Normalny chłopak
To był normalny chłopak, nic szczególnego nie wyróżniało go z tłumu. Nie miał zbyt wielu przyjaciół, może nawet żadnego, a z tego, co wiedzieli znajomi, był sierotą. Uchodził za człowieka spokojnego i niewtrącającego się w sprawy innych. Zwykły, młody chłopak, jakich setki na ulicach każdego miasta. Zdziwienie sąsiadów więc było ogromne, kiedy któregoś dnia policja zapukała do drzwi mieszkania, które wynajmował.
- Zapukała, to dość delikatne określenie – starsza kobieta gwałtownie zbliżyła twarz do kamery. Operator odsunął się krok to tyłu, jakby spodziewał się całusa przez obiektyw. – Drzwi będę musiała wstawić nowe. O, zobacz pan. Zamek wywalony, skrzydło wypadło z futryny. Kto mi za to zapłaci? Z czynszu mam potrącić?
Cała akcja wydarzyła się piętnaście minut wcześniej. Kiedy młody reporter z lokalnej gazety dostał cynk, natychmiast wyrzucił napoczętego hamburgera do kosza i wskoczył do dwunastoletniego Golfa. Rzucił tylko kamerę na tylne siedzenie i ruszył z piskiem opon. Silnik zawył, a z rury wydechowej wystrzeliły kłęby dymu. Auto śmigało po zatłoczonych ulicach jak bolid formuły jeden, ale kiedy kierowca dotarł na miejsce, zastał tylko wkurzoną i głęboko sfrustrowaną właścicielkę starej kamienicy. To była taka okazja, żeby nagrać na żywo, jak policja zakuwa w kajdany szukanego od wielu miesięcy seryjnego zabójcy.
Chłopak siedział w pokoju przesłuchań. Naprzeciwko niego zasiadł starszy inspektor. Rozsiadł się wygodnie na krześle i wyprostował pod stołem nogi, zakładając jedną na drugą. Sięgnął do kieszeni w spodniach i wyciągnął paczkę papierosów. Skierował ją w stronę chłopaka. Ten tylko pokręcił przecząco głową w milczeniu. Inspektor wzruszył ramionami i wsadził papierosa do ust. Odpalił zapalniczkę. Żachnął się mocno i wypuścił dym wprost w twarz chłopaka. Ten kaszlnął cicho, mrużąc oczy. To będzie długi wieczór – pomyślał, patrząc na inspektora, delektującego się śmierdzącym tytoniem.
- To będzie długi wieczór – powiedział spokojnie policjant, jakby czytał w jego myślach. – Ale mamy czas. May mnóstwo czasu, by wyciągnąć z ciebie wszystko.
Chłopak nic nie odpowiedział. Siedział bez ruchu i w milczeniu patrzył na inspektora. Pod sufitem zamigotało światło. Policjant podniósł głowę i spojrzał poirytowany na lampę. Już dawno mieli wymienić żarówkę – pomyślał. Następne minuty, kwadranse, mijały na zadawaniu monotonnych pytań, które inspektor powtarzał w kółko jak jakąś policyjną mantrę. Co jakiś czas, migające światło, wyrywało jego gwałtowne ruchu i mimiki twarzy, by zawiesić je na ułamek sekundy w ciemnościach, jak powycinane kadry z filmu. Kiedy wyczerpał mu się limit pytań, do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna. Szczupły, ale barczysty. Bez słowa podszedł do chłopaka i potężnym kopniakiem w krzesło zwalił go na podłogę. Chłopak uderzył głową o betonową posadzkę, aż go zemdliło i w głowie zakołowało. Zaczynała się druga część przesłuchania, ta mniej przyjemna dla przesłuchiwanego.
Po kilkudziesięciu minutach chłopak leżał półprzytomny z twarzą na zimnej podłodze. Oddychał ciężko. Wysoki policjant stał obok, ugniatając pięści. Nie wyciągnęli z niego nic na temat, który ich interesował, i zdawali sobie sprawę z tego, że będą musieli go wypuścić, bo nic na niego nie mieli...
- Jak ta dziewczyna go opisała? – Inspektor wypuścił nosem dym. Siedział w swoim gabinecie w fotelu. Naprzeciwko niego rozsiadł się jego współpracownik.
- Normalnie.
- Co to znaczy: normalnie?
- Że ma normalny wygląd, krótko obcięte włosy, w wieku studenckim, nic więcej nie mogła sobie przypomnieć, bo ciemno było.
Inspektor ponownie wypuścił dym. Spojrzał na tablicę, na której wisiały zdjęcia zamordowanych kobiet. Dziesięć ciał. Krew się w nim burzyła. Nie mogli nic zrobić, bo nic tak naprawdę nie mieli.
- Normalny – powiedział zamyślony.
- Normalny to on na pewno nie był – właścicielka kamienicy ponownie ryknęła do kamery – bo kto normalny wychodzi o północy z domu?
- Może imprezował? – odpowiedział reporter.
- A kto ich tam zrozumie panie, tych młodych. Z płaceniem za czynsz zwlekają, a na narkotyki pieniądze mają. Niech pan lepiej pokaże w telewizji, jak policja wchodzi do cudzego mieszkania. Żeby na młodego chłopaka nasyłać cały szwadron uzbrojonych po zęby, zamaskowanych bandziorów w kamizelkach. I tak pewnie to nie ten, którego szukali!
Starsza kobieta, śmiejąc się pod nosem, z trzaskiem zamknęła drzwi. Reporter wyłączył kamerę. Nic tu po nim i po jego sensacyjnym materiale. Pora wrócić do przerwanego obiadu.
Samochód zatrzymał się na poboczu. Z wnętrza wysiadł mężczyzna w średnim wieku. Zamknął drzwi i udał się w stronę gęstych krzaków, porastających leśną drogę. Stała tam grupka policjantów. Jedni biegali dookoła, oplatając żółtą taśmą niewielki teren między drzewami, inni spoglądali na leżące na ziemi zwłoki. Z oddali dobiegł odgłos wymiocin. Któryś z policjantów nie wytrzymał i zwrócił śniadanie.
Inspektor pochylił się nad martwym ciałem młodej dziewczyny, leżącym na leśnym poszyciu w teatralnej pozie. Zupełnie, jakby morderca ułożył zesztywniałe kończyny w sobie tylko znanym celu.
- Nabija się z nas? – zapytał stojący obok policjant.
Inspektor nie odpowiedział. Wyciągnął papierosa z paczki i zapalił go.
- Tam jest człowiek, który znalazł ciało – funkcjonariusz kontynuował, widząc zażenowanie na twarzy swojego zwierzchnika. Głową wskazał stojącego nieopodal mężczyznę.
- Co on tutaj robił?
- Podobno biegał.
- Biegał?
- I twierdzi, że widział mordercę.
- Widział i nic nie zrobił?
Policjant wzruszył ramionami. Inspektor pokiwał głową w milczeniu i skierował się w stronę domniemanego świadka.
- Skoro widział pan sprawcę – zaczął bez ogródek – to może pan od razu powie nam, jak wyglądał.
- Czy ja wiem – odpowiedział ubrany w dres mężczyzna – wyglądał całkiem normalnie
- Normalnie?
- Tak, normalnie...
Komentarze (2)
Może coś przeoczyłam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania