nowy dzień

malowane istnienia w powiewie wiatru

jak biały zegarek na chudym nadgarstku

tyka i tyka w bezsenne noce

pasek solidny może się nie urwie

 

puszysty misiek w moich objęciach

może to on przynosi mi sny

bo skąd inaczej mogą pochodzić

do kogo wracać już skoro świt

 

otwieram oczy i niebo niebieskie

wita mnie

jest dla mnie bo wcale

nie znika za rogiem gdy to kolejny

styrany słaby podnosi powieki

z ciemności wychodzi

 

szukając słońca nie ruszam się z łóżka

co jak przestraszę złote promienie

na ziemi ląduje kolejna poduszka

jako ten pretekst do nikłej chęci

tego że słońca ujrzenia perspektyw

 

a gdy nadchodzi niechciana pora

kiedy to czas mówi że wstać

już powinnością tak tą codzienną

tak jak to będzie jutro i wczoraj

jak było być może

spadam na ziemię podnoszę się - wstaję

wszystko co we mnie

znów mu oddaję

Następne częścinowy początek nowy dzień

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Rasia 28.07.2016
    Troszkę nie podobał mi się ten potoczny "misiek" w tym niemalże podniosłym wierszu. Właściwie nie wiem, czy odbierać go optymistycznie czy wręcz przeciwnie, dość mi utrudniłaś wybór tą ostatnią zwrotką, która z jednej strony może mówić o tym, że mimo wszystko podmiot jest wytrwały, nie poddaje się, z drugiej zaś wyczuwam taki lekki smutek w ostatnich słowach. Sam wiersz bardzo dobry, zostawiam 5 :)
  • little girl 28.07.2016
    Dziękuję ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania