o J. II

Tymczasem na dworze wciąż siąpiło od paru dni. Przez okno szpitala, z tego piętra, widać było kolorową panoramę całego miasta. Miałem ten widok, na co dzień, już nie robił na mnie żadnego wrażenia. Spędzałam tu niemal cały czas. W pracy. Nie miałem rodziny a towarzystwo ludzi, których kiedyś znałem przestało mi odpowiadać.

 

Ona pewnie siedziałaby z nosem przy szybie, podziwiała ulice, które wyglądały jak mrówcze autostrady, po których przesuwały się kolorowe światełka, mówiłaby, że stąd widać cały świat. Zachwycałaby się wieżowcami rozświetlone neonami i jasnymi punkcikami będącymi oknami mieszkań czy też biur.. Pewnie zastanawiałaby się, co też mogą robić inni ludzie i ile z nich podziwia to samo, co ona..

 

Spędziłem z nią piękne chwile, nie rozumiałem sam, dlaczego tak trudno mi ją odwiedzić.

 

Bierność była bezpieczna. Nic nie robiąc nie podejmując żadnych działań nie narażałem się też na rozczarowania. Nie uważałem, że potrzebuje jakichś zmian.

 

Ona zawsze mówiła, że my wszyscy boimy się tak samo straty jak i posiadania, śmierci i życia. Może coś w tym było? Po prostu łatwiej nie robić nic. Prościej.

 

Obwiniałem ją za swoje nieszczęście, bo zrezygnowała ze mnie, po tym jak jej już nie było nie potrafiłem się z niczego cieszyć. Przywykłem do samotności. Zobojętniałem, ale nie było to złe.

 

Byłem zły na nią, że nie czekała, dopiero później byłem zły na siebie.

 

Gdy w moim pojęciu odeszła byłem nieszczęśliwy i zrozpaczony, wiedziałem, że już nigdy się nie zakocham. Nie dlatego że „człowiek prawdziwie kocha tylko raz w życiu”, tylko dlatego, że tego nie chciałem. Człowiek może mieć wiele miłości w życiu. Ja nie chciałem już żadnej, wiedziałem, że to rezygnacja nie tylko z cierpienia, ale i ze szczęścia, ale nie tęskniłem za odczuwaniem tak skrajnych uczuć.

 

Są dni że sam nie wiem, kim jestem. Czuję się bezsilny. Słońce jakby świeci jaśniej a obojętności ludzi bardziej uderza. Jak to jest czuć ból i szczęście równocześnie? To mogłoby być wyzwoleniem. Patrzę na swoje dłonie i to nie jest oczywiste, że należą do mnie. Mam je w użytkowaniu.. Jakby nie były moje. Nie czuje związku ze swoim ciałem..

 

Żyć mimo wszystko, za wszelką cenę, od początku do końca. Ryzykować, zyskiwać, tracić. Nie bać się bólu i nie bać się szczęścia.. Ona zawsze tak żyła a ja wciąż nie potrafię.

 

Ludzie tak samo jak nieszczęść boją się ogromnego szczęścia, – „bo za wszystko trzeba zapłacić”. Niektórzy myślą, że im się po prostu należy. Jak Ona?

 

Nigdy nie potrafiłem być taki, jakim byś mnie naprawdę chciała..

 

Ty wiedziałaś wszystko..

 

Chciałbym się nie bać, choć raz..

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Zoliborczyk 14.02.2017
    Panie K., jak dla mnie tekst jest zbyt sentymentalny, nie widzę w nim głębszej myśli, takie tam snujące się babie lato. "Nie bać się bólu i nie bać się szczęścia. Ona zawsze tak żyła a ja wciąż nie potrafię." Skoro tak, to poprosimy następny tekst o niej, a nie o nim, bo my, czytelnicy, chcemy mieć bohaterów jak John Snow, chcemy się nauczyć od lepszych od nas jak nie bać się bólu i nie bać się szczęścia, a nie czuć się zmuszani do współodczuwania zimowych smutków. "Chciałbym się nie bać, choć raz." - z tego ani miłości, ani sztuki nie da się ulepić.
  • Pan K. 17.02.2017
    Dzięki za uwagę. Jeśli choć trochę ktoś odczuł "zimowy smutek" lub jego namiastkę przez czytanie mojego tekstu to odbieram to jako komplement. A sentymentalny bywam więc się zgadzam z Twoim zdaniem. Jeszcze będzie o więcej o niej.. Dobrze znać czyje

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania