Obłęd i prochy

Warszawski szpital psychiatryczny na Woli prowadzony przez siostry zakonne tylko pozornie jest zwykłym szpitalem psychiatrycznym. Kryje on wiele tajemnic. W pewnym momencie trupy z szafy zaczynają wypadać jeden po drugim...

Siostra Zuzanna, być może z racji czarnego zakonnego habitu, wzbudza zaufanie u swoich pacjentów. Choć formalnie Wolski Szpital Psychiatryczny należał do państwa, to ona zajmowała się jego prowadzeniem.

Personel szpitala składał się z pięciu osób. Oprócz Zuzanny i trzech pozostałych sióstr zakonnych należał do niego doświadczony psychiatra, profesor Antoni Meyer. Znany był ze stosowania kontrowersyjnych metod terapeutycznych. Podawał swoim pacjentom końską dawkę leków psychotropowych, wsadzał ich w kaftan i brutalnie przywiązywał do łóżek.

-Tereso, do łóżka!

-Błagam, nie!!!

-Ty ćpunko! Jeszcze raz do łóżka!

-Rozkładaj nogi, ty ladacznico!

Teresa Szymanowska, 26-letnia blondynka o zielonych oczach, bardzo szczupła, dość niskiego wzrostu, trafiła tam z powodu swojego nałogu narkotykowego. Brać narkotyki zaczęła jeszcze na studiach. Teresa studiowała projektowanie kostiumów i architekturę, należała do warszawskiej bohemy artystycznej. To artystyczna dusza, bardzo wrażliwa dziewczyna.

Może dlatego popadła w narkotykowy nałóg? Może dlatego w ogóle wylądowała w tym miejscu?

By wyleczyć ją z narkomanii, profesor Meyer stosował elektrowstrząsy. Bezskutecznie. Nocą uciekała stamtąd, by tylko kupić amfetaminę, kokainę i heroinę od zaprzyjaźnionych dilerów.

Personel nie musiał widzieć jej ucieczek, by widzieć, że Teresa nadal ćpa. Wystarczyło bliżej przyjrzeć się jej twarzy, zwłaszcza oczom. Miała charakterystyczne dla narkomanów rozszerzone źrenice i sińce pod oczami, których nie dało się ukryć nawet pod makijażem.

Ale w noc z 31 października na 1 listopada(ten dzień to w anglosaskiej tradycji Halloween, w polskiej- Wigilia Dnia Wszystkich Świętych) Teresa zrobiła coś, w co nie był w stanie uwierzyć nikt z personelu. Nawet profesor Meyer, który widział niejedno.

Będąc na głodzie narkotykowym, przedarła się do pobliskiego krematorium, by wciągnąć prochy zmarłych. Podobno Keith Richards, gitarzysta Rolling Stonesów, podczas kokainowej imprezy wciągnął nosem prochy swojego ojca. Jeśli jakiegokolwiek człowieka można nazwać nekrofilem, to Teresa w chwili wciągnięcia prochów prosto z urny była nim.

-Teresko, tego co ty zrobiłaś, nie da się w ogóle wytłumaczyć!

-A co ja zrobiłam?

-Nosem wciągnęłaś prochy. Tego nie robili nawet naziści z ofiarami obozów zagłady!

W tej samej sali Wolskiego Szpitala Psychiatrycznego przebywała Krystyna Potocka. Trafiła tutaj z psychozą poporodową. Jest to najskrajniejsza postać depresji poporodowej.

Do urodzenia Jana była normalną, zwyczajną, wręcz statystyczną kobietą. Matki po narodzinach dzieci zwykle opowiadają, że kiedy pierwszy raz weźmie się dziecko w ramionach, zapomina się o bólach podczas porodu. Z Krystyną stało się inaczej. Obrazy z porodu wciąż ją prześladowały.

Słyszę w głowie myśl: Pokrój, usmaż na patelni i zjedz swoje dziecko. Jak kanibal. Dziwne halucynacje i głosy nękają mnie bez przerwy.

Kiedy byłam jeszcze w domu, bałam stanąć się z synem na balkonie, bo miałam myśli, by go stamtąd zrzucić.

Nie chciałam kąpać małego, ponieważ słyszałam głosy w mojej głowie: utop, uduś go w tej cholernej wanience.

Przed oczami stają mnie obrazy, jak zabijam siebie i swojego synka. Raz wraz z nim skaczę z 7.piętra, raz go topię w wannie, innym razem porzucam niego na torach kolejowych.

-Tereso, już dwa razy próbowałam popełnić samobójstwo. Za pierwszym razem podcięłam sobie żyły w mieszkaniu.

-A jak było z drugą próbą samobójczą?

-Drugi raz targnęłam się na swoje życie, biorąc dużą dawkę środków nasennych. Popiłam je radzieckim szampanem, było to w sylwestra.

-Obie te próby podjęłaś po urodzeniu syna?

-Tak. To moje trzecie dziecko. Mam dwie córeczki, starsza ma sześć, młodsza- trzy.

-Kto opiekuje się teraz twoimi dziećmi?

-Moja matka. Uprzedzając pytanie o męża- nie jesteśmy już razem. Złożył pozew o rozwód.

Dla Krystyny Potockiej trauma poporodowa nie była pierwszą w życiu. Choć ukończyła zaledwie 33 lata, była już człowiekiem po przejściach.

Przyszła na świat w styczniu 1945 r. w nazistowskim obozie Ravensbruck, do którego trafiła jej matka po Powstaniu Warszawskim. Takie miejsce urodzenia nie może nie pozostawić śladu.

W jej szarych oczach przez cały czas towarzyszył lęk i strach, który nie pozwalał cieszyć się życiem.

W rodzinnym domu wszyscy na siebie wrzeszczeli. Tam, jak na ironię "Przestań" i "Uspokoisz się czy nie?" były najczęściej zadawanym jej prośbami w dzieciństwie.

Przez całe życie próbowała uciec od swojego miejsca urodzenia. Czuła od początku, że jest odmienna od większości swoich rówieśniczek. Może dlatego, że choć próbowała, to nie udało się jej zostać dobrą żoną, matką, panią domu, kobietą?

Ale w tym miejscu, jej najwcześniejsza przeszłość ją dopadła. Zorientowała się o mrocznej przeszłości profesora Meyera.

Okazało się, że profesor Antoni Meyer, spolonizowany Niemiec, rozpoczynał praktykę psychiatryczną w nazistowskich obozach zagłady. To wtedy zaczął stosować metody, których używał, lecząc swoich pacjentów.

To wówczas nauczył się swojego zawodu. Nic dziwnego, że wykonywał go tak brutalnymi metodami.

W chorobach psychicznych- depresjach, psychozach, schizofreniach- każdy pacjent choruje inaczej. Depresji jest tyle, ile jest osób chorych. Podobnie jest z psychozami czy maniami.

Ale instrukcja obsługi pacjenta według profesora Meyera, jeżeli była w ogóle, to była ta sama dla każdego pacjenta. Niezależnie od problemu i stanu pacjenta, wszystkich traktował tak samo.

Czyli brutalnie. Przymusowe wsadzanie w kaftan i brutalne przywiązywanie do szpitalnych łóżek to były najłagodniejsze z metod profesora Meyera.

Faszerował swoich pacjentów dziesiątkami leków. Leczył elektrowstrząsami, wcześniej również wstrząsami insulinowymi. Zaprzestał stosowania wstrząsów insulinowych pod wpływem siostry Zuzanny.

Jakby tego było mało, stosował brutalne eksperymenty medyczne. Stosował sterylizację pacjentek, testował liczne substancje.

Profesor Meyer nigdy nie mówił o swojej wojennej przeszłości. O tym, że stosuje w Wolskim Szpitalu Psychiatrycznym te same metody leczenia chorób psychicznych, jakie były stosowane w nazistowskich obozach zagłady, Krystyna zorientowała się niespodziewanie.

-Tereso, chyba ten psychiatra pracował w nazistowskich obozach podczas wojny.

-Kryśka, skąd to wiesz?

-Wiesz, gdzie ja się urodziłam?

Szymanowska zaprzeczyła.

-W nazistowskim obozie koncentracyjnym w Ravensbruck. Moja mama trafiła do tego obozu po klęsce powstania warszawskiego.

-A więc...

-Był częścią personelu obozu w Majdanku.

-Dlaczego nie poniósł odpowiedzialności za swoje czyny?

-Nie mam pojęcia. Wiem tyle, że te doświadczenia rzutują na to, jak traktuje nas i innych pacjentów.

-Te wszystkie elektrowstrząsy, brutalne przywiązywanie do łóżek, nawet molestowanie seksualne pacjentek, mnie nawet zgwałcił- tak, to wszystko, że uczył się zawodu w czasach apokalipsy spełnionej.

W międzyczasie Teresę zaczęły prześladować tajemnicze duchy. Początkowo nie wiedziała, kim są te duchy i co chcą powiedzieć o jej życiu i postępowaniu w nim.

Z czasem zorientowała się, że prawdopodobnie są to duchy zmarłych, którzy zostali skremowani w tym samym krematorium, do którego się przedzierała, by zaspokoić głód narkotykowy.

Te duchy powiedziały mnie o wszystkich błędach, które popełniłam przez całe swoje życie. Błędach, które wpędziły mnie w narkomanię. Sprawiły, że wstąpiłam do sekty.

Słyszę i widzę te duchy cały czas. Przestałam cokolwiek oceniać. Duchy, które weszły z buciorami w moją duszę, cały czas oceniają moje zachowanie. Dowiadują się o moich błędach szybciej niż ja.

Nie odróżniam już snu od jawy. Już nie wiem, co jest prawdą, a co kłamstwem. Próbowałam szukać duchowego sensu.

-Tereso, dlaczego wstąpiłaś do sekty?

-To był etap poszukiwań duchowych. Była we mnie chęć umeblowania sobie duszy. Włożyłam wygodny, skrojony na miarę duchowy garnitur.

-Chciałaś odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jesteś?

-Tak. Nie znalazłam odpowiedzi, nawet wręcz przeciwnie. Byłam buddystką. Mi się wydawało, że buddyzm mnie pomoże w odnalezieniu swojej tożsamości.

-Dlaczego uciekłaś w buddyzm?

-To był bunt przeciwko formie religijności w mojej rodzinie. Moja matka kultywowała religijną obyczajowość. Wiesz, piątek bez mięsa, inicjały "KMB" na drzwiach.

-Bardziej obrzędowość niż duchowość.

-Właśnie, chciałam, żeby u mnie z wiarą było inaczej. I...buddyzm, w który się wkręciłam, nie dał mnie ukojenia duchowego. Sądziłam, że zaspokoję swój głód duchowości. Myliłam się.

-U mnie podobnie było z rodziną i macierzyństwem. Też wierzyłam, że to da mnie szczęście i spełnienie.

-Ty również się pomyliłaś.

-Każdy ma prawo do swoich złudzeń. Myślałam, że rodzina jest moim powołaniem. A jednak jeśli chodzi o sferę rodzinną, przegrałam wszystko. Z mojego małżeństwa nie zostało już nic.

-A dzieci?

-Najprawdopodobniej przy rozwodzie stracę prawa rodzicielskie do swoich dzieci. Przypadną ich ojcu, a mojemu byłemu mężowi. Chociaż wątpię, by on zajął się wychowaniem naszych dzieci. Rodzina nigdy dla niego nie była priorytetem.

-Jego życie pewnie wypełnia praca, tak?

-Jest dyrektorem w wielkiej państwowej fabryce. Pięć lat temu wyjechał na kontrakt do Iraku. Wtedy dokonałam aborcji.

-Dlaczego?

-Wtedy miałam żal i pretensje do męża, że ważniejsze dla niego są pieniądze od rodziny. W swoim małżeństwie poczułam się samotna. Dlatego przerwałam ciążę.

-Jakie były twoje odczucia po aborcji?

-Na początku poczułam ulgę. Potem dotarła do mnie groza tego, co zrobiłam. Przecież z własnego niewymuszonego wyboru zabiłam część mnie samej! Zabrałam życie niewinnemu dziecku. Swojemu dziecku!

Nie poznałam jego twarzy, nie poznałam jego płci, nie poznałam tego, jakim jest człowiekiem. I tego nie poznam nigdy.

-Przeżyłaś po aborcji załamanie nerwowe?

-Tak. Trwało cztery miesiące.

Tej rozmowie przysłuchiwały się siostry zakonne z personelu szpitala. Szczególnie siostra Zuzanna zastanawiała się, co sprawia, że ludzie trafiają do szpitali psychiatrycznych.

Czy bardziej decydują o tym ludzkie wybory, czy może przypadek i przeznaczenie? A może decyduje o tym boska cząstka, na którą żaden człowiek nie ma wpływu?

W każdym razie siostra Zuzanna była przekonana, że Teresa Szymanowska potrzebuje pomocy. Wyzwolenia z demonów, które wpędziły ją w narkomanię i religijną sektę.

Tylko jak wyzwolić z niej te demony? Demony, które sprowadziły ją na dno człowieczeństwa.

Przyszło rozwiązanie. Bardzo kontrowersyjne, zwłaszcza po głośnym przypadku Annelise Michel, ale wydawało się w tym wypadku jedynym wyjściem.

Egzorcyzmy.

Dla duszy są tym, czym dla ciała operacja na otwartym sercu. Egzorcysta zatem jest jak kardiochirurg. Nie oznacza to oczywiście, że jest Bogiem, zresztą nikt nie jest Bogiem. Ale czasami człowiek może coś uratować. Czasem życie, czasem duszę.

Teresa, artystyczna i buntownicza dusza, początkowo była przeciwna egzorcyzmom. Sądziła, że duchy, które ją prześladują, nie mają nic wspólnego z Szatanem. Mimo swoich eksperymentów z duchowością, nie wierzyła w to, że może być opętana.

Odprawiono nad nią pierwszy egzorcyzm. Siostra Zuzanna wraz z księdzem rozpoczęła uroczystą I formułą błagalną:

Boże, Stwórco i Obrońco ludzkości, wejrzyj na swoją służebnicę Teresę, którą stworzyłeś na swój obraz i powołujesz do udziału w swej chwale. Odwieczny wróg złośliwie ją dręczy, prześladuje okrutną przemocą i napawa przerażającym lękiem.

Ześlij na nią Ducha Świętego, aby ją umocnił w walce, nauczył modlić się w chwilach doświadczeń, i otoczył swoją przemożną opieką.

Ojcze święty, usłysz wołanie błagającego Cię Kościoła: nie dozwól, aby Twoja córka została owładnięta przez ojca kłamstwa; nie daj, aby Twoja służebnica, którą Chrystus odkupił Krwią swoją, pozostawała w niewoli diabła; nie dopuść, aby świątynia Twojego Ducha była mieszkaniem ducha nieczystego.

Miłosierny Boże, wysłuchaj modlitwy Dziewicy Maryi, której Syn, umierając na Krzyżu, zmiażdżył głowę starodawnego węża i wszystkich ludzi oddał w Jej macierzyńską opiekę. Niech w tej służebnicy Twojej zajaśnieje światło prawdy, niech zagości w niej radość i pokój. Niech owładnie nią Duch świętości, a zamieszkując w jej sercu, przywróci jej wewnętrzną pogodę i czystość.

Panie, wysłuchaj błagania Michała Archanioła i wszystkich Aniołów, którzy Tobie służą. Boże niebieskich Mocy, oddal przemoc szatana. Boże prawdy i zmiłowania, rozerwij jego podstępne sidła. Boże wolności i łaski, zniwecz kajdany nieprawości.

Boże, miłośniku ludzkiego zbawienia, wysłuchaj modlitw Apostołów Piotra i Pawła oraz wszystkich Świętych, którzy dzięki Twojej łasce pokonali złego ducha. Uwolnij swoją służebnicę od wszelkiej wrogiej mocy i otocz przemożną opieką, aby mogła Ci służyć w pobożności i pokoju. Niech Cię miłuje całym sercem i służy Ci dobrymi czynami. Niech Cię sławi pieśnią uwielbienia i wychwala całym życiem. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Cierpiałam potwornie. To były męki piekielne. Do tej pory myślałam, że jak w piosence Boba Dylana zapukam do nieba bram, biorąc kolejne działki amfetaminy, wciągając kolejne kreski kokainy.

Myliłam się.

Już za życia trafiłam do piekła. Piekła, które na pierwszy rzut oka mogło wydawać się rajem.

Wszak poznałam wielu znanych ludzi ze środowiska artystycznego, popijałam z nimi flaszkę i opowiadałam świńskie kawały o ladacznicach.

Nie wiedząc, że powoli stawałam się jedną z nich.

Ja- wydawać by się mogło, ambitna dziewczyna, bo studiowałam projektowanie kostiumów i chciałam projektować dla Mody Polskiej, zaczęłam pieprzyć się z wpływowymi mężczyznami.

Czułam się dziwką i byłam dziwką. By dostać paszport na ważny wyjazd do Londynu, przespałam się z urzędnikiem MSW.

-Krystyno, podczas tego wyjazdu do Londynu poznałam narkotyki.

-I wtedy przestało ci zależeć na tym, by być kimś?

-Tak. Narkotyki wciągnęły mnie tak mocno, że w pewnym momencie liczyły się tylko one i seks.

-Pragnęłaś życia pełnego wrażeń.

-Tęskniłam za szaleństwem. Byłam częścią bohemy, która ostro bawiła się. Czasem za ostro.

-Zapłaciłaś za to wysoką cenę.

-W ogóle całe moje życie było jednym nieprzerwanym grzechem. Krystyno, profesor Meyer dokonywał lobotomii?

-Tak. Widziałam pacjentów profesora po tym zabiegu. Straszne. Czy on, psychiatra z nazistowskiego obozu, w ogóle powinien wykonywać zawód psychiatry?!

-On nie leczy pacjentów. On ich niszczy. To, co studiował przez całe swoje życie to nienawiść i przemoc.

-Dalej prześladują cię duchy, halucynacje?

-Ustępują, ale wciąż czuję ich obecność. Ale pewnych przeżyć ze szpitala nie zapomnę...

-Co masz na myśli?

-Gwałt zawsze się pamięta, jakby był wczoraj. Jest raną na całe życie. Tak jak sterylizacja. Gwałt odebrał mnie niewinność, sterylizacja- nadzieję na posiadanie rodziny.

Cokolwiek jednak zrobisz złego, to do ciebie wraca...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Adam T 12.04.2017
    Wyobraź sobie, że ogladasz telewizję i ktoś wyłaczył Ci obraz , ale zostawił sam dźwięk. Podobnie czyta się Twoje opowiadanie."Słyszę" narratora, "słyszę" mówiących ludzi, ale Ty mi ich nie pokazujesz. Rzucasz o nich kilka encyklopedycznych faktów i nic poza tym. Nie wiem, jak mówią, jakie wykonują gesty, czy są ospali, czy energiczni, a może podczas mówienia plują na rozmówcę, może nie lubią czerwonego, jest tyle rzeczy, o których nie piszesz, a one budują Twoje postacie. Pokaż ich w scenach, nie wiem, we wspomnieniach, pisz co robią, gdy coś mówią, stwórz histrię a nie jej opis. Twoje dialogi w ogóle nie mają narracji, przytaczasz suche kwestie. Monologi nie są oddzielone od narracji, czytelnik nie wie, kiedy kończy się jedno a zaczyna drugie. Po raz kolejny to napiszę, mam wrażenia, że słyszę "tefałenowski" albo "polsatowski" paradokument, tylko ktoś złośliwie wyłaczył mi obraz.
    W dobrym opowiadaniu człowiek, a przynajmniej ja, nie widzę błedów, bo historia sama wciąga i prowadzi. U Ciebie widzę na razie tylko błędy.
    Nawet jeśli miała być to świadoma stylizacja na paradokument, to też nie wyszła. Warto zaznaczyć kto co mówi, warto napisać "nagranie wypowiedzi tego i tego z dnia tego i tego, miejsce takie a takie, po obiedzie, czy coś w tym stylu.
    Nie kupuję Cię w takiej formie.
  • Szalokapel 12.04.2017
    Komentarz Adama jest naprawdę bardzo mądry. Zwróć na niego szczególną uwagę. Przeczytałam to już z rana, lecz dopiero teraz mam chwilę, by zostawić po sobie ślad. Najbardziej raziły mnie zmiany między monologami a narracją. Mieszasz tym czytelnika i musi się domyślać, co w tym momencie chciałaś przedstawić. Na początku poćwicz narrację pierwszoosobową i trzecioosobową, a dopiero potem dokładają do tego różne elementy. Inaczej nie wyjdzie. Są rzeczy, które trzeba wyćwiczyć. Nie potrafisz zobrazować, co chcesz pokazać. Opowiadanie nie opiera się na sztywno określonej fabule typu: "Ona powiedziała, że tamta umarła", wiąż uczucia, emocje, gesty. Dodaj wygląd osób, pomieszczeń i tak dalej, bez tego się nie obejdzie. Uparcie dążysz do napisania morału, ale bez dobrego tekstu morału nie będzie. Zdanie końcowe jest dobre, lecz z całego utworu średnio można wyciągnąć wnioski. Tworzysz zdania o torturach, w których kompletnie nie widać sensu. DIALOGI? Popracuj nad nimi. Ludzie naturalnie nie rozmawiają ze sobą jak roboty, że pytanie i jasna odpowiedz... Pokombinuj. Skoro kreujesz postacie na ludzi, to nadaj im też ludzkie cechy, zachowania. Po myślniku SPACJA. Stylistycznie niestety leżysz. Z interpunkcją, ortografią jest całkiem dobrze, ale co z tego, jak pozostałe elementy mają "pisarskie" wakacje? Przemyśl to sobie. Wpadnij do Opowijczyków dobrze piszących, czytaj książki i rozwijaj się. Pozdrawiam.
  • Okropny 12.04.2017
    American Horror Story: Asylum
  • Okropny 12.04.2017
    Plus to, co napisali AdamT i Kaloszapel
  • Szalokapel 12.04.2017
    Okropny, ej, Szalokapel, no.
  • Dokładnie(nawet początkowo tytułowałam opowiadanie "Polska Horror Story", dopiero później zmieniłam tytuł). Tyle, że po prostu przeniesiony w Warszawę 1978 roku. A dlaczego 1978? Jedna z bohaterek, Krystyna urodziła się w nazistowskim obozie. A że jest zdanie "Choć ukończyła zaledwie 33 lata, była już człowiekiem po przejściach", to można się domyślać czasu akcji.
  • Okropny 12.04.2017
    Katarzyna Chludzińska widać od razu, niestety
  • Jo-anka 12.04.2017
    Zgadzam się z Adamem, dokładnie tak ;)
  • Margerita 13.06.2017
    Fantastyczne opowiadanie a trupy wypadające z szafy to aż przeszły mnie ciarki zasłużona piątka

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania