonym kretynem i nie myślał tylko o sobie. Gdybym tamtego dnia po wygranej podzielił się z nią pieniędzmi. Gdybym spotkał ją prędzej. Gdybym...

- Mógł cofnąć czas. - wyszeptałem.

- O, to da się załatwić!

Podniosłem gwałtownie głowę usłyszawszy nieznajomy głos. Obok mnie, opierając się o laskę, siedział starszy facet w cylindrze i czarnym płaszczu. Nie miałem pojęcia co tu robi ani skąd się wziął.

- Co?

Staruszek spojrzał w moją stronę z uśmiechem, a ja poczułem dziwny niepokój; włoski na karku stanęły mi dęba a serce przyspieszyło.

- Chcesz cofnąć czas? Nic prostszego, kochaniutki! Mogę to załatwić od ręki!

I zanim zdążyłem choćby otworzyć usta, świat zawirował a mnie pochłonęła ciemność.

 

Gdy się ocknąłem staruszka już nie było. Nie było także lekarza, nie było sąsiadki. Zamiast zimnej podłogi szpitalnego korytarza, miałem pod sobą miękkie łóżko. Blask księżyca wpadający przez brudne okno, oświetlał mój stary, malutki pokój.

Na początku myślałem, że śnię. Że wszystko to co stało się przez te pół roku, było jedynie majakiem. Spojrzałem na zegarek. 5:25 rano. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby kalendarz nie wskazywał daty 13 marca. Był to dzień, który zmienił moje życie. Dzień, w którym trafiłem szóstkę w totka. Ale to było pół roku temu! Jak to w ogóle możliwe?

Chwilę później przypomniałem sobie słowa staruszka. „Cofnąć czas? To da się zrobić od ręki.”

Cofnąć czas. Cofnąć czas...?

Jak on to...

Nie, nie, nie...Podróże w czasie nie istnieją. To na pewno sen.

Ale skoro tak, był to bardzo rzeczywisty sen.

Wstałem z łóżka trzymając się wersji, że to wszystko nie działo się naprawdę. Z tym postanowieniem wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i stojąc w kilometrowym korku, zmierzając do pracy, praktycznie całkiem o śnie zapomniałem.

Osiem godzin dłużyło się niemiłosiernie i gdy w końcu zegar pokazał piętnastą, wymordowany poczłapałem do kolektury. Dopiero stojąc przed kioskiem, zdałem sobie sprawę, że przyszedłem tu całkowicie nieświadomie. Miałem zamiar jak najszybciej wrócić do domu i lenić się na kanapie. Zamiast tego wylądowałem tutaj. Pokręciłem głową i wszedłem do środka.

Pech chciał, że natknąłem się na Adama Kozackiego, tego dupka z czasów liceum. Patrząc na niego, przez chwilę miałem dziwne przeczucie, że to już było, że już to kiedyś przeżyłem. Była to jednak przelotna myśl. Kobieta w okienku podała mi kupon, a ja ulotniłem się, zanim Kozacki zaczął swój wywód na temat własnej zajebistości. Wracając do domu chciałem wstąpić jeszcze do spożywczego po coś na obiad, a zamiast tego trafiłem do piekarni. Zacząłem naprawdę niepokoić się swoim stanem. Nigdy nie byłem taki roztrzepany. Żeby pomylić piekarnię ze spożywczym? Przecież oba sklepy są po przeciwnych stronach miasta! Gdzie ja miałem głowę?

Nagle ni stąd ni zowąd poczułem ogromną chęć na sernik.

Resztę drogi pokonałem rozglądając się dookoła i przystając co jakiś czas, aby mieć pewność, że idę tam gdzie miałem zamiar. Przy okazji zapisałem sobie w telefonie, aby już w domu zadzwonić i umówić się na wizytę u specjalisty.

- O kur..! - wyrwało mi się, gdy wpadłem na faceta idącego z naprzeciwka. Po chodniku potoczyły się pomarańcze z jego torby.

- Bardzo pana przepraszam!

Zabrałem się do zbierania zakupów.

- Jestem dziś strasznie nie swój i nie zauważyłem pana.

Facet milczał, a ja czerwony jak burak zgarnąwszy wszystkie owoce, wsadziłem do siatki i podałem mężczyźnie.

Gdy na niego spojrzałem, przeszedł mnie zimny dreszcz. Stałem na środku chodnika z otwartymi szeroko ustami, patrząc wprost na....staruszka ze szpitala! Czarny cylinder, laska, płaszcz...Wszystko się zgadzało...

On istniał naprawdę?!

Mężczyzna odebrał ode mnie zakupy i z szerokim uśmiechem poklepał po ramieniu.

- Nie zgub kuponu, kochaniutki. - powiedział cicho, po czym minął mnie i zniknął za rogiem.

Minęła dobra chwila zanim dotarło do mnie co się stało. A więc to wszystko...prawda?

Wygrałem w lotka, byłem obrzydliwie bogaty i przeniosłem się w czasie?

Głowa zaczęła pulsować mi tępym bólem. Za dużo się dzieje. Za dużo!

Ale, ale. Był jeden sposób, aby przekonać się czy nadal nie śnię.

Losowanie.

 

Na klatce schodowej wpadłem na sąsiadkę z piętra.

- Dzień do...Oh!

Nie bardzo wiedząc dlaczego, pochwyciłem kobietę i przytuliłem mocno.

- Czy...czy coś się stało? - spytała nieśmiało.

Odsunąłem się od niej po chwili. Na twarzy sąsiadki malowało się zdziwienie i lekki niepokój.

A mnie serce zabiło szybciej. Jeśli to wszystko jest prawdą....

- Pomogę wam. - powiedziałem ściskając ją za ramiona.

- Słucham?

- Pomogę wam. Tobie i Aneczce. Już nie będziecie musiały martwić się o pieniądze. Wszystko załatwię!

- Mamusiu...? Co się dzieje mamusiu?

Za plecami zszokowanej kobiety, pojawiła się chudziutka dziewczynka. Złapałem ją i wziąłem na ręce.

- Mamusia już nie będzie musiała o nic się martwić, Aneczko. Pomogę wam i od jutra będziecie żyły jak księżniczki!

Ostatnie słowa powiedziałem ocierając łzy z policzków.

- Już teraz wiem o co w tym wszystkim chodzi. Dostałem drugą szansę, aby wam pomóc!

Dziewczynka spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami, po czym uśmiechnęła się i wtuliła we mnie.

- Wiedziałam – wyszeptała mi do ucha. - Zawsze wiedziałam, że jest pan naszym aniołem stróżem.

 

Siedząc wieczorem przed telewizorem, zdałem sobie sprawę, że nigdy nie czułem się lepiej. Byłem oszołomiony szczęściem, jakie mnie spotkało. I nie chodziło o samą wygraną, lecz o to, jak mogłem ją wykorzystać. Tego właśnie mi brakowało. Poczucia, że mogę komuś pomóc, że mogę przyczynić się do tego, aby komuś żyło się lepiej. Komuś kto zasługuje na to bardziej niż ja. Ja miałem pracę i dach nad głową. A ilu ludzi, żyło na ulicach, nie mając niczego w ustach od wielu wielu dni? Ale to się zmieni. Ja się zmienię.

- Witamy, państwa serdecznie!

Usiadłem na kanapie z szybko bijącym sercem. Zaczęło się losowanie.

- Dzisiejsze wygrane liczby to: 5,12,40, 24,8 i 10. Zwycięzcy gratulujemy, a Państwu życzymy spokojnego wieczoru.

Wyłączyłem telewizor. Nie miałem pojęcia jak długo siedziałem po ciemku i w kompletnej ciszy. Gdy w końcu odzyskałem w pełni świadomość, miałem w głowie jedną myśl.

- Jezu Chryste...To nie moje liczby!!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Lucinda 01.12.2015
    Znowu zaskakujesz. Jak to nie jego liczby? Już nie mogę się doczekać, co z tego wyniknie:)
    ,,kobieta zdążyła już zaczepić pierwszego lekarza (przecinek) na jakiego trafiła";
    ,,Słyszałem (przecinek) jak ten mówi coś ";
    ,,Czułem się odpowiedzialny za to (przecinek) co się stało";
    ,,świat zawirował (przecinek) a mnie pochłonęła ciemność";
    ,,Gdy się ocknąłem (przecinek) staruszka już nie było";
    ,,Że wszystko to (przecinek) co stało się przez te pół roku";
    ,,Wracając do domu (przecinek) chciałem wstąpić";
    ,,Resztę drogi pokonałem (przecinek) rozglądając się dookoła ";
    ,,że idę tam (przecinek) gdzie miałem zamiar";
    ,,Minęła dobra chwila (przecinek) zanim dotarło do mnie (przecinek) co się stało";
    ,,powiedziałem (przecinek) ściskając ją za ramiona";
    ,,Co się dzieje (przecinek) mamusiu?";
    ,,Ostatnie słowa powiedziałem (przecinek) ocierając łzy z policzków";
    ,,Już teraz wiem (przecinek) o co w tym wszystkim chodzi";
    ,,Komuś (przecinek) kto zasługuje na to bardziej niż ja";
    ,,A ilu ludzi, żyło na ulicach" - bez przecinka;
    ,,Witamy, państwa serdecznie!" - tu mi ten przecinek nie pasuje, bo wypowiedź (powitanie) jest rozbite, a zwrot znajduje się w środku, aczkolwiek nie jestem pewna, jak to powinno wyglądać. Ja pewnie wcale nie stawiałabym tu przecinka;
    ,,Nie miałem pojęcia (przecinek) jak długo siedziałem po ciemku ". 5:)
  • comboometga 01.12.2015
    Historia zaczyna się robić coraz ciekawsza :D Gdy wziął Aneczkę na ręce, od razu przypomniała mi się Opowieść Wigilijna w wykonaniu świata Myszki MIki (nie pytaj XD) i to jest takie słodkie :3 Bardzo fajnie napisany rozdział (Lucinda już wymieniła błędy), zostawiam 5 :>

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania