nieudana randka Mieczysława Mielonka

Bogactwo spadło na mnie nagle i niespodzianie. Nie mogłem oswoić się z tą myślą: jestem bogaty! Stać mnie na wszystko! Wyobrażałem sobie te wspaniałości, które mogę kupić. Szybkie samochody, drogie alkohole, drogie perfumy, złoty łańcuch na szyję, nowoczesny smartfon, willa z basenem. Te wszystkie dobra były teraz w zasięgu ręki!

Pomyślałem sobie, że przy okazji wielkiej zmiany, jaka zaszła w moim życiu, może warto wreszcie rozejrzeć się za "drugą połówką jabłka", za kobietą, za miłością, za żoną, za szczęściem rodzinnym. Za kimś, z kim będzie można spędzić mroźny wieczór przy kominku, albo poopalać się na plaży na Seszelach trzymając w ręce zimnego drinka z parasolką. Do tej pory jakoś niespecjalnie zabiegałem o względy płci pięknej, a kobiety również nie wykazywały nadmiernego entuzjazmu na myśl o spędzeniu ze mną romantycznych chwil. Nie jestem może zbyt przystojny, co tu gadać - szału nie ma. Musiałem poszukać kobiety dla której te drobne mankamenty nie będą stanowiły przeszkody. Na pewno zyskam przy bliższym poznaniu. Jestem facetem szczerym, inteligentnym, dowcipnym, i mam "gadane" czyli coś co lubią wszystkie kobiety. Szczerość i umiejętność towarzyskiej konwersacji były nie budzącymi wątpliwości atutami. No, a teraz dochodził do tych zalet mega atut - mój majątek.

Zamożnemu zawsze łatwiej, pomyślałem i zalogowałem się do serwisu randkowego. Wyszukałem ogłoszenia pań, w których przewijały się słowa "bogaty" , "pieniądze", "majątek" itp. "Poznam majętnego starszego pana. Najlepiej w stanie terminalnym" - to ogłoszenie nie bardzo mi pasowało. Ale zaraz znalazłem lepsze: "Pani pozna pana, dżentelmena. Wiek i wygląd bez znaczenia. Może być nawet kulawy, może być nawet garbaty, byleby był bogaty". Odpisałem natychmiast na anons. To było coś dla mnie! Spełniałem warunek podstawowy: byłem bogaty! A poza tym, co nie bez znaczenia, nie miałem garba, ani nie kulałem.

Umówiłem się z poznaną przez internet dziewczyną w Mak Donaldzie. Miała na imię Ania, była dużo młodsza ode mnie i bardzo mi się spodobała. Na powitanie podaliśmy sobie ręce. Kiedy już zasiedliśmy za stołem, każdy z zestawem powiększonym, zawierającym duże frytki, dwa hamburgery i dużą kolę, postanowiłem pierwszy zagaić towarzyską rozmowę.

- Nie chciałem się witać bardziej wylewnie, bo mam świerzb. Niby nic takiego ale lepiej nie mieć, bo po co to komu?

Dziewczyna nie odezwała się, tylko poruszyła się niespokojnie i chwyciła lewą dłonią za nadgarstek.

- Dobrze, że obeszło się bez pocałunków. Tak nie ma co na dzień dobry od razu się cmokać. Mocno cuchnie mi z ust i całowanie się z dziewczynami zawsze przysparzało mi trochę problemów. Co ja mówię - mnóstwo problemów. Czy zastanawiała się pani nad problemem smrodu z ust? Jak się dowiedzieć czy śmierdzi czy nie śmierdzi nam z ust? Sami tego nie sprawdzimy. Nawet jeśli śmierdzi nam z ust nie poczujemy tego. Możemy kogoś zapytać ale skąd możemy wiedzieć, czy pytana osoba powie nam prawdę? Przyjaciel może nas zapewniać, że nie śmierdzi, nawet kiedy cuchnie nam z ust jak z przepełnionego szamba. Żeby nie robić nam przykrości. Wróg może stwierdzić, że jedzie nam z ust nawet wtedy kiedy nasz oddech jest czysty jak oddech dziecka. Nikomu nie można ufać. Mycie zębów i regularne chodzenie do dentysty może zwiększyć prawdopodobieństwo świeżego oddechu ale pewności dać nam nie może. Źródłem smrodu może być również mieszanina kwasów żołądkowych i potraw, które wcześniej wchłonęliśmy.

Dziewczyna skrzywiła się i położyła na tackę lekko tylko napoczętego hamburgera.

- Nie smakuje pani? Ludzie jedzą gorsze rzeczy. Mój kolega z pracy na przykład, bo nie mówiłem pani jeszcze, że pracuję, właściwie to pracowałem, teraz już nie muszę, bo jestem bogaty, w firmie pogoda.pl w departamencie Mżawek. Przepowiadaliśmy pogodę na obszarze Dolnego Śląska i okolic, firma zyskała nowe rynki zbytu po fuzji z Miejskim Przedsiębiorstwem Usług Komunalnych. Od czasu tej fuzji nieźle prosperuje, ale cóż z tego, skoro ja byłem tylko kierownikiem departamentu Mżawek? Mżawka... Kogo dziś może urzec mżawka? Nie było prawie zamówień na moje usługi, i, mimo że jestem największym specjalistą od mżawek, zarabiałem niewiele. Wiem, że w firmie mówili o mnie pogardliwie "kapuśniaczek", albo "kapuśniak", co jest jeszcze gorsze, bo kojarzy się ze słowem kapuś, że niby kapuję, a co miałem robić, kiedy wiedziałem, że w zarządzie zastanawiają się czy mnie nie zredukować, po co komu, mówią, departament Mżawki, skoro nikt jej nie potrzebuje? Więc żeby się jakoś utrzymać szepnąłem czasem w ucho szefa co w trawie piszczy. W moim gabinecie ścianę porasta grzyb, a na suficie wokół żyrandola pająk zainstalował się z olbrzymią pajęczyną, na którą łapią się tłuste muchy. Mój asystent siedzi cały dzień przy komputerze, gapi się w monitor i kręci kulki z gęstych smarków, które wydłubuje sobie z nosa. Potem te kulki przykleja do spodniej części blatu biurka. Kiedyś zajrzałem z ciekawości pod blat, a tam mnóstwo przyklejonych, zaschniętych kulek, im bliżej krawędzi tym zagęszczenie kulek większe, i na podłodze również kulki, te co się oderwały od blatu. Patrzę czasami na asystenta i zgaduję, co zrobi z kulką, którą właśnie utoczył z gila, zje, czy przyklei, bo nie powiedziałem pani jeszcze, że niektóre kulki asystent zjada, dyskretnie zjada, to znaczy tak mu się wydaje, że dyskretnie, ale ja przecież wszystko widzę. Oprócz toczenia kulek mojemu asystentowi strasznie cuchnie z ust, gdyż jest on fanem polskiej białej kiełbasy i polskiego piwa. W każdy poniedziałek wyziewy smrodliwej pulpy, w którą zamienia się biała kiełbasa obficie podlana browarem, wydostają się na zewnątrz z jego trzewi przez otwór gębowy, którego nigdy nie zamyka, usta jego zawsze przybierają kształt litery "O" . Jego cuchnący oddech sprawiał, że w sumie cieszyłem się nawet, że nie miałem wiele spraw do załatwienia z moim asystentem, i że mżawki nie cieszą się zbyt wielkim wzięciem, ale o tym smrodzie obezwładniającym nigdy mu nie powiedziałem. Nie chciałem go martwić, więc sama pani widzi, trudno dowiedzieć się czy śmierdzi, czy nie śmierdzi nam z ust, ale teraz to dla mnie już czas przeszły, szczęście, prawdziwe szczęście uśmiechnęło się do mnie, jestem bogaty, co ja mówię, jestem bajecznie bogaty! A z tym szczęściem to różnie bywało. Czasem dotykało mnie coś zupełnie przeciwnego do szczęścia. Na przykład wtedy jak oplułem dziewczynę na ulicy. Niechcący. Zawsze, kiedy idę ulicą pluję przed siebie. Na chodnik. W domu nie pluję, ale na dworze to i owszem. I tylko ten wiatr. Zawiał akurat w chwili, kiedy splunąłem. Pech! Naprawdę nie chciałem. Akurat przechodziła obok młoda dziewczyna. Trafiłem ją w kołnierz kurtki. Zrobiło mi się strasznie przykro. Taka ładna dziewczyna, a ja ją oplułem. Zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro, kiedy zobaczyłem, że dziewczyna nie jest sama. Szła z chłopakiem. Chłopak nie chciał słuchać moich wyjaśnień, że akurat zawiał wiatr, że wcześniej nie wiało, i że teraz też nie wieje, więc to nie moja wina w sumie. Zobaczyłem jego pięść zbliżającą się w kierunku mego nosa. Usłyszałem chrzęst i zapadła ciemność. Ocknąłem się w karetce pogotowia. Oprócz mnie był tam jeszcze kierowca, lekarz, sanitariusz i pies rasy doberman. Sanitariusz polewał właśnie wódkę panu doktorowi. Kierowca śpiewał głośno jakąś piosenkę i co chwilę odwracał się do tyłu. Szczerzył zęby w uśmiechu. Jedynym trzeźwym członkiem załogi karetki był pies doberman. Pies nie lubił alkoholu. Jego właścicielem był kierowca karetki. Nie miał go z kim zostawić, dlatego zabierał go ze sobą na dyżury w pogotowiu ratunkowym. Kierowca karetki musiał mieć zły dzień, albo wypił za dużo. Nie zauważył zakrętu. A może zapomniał skręcić? Tak czy siak pojechał prosto i uderzył w słup. Ocknąłem się w szpitalu. Oprócz rozbitego nosa i urazu czaszki, których nabawiłem się z powodu nieumyślnego oplucia dziewczyny na ulicy, miałem zagipsowane i uniesione na wyciągach obie nogi. Połamane nogi były oczywiście skutkiem wypadku karetki pogotowia. Ręce i klatkę piersiową miałem obandażowane. Okazało się, że przestraszony wypadkiem i rozdrażniony zapachem alkoholu doberman pogryzł mnie dotkliwie, kiedy leżałem nieprzytomny we wraku karetki. Na szczęście nie był wściekły. W szpitalu opiekę miałem bardzo dobrą. Do czasu. Zajmowała się mną młoda pielęgniarka. Śliczna dziewczyna. Delikatna i miła. Zawsze uśmiechnięta, nigdy nie zapomniała o wymianie basenu. Ciemnooka, czarnowłosa, o śniadej cerze. Bardzo ją polubiłem. Pewnego dnia, kiedy poczułem się trochę lepiej, postanowiłem zagaić rozmowę. Aby nie wzięła mnie za jakiegoś ponuraka, opowiedziałem jej kilka kawałów o Żydach, naprawdę niezłych, tych z najwyższej półki, najlepszych jakie znałem. Moi kumple zaśmiewali się, kiedy opowiadałem im te kawały przy browarku. Ale pielęgniarce dowcipy najwyraźniej nie przypadły do gustu. Popatrzyła na mnie jakoś tak strasznie, aż zrobiło mi się zimno. Od tamtej pory stosunek młodej pielęgniarki do mnie zmienił się. Do zastrzyków używała najgrubszych igieł, i niby to niechcący nie mogła trafić w żyłę. A raz "przypadkiem" potknęła się podczas wymieniania basenu i całą jego zawartość wylała mi na twarz. Później dowiedziałem się, że kruczowłosa pielęgniarka przyjechała do Polski z Izraela na praktykę, w ramach wymiany studentów między uczelniami. Skąd mogłem wiedzieć? A tak w ogóle, to wszytko przez ten wiatr. Ale ja nie o tym chciałem. Tak jak już mówiłem mój smrodliwy oddech sprawiał mi problemy podczas kontaktów z kobietami. Najgorzej było w czasach, kiedy osiągałem dojrzałość płciową. Koledzy przezywali mnie "Japa", że niby śmierdzi mi z gęby, a przecież miałem swoją starą wypróbowaną ksywkę: "Wyrwinoga".

- Wyrwinoga? - dziewczyna pierwszy raz się odezwała - dlaczego wyrwinoga?

- Lubiłem wyrywać nogi muchom.

Popatrzyła na mnie. Zapadła cisza.

- A skrzydełka? - zapytała po chwili.

- Co skrzydełka?

- Czy skrzydełka też pan wyrywał?

- Skrzydełka oczywiście też. Nie można wyrywać muchom nóżek, nie obrywając wcześniej skrzydełek. W ogóle lubiłem czasem trochę poznęcać się. Takie miałem hobby właśnie. Kiedyś jak złapaliśmy kota do siatki na leszcze to...

- Czy mógłby mi pan pokazać wyciąg z konta? - moja towarzyszka przerwała mi dość obcesowo.

- Nie mówi się wyciąg tylko wyciągnij - poprawiłem ją odruchowo.

Wygrzebałem z kieszeni ostatni wydruk z bankomatu i podałem dziewczynie.

- Osiemdziesiąt pięć złotych - powiedziała po chwili wpatrywania się w druczek - i pan twierdzi, że jest bogaty?

- Ale będę! - wykrzyknąłem podekscytowany - mam jeszcze coś - dodałem i pokazałem jej kartkę z mailem, którego dostałem tydzień temu. - Sam król Nigerii napisał do mnie list! W życiu trzeba mieć czasem szczęście! Ubiliśmy interes. On musi przelać do Europy dwieście milionów dolarów i potrzebuje mojego konta, żeby móc to zrobić, bo nie chce oficjalną drogą, bo wtedy są straszne prowizje. Dostanę dziesięć procent przesłanej sumy. A przelew już idzie. Skąd o tym wiem? Sam król Nigerii mnie o tym powiadomił. Wcześniej musiałem przelać na konto nigeryjskiego urzędu celnego opłatę manipulacyjną. Ale cóż to jest marne pięć tysięcy wobec...

Dziewczyna odsunęła się gwałtownie od stołu, aż zaszurało krzesło.

- Muszę iść do toalety przypudrować nosek - powiedziała. I tyle ją widziałem.

Czekałem całe dwie godziny, ale moja towarzyszka się nie pojawiła. Zastanawiałem się, dlaczego tak nagle sobie poszła. Myślę, że przestraszyła się skali mojego bogactwa. Speszyła się. Następnym razem nie będę mówił tak od razu o pieniądzach. Albo przynajmniej nie tak szczegółowo. Wstałem od stołu i w nie najgorszym w sumie humorze udałem się do domu. Nie mogłem się już doczekać, kiedy odpalę komputer. I otworzę pocztę. Powinien już być mail od króla z potwierdzeniem przelewu.

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 15

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (25)

  • franekzawór 05.10.2019
    Bardzo dobry tekst i bardzo dobrze napisany. Naprawdę śmieszny robi się pod koniec, gdy zaczyna się o królu.
  • Ritha 06.10.2019
    Tu wrócę
  • betti 06.10.2019
    Niezły tekst! Uśmiałam się setnie...
  • JamCi 06.10.2019
    Gdzie ten mak? Idę :-)
  • Tjeri 06.10.2019
    Hihi, piękne. Faktycznie, nie wyszła Mieciowi randka.
    Udany tekst!
    A swoją drogą, masakra, że ludzie naprawdę nabierali się na takie rzeczy. Królów, ukrywających się szpiegów, prześladowanych politycznie lekarzy...
  • sensol 06.10.2019
    nadal się nabierają. głupota ludzka jest ponadczasowa :)
  • Zaciekawiony 06.10.2019
    Zwykle dotyczy to pewnego specyficznego rodzaju ludzi z wyobraźnią, którzy bardziej będą skłonni uwierzyć w historyjkę bardziej nieprawdopodobną niż w taką bardziej możliwą, byle obiecywała szybki zysk za niemal nic. Oczywiście takie historyjki są głupie i pisane z błędami, ale ponoć chodzi tu o szybkie odsianie osób podejrzliwych i zwracających uwagę na tekst (z tego samego powodu reklamy cudownych środków leczniczych typu "lekarze jej nienawidzą, odkryła jeden dziwny sposub" zawsze są pisane z wyraźnymi błędami pisowni).

    Są też osoby po prostu zbyt ufne, które jeśli czyjaś gadka uchyli im skorupkę ostrożności, dalej lecą jak w dym w czyjąś historię. Moja znajoma tak miała, ale zachowała dostatecznie dużo rozsądku aby się wycofać.
    Poznała przez portal dyskusyjny amerykanina Tonego, który aktualnie siedział w Afryce jako inżynier wojskowy pilnujący rurociągów naftowych. Wyjaśnił w rozmowie że zagraniczne firmy mają w Nigerii swoje pola naftowe, ale jest niestabilna sytuacja, ropociągi są nagminnie atakowane i w zasadzie wydobyciem trudni się wojsko. Dla uwierzytelnienia wysłał jakiś skomplikowany certyfikat, będący chyba koncesją wydobywczą jednej z firm. Przesyłał jej też swoje zdjęcia z Florydy i zdjęcia, na których widać było jego córeczkę. Kolejne rozmowy koncentrowały się wokół takich tematów, jak tęsknota ca córeczką, żal że żona zmarła, radość, że za dwa miesiące kończy mu się kontrakt, chwalenie że jesteś taka urocza, mamy tyle wspólnych tematów, szkoda że jesteś samotna, nigdy nie znałem nikogo z twojego kraju, jak będzie lato to może nawet bym przyjechał...

    Gadali tak przez GG i maile po angielsku chyba z miesiąc, aż wreszcie poprosił ją o pieniądze. Stwierdził że miał wypadek w magazynie chemikaliów, jakiś wyciek z cysterny itp. w sumie jego wina. Chce szybko załatwić nowe aby nie zawalić kontraktu, bo inaczej musiałby zostać jeszcze na kilka miesięcy. Tak że w sumie jakby mu mogła pożyczyć 40 tysięcy dolarów... Za miesiąc kończy mu się kontrakt, wtedy dostanie wypłatę i jej zwróci.
    Znajoma w tym momencie zajarzyła, że coś tu się nie klei, zwłaszcza że wcześniej sama mu pisała, że nie jest majętna i liczy sobie wydatki aby starczyło coś na wakacje. Wpisała w Google nazwę firmy przy której pracował - nie istniała. Wyszukała zdjęcia po wyszukiwarce obrazów - zarówno zdjęcie Tonego jak i córeczki zostały podebrane z FB innych ludzi.

    Tak że jak widzisz, czasem te nigeryjskie oszustwa są tak spreparowane, że brzmią dość prawdopodobnie. Dopiero gdy usłyszy się o tym z zewnątrz "wpłaciła tysiące złotych amerykańskiemu wojskowemu z Nigerii" to łatwo skojarzyć.
  • sensol 06.10.2019
    Zaciekawiony ciekawe co napisałeś. o tych specjalnie robionych błędach. nie wiedziałem. czytałem trochę o tych oszustwach. to trafia do ludzi o specyficznej strukturze osobowości. to oni "inwestują" w piramidy finansowe, mimo ostrzeżeń, to oni wierzą w zamach w smoleńsku, wierzą, że w WTC podłożono ładunki wybuchowe itd.
  • Bogumił 06.10.2019
    sensol i głosują na po albo sld, chociaż ci ich notorycznie okradają, podwyższają podatki, wiek emerytalny, jak ci w Tczewie. I trudno to takim durniom wybić z głowy.
  • Bogumił 06.10.2019
    To jest dokładnie ten sam typ ludzi, nie trzeba Nigeryjczyków, wystarczą Neumanny i Tuski, żeby bajerować biednych ludzi.
  • Nuncjusz 06.10.2019
    Swojego czasu dostawałem sporo takich maili, ale nie przybierałem se tego do głowy i dobrze, bo jakoś nie stałem się krezusem :(
  • Aisak 06.10.2019
    Ludzie ogólnie są bardzo głupi i naiwni, jak ta biedna kretynka, którą zmanipulował kapitan/marynarz na 400 tysi, po rzekomym napadzie piratów na jego statek.

    Za mało prozy wstawiasz sensol.
    Chyba, że produkujesz się pod innymi nickami.

    Miłego.
  • sensol 06.10.2019
    ach. myślałem, żeś przepadła na amen. proza jest trudniejsza od poezji. a na pewno bardziej pracochłonna. trzeba więcej słów użyć i jeszcze z sensem na dodatek :) (nie mam innych nicków) zdravia!
  • franekzawór 06.10.2019
    Sensol, mógłbyś poszukać, gdzie Mrożek publikował swoje opowiadania i coś wysłać. Seria o Mielonkach jest bardzo dobra i zabawna, ja bym chętnie kupił książkę i postawił ją obok Topora, którego mam w domu 5 tomów.
  • sensol 06.10.2019
    Mrożek i Topor. dobre towarzystwo. obu bardzo lubię i pewnie nasiąkłem trochę.
  • Bogumił 06.10.2019
    Obrzydliwe. Spalony temat.
  • jesień2018 06.10.2019
    Ach więc tak to jest z tą Twoją prozą? Wystarczyło poprosić? ;)
    Jeeej, no, świetny tekst, sensol, jakże obrzydliwy i zabawny! Biedna dziewczyna :-D
    Nie wiem, jak to robisz, ale te wtrącenia, niby takie od czapy, ale idealnie na miejscu. Np. to pytanie o skrzydełka:)))
    Wyślij wreszcie gdzieś swoje teksty, no weź, ile można nie wysyłać takich znakomitych tekstów?!
  • sensol 06.10.2019
    mówisz i masz :) dziewczyna biedna ale i wredna. poszła na randkę dla pieniędzy. jesieńko - nie wiem gdzie można wysłać takie teksty. mam dosyć niską samoocenę i nie jestem pewny, czy powinienem to robić. tutaj te teksty są bezpieczne. wysłane "w świat" mogą się nie obronić. zdravia :)
  • franekzawór 06.10.2019
    Możesz spróbować wysłać gdzieś, bo niektóre są bardzo śmieszne i pomysłowe. Możesz spróbować sam złożyć książkę w Ridero, to jest bardzo łatwo zrobić. I co najważniejsze - możesz próbować pisać nie tutaj, tylko na konkursy literackie...
  • jesień2018 06.10.2019
    Sensol, najwyżej się nie obronią, ale bardzo w to wątpię! Wydaje mi się, że warto spróbować. Specjalnie wykopałam stare wątki, zajrzyj sobie na forum.
    Ja na razie wysłałam do jednego czasopisma i dostałam kopa w dupę (ale przynajmniej odpisali), ale wiem, że jeszcze kiedyś spróbuję. Gdzie indziej:)
  • sensol 06.10.2019
    jesień2018 a do jakiego czasopisma? może też spróbuję
  • franekzawór 06.10.2019
    Sensol, Międzynarodowy Festiwal Opowiadania, możesz też patrzeć, gdzie kto debiutował i czy to jeszcze istnieje.
  • jesień2018 07.10.2019
    Sensol, napisałam do Twórczości. Ale zajrzyj do wątku wydawnictwa/doświadczenia, tam masz też inne propozycje.
  • Ritha 08.10.2019
    Jezu. Kulki ze smarków mnie przerosły. Wszystko, wszystko, ale nie kulki ze smarków, chyba zwymiotuję :c

    „Ocknąłem się w karetce pogotowia. Oprócz mnie był tam jeszcze kierowca, lekarz, sanitariusz i pies rasy doberman” :)))

    „Kierowca karetki musiał mieć zły dzień, albo wypił za dużo. Nie zauważył zakrętu. A może zapomniał skręcić? Tak czy siak pojechał prosto i uderzył w słup. Ocknąłem się w szpitalu. Oprócz rozbitego nosa i urazu czaszki, których nabawiłem się z powodu nieumyślnego oplucia dziewczyny na ulicy, miałem zagipsowane i uniesione na wyciągach obie nogi. Połamane nogi były oczywiście skutkiem wypadku karetki pogotowia” :D służba zdrowia wita

    „Okazało się, że przestraszony wypadkiem i rozdrażniony zapachem alkoholu doberman pogryzł mnie dotkliwie, kiedy leżałem nieprzytomny we wraku karetki” :D

    Całość bardzo fajna, z humorem, na luzie.
  • sensol 08.10.2019
    danke za wizyt :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania