Noc vs Dzień
Rado Satov
02.10.2017
Przełykając kolejną szklankę czerwonego cierpkiego, chilijskiego wina dużymi łykami poruszałem się w rytm starej hip-hopowej muzyki płynącej ze słuchawek.
Podłoga skrzypiała pod nogami jak przemęczona dziwka od ciągłego rżnięcia moją stukilową wagą.
Czarny kot przybłęda spojrzał na mnie przebudzony na chwilę. Nie takie rzeczy widział. Nie byłem dla niego zagrożeniem.
Wyszedłem na zewnątrz. Ciemny las dookoła mnie. Drzwi za mną ze skrzypnięciem zamknęły się za mną.
Nie słyszałem ich, ale czułem, jak się przesuwają za moimi plecami. Zawsze to robiły.
Spojrzałem w górę. Gwiazdy świeciły nad moją głową jak czereśnie lśniące w słońcu. Moim zdaniem czereśnie lśnią gwieździście, kiedy położysz się pod drzewem i patrzysz na nie w słońcu. Gwiazdy są świecącym nocnym sadem. Zbyt wysoko dla nas by sięgnąć po owoce z tych boskich drzew.
Nie mam ochoty dziś nic innego pisać.
Październikowy chłód jest przyjemny.
Chcę się upić i obudzić na kacu na piaszczystej plaży w promieniach słońca a tymczasem życie szepcze, że jutro do pracy.
Pieprzona odpowiedzialność…
Komentarze (4)
ślicznie bardzo.
...czułem, jak się przesuwają za moimi plecami. Zawsze to robiły. - i na dodatek uduchowione i tańczące? ;)
Poza tym w zdaniu pierwszym trzeba albo wstawić jakiś przecinek albo zmienić szyk zdania żebyś nie poruszał się dużymi łykami.
Całość niczego sobie refleksyjna. Pięć na start, potem już tak nie będzie.;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania