NOWE ŻYCIE

Od czego ma zacząć? Sam nie wiem; możę od początku.

Nigdy nie miałem łatwo w życiu. Ojciec alkoholik, znęcający się nad własną rodziną, matka, która bała się damskiego boksera i w samym środku tego wszystkiego ja. Ojciec odkąd pamiętam nienawidził mnie, zawsze miał jakis problem do mnie. To, że bieda u nas gościła było normą. We wszystkim wspierała mnie moja kuzynka, traktowałem Ją jak starszą siostrę, której nigdy nie miałem. To dzięki Niej się trzymam psychicznie. Ona też nie ma łatwo, krótko mówiąc mamy podobną sytuacje. Za dnia jestem duszą towarzystwa, w nocy kładę się i rozklejam na całego; jak gdyby ktoś wcisnął przycisk ON. Często chodzę na samotne, piesze wycieczki. I tu zaczyna się moja przygoda. Idąc pewnego wieczora czułem na sobie czujiś wzrok. Jednak gdy się obracałem nikogo nie widziałem.

- Patryk, masz juz zwidy. - wmawiałem tak sobie całą drogę. A, że nie padało do domu nie spieszyło mi się wogóle . Tak skupiłem się na marszu, że nawet nie zwróciłem uwagi na to, że już zapadł zmierzch.

Postanowiłem wracać do domu, ponieważ rodzice mogą sie "zamartwiać". Przez cały czas gdy wracałem czułem na sobie ten sam wzrok co wcześniej; przyspieszylem. Gdy już miałem wchodzić na drogę główną droge zaszła mi jakaś osoba. Gdy sciągnąła kaptur na wierzch "wylała" się grzywa ognisto-rudych włosów. Spojrzała na mnie swoim szafirowym spojrzeniem; była najpiękniejszą kobietą jaką dotąd spotkałem. Jej nieskazitelna biała twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Pomóc pani w czymś? - ledwo wydusiłem z siebie zdanie. Jej wyraz twarzy dalej był niezmienny. Czekają na odpowiedż czulem jakby mijały godziny nie sekundy. Czułem dziwny niepokój obawe. Mózg kazał mi uciekać ale nogi nie chciały go słuchać. Byłem jak wmurowany w ziemie.

- Przydałbyś mi się. - zacząła się zbliżać do mnie. Robiła to z wielką gracją niczym baletnica. Nie ona nie szła ona suneła po drodze. Tak idąc dodała - Obyś przeżył - Po tych słowach poczułem ból. Ale to nie był zwykły ból. Czułem jakbym zderzył się z ścianą tego przeraźliwego doznania. Jak gdyby ktoś rozniecił we mnie ogień, który zajmuje to kolejne organy. Kobieta podniosła mnie jakbym ważył dosłownie tyle co piemały chłopczyk a nie prawie dorosły mężczyzna. Czułem, że biegnie. Nawet nie zastanawiałem się jak to zrobiła, ponieważ wszystko inne przykrywał ból, był nie do zniesienia. Krzyczałem, aby mnie dobito. Jakbym płonął żywcem. Ogień zajmował kolejne części ciała: ręce, nogi, głowę. Czułem jak śmiertelny żywioł pali każdą komórke mojego ciała. Ciemność naciskała na mnie coraz bardziej. Starałem się jej nie poddawać ale czułem, że dłużej nie dam rady, że juz nie mogę. Nie wiem ile czasu minęło od spotkania z kobietą ale miałem dość cierpienia.

- Niedługo będzie po wszystkim, wytrzymaj - mówiła rudowłosa.

Aby zmienić choć w minimalnym stopniu bół, zaczałem liczyć sekundy. Jeden, dwa, trzy... dwadzieścia osiem tysięcy. Wtedy mój głos wewnętrzny był zagłuszany przez nie rytmiczne bicie serca. biło coraz szybciej i szybciej jakby lada moment miało mi wyskoczyć z pierci. Teraz zwróciłem uwage, że cały ogień skupił się własnie wokół tego organu. Czekałem co się wydarzy. I właśnie wtedy nadrzedł punkt kulminacyjny serce samo w w swojej pracy się gubiło, nie było przystosowane do tago szybkiego tępa. to właśnie odgłos mojego serca dominował w pomieszczeniu, w którym leżałem. Nagle zapadła cisza, serce przestało bić - przegrało walke z ogniem, który momentalnie wygasł. Zwróciłem uwagi, że nie oddycham szybo nabrałem powietrza do płuc, ale mimo to nie poczułem ulgi - nie zauważyłem róznicy, zdałem sobie, że organizm nie domaga się juz powietrza. Z zamysłu wyrwała mnie rozmowa:

- Co zrobisz, jesli będzie chciał odejść? - usłyszałem cichy niski głos mężczyzny.

- Nie odejdzie, spokojnie - uslyszałem ten sam głos co na drodze. Postanowiłem otworzyc oczy

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania