Poprzednie częściNowy Porządek – Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nowy Porządek – Rozdział 1

(Cześć! Opowiadanie się przyjęło, więc je kontynuuję. Na początek jednak parę wyjaśnień i prośba o opinię… Widzicie, historia będzie opowiadana z perspektywy kilku bohaterów w narracji pierwszoosobowej. Taki jest przynajmniej pomysł na prowadzenie ów opowiadania przeze mnie. Myślicie, że takie coś byłoby w porządku czy lepiej pisać w narracji trzecio osobowej? Po przeczytaniu opowiadania podzielcie się opinią w komentarzu, byłbym bardzo wdzięczny. Jeśli zdecydujecie, że lepsza jest narracja z trzeciej osoby, przerobię to opowiadanie odpowiednio i będę pisał zgodnie z Waszym zdaniem. Zależy mi, żeby tworzyć coś, co będzie się Wam podobać, zwłaszcza że jak wspomniałem wcześniej, mam plany co do moich opowiadań. No, tyle ode mnie. Miłej lektury!)

 

Po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej Tysiącletnia Rzesza mogła pochwalić się wysoką stabilnością kraju. Adolf Hitler nie tracił czasu i zaraz po zakończeniu wojny zaczął przekształcać Europę wedle własnych preferencji. Podbite tereny na wschodzie zostały podzielone na tak zwane Reichskomissariaty, które były autonomicznymi, ale w pełni podległymi terenami państwa Hitlera i dostarczały mu najpotrzebniejszych surowców bądź zasobów ludzkich, głównie niewolników do fabryk. Jedynym miejscem na kontynencie, które nie poddało się po dziś dzień były tereny dawnej II Rzeczypospolitej, gdzie Polacy wciąż prowadzili walki partyzanckie, jednak już nie z taką intensywnością jak to miało miejsce podczas konfliktu. Sytuacja ta sprawiła, że wstrzymano realizację Planu Pabsta, czyli całkowitego odbudowania wciąż w dużym stopniu zrujnowanej przez powstanie sprzed ośmiu lat dawnej stolicy Polski według wizji hitlerowców. Warschau po odbudowie miało być znane jako "Germania Wschodu".

W pozostałych regionach Europy sytuacja również była pozytywna dla Rzeszy. Powojenna aneksja Belgii, Holandii, Luksemburga oraz Szwajcarii powiększyły kraj o nowe, przydatne ziemie, a upokorzona Francja choć względnie niepodległa to musiała zdemilitaryzować całą część kraju graniczącą z Niemcami i Włochami oraz oddać tym pierwszym terytorium Alzacji i Lotaryngii. Co innego Anglia, która stała się praktycznie państwem marionetkowym pod rządami profaszystowskiego Oswalda Mosley’a, który eliminował każdą oznakę aktywności wymierzonej przeciwko państwom Osi.

Zdobycze afrykańskie również mogły cieszyć się względnym spokojem dzięki żołnierzom Afrika Korps dowodzonym przez Erwina Rommla, który razem z Italo Balbo sprawował rządy nad dawnymi koloniami brytyjskimi i francuskimi i tłumił wszelki opór od Egiptu aż po tereny południowej Afryki, które pozostawały jeszcze pod wpływem Układu Waszyngtońskiego.

Mimo wszystko, sytuacja Tysiącletniej Rzeszy nie jest idealna. Rumunia choć znajduje się w Osi to wciąż nie może zapomnieć i wybaczyć okropnego rozwiązania kwestii terytorialnych, kiedy to pod naciskiem Hitlera musiała oddać Węgrom całą Transylwanię, a potem Dobrudżę Bułgarii, nie otrzymując niczego w zamian po wojnie. Ion Antonescu i król Michał I żywią ogromną urazę do reszty Osi za to, jednak wiedzą, że konflikt z nią to samobójstwo.

Oprócz tego, rośnie opór przeciwko Reischkomissariatom na wschodzie i wielu niemieckich dowódców obawia się, że wkrótce może wybuchnąć bunt. Aby nastraszyć potencjalnych buntowników, Wehrmacht wszczął budowę wyrzutni rakiet V2 wycelowanych właśnie w tamte tereny. Silosy rakietowe są budowane na terenach dawnej Polski, w dawnej Warszawie włącznie. Nikt jednak nie jest pewien czy to wystarczy, żeby ostudzić gorące głowy uciskanych przez nazistowski reżim obywateli wschodniej części Rzeszy.

Jest jeszcze jedna, znacznie gorsza sprawa, z którą Rzesza musi sobie poradzić: fatalne zdrowie Fuhrera. Adolf Hitler jest chorym człowiekiem i było to tajemnicą poliszynela. Jego Choroba Parkinsona znacznie się pogorszyła i wielu obawia się, że zdobywca Europy nie pożyje długo, zwłaszcza że w 1948 dostał kilku ataków serca i był na granicy udaru. Jakby tego było mało, upartość Adolfa sprawiła, że wciąż nie wybrał swojego następcy, a kandydatów jest dużo. Wielu z nich ma odmienne zdanie na temat tego w jakim kierunku powinna iść Tysiącletnia Rzesza. Martin Bormann, Joseph Goebells, Hermann Goering, Heinrich Himmler, Albert Speer, a nawet bohaterski feldmarszałek frontu wschodniego Erich von Manstein. To tylko kilku kandydatów, ale właśnie oni należą do najbardziej prawdopodobnych. Każdy z nich ma inny plan dotyczący rozwoju Rzeszy i poprawieniu jej gospodarki, która również zaczęła podupadać. Krążą pogłoski, że niektórzy z kandydatów łączą siły, żeby razem przejąć władzę w kraju, a jeszcze inne, że są i tacy, co zamierzają… po cichu usunąć rywali. Przyszłość Tysiącletniej Rzeszy nie maluje się w jasnych barwach i jedna nieostrożna decyzja może nieść dla niej tragiczne konsekwencje.

 

Warschau, Wielka Rzesza Niemiecka, początek stycznia, rok 1952

Obudziłem się wcześnie rano i jęknąłem z niewyspania. Czuję się jakby mnie rozjechał czołg E-100, a potem jeszcze poprawił Maus. Nic dziwnego, gdyż wciąż przeżywałem skutki imprezy noworocznej, którą urządziliśmy sobie z moimi przyjaciółmi z jednostki. I jeszcze ta cholerna zima… czy na wschodzie musi być taki popieprzony klimat?

Gdy już jednak skończyłem narzekać na swój obecny stan i pogodę w tej części Rzeszy, wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać w swój nierozłączny mundur. Stanąłem przed lustrem i uważnie przyjrzałem się odbiciu, w którym stał Max Richter – trzydziestodwuletni Hauptscharfuhrer SS (1), blondyn o niebieskich oczach i bladej skórze, weteran walk w Kijowie oraz dawnym Stalingradzie i Moskwie, a także potwór, którego wielu się boi z powodu o opowieści o bestialskich zbrodniach, których się dopuścił w trakcie. Kiedy patrzę na to jakich okrucieństw dokonałem na froncie wschodnim i podczas stłumienia tego żałosnego Powstania Warszawskiego to jestem przekonany, że Szatan zsiądzie ze swojego tronu w Piekle i ofiaruje to miejsce mi, kiedy zdechnę. Na razie jednak nie w głowie mi myślenie o śmierci. Muszę iść zarobić na żołd. Może to dziwne, ale trochę tęsknię za dreszczykiem emocji, której dostarczała mi walka z bolszewikami und innymi podludźmi. Teraz moje obowiązki ograniczają się do pilnowania porządku w Warschau, brania udziału w łapankach und okazjonalnych przesłuchań więźniów, z których przyznam, że czerpałem jako taką satysfakcję. To jednak nie sprawiało, że przestałem trochę tęsknić za frontem. Bardzo zazdrościłem kolegom z SS, których wysyłano do wschodnich Reischkomissariatów, gdzie ścierali się z niedobitkami Armii Czerwonej. Gdybym tylko mógł, poprosiłbym o przeniesienie.

Po ubraniu się i zjedzeniu śniadania opuściłem mieszkanie w kamienicy, która służyła nam za prowizoryczną kwaterę i udałem się na zewnątrz, gdzie czekała reszta mojej jednostki i Haupturmfuhrer(2), który miał nam przekazać rozkazy.

— Heil Hitler! – powitaliśmy go wszyscy pozdrowieniem partyjnym.

— Ja, już niedługo to pozdrowienie się zmieni… – powiedział cicho do siebie. — No dobra, panienki! Minął kolejny rok, ale Polscy bandyci wciąż nie potrafią zrozumieć, że to my wygraliśmy tą cholerną wojnę. Wczoraj pod osłoną nocy zniszczyli militarny kompleks na wschodnich przedmieściach Warschau! Dane wywiadowcze SD donoszą, że ci terroryści wciąż działają w mieście und jego obrzeżach także miejcie oczy szeroko otwarte! Rozumiemy się!

— JAWOHL! – odpowiedziałem głośno z innymi. — Chryste, ale zimno… – dodałem trzęsąc się.

— Nie marudźcie, żołnierzu, w dawnym Stalingradzie było jeszcze gorzej! – upomniał mnie przełożony. — Pomyślcie lepiej co czują ci wszyscy biedacy w Reichskomissariatach na wschodzie! To wszystko? Gut! Możecie udać się na patrol!

— Sieg heil! – pożegnałem go chórem z resztą, po czym udałem się do mojego najlepszego przyjaciela z jednostki i i przy okazji podkomendnego: Unterscharfuhrera (3) Paula Meyera. — Szukać polskich terrorystów w taką pogodę, co? Kompletnie mu odbiło... – powiedziałem do niego, patrząc jak Hauptsturmfuhrer odjeżdżał Kubelwagenem.

— Komu to mówisz… – westchnął Meyer. — Chodźmy na ten patrol, bo zaraz tu zamarznę… – dodał, po czym oboje zaczęliśmy iść ulicami i wypatrywać podejrzanych aktywności. Widzieliśmy jednak tylko to, co zawsze: cierpiących podludzi, którzy ledwo wiązali koniec z końcem i wyglądali jakby w każdej chwili mieli popełnić samobójstwo. Nie było mi ich jednak szkoda. Za stawanie nadczłowiekowi na drodze do wielkości powinno się karać. Jak o tym pomyślę, muszę przyznać, że Heydrich był prawdziwym geniuszem wymyślając „Ostateczne Rozwiązanie”. Żydzi, bolszewicy i każde inne marnotrawstwo przestrzeni życiowej było eliminowane. Polaków też to czeka, kiedy rząd wznowi realizację Plan Pabsta. Polacy często patrzyli na nas i ich odczucia były łatwe do odczytania: jednomyślna nienawiść i strach. Ja jednak uśmiechałem się w ich stronę. Nie miałem z resztą powodów, żeby tego nie robić, w końcu podbiliśmy ich kraj z niespotykaną łatwością. Poza tym, nie przeszkadzało mi to tak jak moim kolegom z SS. Oni patrzą na nas z nienawiścią, ja będę patrzył na nich z satysfakcją, gdy będziemy ich likwidować jednego po drugim. Mam nadzieję, że starczy kul na tak wiele karaluchów!

Szedłem tak zamyślony koło Meyera i pocierałem dłonie, żeby się ogrzać.

— A jak myślisz, Paul? Kogo Hitler wybierze na kolejnego Fuhrera? – spytałem swojego przyjaciela.

— Ciężko stwierdzić, Max… – westchnął poprawiając hełm na głowie. — Każdy z potencjalnych kandydatów ma równe szanse. Najważniejsze jednak, żeby nie wybrał Reischsfuhrera SS Himmlera. Ten człowiek to szaleniec! A jeszcze jakby umieścił na starym stanowisku Reinharda Heydricha to już w ogóle byłby chaos! – stwierdził. Nie zdziwiła mnie jego opinia, ale była dosyć niespotykana u ludzi naszego pokroju. W końcu należymy do SS und powinniśmy wspierać swojego lidera do samego końca… tak przynajmniej powinniśmy myśleć, a prawda była taka, że ja uważałem tak samo jak Paul. Himmler może i pomógł zbudować potęgę Vaterlandu, ale to nie zmienia faktu, że jest on człowiekiem szalonym, nieprzewidywalnym und na samą myśl, że miałby zostać Fuhrerem… Mein Gott, gorszy byłby już chyba tylko wcześniej wspomniany Heydrich…

— Osobiście chciałbym, żeby to Goering lub Speer zostali wybrani. Jako jedyni sprawiają wrażenie, że chcą pojednania z Ameryką. Byłoby to dla nas dobre na wypadek gdyby komuniści urośli w siłę. Sojusznik do walki z nimi zawsze by się przydał, zwłaszcza że oni nienawidzą ich tak jak my. No i kto wie, może to jest odpowiedzą na problemy gospodarcze naszego kraju. Poza tym, zawsze chciałem zobaczyć ten wspaniały kraj, którego nie udało nam się pokonać. – odparłem w końcu, zapalając papierosa i podając drugiego przyjacielowi.

— Nein, danke. Muszę ograniczyć. Kondycja mi się pogorszyła przez ten szajs… – oznajmił śmiejąc się. — Też bym chciał zobaczyć Amerykę und masz rację, że oni mogliby nam to umożliwić, ale pamiętaj, że Amerykanie też muszą sobie wybrać dobrego prezydenta. Słyszałem, że ten cały MacArthur jest tak antyhitlerowski jak to tylko możliwe. Meine mutter obawia się go. Twierdzi, że będzie chciał iść z nami na wojenną ścieżkę przy najbliższej okazji lub chwili naszej słabości. Jeśli jednak wygra Kennedy, ani się obejrzymy, a będziemy siedzieć w Nowym Jorku und patrzeć na Statuę Wolności, pijąc Coca-Colę! Zawsze chciałem jej spróbować, a przez to verdammt embargo na jankeskie produkty nie mamy takiej możliwości! A wracając do Goeringa to słyszałeś, że zarządził stałe bombardowania granicy Reichkomissariatu Moskau und pozostałości ZSRR? To podobno ma odstraszyć komunistów przed dalszymi działaniami zaczepnymi und incydentami granicznymi.

— Całkiem ciekawy pomysł… – przyznałem. — Bolszewicy nie mają raczej wielu samolotów lub obrony przeciwlotniczej dzięki wysiłkom naszego Luftwaffe w wojnie, a bombardowania potrafią mocno nadwerężyć morale. Widziałem na własne oczy podczas walk w Warschau w 1944! Ci... powstańcy od razu złożyli broń po kilku nalotach!

Naszą rozmowę jednak przerwała dwójka polskich chłopców na oko piętnastoletnich. Patrzyli na nas drwiąco, co bardzo mi się nie podobało i zaczęli śpiewać jakieś piosenki prawdopodobnie po polsku. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że jest to piosenka „Siekiera, motyka”, która obraża nie tylko Tysiącletnią Rzeszę und samego Fuhrera, ale także naszego przyjaciela z południa Mussoliniego! W takich chwilach cieszyłem się, że zakochana folksdojczka nauczyła mnie trochę polskiego…

— Wy małe sukinsyny! – wrzasnąłem próbując ich zastrzelić, ale zapomniałem odbezpieczyć broń. Gnojki zaczęły uciekać, więc razem z Paulem zaczęliśmy ich gonić. Pomimo naszych ostrzeżeń biegli dalej, więc próbowaliśmy ich ustrzelić, jednak skubani byli ciężcy do trafienia, a strzelanie w biegu nie należy do najcelniejszego. W końcu jednak wbiegli w jakąś ślepą uliczkę.

— Tu ich mamy! – powiedział triumfalnie Paul i skręciliśmy za nimi. Okazało się, że to nie była ślepa uliczka tylko droga na jakieś podwórko między kamienicami. Najważniejsze jednak, że nie mieli dokąd uciec. Myśleliśmy, że ich mamy… a problem w tym… że oni mieli nas! Nagle znikąd pojawiły się dwa inne, nieco starsze bachory… i to uzbrojone! Skąd oni mieli w ogóle broń?! Przecież wszystko było konfiskowane podczas pierwszego miesiąca okupacji!

— I co teraz, Szwaby?! – zadrwił jeden z uzbrojonych. — Opróżniać kieszenie z broni i innych rzeczy, ale już!

Muszę przyznać, że pułapka całkiem niezła... no i fakt, że najpierw chcą nas ograbić, potem prawdopodobnie zabić. Gdyby strzelili teraz, mieliby mniej czasu na przeszukanie naszych ciał und ucieczkę. Ja jednak nie zamierzałem zginąć tak marnie. Nie po to walczyłem w dawnym Stalingradzie czy Moskau, żeby zostać zabitym przez jakichś smarkaczy! Obmyśliłem szybko plan. Ja i Paul nie ruszaliśmy się w ogóle, oczekując, że sami zaczną nasz ogałacać. Jednak kiedy podszedł do mnie jeden z nich uzbrojony w dubeltówkę, szybkim ruchem wbiłem mu nóż w okolice wątroby, równie błyskawicznie zabrałem broń i wypaliłem do tego, który podszedł do Meyera. Siła wystrzału była tak duża, a odległość tak mała, że młodemu głowa eksplodowała i zalała nas obu krwią. Ohyda, ale to nie pierwszy raz, kiedy mamy na sobie krew naszych wrogów. Pozostała dwójka była w szoku i próbowała uciec, ale wtedy Paul chwycił za swojego Gewehra 43 i zastrzelił obu chłopaków. Padli na ziemię martwi, a z ich ran tryskała krew.

— Ładnie nas zaskoczyli, tutaj musimy oddać tym śmieciom sprawiedliwość… – stwierdził Paul. — A więc partyzanci działają i to intensywnie! No i werbują dzieciaki! Desperacja? Być może... Tak czy inaczej, musimy się mieć na baczności.

— Święte słowa, Meyer! – przyznałem mu rację, próbowałem zmazać krew tych podludzi z mojego munduru. — Ale wracajmy na patrol. Mam dość wrażeń jak na jeden dzień…

Tak też zrobiliśmy. Wracając na ulicę Warschau jeszcze raz spojrzałem na ciała martwych gówniarzy, wokół których zaczęli się zbierać inni podludzie. Scheisse, jak ja nienawidzę tych upartych Polaków…

 

1) Hauptscharfuhrer SS – ranga wojskowa SS. Odpowiednik sierżanta majora.

2) Haupturmfuhrer – ranga wojskowa SS i Wehrmachtu. Odpowiednik kapitana.

3) Unterscharfuhrer – ranga wojskowa SS. Odpowiednik kaprala.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Narrator 01.10.2020
    Pisz zgodnie ze swoim zdaniem, a nie czytelników, bo każdy myśli co innego. Literatura nie opiera się na demokracji. Ciekawa projekcja alternatywnej historii, dobrze nawiązująca do faktycznych zdarzeń i poparta technicznymi szczegółami (E-100 itp.). Ja sam kiedyś myślałem o napisaniu czegoś podobnego, lecz raczej wybrałbym temat „Co by było gdyby kampania wrześniowa potoczyła się inaczej”. Daję Fünf Sterne.
  • TheRebelliousOne 01.10.2020
    Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało. Tak, uwielbiam alternatywną historię i tworzenie opowiadań na jej podstawie. Jeśli jednak napiszesz to, co kiedyś planowałeś, z wielką chęcią zajrzę. Mówisz, że lepiej nie sugerować się widzami? Hmm... Tak czy inaczej, dziękuję za komentarz i ocenę.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Narrator 02.10.2020
    TheRebelliousOne Sugestii nie należy ignorować, ale to ty musisz podjąć decyzję i trzymać się jej konsekwentnie. Gdybym to ja był autorem „Nowego Porządku" pisałbym w trzeciej osobie, oraz stworzyłbym bohatera Polaka, bojownika ruchu oporu, oraz anty-bohatera, oficera SS, który ten ruch oporu starałby się stłumić. Dałoby to moim zdaniem większą równowagę oraz wiarygodność temu opowiadaniu. Ale to tylko sugestia, jedna z wielu jakie na pewno otrzymasz. W każdym razie, gorąco zachęcam do pisania następnej części!
  • Kapelusznik 04.10.2020
    Ok. Jestem
    Ciekawe - czyli bardzo od Komisara bierzesz inspiracje. Ciekawe.

    Na razie jest ok - wszystko brzmi w miarę realistycznie... tylko jeden problem i za to czwóreczkę:
    Trochę za diabelny ten twój bohater
    Nie zrozum mnie źle - Paraszenko był potworem... ale nie był bezdusznym dupkiem
    Ten jest... i to mi się nie podoba.
    Paraszenko dobrze wspominał mordowanie i planował mordy w czasie fabuły... ale był bardziej profesjonalny - chociaż z drugiej strony też trzeba pamiętać że SS to banda idiotów w porównaniu do KGB i ich umiejętności.

    Więc na razie, takie 4,5
    Świat przedstawiony mi się podoba i przedstawiasz potencjał puczu, a może nawet wojny domowej w tysiącletniej Rzeszy.
    Do czego mogłoby dojść ze śmiercią Hitlera trudno powiedzieć.
    Na pewno masa powstań
    Na pewno próby odzyskania władzy przez podległe państwa
    Może nawet ruchy dowódców tych wschodnich terenów okupowanych, by stworzyć swoje własne małe imperia
    Coś podobnego stało się w Republice Chińskiej - gdzie było wielu wojowniczych lordów sprawujących władzę nad terenami, gdzie rząd Chiński nie miał już kontroli.

    Nadal ciekawi mnie relacja Rzeszy z Bliskim wschodem, Indiami i Chinami.
    Co z Turcją przykładowo - niby chciała być w Izolacji, ale mogła spróbować zabezpieczyć część kolonii Francuskich w Syrii itp.

    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 04.10.2020
    No witam, witam! :D
    Tak, inspiruję się Twoim Komisarem, choć będę dorzucał coś, co nie jest nim inspirowane. Mam nadzieję, że wypadnie równie dobrze

    Za diabelny, powiadasz? Cóż, cieszę się, bo to oznacza, że wypełniłem swoje zadanie. Napisałeś kiedyś, że tworząc Czerwonego uwalniasz swoje "najmroczniejsze" instynkty czy coś w tym stylu. Widzisz, ja robię praktycznie to samo. Chcę, żeby czytający czuł taką odrazę do Maxa jak ja czułem do Paraszenki. Bez urazy, oczywiście, bo świetnie napisałeś tą postać. SS jako banda idiotów? Być może, chociaż zdarzały się "lepsze okazy".

    Cieszę się, że świat Ci się podoba. Tak, śmierć Hitlera odbiłaby się ciężką czkawką na Rzeszy oraz reszcie świata. Dałeś dobry przykład nacjonalistycznych Chin, by the way.

    Rzesza a Bliski Wschód, Indie i Chiny? To na pewno będzie w następnych rozdziałach. Będę się starał wspominać co się dzieje z resztą świata, a zwłaszcza w USA i właśnie Chinach.

    Jeszcze raz dzięki za wizytę i ocenę oraz pozdrawiam ciepło :)
  • Kapelusznik 04.10.2020
    TheRebelliousOne
    Zapraszam do "Wybranej"
    Mam nadzieję że ci się spodoba
  • TheRebelliousOne 04.10.2020
    Kapelusznik
    Warhammer to nie moje klimaty (nigdy nie grałem), ale zajrzę, pewnie! :D
  • Pontàrú 27.11.2020
    "ów opowiadania" - dlaczego masz wiecznie "ów". Nieważne co się dzieje na świecie czy pandemia, czy wybory w stanach, czy studia, czy szkoła czy placek po węgiersku, ty zawsze masz "ów". Ów dom, ów kot, ów płot, ów kobieta, ów dziecko. No ileż można XD

    "ale Polscy bandyci" - czy "polscy" nie powinno być z małej litery? Z tego co pamiętam to przymiotniki od nazw państw piszemy małą literą.

    Kolejna sprawa dotyczy niemieckich słów. Lubię jak pojawiają się takie naleciałości czyli na przykład słówko "und" które wplatasz w tekście. Moim zdaniem należy jednak używać go w odpowiednich momentach. Na przykład, podczas gdy czytamy o myślach bohatera spodziewamy się że dobrze zna on swój język ojczysty (niemiecki) i nie popełnia błędów. Tak samo podczas rozmowy ze swoim przyjacielem; obaj są Niemcami i obaj mówią płynnym niemieckim. W takich wypadkach nie do końca pasuje mi użycie takich wstawek. Co innego w przypadku poprzedniego opowiadania, kiedy amerykanie rozmawiali z Niemcami. Wtedy jak najbardziej można wstawiać słowa jak "und" bo to pokazuje, że bohater nie wypowiada się w swoim ojczystym języku i niejako "wrzuca" swoje akcenty. Takie przeplatanie języków jest fajne kiedy chcesz pokazać że wypowiadający się bohater popełnia standardowe błędy jakie każdy z uczących się obcego języka robi, czyli albo wrzuca jakieś swoje akcenty albo z powodu braku lepszego pomysłu zastępuje słowa których nie zna, słowami z własnego języka. Podczas gdy rozmawia ze sobą dwóch Niemców, czyli mamy pewność że obaj znają język, moim zdaniem nie ma sensu wrzucać niemieckich słówek.
    Z przekleństwami natomiast jest na odwrót. Czasami trudno je adekwatnie przetłumaczyć i dlatego wrzucanie bluzgów w obcym języku, tożsamym dla bohatera, jest z kolei fajnym zabiegiem.

    Trudno wypowiadać mi się na tematy historyczne ale ogólnie czytało się dobrze. Trochę jeszcze za mało żeby móc coś dokładniej opowiedzieć o bohaterze jednak myślę że lepiej poznam go przy okazji następnych tekstów. Zastanawiałem się między 4 a 5 ale stwierdziłem, że wszystkie niepewności będę wyjaśniał na korzyść piszącego więc ostatecznie 5
  • TheRebelliousOne 28.11.2020
    Dobry pomysł z tymi niemieckimi słowami. Spróbuję się dostosować w następnych rozdziałach. Wiadomo, to tylko pierwszy rozdział. W następnych akcja będzie się rozwijać, także spokojnie :)

    Pozdrawiam ciepło :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania