O krok od zagłady – niech żyje system cz. 1

Uwaga! opowiadanie zawiera wulgaryzmy!

***

 

– Jasiu, wstawaj, czas do roboty.

– Nie mam sił.

– Wstawaj, mówię, zaraz wschód słońca – ponaglała Małgosia.

– Ale... ale ja nie mogę. Nie zapłaciłem wybulacza, zabrakło DUCKatów – jęczał Jaś.

– Czego nie zapłaciłeś? – Laska nic nie zakumała.

– No, tego... mocarzowego. I teraz nie mam ani krzty energii, nigdzie nie idę.

– Wstawaj, mam lekarstwo.

Małgocha polazła... gdzieś tam i przytargała zamkniętą puszkę z napisem: „Woda mineralna“.

– I to ma mi pomóc? – burknął Jasiu.

– Chlaj!

Chłoptaś otworzył puchę.

– Cola?! – Od razu wpadł w popłoch, lecz zaraz ściszył głos, rozglądając się wkoło. – I trzymasz to na przypał w domu?

– Rozluźnij zwieracze, tu nie sięga oko kacze.

– Głupia nierozsądna baba – syknął Janusz, aczkolwiek wychylał wszystko.

– Słodkie, zaraz postawi cię na nogi – Małgocha wyszczerzyła kły...

 

Roku Pańskiego 2070, kiedy to już dawno przestały obowiązywać zdrowe idee i ludzkość znalazła się pod butem władzy, w Ptaszowie Wielkim (stara Polska) zapanowały chaos i samowolka. Gdy władzę przejął król BirdZaden, otoczony bandą przydupasów, zaczęły tworzyć się konspiracyjne obozy i ekipy rebeliantów. Powstało podziemie. A działy się w nim cuda, oj, cuda.

Nieliczni, młodsi wiekiem, mieli odwagę stawić czoła reżimowi i pilnującym króla oddziałom PREWE (Patriotyczno-Radykalna Eliminacja Wszelkiego Elementu), starsi byli za słabi i zbyt ulegli. Jasne, i wśród młodszych znajdowali się podlegli Birdowi idioci, ale to był już ich problem. Tańczyli, jak im grano, ale przynajmniej po kątach się nie chowali. No i nie musieli kitrać napojów słodzonych.

– Zajdźmy do sklepu, zjadłbym coś – poprosił Jasio.

Market był nieopodal, więc zaraz tam wbili. Kupili tylko chleb i kostkę szmelcu, na więcej nie starczyło.

– Trzydzieści duckatów – zaśpiewał stojący za ladą dziad.

– Ile?! – Jasiu wywalił gały. – Wczoraj kosztowało piętnaście.

– To było wczoraj. Płać pan, albo wypad – warknął dziadek.

Jasio z ciężkim sercem wyjął trzy banknoty z wizerunkiem wodza i niechętnie wręczył sprzedawcy.

– To jakiś żart!

 

– Idziemy piechotą, pojazdowego też nie zapłaciłem. Zabuliłem tylko za pomykowe, na to jeszcze wyrobiło, więc możemy śmiało się przespacerować – rzekł Jasio.

– To nic, i tak nie mamy na paliwo. A ja, durna, zapłaciłam to napędowe, bo mnie z Duckatusu nawiedzili. Chcieli zabrać telewizor i radio, jakbym stawiała opór, więc przy okazji musiałam zapłacić też szkiełkowe i głośnikowe. No i kasa poszła w pizdu – poskarżyła się Małgosia, pałając gniewem. – Szli.

Dotarli do starej fabryki, czujnie wypatrując PREWE, czmychnęli przez ukryty w ścianie właz i szybko zeszli do podziemi. Tu się dopiero działo. Zewsząd burczały maszyny, jedną stroną wypluwając gorącą parę, drugą zaś różnorakie napitki. Było tam wszystko – od soków zaczynając, na napojach gazowanych i energetycznych mózgojebach kończąc. Jasio po znajomości nabył na krechę powerdrinka, o subtelnej nazwie „Wyskocz Z Butów“, i ze słowami: „I niech stanie się światłość!“, szybko opróżnił puszkę. Niczym lampa fluorescencyjna, pięknie świecił już minutę później.

– Jacek ma niezły sztos, Agatka podsunęła mu niezły pomysł – pochwalił.

– Dobra, do roboty, nie ma na co czekać – rozkazała Gocha.

Doszli do niewielkiego ogródka i Małgosia od razu wzięła się do pracy, a mianowicie – do pielenia i sadzenia ogórków, pomidorów i innych pysznych warzyw. Na górze byłoby to zbyt ryzykowne, no i cholernie drogie. Już dawno wprowadzono tzw. wybulacze – od sadzenia, jedzenia, pierdzenia, srania, sikania, wymiotowania, biegania, dreptania, oddychania, cukrowania, po dupie się drapania, itd., dlatego też podziemne rolnictwo i produkcja kwitły w najlepsze. No i ten smog, on też nie przyczyniał się do wysokiej jakości upraw.

Król oczywiście również żarł warzywa, lecz miał on swoje hodowle, znajdujące się w ciągnących się na setki hektarów, ekologicznych szklarniach. Pracowali tam niczym w łagrze jego zwolennicy, którzy w zamian za to płacili tylko pięćdziesiąt procent wybulaczy. Birdowi nie brakło też mięsiwa, dobrych napitków oraz napojów wyskokowych i innego rodzaju rozweselaczy. Władca z dnia na dzień wprowadzając nowe wybulacze, miał się coraz lepiej, podczas gdy wpół zdechły lud coraz gorzej.

– Pójdę, zobaczę, jak tam sprawy w męczennicy – poinformował Jasio i się ulotnił.

Nienawidził pielić grządek, tylko żreć był pierwszy.

 

– Siema z rana, Bolku kochany. Jak tam leci?! – zaświergotał, szczęśliwy, że udało mu się uciec od żonki.

– Nie wiem, chyba bez przypału – odparł młody chłopak, wskazując skrzynkę wypełnioną złotymi monetami. – Lolek dwa razy sprawdzał matryce.

Jasio wziął pieniążek i obejrzał. Awers był w porządku, gęba wodza jak żywa, spojrzał więc na rewers. Przyglądał się uważnie, sprawdzając, czy atrybut szpitalny jest taki, jak być powinien i ma wybite wszystkie niezbędne detale. Nie mogli popełnić błędu, za podrabianie duckatów groziło dożywocie, dosładzane całodziennym oglądaniem w celi obrad Rady Króla. Za to też oczywiście płaciło się wybulacz, w końcu „dosładzanie“ nie bez powodu miało taką, a nie inną nazwę.

– Skąd mieliście miedź? – zapytał Jasio.

Chłopaki zwinęli pomnik Birda. Podkradli się w nocy i wyrwali go z „korzeniami” – zaśmiał się Jacek (vel Lolek), pracujący kiedyś na etat jako męczennik.

– A PREWE?

– Uważali. Wszędzie stały nosy, nie dało się wpaść. Wiesz, ile duckatów będzie z tego gówna? No i miasto wygląda lepiej, nie straszy ta kukła na deptaku. Ostatnio jak szedłem z koleżanką i jej małym, to dzieciak wpadł w histerię, jak zobaczył Birda. Zapytał, co to za potwór i czemu tu stoi? Powiedziałem, że to pomnik kosmity i postawili go ku przestrodze; że w razie, jakby go ktoś zobaczył, niech bierze nogi za pas. Smarkacz nic nie zrozumiał, ale nie drążył tematu.

– Oj, będzie krucho, jak to się wyda. Fiut nie odpuści, przecież to była jego duma. Jak to bez pomnika, który z niewiadomych przyczyn znika?

– Olewam, poczwara jest już przetopiona – przyszpanował Jacek. – Dobra, bierz kasę i nieś do Tosi, da ci napoje. Dalej wiesz, co robić.

Jasiu wziął worek i dumny, ruszył do dziewczyny.

– Słyszałeś, że dziś mają być zamieszki? – rzekła Tosia, pakując kontrabandę. – Jebana Rada Króla będzie decydować, który wśród wyłapanych buntowników gdzie zamieszka. Stworzyli jakieś getta na zadupiu. Musimy im pomóc.

– Pomóc? W jaki sposób?

– Ruszymy tłumie i odbijemy ich.

– Tak, z kijkiem na PREWE, chyba cię splątało – warknął Jasiu.

– Dobra, nie gadaj, tylko bądź o dwunastej po południu na Placu Taty Grzyba. Stamtąd będą ich przerzucać. Mamy maczugi i łańcuchy, damy radę – przekonywała Tosia.

– Ok, zgadam się z Małgosią i może przyjdziemy. Nara.

Po kilku minutach wiózł już wózeczkiem kraty napojów gazowanych z lewą akcyzą. Był bardzo rad.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • zsrrknight dwa lata temu
    dość pomysłowe, choć nie wiem czy śmieszne. Całkiem dobrze nakreślona sytuacja, choć o bohaterach trochę mało.
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Nie ma się to z czego śmiać, skoro dzieje się coraz gorzej, aczkolwiek szczypta humoru zawsze pomaga. Zapobiega w małym stopniu desperacji. ?
  • Poncki dwa lata temu
    DUCKaty powiadasz? Z wizerunkiem króla, co? Myślę, że sqrwl może nie dożyć do 2070.

    Taki kawał mi się przypomniał:
    Pewien mężczyzna przychodził codziennie rano do kiosku i oglądał pierwsze strony gazet na wystawce.
    W końcu sprzedawca nie wytrzymał i pyta:
    - Co Pan tak codziennie ogląda te gazety?
    - Czekam na nekrolog.
    - Ale przecież nekrologów nie ma na pierwszej stronie.
    - Ten, na który czekam będzie.
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Słyszałam to kiedyś, hehe. A co do duckatów to może i takowe będą, przecież w Polsce nie ma rzeczy niemożliwych. Jest za to coraz więcej nieracjonalnych, chorych decyzji. Powstał już Hit, wymyślony przez homofobów i innych pustaków, może zaczną też wybijać kwakówki. (Plkwk) ? Euro to przeżytek. ? Miło Cię widzieć. ;)
  • Poncki dwa lata temu
    ZielonoMi
    A i zawżdy Ciebie również :)
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    ZielonoMI↔Ciekawie napisane, z nutą specyficznego humoru, co zawsze potrzebny jest, by jakoś... :)
    I te wszystkie "nazwy" i ten cały "klimat" i to, o czym nie ma wprost↔Pozdrawiam ?:)
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Fajnie, że się Pan uśmiechnął, tylko uśmiech nam w tych gorzkich czasach pozostał. Ciekawe tylko, czy zaraz nie wywiozą mnie do więźnia lub czubków oddziały Prawe? ?Buzia. ?
  • Szpilka dwa lata temu
    No w dechę, bardzo lubię neologizmy ? Przypomniał mi się film - 'Seksmisja', w nim to zachwycano się zwykłym dżemem, gdy kobiece społeczeństwo odżywiało się pastylkami.

    Wizja reżimu w tekście wcale nie jest taka odrealniona, już niebawem samochodami będą jeździć tylko bogaci, podróżować też tylko bogaci, a masy pracujące będą na rowerkach śmigać, zaś wypoczywać w domach.

    Piątak ?
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Czemu ja tak lubię... kocham Twoje komentarze? Bo tak jak ja jesteś pojebana? Pozytywnie na zielono? Mam jeszcze, mogę poczpoczęstować. I Od razu we łbie??????? Jak masz chęć, dawaj do Białego??
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Dzięki za 5??
  • Szpilka dwa lata temu
    ZielonoMi

    Hahhahaha, ano, chyba jestem zakręcona, Reni Jusis o zakręceniu śpiewała:

    Wszyscy razem w jednym tempie
    Rusz się zamiast śmiać się ze mnie
    Jeśli nie chcesz, Twoja sprawa
    Ja zostaję tu do rana
    Wszyscy razem w jednym tempie
    Rusz się zamiast śmiać się ze mnie
    Jeśli nie chcesz, Twoja sprawa
    Ja zostaję tu do rana
    Zakręcona, zakręcona
    Zakręcona, zakręcona
    Zakręcona, zakręcona
    Zakręcona, zakręcona

    https://www.youtube.com/watch?v=G6m2EyJnXhs

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania