O smoku

– Niechaj mój miecz mnie poprowadzi! – zawołał ochoczo Xun Virilian z Kamyru, stolicy Stormvalii Wschodniej, gdy tylko odczytał list od wyroczni, który wcześniej tego ranka otrzymał od posłańca roznoszącego dobrą i zła nowinę mieszkańcom leżącego na północy Harsnol Biederwylska znajdującego się przy Rzece Śmierci, nazywanej przez niektórych Strumieniem Nieskończonego Cierpnienia, ponieważ wiązało się to z pewno legendą o małym chłopcu

Xurn Virilian był elfem ze wschodniego wybrzeża Pyrkos, lecz w odróżnieniu od swych braci, nie był magiem, a barbarzyńcą, ponieważ od urodzenia był silniejszy niż inne elfy i chciał się w tym kierunku rozwijać. Wszedł do karczmy, gdzie czasem biesiadowali jego przyjaciele z drużyny – krasnolud Merdin, człowiek Albarin i złodziejka Drasi'yala Peneriska z gildii Szarociemnych.

– Przyjaciele! – zawołał barbarzyńca. – Dostałem list. Jestem wybrańcem.

– Wielki Xunie Virilianie z Kamyru – powiedział Merdin. – Od początku wiedzieliśmy, że jesteś kimś wyjątkowym, a nie jedynie zwykłym prostym, choć szlachetnym barbarzyńcom.

Uklęknęli przed nim na jedno kolano, podczas, gdy drugie mieli zgięte, lecz nagle do zamku wpadł potargany wieśniak. Jego widły były połamane, a ubrania pobrudzone. Obok oczu miał niewielkie zmarszczki, a włosy popruszone siwizną. Oczy, choć dalej młode, były stare. Buty miał zbyt szlachetne, jak na pospolitego plebejusza, ale możliwe, że odziedziczył je w spadku. Kształt jego uszu wskazywał, że jakiś z jego przodków mógł być kimś szlachetnym, ale jak widać, reszta rodziny spartoliła dobrobytek i została prostakami.

– Smok! zawołał.

Drasi'yala Peneriska w tym czasie stanęła za nim i skorzystała z umiejętności przeszukiwania, ponieważ przeszła w gildii Szarociemnych trening złodziejski i była dobra. Wyciągnęła z jego kieszeni półtoraręczny miecz, prawdopodobnie należący do przodków wieśniaka. Xun Virilian był natomiast szlachetny i prawy, więc rzucił w nią karcącym spojrzeniem. Złodziejka wyczuła w nim skruchę i odłożyła miecz z powrotem do kieszeni wieśniaka. Była tak dobra, że niczego nie poczuł.

– Zajmiemy się tym – rzekł Xun Virilian z Kamyru. – Ale jaką dostaniemy za to nagrodę? – zapytał. Był szlachetny i nie chciał przyjmować nagrody, ale chciał wiedzieć, że taka jest, by potem powiedzieć wieśniakowi, że jej nie chce.

– Mogę dać wam tajemniczy artefakt, który odziedziczyłem od mego dziada, ale nie wiem, co on robi, ponieważ nikt w mojej rodzinie nie zna zaklęcia identyfikacji, a jesteśmy zbyt ubodzy, by wynająć maga.

– Ruszajmy – odarł mu Xun Virilian z Kamyru. – Przed nami długa droga, przyjaciele. – Kiwneli mu zgodnie głowami i wyszli z karczmy, by ruszyć na Smoka.

Musieli przejść przez Góry Zemsty Talandasa, w których zginęło wielu ludzi każdego roku, ponieważ Wieczne Wiatry Moiry nie przestawały wiać i zamrażać każdego, kto się tam pojawił. Xun Virilian z Kamyru był jednak wybrańcem, więc on i jego przyjaciele przeszli bez problemów i dotarli na miejsce – do posępnego Lasu Posępności.

– Tam jest smok – powiedział obserwacyjne człowiek Albarin.

– Śpi – odparł mu kraslolud Merdin.

– Mogę wbić mu mój nóż w plecy, by zadać mu większe rany niż normalnie i wtedy go dobijecie – zasugerowała śpiewającym głosem złodziejka. Xun rzucił jej gniewne spojrzenie, ponieważ był zbyt prawy na takie zagrywki. – Albo lepiej nie – poprawiła się.

Xun Verilian z Kamyru jeszcze nigdy nie walczył ze smokiem. Mocno przełknął ślinę i wzmówił elficką modlitwę honoru, która zawsze dodawała mu sił i odwagi. Poprawił strój barbarzyńcy na rękach i wyciągnął ze skurzanego pojemnika na miecze, który zawsze miał przy pasie, półtoraręczny miecz. Zdjął także złoty katowski topór z pleców i wziął go do prawej ręki, ponieważ była silniejsza. W lewej trzymał mniejszy miecz. Lewa była na tyle silna, by trzymać miecz półtoraręczny jednoręcznie.

-Zbudź się zły smoku i stań ze mną do walki! – krzyknął z głębi swych barbarzyńskich płuc elf.

– Kim jesteś mężny wojowniku, że z taką odwagą do mnie przychodzisz i z honorem godnym bogów mnie budzisz?

– Jam jest Xun Verilian z Kamyru i przyszłem cię zgładzić.

– Xun Verilian z Makyru? – zastanowił się. – Oczekiwałem ciebie, mężny wojowniku.

– Tak? – zawahał się Xun Verilian Kamyru, który jest wyjątkowo malowniczy o tej porze roku.

– Tak – odpowiedział bez zawahania się smok, ponieważ wiedział już wcześniej, że czekał na Xuna Veriliana. – Jestem tu po to, by wyznać ci prawdę o tobie, której nie wiesz.

– Jaka to prawda? – zapytał, ale ujrzał, że Drasi'yala Peneriska stoi za smokiem i kradnie łuski z jego ogona. Posłał jej groźny wyraz twarzy, a z jego nosa poleciała para. Złodziejka posmutniała i odłożyła łuski na miejsce. – Jaka to prawda, smoku?

– Przychodząc tu udowodniłeś swoje męstwo i honor, który posiadasz, więc jesteś godny, by wiedzieć, że tak na prawdę nazywasz się sir Bravincjusz i jesteś królem wszystkich ludzi. Twoim przeznaczeniem jest ich zjednoczyć, zasiadając na Tronie Świata w Górach Przeznaczenia.

–Ale smoku – zawołała zatrwożony człowiek Albarin. – Tron Świata jest tylko legendą. Nikomu jeszcze nie udało się go odnaleźć.

Sir Bravincjusz posmutniał, wiedząc, że nie uda mu się zjednoczyć wszystkich ludzi, ponieważ Tron Świata był legendą. Przypomniał sobie swych elfickich braci, choć wiedział już, że nie byli tak naprawdę jego braćmi i coś zaświtało mu w głowie.

– Jesteś smokiem, więc powinieneś wiedzieć, gdzie jest Tron Świata w Górach Przeznaczenia.

– Musicie przejść przez Pustynię Demeratesa i spotkać się tam z Karasna'Yagu, niziołkiem z Homerandialu. On wam wskaże drogę.

Podróż przez pustynię była długa i męcząca, ale po wielu gorących dniach drużyna sir Bravincjusza dotarła na miejsce. Oaza, w której mieszkał niziołek była niewielkim, murowanym domkiem, który był zaczarowany, bo w środku było zimno.

– Nazywam się sir Bravincjusz i przybyłem szukać Trona Świata – powiedział dumnie i honorowo.

– Zawsze miałeś go przy sobie, wybrańcze.

Bravincjusz wybauszył oczy na niziołka, ponieważ nie spodziewał się, że ktoś oprócz jego drużyny i wyroczni mógł wiedzieć, że był wybrańcem. Szybko jednak się zdenerwował, gdy zobaczył, że Drasi'yala Peneriska właśnie wyjęła worek złotych monet z kieszeni Karasna'Yagu. Jego oczy zaszły krwią i złodziejka zrozumiała, że znów popełnia błąd i ze smutkiem odłożyła sakiewkę.

– To wszystko jest przenośnią – wyjaśnił. – Od zawsze byłeś królem i miałeś wszystko, czego szukałeś. Twój człowiek jest górą, a twój krasnolud jest tronem – powiedział i w tej chwili Albarin i Merdin zmienili się w potężne góry i tron. Pustynia już nie byłą pustynią tylko górami, a oaza niziołka była teraz w górach.

– A kim jest ona? – wskazał na złodziejkę, na co ta się zaczerwieniła. Była nieśmiała i źle znosiła to, że ludzie się na nią patrzali z pożądaniem i ciekawością.

– Ona jest twoją żoną – powiedział i w tej chwili Drasi'yala Peneriska zmieniła się w piękną królewnę.

– Już nigdy nie będę kraść – powiedziała królowa, lecz sir Bravincjusz jej nie ufał.

– Dzięki niziołku. Gdybyś nie wskazał mi drogi, nie byłoby to wszystko bez ciebie możliwe. Teraz możesz odejść.

– Tak, mój panie – powiedział skromnie i odszedł.

Sir Bravincjusz usiadł na Tronie Świata obok swej pięknej żony i zjednoczył całą ludzkość. Od tej pory na świecie nie było już wojen i przemocy fizycznej. Ludzie stali się dal siebie jak bracia i przestali niszczyć piękną przyrodę matki ziemi. Jednak nagle przyszedł niespodziewany gość – wieśniak, który wcześniej kazał sir Bravincjuszowi i jego drużynie pozbyć się smoka.

– Byłeś niezwykle prawy, więc przyniosłem ci obiecaną nagrodę. Dzięki tobie smok już nas nie niepokoił

– Dzięki ci, starcze, ale nie potrzebuję nagród. Jestem królem.

– No weź – powiedział.

– Dobrze – odparł.

Trzymał w ręku niewielkie pudełko z tajemniczymi runami. Otworzył je ostrożnie i wylała się na niego tajemnicza moc, która od razu napełniła go mocą. Ale to nie była zwykła siła, lecz boska moc. sir Bravincjusz początkowo nie wiedział, co się dzieje i spojrzał pytająco na starca.

– Tak naprawdę nie jestem starcem – powiedział starzec. – to wszystko było testem i okazałeś się godny, by stać się nowym bogiem. Całe życie opiekowałeś się słabszymi i to jest nagroda.

Sie Bravincjusz od początku wiedział, że jest kimś wyjątkowym, innym niż inni ludzie, lecz nigdy nie podejrzewał, że może stać się bogiem. Wprawdzie wiedział, że to się mu należało, ale nie mimo wszystko nie spodziewał się tego. Jako bóg będzie mógł opiekować się wszystkimi ludźmi na całej ziemi. Dużo lepiej niż jako król.

Gdy spojrzał swymi boskimi oczami w nieskończoną przestrzeń kosmosu, ujrzał innych międzygalaktycznych bogów, którzy właśnie zmierzali w stronę ziemi. Co dopiero stał się bogiem i nie był na takie duże zagrożenie przygotowany. Jako opiekun planety ziemi już zaczął szykować się do walki, ale wiedział, że będzie to walka ostateczna. Był jednak gotów…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Canulas 18.09.2018
    "Od początku wiedzieliśmy, że jesteś kimś wyjątkowym, a nie jedynie zwykłym prostym, choć szlachetnym barbarzyńcom." - coś się... coś się zepsuło.

    (chwilowo bez oceny bom, z racji nagromadzenia obowiązków niedoczytał, ale tragedii nie ma).
  • kalaallisut 18.09.2018
    Mnie się tu coś podoba. Hmmm te odwrócenie, wybieranie bogów fajny pomysł i testowanie czuć. magię/baśń:)
    I podziwiam za różnorodność tematyczną tam wampiry na wesoło, tu magiczna baśń. Fajnie.
  • Kapelusznik 18.09.2018
    HAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHA!
    (Oddech)
    HAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
    (oddech)
    HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHA!
    (Oddech)... ha... (oddech)... hihi
    (Oddech)(Wydech)(Uśmiech na twarzy)
    DOBRE!
    Wydaje mi się że przedstawiłeś logikę większości książek i gier RPG-Fantasy
    "Worek na miecze" - Padłem - typowy dowcip co do ekwipunku bohatera co ma 8 mieczy, 10 toporów, łuk i jeszcze głowę trolla w saszetce
    "Cios w plecy i większe obrażenia" - HA! Też mi się podobało
    Mógłbym się czepiać wielu rzeczy - ale mam świadomość że większość z nich była zamierzona - jak prędkość z jaką postępuje fabuła.
    5/5 to powinno być wystawione na następnych targach gier- jako szeroko rozbudowany dowcip
    Chylę czoła, z wciąż bolącym brzuchem (od śmiechu) i pozdrawiam
    Kapelusznik
  • jolka_ka 18.09.2018
    Brzmi jak parodia fantasy ;)
  • Elorence 18.09.2018
    Nie wiem, jak mam to ugryźć. I teraz pytanie do autora: chciałeś/aś napisać parodię czy rzeczywiście w taki sposób widzisz fantasy?
    Z racji, że nie znam odpowiedzi na to pytanie, pozostawię bez oceny.
    Pozdrawiam.
  • fanthomas 19.09.2018
    duży plus za starania, choć obecnie ciężko napisać dobrą i zaskakującą parodię fantasy

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania