O rozpoznawalności w pisarstwie
Język twórczy (a nie – odtwórczy) różni się od sucharkowego (poprawnościowego) języka używanego w literackiej księgowości tym, że powinien być krwisty i soczysty, a nie – zbieraniną słów kostycznych lub spalonych na węgiel. W tym miejscu najlepiej posłużyć się przykładami zaczerpniętymi z dzieł „klasyków”. Orwell w „Folwarku zwierzęcym” użył sformułowania „kury skrzeczące z przerażenia”. Mickiewicz: „zakasać pięści”. Balzak – „ziewający koń”,, Gombrowicz: „twarz wykrzywiona brakiem uśmiechu”.
Czy pisarze ci popełnili błędy? Z punktu widzenia językowego purysty – tak; od razu napiętnuje tego rodzaju stylistyczną woltyżerkę, dowodząc, że kury nie skrzeczą, koń nie ziewa, a pięści zakasać nie można. I poprawiacz taki miałby rację, tyle że gdyby nie podobne wygibasy słowotwórcze, nasz sposób wyrażania myśli byłby od czasów Reja wciąż ten sam.
Sądzę, że dzisiejsze zasady jutro będą uznawane za błędy. Podobnie jak wczorajsze są nie do przyjęcia teraz. Mówię o tak zwanych modach na poprawne wyrażanie myśli. Między innymi o powtórzeniach. Powtórzenia – nie tylko poszczególnych słów, ale i całych fraz, znaleźć można u Sołżenicyna, Camusa, Bułhakowa, Kapuścińskiego.
Język, styl, gust – nie są to rzeczy zastygłe: podlegają nieustannym, etycznym i estetycznym modyfikacjom w trakcie procesu naszych mentalnościowych przeobrażeń; są kształtowane przez zmiany zachodzące w naszej psychice.
Komentarze (23)
Pozdrawiam
dziękuję i pozdrawiam
Marek Jastrząb
5
A reja języka to byśmy niezrozumieliśmy za żadne piniendze, bo całkiem ci on odmienny był od naszego ;) Dziękuje za refleksję. Pozdrawiam z ukłonem ;)
Z tego powodu, oczywiście, robią się spiny i krzywe akcje, jednak ja zawsze odsyłam do "Piekielnego Brooklynu" i innych.
A z drugiej strony, jest przecież zwykłe niedbalstwo językowe i interpunkcyjne i je też trzeba wziąć pod uwagę. Z tym mam często problem, jednak w postprodukcji to znika i nie pojawia się więcej, a to, co zostaje, to stylizacja.
Na początku mojej książki jest zdanie, pozwolę sobie zacytować: "autor zaleca, by przecinkowi fetyszyści oraz maniacy hiperpoprawnego pisania trzymali się z daleka. Dla ich własnego dobra, oczywiście."
Są tacy, którzy będą kręcić nosem, ale "na szczęście to dosyć wąska sekta", jak mawiał mój wykładowca z czasów uniwersyteckich.
Pana poglądy są przywilejem wieku. Z czasem ulegną zmianie. Też miałem radykalnej zmianie.
Pozdrawiam
Uważam, że wyobraźnia jest królem na tym dworze, styl co jedynie baronem a literki i poprawna pisownia to żołonierze. Przecież literatura zagraniczna musi być tłumaczona. Przekładowcy nie są w stanie przepisywać wszystko słowo do słowo. Tym bardziej dzieła pisarzy niemieckich. Tam gramatyka już jest całkiem inna jak nasza. Także taki tłumacz biernie trzyma się fabuły i pisze w kwiecistym stylu. Ale jak taki tłumasz potrafi operować słowami to dlaczego książki nie napisze ì nie zgarnie puli nagród dla siebie? Tego nie zrobi bo nie ma wyobraźni. Są też pisarze którzy zabierają się za przekłady. Al
masa nie zastąpi uznania wśród profesjonalistów
A co do neologizmów. Mam znajomą po polonistyce, która wygrywa konkurs za konkursem, a przynajmniej dużą ich część. Jak poprawiała moje teksty, wielokrotnie zwracała uwagę na neologizmy, że to bez sensu. I zapewne zdajecie sobie sprawę, że często dochodziło do burzliwych dyskusji. Niestety konkursy w większości nie sprzyjają nowatorskości, bo najczęściej w jury zasiadają ludzie właśnie po polonistyce, którzy mają, niestety, "nieco wyprostowane zwoje" odpowiedzialne za luz wypowiedzi - tak to widzę. I zdecydowanie więcej jest polonistów, którzy decydują o losach nowych tekstów.
I niestety takie portale jak ten mają swoje plusy i minusy. Z jednej strony uczą poprawności, a z drugiej odbierają pewnego rodzaju polot. I wcale nie służą wypracowaniu własnego, rozpoznawalnego stylu. Takie jest moje zdanie.
Pozdrawiam.
są nauczyciele z powołania, potrafiący zarazić ucznia ciekawością.
pozdrawiam
Marek Jastrząb
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania